Intech Slim Shad – Tajemniczy gość z Ukrainy…

Moja znajomość z modelem Slim Shad, jak w zasadzie ogólnie z ukraińską marką Intech, zaczęła się parę lat temu w dość przypadkowy sposób. Startując na jakichś zawodach, na których swoją drogą, z tego co pamiętam wiele nie uwalczyłem, dostałem w pakiecie prezentów „na pocieszenie” woreczek z miksem nieznanych mi gum, w generalnie niewielkich rozmiarach.

Kilka z nich uznałem za potencjalnie użyteczne i wrzuciłem w pudło z „mieszanką drugoliniową”, do której sięgam czasami w chwilach gdy łowię na łowiskach gdzie bardzo łatwo o zaczepy. Wrzuciłem i zapomniałem o nich. To jednak, jak się pewnie domyślacie, dopiero początek historii…

Od tego różu się zaczęło…

Po jakimś czasie, szperając w tymże pudle, w poszukiwaniu gumy, która pomoże ożywić martwą tego dnia wodę, moja ręka zatrzymała się na wściekle różowej, niewielkiej gumce. Podśmiewując się w duchu z kucykowo-jednorożcowego ubarwienia tejże przynęty, uzbroiłem ją lekko i zacząłem obrzucać skraj kapelonów na płytkiej wodzie. No i się zaczęło…

Soczysta marchewka…

Tego dnia gumka otworzyła mi wcześniej bezrybną wodę dając dwa zębate i kilka brań. Parę dni póżniej ratowała mi tyłek na zawodach. Wreszcie tydzień później regularnie dawała mi ryby na kilkudniowym wyjeździe. Za każdym razem były to szczupaki, mimo tego, że gumka była raczej w okoniowym rozmiarze. Wreszcie jednak tajemnicza, różowa przynęta zakończyła swój intensywny żywot, pocięta tak, jakby od zmierzchu do świtu pastwił się nad nią Freddy Krueger. I wtedy pojawiła się zagwozdka. Co to właściwie było? Torebka, w której do mnie przywędrowała, dawno już wylądowała w kuble na odpady plastikowe, a nazwy nie pamiętałem. Jestem jednak bardzo dobrym i upartym researcherem. Zawziąłem się by ją odnaleźć i…

Produkowane w dwudziestu kolorach. Te posiadam i używam w wersji 3,3 cala. Czekam na zamówione pięciocalówki w szczupakowych seledynach i żółciach.

I wstępne przeglądanie oferty znanych mi firm wędkarskich nie przyniosło rozwiązania zagadki. Dopiero żmudne przepatrywanie, punkt po punkcie, całości gumowej oferty na najpopularniejszym u nas portalu aukcyjnym, doprowadziło mnie w końcu do celu. I tak do mojego arsenału trafiło kilka kolorów Intech Slim Shad’ów w rozmiarze 3’3 cala (8cm). Na czele oczywiście z tym wściekle różowym…

Intech Slim Shad

Slim Shad to dość smukła gumka z charakterystycznym, „dzielonym” korpusem. Jej kształt może się kojarzyć z kilkoma innymi przynętami na naszym rynku. Intech produkuje ją w czterech podstawowych rozmiarach: 2,5 cala (6cm), 3,3 cala (8cm), 4 cale (10cm) i 5 cali (12,5cm). Paleta kolorystyczna składa się z dwudziestu możliwych opcji. Mamy tam wersje jedno lub dwubarwne, jak też wersje z „pieprzem” czy brokatem. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Są i szaro-bure naturale. Jest biel czy fiolet. Są też jaskrawe żółcie czy seledyny.

Dzielony korpus, wycięcia pod offset, bardzo cieniutka część ogonowa

Guma jest zrobiona z relatywnie twardego silikonu, co tłumaczy jej sporą żywotność. Slim Shad ma wycięcia na hak offsetowy, oraz według informacji producenta, guma jest wzbogacona o atraktor i sól, zamkniętą w strukturze materiału, z którego ją wykonano. Wyjęte z opakowania przynęty są śliskie i mają dość specyficzny, słodkawy zapach, który nie przypomina rybno-kalmaro-krewetkowego smrodu Keitech’ów czy Lucky John’ów. Twardawy silikon ma sporą pamięć kształtu. Powyginane w opakowaniu ogonki przynęt, relatywnie dość łatwo trwale się odkształcają. Można by to uznać pewnie za wadę, gdyby nie to, że mimo tych zniekształceń, gumy pracują bez zarzutu już przy najwolniejszym prowadzeniu i najlżejszych obciążeniach. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że w celu zniwelowania wpływu twardszego materiału o sporej gęstości na pracę przynęty, Slim Shady wyposażono w bardzo cieniutką część ogonową.

Producent twierdzi, że zastosowano atraktor o zapachu „rakowym”. Atraktor ewidentnie jest, ale czy to pachnie rakiem? Nie wiem… 😉

To przekłada się właśnie na to, że przynęta działa od razu po wpadnięciu do wody. Świetnie, choć drobno, zamiata ogonkiem tak przy prowadzeniu jednostajnym jak i w opadzie. Do tego, materiał z którego wykonany został ten wabik, mimo swej cienkości w części ogonowej, okazuje się zadziwiająco odporny na oderwanie od reszty przynęty. Gumy te żyją dłużej, niż można by się spodziewać po wstępnych ich oględzinach.

Jeden z czterech dostępnych rozmiarów – 3,3 cala (8cm)

Oczywiście, w związku z tym, że cudów nie ma, to i liczyć na nie raczej nie należy. Nie jest tak, że Slim Shad’y są cudowną przynętą, która łowi zawsze i wszędzie. Dlatego też nie wyparły one innych gum z mojej szczupakowej czołówki, choć przyznać muszę, że miały u mnie swoje dni chwały i nadal stanowią uzupełnienie mojego arsenału. Niemniej, to całkiem dobre wabiki, o zadziwiającej czasami skuteczności, dostępne u nas w nierujnującej budżetu cenie. Za paczkę 7 sztuk gum w rozmiarze 3,3 cala trzeba zapłacić aktualnie 17,5zł. Za 5 sztuk największych, pięciocalówek – 27 złotych. To, w mojej opinii, przeciętna cena jak za gumy tej jakości. Najmniejsze sprawdzą się przy łowieniu okoni. Większe zrobią robotę tak przy sandaczach, jak i (co się dobitnie okazało) przy łowieniu szczupaków. Po opisywanym przeze mnie wcześniej fluorocarbonie, tak i te gumy są kolejnym przykładem na to, że Ukraińcy robią dobrą robotę.

Przynęty pakowane są na tackach. Tacki zamykane w zgrzanej folii. Wszystko trafia do mocnej torebki strunowej.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Fluorocarbon Intech – Tanio i dobrze

Fluorocarbonów na rynku mamy pewnie tyle,  ilu dystrybutorów i producentów razem wziętych. Prezentują one różne poziomy jakościowe, a rozstrzał cen potrafi być bardzo duży. Zapraszam do krótkiego testu bardzo taniego fluorocarbonu sygnowanego marką ukraińskiego producenta/dystrybutora jakim jest firma Intech.

Fluorocarbon Intech – według etykiety surowiec wyprodukowany w Japonii

Przez ostatnie trzy-cztery lata przerzuciłem pewnie z dziesięć różnych fluorocarbonów. Były wśród nich i takie od naszych rodzimych dystrybutorów, większych i mniejszych, jak też te, pochodzące od wielkich światowych marek. Intech to ukraińska firma, na którą uwagę zwróciłem jakieś trzy lata temu, dzięki ich kilku przynętom gumowym, które okazały się łowne i zarazem bardzo trwałe.  Gdy zobaczyłem na popularnym portalu aukcyjnym fluorocarbon sygnowany ich marką, w bardzo niskiej cenie, nie zastanawiałem się długo i kupiłem dwie szpulki na testy. W tej chwili mogę się o tym produkcie wypowiedzieć z pełną odpowiedzialnością, bo okazało się, że przez ostatnie dwa lata był to mój podstawowy fluorocarbon do zastosowań spinningowych. Jak wypada na tle przeważnie droższej konkurencji?

Szpulki oferują nawój w trzech długościach – 10, 25, 50 metrów

Opakowanie jak opakowanie. Zwykła szpulka i kartonik. Podana średnica, wytrzymałość i miejsce powstania produktu, którym jest Japonia. Nie ma kasety czy zamykanego pudełka zapobiegającego rozwijaniu się fluorocarbonu. Można bez tego żyć. Ważniejsze jest to, że sam fluorocarbon prezentuje się świetnie. Wygląda dobrze , średnice nie są jakoś specjalnie przegrubione, ma odpowiednią sztywność i doskonale się wiąże. Do tego dystrybutor oferuje każdą grubość  w kilku długościach. Można kupić i większą szpulę i małe poręczne szpulki zajmujące mało miejsca w torbie (dostępne szpule 10, 25 i 50 metrów). Na wszelki wypadek, poddałem go testowi ogniowemu, by sprawdzić ile rzeczywiście jest tu fluorocarbonu w fluorocarbonie. Intech przeszedł ten test śpiewająco. Na wstępie nie ma tu żadnej lipy.

Zwęglona, czarna końcówka. Test ogniowy zaliczony.

Potem jest już tylko lepiej, bo w użytkowaniu flurocarbon Intech sprawdza się jako materiał przyponowy po prostu doskonale. Jest mocny i wytrzymały. Nie traci parametrów, nie strzępi się, nie skręca. W zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić. Wszystko jest tu tak jak powinno być. Użytkując go, w kilku średnicach, intensywnie przez ostatnie dwa lata, ani razu nie odczułem tęsknoty za produktami kilkukrotnie droższymi od niego. Koniec i kropka. Jest bardzo dobry.

Tani ale zaskakująco dobry produkt.

A teraz wisienka na torcie. Fluorocarbon Intech jest też bardzo tani. 10 metrów tego materiału w mniejszych średnicach kosztuje na popularnym portalu aukcyjnym około 5 złotych (!). Duża szpula o nawoju 50 metrów to przy cieńszym fluoro wydatek rzędu 20 złotych. Tak jak w przypadku każdego innego fluorocarbonu im jest on grubszy, tym droższy, ale i największe średnice nie doprowadzą nas do bankructwa. Na naszym rynku, produkt ten swoim stosunkiem cena-jakość  nieźle miesza. Polecam spróbować. Nawet jak się nie spodoba (w co wątpię), to przecież tylko kilka złotych.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/