Lurestar SharpWeapon S662ML 1,98m 3-12g – Ostry koleś…

Chińska marka Lurestar nie oferuje zbyt wielu modeli wędek. Niezależnie jednak od tego,  ich charakterystyczna, agresywna stylistyka pozwala już na pierwszy rzut oka stwierdzić, że mamy do czynienia z ich dziełem. Po Troutach z rodziny Sigama czas na zawodnika nieco cięższej kategorii wagowej. Przed Wami model SharpWeapon S662ML. Zapraszam do lektury.

Lurestar SharpWeapon na pierwszym planie…

Z urodą wędek od Lurestar’a trzeba się nieco oswoić. Krzykliwy, neonowy kolor omotek i szczegóły design’u niektórym mogą się spodobać, a innym niekoniecznie. Ten typ tak ma. Ładny czy nie, pewne jest jedno – w tłumie ten kij się nie schowa. Zwraca na siebie uwagę. Niezależnie jednak od tego, najważniejszymi w ocenie wędek kryteriami są jej walory użytkowe, a w tym wypadku jest lepiej niż nieźle. Ale po kolei…

Neonowe omotki i ładny blank. Do tego dobre ringi SeaGuide.

Kij przy długości 1,98m jest lekki. Wędka waży 105g. Smukly blank o średniej zbieżności ma średnicę 1,7mm przy przelotce szczytowej i 9,7mm przy dolniku. Kij gęsto uzbrojono w smukłe przelotki od SeaGuide’a (9 sztuk). Jakość montażu jest bardzo dobra. Nie ma się do czego przyczepić. Na dolniku zamontowano uchwyt kołowrotka, będący ewidentnie klonem VSS od Fuji. Uchwyt trzyma kołowrotek pewnie i nie ma tendencji do luzowania się. W swojej kategorii cenowej uzbrojenie wędki należy ocenić bardzo pozytywnie.

Gęste, dobre uzbrojenie. Połączenie składów na spigocie.

Wędka leży w ręce dobrze. Wyważenie jest dobre. Ergonomicznie wędka nie posiada, żadnych znaczących mankamentów. Operuje się nią z przyjemnością. Znam wędki lepsze pod tym względem, ale tutaj również czepianie się byłoby nie na miejscu. Minimalistyczny dolnik jest krótki i nie przeszkadza w animacji wymagających w prowadzeniu przynęt. A wachlarz wabików, którymi możemy tym kijem skutecznie łowić jest szeroki, bo SharpWeapon to sprzęt, który mimo niewysokiej ceny dysponuje sporym potencjałem uniwersalności.

Dobry klon VSS’a i krótki i poręczny dolnik. Korek chwytu bardzo OK. Uchwytu na przynęty brak.

Kij fabrycznie opisano jako obsługujący wabiki od 3 do 12g. W mojej opinii zabawa z SharpWeapon’em zaczyna się dopiero gdy zbliżamy się do 5g całkowitej masy wabika. Kres swoich możliwości rzutowych wędka pokazuje wraz z docieraniem do okolic 24-25g przynęty. Przekroczenie tej granicy wiąże się z wyraźnymi sygnałami, że kijowi przestają się takie zabawy podobać. Osobiście radzę dalej się w takich eksperymentach nie posuwać.

Mocniejszy niż sugeruje fabryka…

Blank jest szybki. Naprawdę szybki. Do tego nieźle progresywny. To zaś, w połączeniu z długością poniżej 2m sprawia, że wędka ta sprawdzi się doskonale jako kij do lekkiego i średniego twitchingu. Bez problemu obsłuży niewielkie jerki. Będzie bardzo dobrym kijem pod gumę z łodzi ,ale daje też nieźle radę i przy łowieniu na obrotówki, wahadła czy cykady. To fajny, szczupakowo-sandaczowy uniwersał kategorii lekko-średniej. Zasięgi rzutowe kija są przy tym przyzwoite.

Szybki i progresywny. W dolniku jest wystarczający zapas mocy.

Czułość wędki jest zdecydowanie ponadprzeciętna. Transmisja drgań wręcz zaskakuje jak na kij z tej półki cenowej. Wszelkie kontakty naszej przynęty z drapieżnikiem czy podwodnymi przeszkodami natychmiast odczuwamy w dolniku. Mocniejsze uderzenia rażą prądem. W tym aspekcie jest lepiej niż dobrze. Oj tak.

Tak w ogóle, jak w szczególe, to fajna wędka jest…

Cóż mogę powiedzieć w podsumowaniu? SharpWeapon ma wszelkie predyspozycje by zostać naszym świetnym kumplem. Wyręczy nas w wielu sprawach, a do tego ostry z niego typ z charakterkiem. Z takimi fajnie spędza się czas. Może i jego wygląd nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nadrabia innymi swoimi zaletami. Niestety, w chwili pisania tego testu zauważyłem, że wędka ta jest niedostępna w ofercie sklepu, w którym ją zamówiłem, w opcji z darmową przesyłką. Zakładam, że wraz z dostawą pojawi się w niej znowu. Tymczasem zainteresowanym zamieszczam linki do dwóch innych sklepów gdzie wciąż jest ona dostępna w cenach zaczynających się od 250 złotych. Niestety – za dostawę trzeba dopłacić. W jednym przypadku znośnie, w drugim nieprzyzwoicie wręcz dużo. Jeśli dowiem się o dostępnej gdzieś opcji kupienia jej w opcji z darmową wysyłką, podzielę się taką informacją. Dobrze by było, bo przy jego aktualnych cenach, Lurestar SharpWeapon jest świetną ofertą.

Ostra broń? Oj tak…

Sklepy w których kupicie Lurestar SharpWeapon:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ab2YVI

Tsurinoya T-Tail – Udana „wariacja” na temat Easy Shiner’a

Keitech’owski Easy Shiner, to chyba najczęściej kopiowana guma na świecie. Ilość „zamienników” na rynku jest oszałamiająca, zaś ich jakość oscyluje od bardzo nędznych do naprawdę świetnych. T-Tail firmy Tsurinoya to jeden z najlepszych, z jakimi miałem do czynienia. Zapraszam do zapoznania się z krótkim testem tych gum.

Tsurinoya T-Tail

Dlaczego test będzie krótki? Cóż… W temacie Easy Shiner’a zostało już napisane i powiedziane tyle, że przydługie wstępy i wprowadzenia konieczne nie są. By nie zanudzać, przejdę do konkretnego wypunktowania cech charakterystycznych produktu Tsurinoya’i.

T-Tail’e w rozmiarach 55mm, 75mm i 88mm. Odpowiednio w paczce dostajemy ich 25, 18 i 12 sztuk.

Po pierwsze gumy te występują w sześciu rozmiarach. Możemy je nabyć w długościach: 55mm, 65mm, 75mm, 88mm, 100mm i 120mm. Do tego producent oferuje je w nienajgorszej palecie barwnej. W sumie naliczyłem je w dwunastu wersjach barwnych. Oczywiście w zestawieniu z paletą kolorystycznych wariacji ,którą oferuje nam Keitech, liczba ta wygląda raczej skromnie, niemniej ogólnie nie jest źle. Oferowane kolory są atrakcyjne i sporo z nich okazuje się łowna.

Używane przeze mnie kolory T-Tail’i w rozmiarze 55mm

Po drugie silikon zastosowany przez producenta jest bardzo dobrej jakości. Jest elastyczny i nie ma nadmiernej pamięci kształtu. Gumy pracują przy tym doskonale i są zdecydowanie od Keitecha trwalsze. Pod tym względem jest naprawdę świetnie.

Silikon jest bardzo elastyczny ale też trwalszy niż w Keitech’u. Ta gumka ma za sobą już trochę okoni i nadal cała, ani też nie spada z haka.

Po trzecie gumy pokryte są atraktorem i zawierają sól. Smrodek jest bardzo wyrazisty i przypomina nuty zapachowe towarzyszące produktom renomowanych producentów. Producent twierdzi, że atraktor ma zapach krewetkowy.  Cóż…  Trzeba mu uwierzyć na słowo tak jak i innym, którzy swoje smrody opisują jako aromaty kałamarnicy czy makreli.  Niemniej w tej kategorii trzeba też przyznać duży plus.

Atraktor jest… Zdecydowanie wyczuwalny… Gumy są nim wystarczająco obficie pokryte.

Po czwarte cena. Tutaj mamy totalny nokaut. Paczka 25 gum w rozmiarze 55mm kosztuje aktualnie poniżej 10 złotych. Ta cena, za produkt tej jakości, to jak prezent od Świętego Mikołaja.

25 świetnych gumek 55mm w cenie trochę powyżej 9zł? Niech ktoś spróbuje mi udowodnić, że to słaba oferta…

Po piąte… Czego mi w tym produkcie brakuje? Cóż… Brakuje mi wielu Keitech’owych kolorów, które uważam za obowiązkowe na rozkładzie, dlatego w moim zawodniczym pudle, T-Tail’e nadal stanowią jedynie uzupełnienie dla Keitech’ów, a nie odwrotnie (pomijam już fakt, że od Easy Shiner’ów wolę częstokroć inne modele gum, tak z oferty Keitech’a jak i innych producentów, ze szczególnym uwzględnieniem w ostatnim czasie produktów Lucky John’a). Zdaję sobie jednak sprawę, że stan ten wynikać może z siły mojego przyzwyczajenia i wytworzenia w sobie silnej wiary w skuteczność pewnych sprawdzonych wielokrotnie rozwiązań. Abstrahując jednak od tego, T-Tail od Tsurinoya’i to nowoczesna guma świetnej jakości, trwała i łowna, którą producent oferuje w rewelacyjnej cenie. Polecam spróbować. Jestem przekonany, że wielu miłośników gum w tym typie, po kilku testach, włączy je na stałe do swoich arsenałów.

Te gumy robią robotę. Do tego są trwałe i bardzo tanie.

Sklepy w których kupicie Tsurinoya T-Tail:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ABNWea

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ame5AQ

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4ItmE

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Hunthouse Plume LWTR-S (LWTROUT) 1,8m 3-10g – Bardzo tanio i całkiem nieźle? A jednak da się…

Cena tego kija była śmieszna. W promocji udało mi się go wyrwać za 120 złotych. Zwykle nie kupuję tak tanich kijów, wyznając zasadę, że życie jest zbyt krótkie na to by łowić najtańszym badziewiem, skoro za niewiele większe pieniądze można kupić już bardzo udane wędki, które użytkowo biją te badziewie na głowę. Dlaczego tym razem postąpiłem inaczej? Zapraszam do lektury testu…

Hunthouse Plume…

Do tej pory chińska marka Hunthouse mogła się kojarzyć przede wszystkim z produkcją przynęt spinningowych. Miałem z nimi trochę do czynienia i mam o nich niejednoznaczną opinię. Mają swoje plusy i minusy. Zwykle wolę inne. Gdy jednak zobaczyłem w promocyjnej ofercie ten kij zaintrygował mnie on. Według materiałów producenta, w cenie flaszki przyzwoitego Bourbona, można było kupić lekki spinning zrobiony z węgla 40T, uzbrojonego w przelotki Fuji, z górnym składem z pełnego włókna węglowego i blankiem w krzyżowym oplocie. Do tego całość miała ważyć przy długości 1,80m całkiem rozsądne 94g. Nieprawdopodobne? Tak też i ja to odebrałem. W celu  jednak zaspokojenia swojej i Waszej, przy okazji, ciekawości, postanowiłem sobie odjąć od ust jedną flaszkę ulubionego napoju i zamówiłem tę wędkę w wersji spinningowej. Miałem już trochę okazji by nią połowić i należycie jej się przyjrzeć…

Waga, w zasadzie, się zgadza…

Kij na pierwszy rzut oka podoba się. Ładne niebieskie malowanie, ciekawie wyglądający uchwyt kołowrotka, bardzo smukły blank, przelotki Fuji (8 sztuk, jakość montażu akceptowalna). Choć chciałem, ciężko było na tym etapie się tu do czegokolwiek przyczepić… No, może poza uchwytem kołowrotka, który swoją masywnością wzbudzał obawy o wygodę jego trzymania i wątpliwej urody napisem „Catch and release” na dolniku. Grafik ewidentnie miał słabszy dzień… Poza tym, wędka całościowo wygląda dobrze.

Grafik miał w tym wypadku słabszy dzień… Widać skrzyżowane taśmy węglowe na dolniku…

Jak to leży w dłoni? Uchwyt jest specyficzny i dość duży. Ja się szybko przyzwyczaiłem i przestałem zwracać na niego uwagę. Wędka leży w dłoni dobrze i jest lekka i dobrze wyważona. Niemniej, zastanawiam się czy osobom o niewielkich dłoniach, uchwyt ten pasowałby tak dobrze jak mojej skromnej osobie, którą można pewnie posądzić o wiele rzeczy, ale na pewno nie o posiadanie małych dłoni. Niezależnie jednak od tego, uchwyt trzyma kołowrotek pewnie i nie ma tendencji do luzowania się.

Uchwyt jest dość okazały. Osoby o drobnych dłoniach mogą czuć pewien dyskomfort.

Jak tani Hunthouse sprawdza się w praktyce? Plume to szybka wędka o wrażliwym topie i dość uniwersalnej charakterystyce. Górny skład w całości wykonany z pełnego włókna węglowego nadaje jej specyficzną akcję. Niby zachowuje się toto jak wklejanka, ale jednak jest ciut inaczej. Wchodząc w szczegóły, zacznę od realnego ciężaru wyrzutowego kija. Producent opisał tę wędkę na 3-10g. W sumie jest to opis w miarę trafny, choć jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Dołem kij ten umożliwia nam bowiem bezproblemowe schodzenie do okolic nawet dwóch gramów całkowitego ciężaru przynęty. Delikatny top bezproblemowo ładuje tak niewielkie wabiki i zapewnia nam dobre zasięgi rzutowe. Górą sugerowałbym trzymanie się zasygnalizowanej przez producenta wartości. Sam górny, pełny skład, jest mocny i zniesie bezproblemowo spore obciążenia, ale cieniutki top przy większych wagomiarach gaśnie i uniemożliwia skuteczną animację przynęt.

To dość szybki kij o wrażliwym topie, ale jak widać, pod większym obciążeniem blank pokazuje sporą progresywność ugięcia. W dolniku mamy spory zapas mocy.

Pełny górny skład tej wędki z jednej strony jest szybki, ale w miarę schodzenia w stronę dolnika, wraz z szybkim wzrostem mocy blanku zachowuje niezłą progresywność i ma w sobie nieco mięsistości. To sprawia, że kijem tym całkiem przyjemnie łowi się nie tylko na gumy w opadzie. W sumie spisuje się też całkiem nieźle przy wirówkach, cykadach i wirujących ogonach. Od biedy można nim i połowić jaskółkami w toni. Nie będzie w tej dziedzinie mistrzem, ale pobawić się można. Blank jest raczej przeciętnie czuły. Szału z transmisją drgań tutaj zdecydowanie nie ma, ale tragedii też nie. Delikatna pełna szczytówka, spisuje się jednak w roli sygnalizatora brań doskonale. Generalnie, jak na kij za tak śmieszne pieniądze, wędka oferuje całkiem sporo. Do tego, pełny górny skład, może nam sugerować swoją konstrukcją, ponadprzeciętną wytrzymałość na uszkodzenia w swojej kategorii wagowej.

Ringi Fuji, jakość montażu w pełni akceptowalna, zwłaszcza w kontekście ceny kija…

Tani Hunthouse to przyzwoity kijek za bardzo małą kasę. W niewielkiej cenie oferuje sensowne komponenty, niezłe, dość uniwersalne parametry użytkowe i całkiem przyzwoitą jakość montażu. Na bardziej zaawansowanych spinningistach może wielkiego wrażenia nie wywrze, ale też nie do nich jest on skierowany. Dla tych, którzy mają parcie na budżet to bardzo sensowna alternatywa. Podejrzewam też, że wersja castingowa tej wędki, może być doskonałą opcją na przekonanie się, czy BFS nam pasuje czy nie. W razie gdy nie przekonamy się do tej metody połowu, nie zaboli nas suma wydana na zakup sprzętu. W obecnej cenie, w okolicach 160 złotych, ten kij to bardzo ciekawa oferta.

Bardzo tani, całkiem niezły…

Sklepy w których kupicie Hunthouse Plume:

https://s.click.aliexpress.com/e/_A8YdfQ

https://s.click.aliexpress.com/e/_Alf1JI

https://s.click.aliexpress.com/e/_ALpay8

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kyorim Foggy Stream S603UL 1,83m 1-5g – Historia pewnego Trouta w trzech częściach…

W zasadzie nie planowałem kupna tego kija. Zamówiłem coś zupełnie innego. Tymczasem okazało się, że zamówionej przeze mnie wędki sprzedawca już nie ma i mieć nie będzie. Zaproponował mi zwrot kasy albo inny kij. Propozycja była akceptowalna. Zgodziłem się. Po jakimś czasie przyszła paczka, której rozmiar zabił mi gwoździa. W paczce tej wielkości niemożliwością było zmieścić to, czego się spodziewałem. Otworzyłem ją zaintrygowany (nagrywając to na wszelki wypadek). W środku było coś jeszcze innego niż ustaliłem ze sprzedawcą. Miałem gruby dylemat co zrobić. Normalnie założyłbym spór i odzyskał kasę. Ale to był Kyorim, którego do tej pory nie miałem w rękach, a nad którym swego czasu dość intensywnie myślałem. Z pewnych względów wtedy odpuściłem jego zakup, ale skoro temat wrócił… Cóż… Ostatecznie machnąłem ręką. Zapraszam do lektury testu eleganckiego Trouta – Kyorim Foggy Stream, w jego najdłuższej wersji.

Kyorim Foggy Stream na pierwszym planie…

Dlaczego wcześniej odpuściłem temat tego kija? Przez jego konstrukcję. Czas temu minęła mi fascynacja jednoskładami. Po różnych eksperymentach doszedłem do wniosku, że dwuskłady też robią świetną robotę, a różnica w wygodzie składowania i przewożenia jest jednak spora, na ich korzyść. Tyle, że ten Foggy Stream nie jest ani jednoskładem, ani dwuskładem. To by było zbyt proste. Ta wędka, składa się z aż trzech elementów. Dlaczego producent zdecydował się na takie rozwiązanie? Bo jak na kij typu Trout, przeznaczony do bodzenia w maleńkich rzeczkach, to wędka relatywnie dość długa. Zbyt długa, by sprostać wymogowi maksymalnej, transportowej kompaktowości, tak pożądanej przez niektórych użytkowników tego typu wędek. Ta „trzyskładowość” ostudziła swego czasu mój zapał do tego kija. Miałem pewne obawy co do akcji i trwałości wędki tego typu. Skoro już jednak przyjechała…

Elegancki i poręczny…

Pierwsze co trzeba o tej wędce powiedzieć, to to, że Foggy Stream jest wędką po prostu bardzo ładną. Te Trouty tak mają. Blank o niewielkiej zbieżności jest delikatny i ma małą średnicę. Uzbrojono go w 7 podstawowych, klasycznych przelotek Fuji. Nie znajdziemy tu ani szczególnie małych ringów, ani ramek typu K. Pamiętajmy jednak, że to jedna z najtańszych wędek w ofercie firmy Kyorim. Ringi zamontowano jednak równo i schludnie. Jakość montażu jest bardzo dobra.

Śliczny drewniany insert…

Dolnik wygląda świetnie. Jest bardzo krótki. Wykończono go dobrej jakości korkiem i wyposażono w stylowy uchwyt kołowrotka, z pięknym drewnianym insertem. Kołowrotek dokręcamy dwiema metalowymi nakrętkami. Skręcać należy je mocno, do oporu, gdyż mimo obecnej tu kontry, przy zbyt lekkim dokręceniu  mają tendencję do rozkręcania się. Po dokładnym skręceniu uchwyt trzyma jak zamurowany. Wędka dobrze leży w dłoni i jest bardzo lekka, jak na jej długość i zastosowane komponenty. Przy 183cm długości waży 80g. W testach na sucho kij prezentuje całkiem obiecującą akcję. W zasadzie, już po chwili zabaw z nim, zapomina się że mamy do czynienia z wędką trzyelementową. Ani tego specjalnie nie widać, ani nie czuć.

I kto by powiedział, że to „trzyskład”?

Jak się tym łowi? Bardzo dobrze. Delikatny blank ma w sobie zaskakująco dużą dawkę mięsistości. To dynamiczny Medium Fast, którym dołem realnie można zejść poniżej dwóch gramów całkowitej masy przynęty. Górą można całkiem pewnie miotać jeszcze wabikami, których waga zbliża się do okolic 9g. Kij w sposób naturalny dedykowany jest łowieniu na różnego rodzaju przynęty twarde w typie niewielkich wahadłówek, wirówek, cykad czy wirujących ogonów. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wypróbował go w innych zastosowaniach. Dzięki dynamice i progresywnej charakterystyce blanku, okazuje się, że Foggy Stream’em można całkiem skutecznie łowić jaskółkami w toni wodnej, niewielkimi woblerkami twitchingowymi czy też niedużymi popperkami. Poza łowieniem pstrągów, to bardzo wdzięczny kijek do letniego łowienia okoni w toni wodnej. Na niewielkich ciurkach sprawdzi się też świetnie przy polowaniu na klenie i jazie.

Lżejsze ringi by nie zawadziły, ale w tej cenie nie jest źle…

Kij już pod relatywnie niewielkim obciążeniem schodzi w dość głębokie ugięcie, świetnie trzymając rybę. Potem uruchamia nam się dolnik, który zapewnia dość mocy by nie przestraszyć się potencjalnych przyłowów. Szczupaki w rozmiarach 50+ to żadne wyzwanie dla tej wędki. Kij poradzi sobie ze zdecydowanie większymi rybami. Akcja wędki umożliwia spokojny hol i wybaczy wiele potencjalnych błędów. Czułość całości jest na całkiem niezłym poziomie. Świetna poręczność pozwala precyzyjnie animować niewielkie przynęty.  To bardzo fajna, ładna i dość uniwersalna wędka, dająca swojemu użytkownikowi sporo radości w umiarkowanej cenie. Mięsisty blank jest mocniejszy niż wygląda. Do tego na deser mamy dodatkową funkcjonalność w postaci dużej mobilności trzyskładu. Kij, po złożeniu, bez problemu zmieści się w średniej wielkości walizce. Jak znalazł na krótką podróż służbową z niewielkim bagażem. To taka wisienka na tym całkiem apetycznym torcie.

Szczupaczki 50+ to dla tej witki żadne wyzwanie…

Kyorim po raz kolejny udowadnia, że potrafi robić bardzo dobre wędki. Foggy Stream to bardzo udany Trout, świetnie wykonany z dobrych komponentów. Do tego kijek jest dopracowany estetycznie. Na Aliexpress można je kupić w cenie zbliżonej do 300 złotych, już ze wszystkimi należnymi opłatami importowymi. To dobra cena. Rozglądając się za jakimś niedrogim Troutem Japan Style, warto tego Kyorima wziąć pod uwagę. To dobry przedstawiciel swojego gatunku.

Dobry, ładny kij…

Sklepy w których kupicie Kyorim Foggy Stream:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ae0MPS

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Tsurinoya Proflex II S632UL 1,91m 1-7g – Szybka, czuła wklejanka, co wklejanką nie jest…

Dni serii Proflex II od Tsurinoya’i są już od pewnego czasu policzone. Kolejne modele znikają ze sklepów na Aliexpress w miarę jak są wyprzedawane. Trochę szkoda bo kije z tej serii charakteryzują się świetnym stosunkiem jakości do ceny i ogólnie świetnymi cechami użytkowymi. Nowa seria Proflex III kosztuje sporo więcej i wiele o niej jeszcze nie wiadomo. Przed Wami jeden z kijów z serii Proflex II, który jeszcze można kupić. Spinning S632UL. Zapraszam do lektury testu tej ciekawej konstrukcji.

Tsurinoya Proflex II S632UL

Pierwsza rzecz, która w przypadku tej wędki rzuca nam się w oczy, to jej nietypowa konstrukcja. Określić można by ją skrótem 2+1. Spinning składa się z dwóch części „głównych” blanku oraz wtykanego w górny skład topa wykonanego z pełnego włókna węglowego. Czyli mamy do czynienia z czymś, co byłoby wklejanką gdyby nie to, że szczytówka nie została w górnym składzie osadzona na stałe. Osobiście pierwszy raz miałem okazję własnoręcznie testować tego typu rozwiązanie w spinningu, choć słyszałem, że kiedyś podobną konstrukcję oferował bodajże japoński Major Craft. Nie wnikając w tę kwestię, do wędki tej podszedłem z pewną dozą nieufności. Według parametrów na papierze, kij zdecydowanie nie należy do czołówki wagi ultralekkiej, a feederowo rozwiązana kwestia szczytówki budziła moje obawy co do czułości kija i jego pracy tak przy animacji przynęt, jak i pod rybą. Jak się okazało, obawy te były zupełnie nieuzasadnione, ale do tego dojdziemy za chwilę…

Czy to dwuskład? Wklejanka? Nie! To Proflex II UL… 😉

TSU Proflex II S632UL mierzy 191cm i w wersji z dzielonym dolnikiem waży 101g (dostępna jest też wersja z pełnym dolnikiem i kije w wersji castingowej). Blank przy dolniku ma średnicę 7,8mm i 0,9mm przy przelotce szczytowej. Waga kija, choć nie stawia go w gronie najlżejszych ultra light’ów nie jest w żaden sposób dokuczliwa. Kij jest doskonale wyważony, i świetnie leży w dłoni. Łowienie nim jest bardzo wygodne i przyjemne.

Do tego ma świetny, gruby pokrowiec z neoprenu…

Wędkę uzbrojono w przelotki Fuji i uchwyt kołowrotka Fuji VSS. Dolnik wykończono całkiem przyzwoitym korkiem. Przelotki zastosowane w tym kiju (w ilości 9 sztuk) to podstawowe ringi tego producenta. Zamontowane są równo i schludnie, niemniej gdyby producent zastosował mniejsze i lżejsze przelotki kij na pewno zyskałby na takiej zamianie. Ogólnie jednak jakość uzbrojenia i wykończenia tej wędki należy ocenić bardzo dobrze. W oczy nie rzucają się żadne niedoróbki. Kij wygląda ładnie i jakościowo.

Fuji VSS, dobry korek, krótki dolnik…

Jak to działa? Bardzo dobrze. Proflex II S632UL to szybki kij dedykowany do łowienia niewielkimi przynętami miękkimi w opadzie i w roli tej sprawuje się wyśmienicie. Szybki blank pozwala sprawnie animować przynęty tego typu i pewnie zacinać. Do tego wędka jest czuła. O tym, że coś podejrzanego dzieje się z naszą przynętą, kij ten informuje nas nie tylko ruchem wrażliwej szczytówki, ale i wyraźnymi sygnałami w dolniku.

9 ringów Fuji…

Kijem tym łowiłem przynętami w zakresie wagowym od okolic 2g do 9g całkowitej masy przynęty. Skłonny jestem uznać te wartości za granice komfortowego łowienia tą wędką. Gdy zbliżamy się do 9g masy przynęty nie mamy problemu z samym rzutem, ale kończy nam się zdolność kija do bardzo dynamicznych podbić. Sprzęt ten, poza przynętami gumowymi, całkiem dobrze obsłuży nam też cykady i wirujące ogonki. Łowiłem nim też najlżejszymi jaskółkami w toni wodnej. Źle nie było, niemniej w mojej opinii wędka ta jest do tego typu łowienia nieco za szybka. Przy chimerycznych braniach okonie zbyt często jak na mój gust „odbijają się” od tych przynęt. Dla mnie, w tej dziedzinie niezastąpiony jest jednak kij o wolniejszej, parabolicznej akcji. Co jednak trzeba przyznać, po udanym zacięciu, kij bardzo dobrze trzyma rybę i pod obciążeniem pięknie pracuje. Blank ugina się płynnie i nie prezentuje, charakterystycznego dla starszych i tanich wklejanek, przesztywnienia między pełnym topem, a dalszą częścią górnego składu. Dolnik tego w sumie finezyjnego kija ma sporo mocy i zdecydowanie nie przestraszy się większych przyłowów. Podsumowując – akcja tej wędki i jej walory użytkowe mogą wielu okoniarzom przypaść do gustu. Pozwala on skutecznie dłubać tak okoniowy drobiazg jak i targać grube garby. To udana, ciekawa konstrukcyjnie wędka. Po pierwszych zabawach z nią od razu przychodzą człowiekowi do głowy pomysły na jakieś kombinacje w kwestii stosowanych topów, w celu poszerzenia zakresu możliwych zastosowań tego kija. Mi przynajmniej takie pomysły do głowy przyszły… 😉

Szybki, czuły blank. Jest dość progresywny. W dolniku sporo mocy.

Ile to kosztuje? Niestety sprzedawcy, którzy jeszcze mają te kije, jakoś zupełnie nie mają ochoty ich wyprzedawać za bezcen. Powiem więcej. Są wyraźnie droższe niż przed rokiem.  Najtaniej jak je ostatnio znalazłem, to były okolice 270 złotych do czego trzeba jeszcze doliczyć jakieś 50 złotych VAT. Cóż… Znając zalety tego kija, wcale się tym sprzedawcom nie dziwię. To, że te kije sukcesywnie znikają z oferty kolejnych sklepów, jasno wskazuje, że mimo tych cen wciąż znajdują one nabywców. Patrząc na tempo tego znikania, ten czas to ostatni dzwonek na sprawienie sobie Proflex’a II. Potem trzeba będzie korzystać z innych opcji sprzętowych, których na szczęście przecież nie brakuje.

Łabędzi śpiew serii Proflex II. Następca czyli Proflex III jest dużo droższy…

Sklepy w których można jeszcze kupić TSU Proflex II:

https://s.click.aliexpress.com/e/_99cQey

https://s.click.aliexpress.com/e/_A85QWc

https://s.click.aliexpress.com/e/_AMqbTS

Kastking Megajaws Long Casting – Budżetowy władca mórz?

Kastking ma w swojej ofercie kilka modeli multiplikatorów. Multik o groźnie brzmiącej nazwie Megajaws to jeden z tańszych modeli z portfolio tego producenta (Tu trzeba też zaznaczyć, że drogich modeli w tej ofercie w zasadzie nie ma. Jedynie najdroższy  Bassinator Elite dobija cenowo do średniej/niższej półki produktów tego typu oferowanych przez renomowane marki na naszym rynku. Reszta modeli jest dużo tańsza.) Czy nawiązujący swoją nazwą i designem do żarłacza ludojada multiplikator to sprzęt warty zainteresowania? Zapraszam do lektury jego testu.

Wielkimi zębiskami szczerzy się do Was Kastking Megajaws.

Multiplikator ten występuje w kilku wersjach. Różnią się one przede wszystkim przełożeniami i głębokościami szpuli. Każda wersja w zależności od jej przełożenia i rodzaju szpuli, wykonana jest w innym kolorze. Opisywany w teście model dysponuje przełożeniem 7,2:1 (jednym obrotem korby nawija około 75cm linki) i szpulą o mniejszej pojemności (stąd Long Casting w nazwie).

Płytka szpula Long Casting

Przy pierwszych oględzinach Megajaws sprawia bardzo dobre wrażenie. Charakterystyczny „zębaty” design multiplikatora jest efektowny i nowoczesny. Wykończenie i zastosowane materiały są na dobrym poziomie. W oczy nie rzucają się żadne poważne niedoróbki. Całość na sucho chodzi miękko i płynnie (multik wyposażono w 11 łożysk kulkowych plus oporówkę upchniętych w grafitowym korpusie). Luzy są minimalne, a ze środka nie wydobywają się żadne niepokojące odgłosy. Multiplikator jest bardzo zgrabny, lekki (192g) i świetnie leży w dłoni. Na deser niejako dostajemy tu, charakterystyczny dla Kastking’ów lejkowaty wodzik zmniejszający tarcie przy rzucie, otwór inspekcyjny umożliwiający dosmarowanie głównej zębatki, oraz otwór drenażowy służący do odprowadzenia wody, gdyby w jakiś sposób dostała nam się ona do środka obudowy. W tej cenie – bomba…

Widoczny otwór drenażowy i okienko inspekcyjne umożliwiające dosmarowanie głównej zębatki bez rozbierania całego multika.

Według producenta multiplikator w tej wersji dedykowany jest do przynęt ważących do 50g. Pozwala nam to ograć nim średnie i ciężkie woblery twitchingowe, większość jerków do 10-12cm długości oraz gum szczupakowych w przedziale 12-17cm. W użytkowaniu deklaracje te znajdują pełne potwierdzenie. Multik bez najmniejszych problemów radzi sobie z wabikami w tej wadze. Do tego, testowany egzemplarz  okazał się, po rozebraniu go do serwisu startowego, całkiem nieźle fabrycznie nasmarowany, co w tej półce cenowej wcale nie jest oczywistością.

Wodzik w kształcie lejka ma za zadanie zmniejszyć opory przy rzutach.

Hamulec walki tego młynka, według deklaracji producenta, powinien mieć aż 8kg siły hamowania. 4 tarcze węglowe, które się na niego składają, powinny bez problemów dostarczyć nam takiej albo i większej „stopping power”. Do zastosowań szczupakowo-sandaczowych, do których go będziemy w naszych warunkach stosować, to zdecydowanie więcej niż jest potrzebne. Hamulec działa płynnie i nie ma tendencji do zacięć. Wszystko działa tu tak, jak powinno działać.

Gwiazda hamulca walki i pokrętło docisku szpuli wyposażone w wyraźny klik. Hamulec walki ma duży zapas mocy.

Megajaws został wyposażony w magnetyczny hamulec rzutowy oparty na 8 magnesach. Posiadając podstawowe umiejętności obsługi multiplikatora,po krótkim zapoznaniu się z tym konkretnym modelem, jesteśmy w stanie operując tym magnetykiem i dociskiem szpuli, szybko dostosować ich ustawienia pod różne przynęty. Płytka szpula ma stosunkowo niewielką pojemność, ale w zupełności wystarczającą do nawinięcia na nią 100 metrów plecionki o grubości odpowiedniej do obsługiwanych przez multiplikator przynęt. Szpula wraz z łożyskiem waży 14,3g. Mimo „Long Casting” w nazwie, sprzęt ten nie jest dystansowym rekordzistą, ale w tej cenie trudno tego po nim oczekiwać. Megajaws zapewnia nam jednak całkiem dobre zasięgi rzutowe, nie kaprysi i nie zaskakuje nas niespodziewanymi brodami. Użytkowo to sprzęt bezstresowy i przyjemny.

Pokrętło regulacji magnetycznego hamulca rzutowego i imitujące skrzela zdobienia pokrywy

Używając go już jakiś czas, muszę przyznać, że Kastking Megajaws to całkiem udany multiplikator. Różne jego wersje różnią się nieznacznie ceną, która generalnie oscyluje w okolicach 200 złotych. Za tak niewielkie, śmieszne w zasadzie pieniądze, dostajemy świetnie wyglądający i dobrze sprawujący się sprzęt, zrobiony z materiałów, które powinny nam zapewnić  dłuższą bezproblemową eksploatację, o ile tylko nie będziemy go przeciążać i nie zaniedbamy czynności serwisowych.

Ładny, zgrabny, dobrze wykonany

W porównaniu do tańszego, ale bardzo podobnego technicznie, modelu Kastking Crixus, model Megajaws, przy generalnie podobnych walorach eksploatacyjnych, wyróżnia się posiadaniem większej ilości łożysk, subiektywnie nieco bardziej kulturalną pracą i powinien być trwalszy. To ostatnie winno mu zagwarantować wykonanie zębatki głównej i pinionu z brązu manganowego zamiast zwykłego mosiądzu. Nawet jeżeli Kastking Mega Jaws Long Casting nie do końca zasługuje na miano władcy mórz i mimo tego, że raczej na pewno nie rozszarpie wszelkiej konkurencji, to bez wątpienia jest on świetną ofertą na początek przygody z castingiem i nie tylko na początek. Do tego zdradzę wam sekret… Szpule w modelach Crixus, Crixus ArmorX  i wszystkich wersjach Megajaws mają identyczne rozmiary i są stuprocentowo zamienne. To zaś otwiera przed użytkownikami tych modeli wiele dodatkowych możliwości…

Dobry sprzęt za śmieszne pieniądze…

Sklepy w których kupicie Kastking Megajaws Long Casting:

http://bityl.pl/vASlN

http://bityl.pl/YrhN4

http://bityl.pl/cNOM1

http://bityl.pl/GpPBW

Kyorim Carza III CRS-632L 1,915m 3-10g – Szczupak/sandacz na lekko? Tak to się robi…

Seria Carza III chińskiej marki Kyorim zrobiła na mnie już świetne wrażenie przy teście castingowego modelu CRC-662M, który aktualnie jest moim ulubionym kijem do cięższego twitchingu i lekkiego/średniego jerkowania. Spinningowy kij CRS-632L to wędka, która spędziła ze mną nad wodą ostatnio sporo czasu. Na moje oko, znajomość ta potrwa dużo dłużej. Jeżeli jesteście ciekawi dlaczego, to zapraszam do lektury testu tego kija.

Kyorim Carza III S632L

Zacznijmy od garści suchych informacji. Kyorim Carza III CRS-632L mierzy 191,5cm. Przy tej długości waży około 90g. Średnica blanku wynosi 9,5mm przy dolniku i 1,4mm przy przelotce szczytowej. Dolnik kija jest bardzo krótki i wykończony bardzo dobrej jakości korkiem. Kij uzbrojono w przelotki Fuji Alconite w niewielkich ramkach typu K (9 sztuk – na bogato ) i uchwyt kołowrotka Fuji VSS. Blank wykonano z carbonu od japońskiego potentata jakim jest firma Toray i dostał on, wzmocnienie w postaci krzyżowego oplotu (ten widoczny jest przynajmniej w dolniku). Całość, tak design, jak i jakość wykończenia tej wędki, wyglądają po prostu świetnie. Wędka leży w ręce doskonale. Jest bardzo lekka i bezbłędnie wyważona. A jeżeli ktoś teraz ma zamiar zapytać – Zaraz, zaraz! Kij do 10g, waży tych gramów 90 i to niby ma być bardzo lekka wędka?? – to ja uprzedzam pytanie i informuję, że opis na blanku nie do końca oddaje rzeczywiste parametry kija. Podobnie jak kij S632L z serii Carza II, tak i ta wędka, ogarnia dużo większe ciężary wyrzutowe niż sugeruje producent, ale do tego dojdziemy za chwilę.

Fuji Alconite zamontowane doskonale. Producent wyposażył też wędkę w uchwyt kołowrotka Fuji VSS

Ten kij jest szybki i, podobnie jak castingowy CRC-662M, ma progresywną charakterystykę. W miarę zwiększania obciążenia wędka sukcesywnie i płynnie uruchamia do pracy dalsze części blanku, doskonale amortyzując wszelkie szaleństwa zapiętego drapieżnika. W dolniku mamy zapas mocy, który wystarczy na podjęcie walki z okazowymi rybami. Blank w użytkowaniu, wydaje się też odporny na przeciążanie. Pewnym potwierdzeniem dużej wytrzymałości tych kijów, mogą być filmy z fabrycznych testów obciążeniowych jakim je poddawano. Polecam je obejrzeć. Powiem tylko jedno – robią wrażenie.

Blank jest szybki ale i progresywny. To daje wędce wiele możliwych zastosowań.

Wędka jest czuła i cięta. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z sandaczowym „pstrykaniem” czy z leniwym, podskubującym ledwie półgębkiem gumę szczupakiem, Carza III pozwala nam błyskawicznie i bez pudła reagować i wcinać te ryby. Przyłowione, większe okonie również nie powinny nam zbyt często spadać z tego kija, niemniej do świadomego, celowego okoniowania kij ten niezbyt się nadaje. Moim zdaniem, jest na takie zabawy po prostu za mocny, bowiem…

Wędka ma doskonałą ergonomię i wyważenie.

Realnie kij ten zaczyna się ruszać i ładować gdy przekraczamy 4g masy całkowitej przynęty. Blank jest odporny na przeciążanie. Górą komfort rzutowy kończy się gdy docieramy do okolic 24-25g wagi wabika. Osobiście bez większych jeszcze ceregieli (choć z zachowaniem stosownej dozy zdrowego rozsądku) rzucam tym kijem Baby Buster’ami od Strike Pro , których realna waga dochodzi właśnie do okolic 25g. Przynęty te bez problemu można też oczywiście tym kijem prowadzić (choć akurat Baby Buster to jeden z najprostszych do animowania jerków na świecie, więc nie powinno to raczej nikogo dziwić). Zasięgi rzutowe tego kija są przy tym całkiem dobre.

Gęste, dobre uzbrojenie…

Mówiąc o przynętach, trzeba powiedzieć o bardzo uniwersalnym charakterze tego wędziska. Tak charakterystyka blanku jak i ergonomia całej wędki, a w szczególności dolnika, pozwalają nam przyjemnie i skutecznie wykorzystywać szeroki wachlarz wabików. To świetny kij pod mniejsze i średnie woblery twitchingowe i niewielkie Jerki. Komfortowo obsłużymy nim błystki wahadłowe, obrotowe i cykady. Wreszcie bez najmniejszych problemów połowimy nim na gumy w opadzie czy też przynęty powierzchniowe w typie popperów. W porównaniu do opisywanego przeze mnie czas temu modelu Carza II S632L, wędka ta wydaje się nieco szybsza i dysponuje ciut większym zapasem mocy.

Krótki, bardzo wygodny i ładnie wykończony dolnik…

Kyorim Carza III CRS-632L to świetny, bardzo uniwersalny kij do połowu szczupaków i sandaczy na lekko. Zrobiony z dobrych, markowych komponentów, doskonale wykonany, lekki, bardzo poręczny i czuły. Wprawnemu spinningiście daje do ręki bardzo wiele możliwości. Łowienie tym kijem daje dużo wędkarskiej satysfakcji w najczystszej postaci. To już druga wędka z serii Carza III, która dzięki swym zaletom, zaraz po testach wskoczyła do zestawu moich podstawowych kijów. Ile kosztuje? Tyle co większość patyków z tej serii. Normalna cena zwykle obraca się w okolicach 370-380 złotych. Do tego trzeba teraz doliczyć VAT. Gdy upolujemy dobrą promocję można go czasami wyrwać taniej. Wciąż nie mało?  Moim zdaniem stosunek jakości do ceny jest tutaj bardzo dobry. Kij zdecydowanie wart jest tak tych, jak i większych pieniędzy. Gdyby tak nie było, nie miałbym już dwóch kolejnych wędek z tej serii na testach. A tak się jednak składa, że już mam. Na wyniki, trzeba jednak trochę poczekać…

Świetna, bardzo ładna wędka…

Sklepy w których kupicie Kyorim Carza III CRS-632L:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ASymJ4

https://s.click.aliexpress.com/e/_9JtQai

Kyorim Carza III CRS-632L – Krzywe ugięć

Mój test tego kija na YouTube

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Lurestar Sigama S662L 1,98g 2-10g – Uniwersalna bestyjka w stylu Japan Trout…

Czas temu opisywałem Wam Lurestar’a Sigama S592L. Czas na jego dłuższego brata/siostrę czyli model S662L. Jakie są podobieństwa? Co je różni? Do czego ten relatywnie budżetowy „Trout” się nadaje? Zapraszam do lektury testu tej bardzo ciekawej wędki.

Lurestar Sigama S662L

Nad wyglądem Sigamy w tej wersji rozwodzić się już nie będę, bo wszystko zostało powiedziane przy teście wersji S592L. To zadziornie wyglądający kij w typie „Trout” z charakterystyczną korkową rękojeścią i uchwytem kołowrotka w „japońskim stylu”, przyozdobiony krzykliwymi omotkami przelotek w kolorze neonowej żółci. Całość dociera do nas w solidnym, grubym pokrowcu, wygląda ciekawie i po prostu dobrze – w żadnym wypadku nie tandetnie czy kiczowato. Kij może się bardzo spodobać.

Dolnik wraz z uchwytem kołowrotka wykończony w japońskim stylu…

Wersję S662L uzbrojono na gęsto i bogato (8 sztuk) porządnymi, przelotkami od SeaGuide’a w smukłych, lekkich ramkach. Do jakości montażu przyczepić się nie można – Jest bardzo dobra. Na upartego można się czepiać uchwytu przynęty zamocowanego nieco dziwacznie, bo na wierzchniej części blanku, oraz uchwytu kołowrotka o bardzo długim „skoku”. Stopa kołowrotka wchodzi bardzo głęboko pod trzymający ją pierścień i trzeba się sporo nakręcić by docisnąć ją jak należy. Po dokładnym jednak dokręceniu, uchwyt trzyma kołowrotek pewnie.

Dobre ringi SeaGuide i jaskrawe omotki

Kija ma dobre wyważenie i ergonomię. Do tego jest bardzo lekki (91g). Operowanie tą wędką jest wygodne i przyjemne. Krótki dolnik pozwala nam wygodnie animować niewielkie przynęty. Sprzyja temu też całkowita długość wędki, niesięgająca dwóch metrów. Jak kij prezentuje się w użytkowaniu?

Osiem bardzo dobrze zamontowanych przelotek

Ta wędka, to przede wszystkim bardzo fajny, „mięsisty” blank, będący niezbyt szybkim fastem o progresywnej charakterystyce i zdecydowanie ponadprzeciętnej czułości. Blank kija ma 8,2mm średnicy przy dolniku i 1,5mm przy przelotce szczytowej. Top okazuje się delikatniejszy niż w opisanej do 7g wersji S592L i przekłada się to, wraz z większą długością kija, na jego charakterystykę. Kij startuje niżej niż krótsza wersja i ogarnia górą trochę mniej. Opisałbym go na 3-15g z zastrzeżeniem, że dołem można przy bardzo cienkich plecionkach zejść ciut poniżej 3 gramów, zaś górą ten mięsisty blank wydaje się być dość odporny na przeciążanie. Zasięgi rzutowe tego kija są całkiem niezłe, a transmisja drgań pozytywnie zaskakuje. Wszelkie brania czuć w dolniku doskonale. Zdecydowanie lepiej niż można by się spodziewać po kiju z tej półki cenowej i o takiej charakterystyce blanku.

Kij dołem opisany całkiem dobrze, górą ten mięsisty blank może obsłużyć sporo więcej…

Mówiąc zaś o tejże charakterystyce, to Lurestar Sigama S662L znowu pozytywnie zaskakuje. Po pierwsze kij ten bez wątpienia wywoła uśmiech na twarzy każdego miłośnika „mięsistych”, sprężystych kijów z zapasem mocy. Tego nam tutaj zdecydowanie nie brakuje. To świetny kij pod wirówki, cykady, woblery czy wirujące ogonki. Łowienie na tego typu przynęty i spinning rzeczny to jego żywioł. Niemniej miałem okazję potestować ten kij pod kątem łowienia opadowego niewielkimi gumami, a nawet bawiłem się nim jaskółkami w toni i muszę przyznać, że z każdym z tych zadań niedrogi Lurestar radził sobie zadziwiająco dobrze. Odpowiedni mix mocy i szybkości pozwala tutaj dostatecznie pewnie wcinać ryby przy ciut głębszym łowieniu, a zarazem sprawia, że nie „odbijają” się one od przynęt gdy łowimy płytko, w toni wodnej. To udany uniwersał ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie dorówna w jigowaniu specjalizowanej wklejance. Nie ma szans w jaskółkowym starciu w toni wodnej z delikatnym parabolikiem. Ale gdy w opcji mamy tylko jeden kij do lżejszego łowienia, ten Lurestar poradzi sobie całkiem nieźle i z jednym, i z drugim, a do tego kapitalnie połowimy nim na twarde, generujące w wodzie większe opory przynęty. Przy tym wszystkim dobrze trzyma zapiętą rybę i ma zapas mocy, aż nadto wystarczający, by świetnie pobawić się z całkiem sporym przyłowem. A wszystko to przy bardzo przyjemnej, „troutowej” stylistyce całości i kapitalnej poręczności. Ten model spodobał mi się bardziej niż jego krótsza wersja. Jest on po prostu bardziej uniwersalny, dając nam przez to do ręki więcej możliwości.

Uniwersalny blank. Ogarnie różne rodzaje okoniowania. Świetnie sprawdzi się na kleniach i jaziach. Będzie bardzo dobry do łowienia pstrągów. Bardzo ciekawa wędka…

Pozostała kwestia ceny. Obecnie na wszystkie zakupy robione na Aliexpress, wprowadzono w całej Unii Europejskiej obligatoryjny VAT, który zmniejsza atrakcyjność wielu towarów rodem z Chin. Czas dopiero pokaże jak zareagują na to sprzedawcy i kupujący. Na obecną chwilę można powiedzieć, że część towarów i tak bardziej opłaca się kupić na Ali. Części towarów aktualnie nie opłaca się tam kupować (a znam też i takie, których i wcześniej się nie opłacało…). Przed miłośnikami zakupów w Chinach wiele niewiadomych. Skupię się więc na tym co wiadomo w tym wypadku. Obecnie ten kij kosztuje na Ali około 230 złotych. Do tego musimy doliczyć jakieś 55 złotych VAT’u. Całościowo, bez żadnych promocji (a takie na Ali regularnie się zdarzają) mieścimy się w okolicach 300 złotych. Przy tych parametrach, uzbrojeniu i walorach użytkowych wędki, cena zdecydowanie nie nokautuje, zwłaszcza, że przy promocji powinno się go udać wyrwać jeszcze ciut taniej. A gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że gdy najdzie nas ochota nabyć kij tego typu i tej klasy, wykonany w japońskim stylu, to wyboru w tej półce cenowej właściwie prawie u nas nie mamy to… Cóż… Warto to chyba przemyśleć… 😉

Lurestar Sigama S662L – Krzywe ugięć

Mój test Sigama’y na YouTube.

Monodrut tytanowy (6lb/2,7kg) z Aliexpress – Czyli tytan w wersji ultralight…

Łowiąc okonie, w miejscach gdzie prawdopodobieństwo szczupaczego przyłowu jest bardzo wysokie, zwykle sięgamy po najcieńsze przypony wolframowe, jako alternatywę dla przyponu z fluorocarbonu. Wolfram, mimo swych ewidentnych zalet, ma też poważne wady. Fatalna pamięć kształtu sprawia, że żywot tych przyponów jest ekstremalnie krótki. Czy monodrut tytanowy w najcieńszych średnicach jest jakąś alternatywą dla wolframu? Zapraszam do lektury testu.

Tytan ultralight? Może być ciekawie…

Monodruty tytanowe kojarzą nam się zwykle z zestawami dedykowanymi do jerkowania i twitchingu. Przez długi czas na rynku występowały one tylko w większych grubościach. Oprócz dużej odporności na zrywanie, charakteryzują się one dużą sztywnością i sprężystością, oraz niewielką pamięcią kształtu. To czyni z nich świetny materiał przyponowy w czasie, gdy łowimy na przynęty, które w trakcie prowadzenia potrafią wykonywać zwroty nawet o 180 stopni jak w przypadku jerków, czy też najeżone generującymi splątania kotwicami, jak w przypadku woblerów twitchingowych czy cykad. Przypony te minimalizują ryzyko wystąpienia splątań, a w wypadku gdy do nich dojdzie, nie odkształcają się tak łatwo jak inne materiały przyponowe. Czas temu w oko wpadły mi jednak monodruty tytanowe w bardzo cienkich średnicach, stosowane jako przypony do ultralekkiego łowienia przez wędkarzy amerykańskich. Zaintrygowany ich potencjalną użytecznością zacząłem ich poszukiwać, ale okazało się, że na naszym rynku niełatwo było znaleźć takie wynalazki.  Z pomocą przyszło Aliexpress. Tam z zamówieniem tytanu w najcieńszych średnicach nie było problemu.

4,6m długości. Wytrzymałość deklarowana na 6 funtów (2,7kg)

Po pierwsze drut ten jest rzeczywiście cieniutki. Przy niewielkiej średnicy prezentuje on jednak charakterystyczną dla całej tytanowej rodziny relatywnie dużą sztywność i sprężystość. To w naturalny sposób czyni z tego materiału świetną rzecz do łowienia na „splątaniogenne” przynęty w typie cykad, wirówek czy niewielkich woblerków twitchingowych, jak też najmniejszych jerków w typie Tiny Buster’a od Strike Pro.

Sugerowane przez producenta węzły…

Niewielka pamięć kształtu sprawia, że przypony te świetnie sprawdzają się przy łowieniu na pograniczu i pośród roślinności na bardzo płytkich górkach podwodnych czy blisko brzegu. Po wielokrotnym wyrywaniu z zielska przypon nie odkształca się i prezentuje dużą żywotność, oczywiście ograniczoną fabryczną wytrzymałością na zrywanie.

W środku uproszczony węzeł Trilene (z pojedynczym przełożeniem przez „oczko” agrafki). Imponująco może nie wygląda ale wiąże się go bardzo prosto i w przypadku drutu tytanowego się sprawdza.

Przypony te stosowane w najlżejszych zestawach oferują nam jeszcze jedną ciekawą funkcjonalność. Nie wymagają one stosowania jakichkolwiek tulejek zaciskowych. Materiał ten okazuje się doskonale wiązalny. Do takiego sposobu montażu zachęca sam producent umieszczając na opakowaniu zalecane węzły. Przyznam, że osobiście te sugestie zignorowałem i pierwsze wiązania wykonałem wzorując się na amerykańskich wędkarzach przy użyciu uproszczonego węzła Trilene (pojedyncze przełożenie przez „oczko” agrafki – tutaj, o dziwo, wystarcza). Przy odpowiednim zaciągnięciu, efekty wiązania uznałem za więcej niż zadowalające. Ten prosty węzeł dobrze trzyma w tym wypadku parametry linki i nie przejawia tendencji do rozluźniania się. Do tego jest on po zaciągnięciu niewielki gabarytowo co było dla mnie z oczywistych względów również ważne.

Na górze wolfram do 2,5kg. W środku bohater testu. Poniżej wolfram do 5kg.

Testując ten materiał łowiłem też używając przynęt w typie niewielkich gum i jaskółek. Spodziewałem się, że tytan dość mocno zgasi pracę tych przynęt, a w konsekwencji diametralnie ograniczy ich łowność. Ku mojemu zaskoczeniu, wyniki łowienia okazały się jednak całkiem niezłe. Momentami nie widziałem różnicy w skuteczności zestawu na wolframie do 2,5kg, a zestawu na opisywanym tytanie. Oczywiście w momentach bardzo niskiej aktywności okoni, zalecam zrezygnowanie z jakichkolwiek innych rozwiązań niż cieniutki fluorocarbon. Niemniej w wielu sytuacjach ta tytanowa niteczka umożliwia skuteczne łowienie bez stresu związanego z lękiem o utratę markowej wirówki czy woblera w szczupaczych zębiskach.

Minimalnie grubszy od wolframu 2,5kg. Wyraźnie cieńszy niż wolfram 5kg. Jest bardzo dobrze…

Ile to kosztuje? Relatywnie niewiele. Za 4,6 metra drutu trzeba zapłacić około 40 złotych. Drut jest bardzo żywotny i odporny na odkształcenia. Do tego materiał daje nam możliwość wiązania przyponów dowolnej długości, wedle naszych osobistych preferencji. W mojej opinii materiał ten stanowi bardzo ciekawą alternatywę dla innych materiałów przyponowych w kategorii ultralight. W pewnych okolicznościach sprawuje się wręcz rewelacyjnie. Warto go przetestować. Sądzę, że rozwiązanie to może przypaść do gustu wielu spinningistom, którzy nie mieli do tej pory z nim kontaktu. A nawet jeśli nie, to koszt zakupu testowej linki nie jest przecież wysoki.

Sklepy w których kupicie tego typu monodruty tytanowe:

https://s.click.aliexpress.com/e/_AcToLL

https://s.click.aliexpress.com/e/_9GtNxJ

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4c1i9

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Hog Shad od Esfishing/Kesfishing – Wieprzowina w pięciu smakach

Pig Shad to szczupakowa guma stworzona przez speców od Strike Pro, która cieszy się zasłużoną renomą. Łowna, trwała, lotna i łatwa w prowadzeniu. Nic dziwnego, że stała się „inspiracją” dla chińskich wytwórców przynęt i znalazła swoje odpowiedniki na Aliexpress. Jak się ma świnia chińska do świni szwedzkiej? Dobre pytanie… Zainteresowanych odpowiedzią zapraszam do lektury testu tej przynęty.

Hog Shad – Świnia jest świnia…

Świnia jaka jest, każdy widzi – chciałoby się powiedzieć, patrząc na Hog Shada spod znaku Esfishing (zamiennie Kesfishing). Znając doskonale wyrób Strike Pro, przy pierwszym kontakcie z chińskim „zamiennikiem” przecierałem oczy ze zdumienia. Ta guma jest łudząco podobna do oryginału pod każdym względem. Kształt, konsystencja zastosowanego silikonu, kolorystyka… Chiński świniak wygląda przy pierwszym kontakcie po prostu świetnie. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że śmierdzi zdecydowanie mniej od oryginału, mając oczywiście na myśli chemiczny zapach przynęty, a nie odory z chlewika. Chińczycy produkują te gumy w wielu łownych kolorach i kilku rozmiarach. Poczynając od 20cm knurów odpowiadających modelowi Pig Shad Junior, przez modele o długościach 15cm, 12,5cm, a kończąc na 10cm, słodziutkich, malutkich prosiaczkach. Jest w czym wybierać.

20cm Tata Świnka, 15cm Peppa i 10cm Dżordż… 😉

Pierwszy ogląd to jednak nie wszystko. W przypadku przynęt gumowych istotna jest ich praca oraz odporność zastosowanego materiału na trudy eksploatacji oraz przechowywania. Jak Hog Shady wypadają w użytkowaniu? Moim zdaniem świetnie, ale by nie uprzedzać faktów, zacznę od sprecyzowania podstawowej kwestii. Osobiście najbardziej lubię, cenię i najczęściej stosuję Hog Shady w dwóch największych rozmiarach czyli 20 i 15cm. Mniejsze rozmiary też posiadam, ale używam sporadycznie i nie pokuszę się o ocenę ich skuteczności. W przypadku większych rozmiarów, moją ocenę tych gum buduję na doświadczeniach własnych, oraz mojego serdecznego przyjaciela, który użytkuje je intensywnie kawał czasu, ze świetnymi efektami. Z moich doświadczeń i obserwacji jasno wynika, że:

Kolory łowne, silikon świetnej jakości…

– Przynęta ta zdecydowanie należy do lotnych i łatwych w prowadzeniu.

– Guma nadaje się do bardzo płytkiego łowienia. Z minimalnym dociążeniem i przy bardzo wolnym prowadzeniu pracuje już doskonale. Zamiata ogonem oraz szeroko lusterkuje.

– Guma jest odporna na szczupacze zęby. Masywny odlew potrzebuje wielu pogryzień by został poważniej uszkodzony. To nie Cannibal 15cm, któremu agresywny „kasztan” potrafi urżnąć ogon przy pierwszym ataku.

– Guma jest łowna. W określonych warunkach bardzo skuteczna – potrafiła nie raz stawać się „przynętą dnia”. Oczywiście cudów nie ma. Częstokroć inne przynęty okazywały się skuteczniejsze, niemniej Hog Shad to guma o relatywnie wysokim poziomie atrakcyjności dla szczupaków, szczególnie tych w większych rozmiarach.

– Przynęta dobrze znosi dłuższe przechowywanie. Nie wydaje się w sposób nadmierny podatna na trwałe odkształcenia powstałe na skutek niewłaściwego jej przechowywania. Niemniej cudów i tutaj nie ma. Niewielką pamięć kształtu jednak posiada.

Esfishing i Strike Pro obok siebie…

Hog Shad’y od Esfishing nie odstają jakościowo od oryginałów. To świetne gumy. Niestety cenowo, również nie odstają w sposób drastyczny. Są tańsze, ale niekoniecznie bardzo tanie. Niemniej, gdy uda się je ustrzelić w jakiejś promocji , różnica w cenie potrafi być bardziej przekonująca. Osobiście używam tak ich, jak i oryginałów od Strike Pro zamiennie i darzę i jedne, i drugie, takim samym zaufaniem. Zainteresowanych nabyciem chińskiej wieprzowiny w pięciu smakach raczę niżej linkami do sklepu producenta. Warto zajrzeć. Możecie tam znaleźć wiele innych, również świetnych jakościowo przynęt gumowych. Esfishing robi kawał dobrej roboty.

Świetne przynęty…

Sklepy w których kupicie Hog Shad’y:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ANAp3j

https://s.click.aliexpress.com/e/_ACo16p

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/