YGK G-Soul Upgrade x8 – Podstawowa ośmiosplotówka w ofercie YGK

Japońska firma YGK od lat pozycjonuje się w czołówce topowych producentów plecionek. Ich oferta jest bardzo szeroka i zawiera wiele specjalizowanych produktów, dedykowanych konkretnym środowiskom i metodom połowu. G-Soul Upgrade x8 to uniwersalna, ośmiosplotowa linka dedykowana połowom od kategorii lekkiej do naprawdę grubych kalibrów. Przy tym oferowana jest w całkiem sensownej cenie. Czym się charakteryzuje ta linka i ile jest warta w rzeczywistości? Zapraszam do lektury.

YGK G-Soul Upgrade x8 – ten wzór opakowania obecnie jest zastępowany innym, zgodnym z nowym trendem stylizacyjnym produktów YGK. Niemniej linka jest ciągle jeszcze szeroko dostępna w starych pudełkach. Trochę potrwa nim znikną zupełnie z rynku.

Przyznam, że i ja miałem czas gdy zachłysnąłem się gładkimi, bezgłośnymi na przelotkach, ośmiosplotowymi linkami. Potem pojawiły się 9-cio splotowe, 12-o splotowe i tak dalej… Wyścig w kategorii ilości splotów i gładkości trwa w najlepsze, niczym rywalizacja w branży maszynek do golenia, szczerzących się coraz większą ilością ostrzy, po to by nasza facjata mogła gładkością zawstydzić pupcię niemowlaczka z książęcego rodu. Wyścig ten jednak, dzieje się niejako poza moją uwagą, bo po początkowym zachłyśnięciu się ośmiosplotówkami uznałem, że w wielu przypadkach czterosplotowa linka sprawuje się lepiej. Większa odporność na przetarcia. Lepsze trzymanie parametrów w długim czasie. Większa przewidywalność jeśli idzie o miejsce pęknięcia. Lepsza tolerancja błędów przy wiązaniu węzłów to zalety, które na niejednym łowisku zdecydowanie przeważają nad cichością, gładkością i zasięgiem rzutowym. Niemniej linek ośmiosplotowych również używam, a wspomniany w tytule model ma swoje miejsce na kilku moich kołowrotkach i multiplikatorach.

Patrząc z boku człowiek się zastanawia, czy rzeczywiście na tej szpuli znajduje się 150 metrów plecionki. YGK umie robić cieniutkie linki…

YGK G-Soul Upgrade x8 to linka na pewno gładka, cicha i bardzo cienka w odniesieniu do deklarowanej wytrzymałości. Oferowana ona jest przez producenta w najwyraźniej jedynym uznanym za słuszny kolorze, czyli jaskrawej limonki, znaczonej co metr białymi znacznikami. Splot linki jest ciasny. Plecionka ma raczej niewielką sztywność i jest bardzo śliska.  Nie przyjmuje ona wody i od pierwszego momentu może się ona wędkarzowi spodobać. Produkt wygląda jakościowo. Czas jednak na jej ocenę w perspektywie dłuższej eksploatacji.

Linka jest cieniutka, splot gęsty i gładki. Nie pije wody i jest bezgłośna na przelotkach. Lata bardzo daleko…

Po pierwsze, wytrzymałości deklarowane przez producenta należy traktować dość ostrożnie. Japończycy podają liniową, statyczną wytrzymałość swoich linek, bez uwzględnienia jakichkolwiek węzłów. Dlatego np. 14 funtów wytrzymałości w cieniutkiej lince japońskiej to realnie zdecydowanie mniej niż to samo 14 funtów, w sznurkowato przy niej wyglądającej lince amerykańskiej. Cudów nie ma. Niemniej stosunek wytrzymałości do średnicy jest w G-Soul’u bardzo dobry i o ile dobierzemy dobrze grubość linki do metody połowu, to będziemy bardzo zadowoleni. Np. 14-o funtowa, najcieńsza w serii linka 0,6PE to dobry wybór do ciut mocniejszego zestawu okoniowego. 22 funty ogarną nam sandacza i szczupaka na lekko. 30-o funtowa linka, pracuje zaś u mnie na zestawach, którymi miotam wabikami ważącymi do 80 gramów i pozwala wyrywać z dna naprawdę grube kłącza czy rozprostowywać mocne haki – a jest przy tym linką naprawdę relatywnie cienką.

Limonkowy, jaskrawy kolor ułatwia obserwację linki. Dzięki temu możemy szybciej zareagować na anemiczne, delikatne branie drapieżnika.

Po drugie, w trakcie eksploatacji linka całkiem nieźle trzyma kolor jak też parametry wytrzymałościowe. Niemniej, jak wszystkie linki ośmiosplotowe, jest bardziej narażona na uszkodzenia w wyniku tarcia o podwodne przeszkody takie jak roślinność, konary czy korzenie itp. Dlatego, szczególnie w przypadku najcieńszych „średnic”, trzeba kontrolować stan ostatnich metrów linki i w razie potrzeby odcinać spracowane końcówki. W przypadku częstego uwalniania przynęt z ciężkich zaczepów, taka kontrola pomoże nam uniknąć głupio zerwanych przynęt.

30-o funtowa linka, pozwala na łowiskach w typie Drużna, rwać z dna, naprawdę grube kłącza. Pod warunkiem, że kontrolujemy jej stan i wiążemy dobre węzły. Jest przy tym linką o niewielkiej grubości.

Po trzecie, G-Soul Upgrade x8 podobnie jak wiele innych linek ośmiosplotowych bardzo nie lubi niedbale zawiązanych i niechlujnie zaciąganych węzłów. Brak precyzji i dokładności przy tej czynności mści się na wędkarzu błyskawicznie. Kara, w przeciwieństwie do tych serwowanych nam przez nasz wymiar sprawiedliwości jest jednocześnie nieuchronna, szybka i adekwatna do naszej przewiny. Linka potrafi trzasnąć na takim węźle przy relatywnie niewielkim obciążeniu (czytaj dalekim od jej wytrzymałości na dobrym i prawidłowo zawiązanym węźle).

Plecionka dobrze współpracuje z multiplikatorami. Nie ma tendencji do zakleszczania się zwojów czy robienia bród.

Po czwarte. G-Soul Upgrade x8 to bardzo dobra ośmiosplotowa linka o świetnym stosunku wytrzymałości do jej „średnicy”. Umożliwia komfortowe i finezyjne łowienie, a także lepsze czucie przynęty niż w przypadku grubszych produktów. Linka jest gładka, bardzo cicha, i zapewnia nam bardzo dobre zasięgi rzutowe. Jaskrawy kolor ułatwia nam obserwację plecionki i szybsze reagowanie na to co się dzieje z naszym wabikiem. Wszystko to dostajemy w bardzo sensownych pieniądzach. Co prawda 150 metrów tej plecionki kosztuje u nas od okolic 130 do 150 złotych, ale na Aliexpress można ją kupić w zwykłych cenach od okolic 70 do 95 złotych za taką samą szpulę. Różnice w cenie wynikają z różnic w grubości linki. Te najcieńsze są droższe. Aktualnie YGK G-Soul Upgrade x8 to obok Egi-Metal druga, najczęściej używana przeze mnie linka. Parametry użytkowe i stosunek jakości do ceny, czynią z niej bardzo atrakcyjną propozycję.

Sklepy na Ali gdzie kupicie G-Soula w dobrych cenach…

https://s.click.aliexpress.com/e/_DFpidGZ

https://s.click.aliexpress.com/e/_DExy7El

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Aliexpress’owy Popper wzorowany na Yo-Zuri 3DS Popper 65F

W łowieniu na Popper’y każdy musi się wcześniej czy później zakochać. Każdy kto ma w sobie spinningową żyłkę, w momencie gdy tylko pierwszy raz rozgryzie o co chodzi w łowieniu tą przynętą i złowi na nią swoje pierwsze ryby, natychmiast wpada w sidła pasji powierzchniowego łowienia. Bo widok drapieżników walących w plusku i rozbryzgu wody w naszą przynętę to coś, czemu oprzeć się po prostu nie można. Zaś ten Popper ma w sobie to coś, co sprawiło, że w ostatnim sezonie był dla mnie przynętą pierwszego wyboru, gdy tylko nadarzała się okazja na powierzchniowe łowienie okoni. Zapraszam do lektury jego testu.

Niby popper jaki jest każdy widzi…

Przy pierwszych oględzinach już widzimy, że Popper ten jest, delikatnie mówiąc, inspirowany produktem kultowej dla wielu japońskiej marki Yo-Zuri. Charakterystyczny smukły kształt, wymiary i waga ewidentnie wskazują nam na protoplastę czyli model Yo-Zuri 3DS Popper 65F. Przynęta ma 6,5cm długości i waży w okolicach 6,5g. To zaś w połączeniu z dość smukłym kształtem sprawia, że możemy nim już skutecznie łowić używając całkiem delikatnych zestawów. Lotność wabika, mimo jego stosunkowo niewielkiej masy jest bardzo przyzwoita.

Wabik jest relatywnie lekki jak na swój rozmiar

 Jakość wykonania jest generalnie dobra, zwłaszcza gdy popatrzymy na nią przez pryzmat ceny, niemniej może się wahać w zależności od tego, który chiński producent go wykonał. Osobiście do porównania miałem dostępne Poppery sygnowane marką Allblue (niestety już niedostępne), które jakościowo były bez zarzutu. Oraz przynęty nazwane Tritop Pop, które jakościowo prezentują się minimalnie gorzej, ale wciąż stanowią świetną ofertę. Po prostu niektórym egzemplarzom zdarzają się ciut gorzej, dopieszczone miejsca łączenia skorupy wabika. Wpływa to w niewielkim stopniu na estetykę, ale absolutnie nie zauważyłem, aby zmniejszało to łowność tej przynęty.

Niedostępny już niestety Allblue Gorn65F obok Tritop Pop’a. Widać delikatne różnice w kształcie. Praca obu jest świetna.

A Poppery te są bardzo łowne. Okonie za nimi przepadają, oczywiście gdy tylko są w nastroju do zbierania z powierzchni i gdy przynętę odpowiednio im podamy i poprowadzimy. Zaś w tej ostatniej kwestii, wabik ten oferuje doświadczonemu spinningiście bardzo szerokie pole do popisu. Przynętą tą można skutecznie grać na wiele sposobów. Poczynając od pojedynczych mocnych podszarpnięć, do zdecydowanie bardziej finezyjnych sekwencji ruchów, dzięki którym przynęta ta oprócz typowo popperowego chlapania, zaczyna odskakiwać na boki i kluczyć po powierzchni wody. Moją ulubioną metodą na prowadzenie tego wabika jest wykonywanie kilku dość szybkich, krótkich i delikatnych zarazem podszarpnięć następujących bezpośrednio po sobie, po czym zrobienie kilkusekundowej pauzy. Po niej następuje kolejna sekwencja podszarpnięć i znowu pauza. W to wszystko, od czasu do czasu, wplatam jedno-dwa, zdecydowanie mocniejsze pociągnięcia, robiące więcej szumu w wodzie. Zapewniam, że efekty takiego łowienia bywają spektakularne, a frajda z niego płynąca jest niesamowita. Do skutecznego animowania tego wabika wystarcza już tak delikatny kijek jak Mistrall Lexus Ultra Spin w wersji o CW 0,5-6g, co tylko podnosi poziom satysfakcji płynącej z takiego łowienia.

Zaczęło się od jednego. Szybko dokupiłem kilka innych.

Wabik standardowo jest wyposażony w ostre kotwiczki przyzwoitej jakości. Niemniej brakuje mu w podstawowej wersji chwościka na drugiej kotwicy, który uważam osobiście za bardzo istotny dodatek do przynęt powierzchniowych. Problem ten można prosto rozwiązać zmieniając kotwicę na taką, która jest w taki chwost wyposażona (pod testem zostawię link do takich, poświęcę im też za czas jakiś osobny materiał), lub doczepić gotowy chwościk (link również pod testem). Jak widać na zdjęciach, ze względu na to, że oryginalne kotwiczki były całkiem dobre, osobiście zdecydowałem się na to drugie rozwiązanie.

Oryginalne kotwice są całkiem dobre. Chwosty na nich musiałem sam doczepić. Taka dodatkowa ozdoba zwiększa w mojej opinii atrakcyjność wabika przy powierzchniowym łowieniu.

A teraz najlepsze. Poppery takie można trafić na Aliexpress w cenie od kilku do kilkunastu złotych. Na cenę może wpłynąć to czy jest w nią wliczona wysyłka, i oczywiście poziom wykonania oraz jakość kotwic użytych do uzbrojenia. Należy jednak założyć, że już w okolicach 10 złotych otrzymujemy skuteczny, dobrze wyposażony i wykonany wabik. To zaś stanowi 1/5-1/6 ceny oryginału. Popper ten może nie będzie wyglądał równie perfekcyjnie co japoński oryginał, ale i tak zrobi świetną robotę, a zakup kilku egzemplarzy w różnych kolorach, nie zmusi nas do sprzedaży nerki w celu ratowania domowego budżetu. W niepewnych czasach to argument, z którym trudno dyskutować.

Sklepy w których kupicie takie poppery, a także chwosty do kotwic, bądź kotwice fabrycznie ozdobione chwostami:

https://s.click.aliexpress.com/e/_AmLNhH

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4Sgyr

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ad9Jc3

https://s.click.aliexpress.com/e/_9u4MPN

https://s.click.aliexpress.com/e/_AAER3Z

Tsurinoya Pterosauria C702M 2,13m 7-18g – Castingowa katapulta do gromienia zębatych

Chińska marka Tsurinoya, sygnująca swoje produkty również skrótowcem TSU, to jedna z firm, której produkty powinny się jednoznacznie kojarzyć ze sprzętem dobrej jakości. Oferta Tsurinoya jest dość szeroka, a sprzęt który oferuje plasować można na półkach, poczynając od produktów niskobudżetowych (nie schodząc jednak do poziomu bazarowego chłamu) do sprzętu aspirującego technologicznie i jakościowo dużo wyżej. Ten ostatni śmiało może stawać w szranki  z wyższymi seriami uznanych producentów, których cenowo bije sromotnie, oferując dużo za niewiele. Jednym z takich kijów jest wędka z serii nazwanej przez producenta (tutaj budująca napięcie pauza…….) PTEROSAURIA… Prawda, że kozacka nazwa? Zaintrygowanych nią zapraszam do lektury.

Pterosauria… To brzmi dumnie.

Nazwa Pterosauria nawiązuje do łacińskiego określenia gadów latających z czasów gdy dinozaury rządziły na naszej planecie. Można się zastanawiać jak Chińczycy wpadli na to, by tak właśnie nazwać serię wędzisk spinningowych i castingowych, ale niezależnie od tego trzeba im przyznać, że nazwa ta jest intrygująca i zdecydowanie wyróżnia się w tłumie. Kij ten zainteresował mnie w zasadzie od momentu jak tylko pojawił się w zeszłym roku w ofercie Tsurinoya, ale nie tylko swoją nazwą, ale też przeznaczeniem i specyfikacją techniczną. Kupiłem go, w zasadzie zupełnie w ciemno, bo żadne informacje na jego temat jeszcze nie zdążyły się pojawić. Bazować mogłem jedynie na informacji producenta, który jednoznacznie dedykował ten kij połowom ryb drapieżnych z gatunku Culter Alburnus, znanego u nas jako Uklej Amurski, a w języku angielskim występującemu pod nazwami Topmouth Culter lub Redfin Culter (to w rzeczywistości dwa różne ale bardzo podobne gatunki), lub krótko – Skygazer.

Okazowe Skygazer’y robią wrażenie. Na zdjęciu ryba złowiona w Chinach przez wędkarza nazywającego się Gong Lei.

Te słodkowodne ryby  w szczególnych wypadkach dorastają nawet do metra długości, a kształtem przypominają nieco Tarpona. W naszych warunkach rybą, do której trzeba by się odnosić w tych porównaniach byłby w sposób oczywisty boleń. Kije przeznaczone do łowienia tych ryb, charakteryzują się dużą sprężystością i dynamiką blanku, który zarazem musi posyłać przynęty na duże odległości i hamować zapędy wściekle walczących na płytkiej wodzie okazów. To winno zaś, wedle moich kalkulacji, uczynić z nich bardzo dobre narzędzie do połowu szczupaka i dlatego casting Pterosauria, w najmocniejszej wersji, w końcu wpadł w moje ręce.

Bardzo dumnie… 🙂

Wędka już na pierwszy rzut oka sprawia bardzo dobre wrażenie. Po wydobyciu z pokrowca,  w oczy od razu rzuca się piękny, smukły, matowy, blank o niewielkiej zbieżności, który jest na całej długości wzmocniony krzyżowym oplotem i wygląda po prostu świetnie. Zrobiono go z mat węglowych 30T wyprodukowanych przez japońskiego potentata Toray i uzbrojono w przelotki Fuji. Ringi są niewielkie a uzbrojenie wygląda bardzo dobrze.

Blank nie tylko świetnie wygląda. On również świetnie działa.

Na sucho blank sprawia wrażenie dość szybkiego, ale zarazem mającego w sobie odpowiednią do połowu szczupaków giętkość i „mięsistość”. Uchwyt multiplikatora to Fuji ECS. Dzielony chwyt wykończono pianką EVA bardzo dobrej jakości. Dolnik kija w tej wersji jest średniej długości (28cm od końca ECS’a do końcówki dolnika) i w połączeniu z dynamicznym blankiem wyraźnie sugeruje, że można się tym czymś konkretnie zamachnąć i posłać przynętę bardzo daleko.

W środku, obok Kingdom KO-II, prezentuje się Pterosauria. Dwuczęściowy dolnik jest w sam raz. Ergonomia całości bez zarzutu.

Przy tym kij jest lekki i ergonomicznie bez zarzutu – wędka waży 122g. Przy tej długości i potencjale mocy, który zdaje się posiadać (a ten wydaje się zdecydowanie przerastać katalogowe 7-18g) to bardzo dobry wynik. Pterosauria wykończona jest w duchu minimalizmu. Nie ma tu krzykliwych kolorów i ozdobników. Jest prostota, elegancki czarny mat, i nieodparte wrażenie obcowania z produktem  świetnej jakości i o dużym potencjale. Nad wodę zabierałem go, wiążąc z nim naprawdę duże nadzieje.

ECS od Fuji to dobry i wygodny uchwyt. Kij w połączeniu z lekkim, zgrabnym niskoprofilowcem tworzy świetny, lekki i poręczny zestaw.

Tsurinoya Pterosauria w użytkowaniu rzeczywiście okazuje się być świetnym kijem szczupakowym. Nim jednak przejdziemy do szczegółów, na wstępie od razu sobie powiedzmy jedno… Katalogowe 7-18g wyrzutu, należy traktować tu z dużym przymrużeniem oka. Przyznam, że do sugerowanej dolnej granicy wyrzutowej, nawet nie próbowałem się zbliżać. Dlaczego? Ano dlatego, że Pterosauria w tej wersji to zdecydowanie nie jest witka do bawienia się trzycalowym kopytkiem na trzygramowej główce.  Gdy jednak przekraczamy 15g całkowitej masy przynęty ten mocny kij, dzięki swojej świetnej elastyczności,  zaczyna nam się powoli ładować jak trzeba i robić świetną robotę. Rosnąca waga wabików długo nie robi też na nim większego wrażenia.

CW 7-18g? Dobry żart. Ten kij jest o wiele mocniejszy.

20… 30… 40… 50 gramów… a ta Tsurinoya strzela coraz większymi gumami jak katapulta i prosi o jeszcze. Wreszcie docieram do granic możliwości kija ale muszę przyznać, że chociaż spodziewałem się, że okaże się on dużo mocniejszy niż sugeruje opis na blanku, to jednak TSU zaskakuje mnie. Nie doceniłem tego sprzętu.  Ta zgrabna i lekka wędka pozwala całkiem komfortowo rzucać nawet 20cm pigshadem z 10g dociążeniem, co daje w sumie ponad 60g całkowitej masy przynęty. Teraz staje się jasne, czemu podane jako dolne CW 7g należy uznać za chińskie bajki z mchu i paproci. Po prostu, ta wersja Pterosaurii, to zdecydowanie grubszy kaliber katapulty niż sugeruje nam producent.  Blank przy rzutach ,ładuje się bardzo dobrze, a przynęty latają celnie i naprawdę daleko, zwłaszcza w kontekście tego, że omawiany kij ma 213cm długości. Operowanie rzutowe tym sprzętem uzbrojonym w jakiś zgrabny i lekki multiplikator, dostarcza wędkarzowi dużo przyjemności w najczystszej postaci.

Dobre, gęste uzbrojenie. Do jakości montażu nie można się przyczepić. Jest bardzo dobra.

Blank Pterosaurii jest też czuły. Transmisja drgań jest bardzo dobra i pozwala wędkarzowi szybko i skutecznie reagować na uderzenia drapieżników. Akcja kija to Fast, który jednak pod obciążeniem świetnie ugina się i pracuje, a zarazem zachowuje w dolniku duży zapas mocy potrzebny do zmierzenia się z okazową rybą. Charakterystyka tej wędki sprawia, że w poszukiwaniu szczupaków na płytkiej i trochę głębszej wodzie możemy skutecznie wykorzystać spory wachlarz przynęt. To bardzo dobry kij pod gumy w średnich i nieco większych rozmiarach. Doskonale obsłuży nam wahadła i większe błystki wirowe, jak też crankbaity, swimbaity czy kombinacje gumy i chatterbaita. Kij nada się też do cięższego twitcha czyli woblerów w granicach 13cm i więcej. Wędka jest poręczna, ma bardzo dobrą ergonomię i wyważenie. Jest też mocna i pewna w kwestii zacięcia czy zastopowania uciekającej w zarośla ryby, ale też doskonale tę rybę trzymająca dzięki bardzo elastycznej charakterystyce blanku. Bo może Culter Alburnus’ów u nas nią, nie połowimy, ale szczupaki powinny się mieć na baczności, bo ten kij, we wprawnych rękach to cholernie dobre narzędzie do ich połowu.

Szybki, lecz sprężysty blank, pod obciążeniem ugina się głęboko. W dolniku drzemią pokłady mocy.

Pozostała nam kwestia ceny. Kij w tej wersji kosztuje na Aliexpress standardowo około 370 złotych. Za te pieniądze otrzymamy świetny szczupakowy blank w krzyżowym oplocie, uzbrojony po całości w Fuji, pięknie wykończony, świetnie leżący w ręce i lekki. Za podobne kije, od bardziej u nas znanych, renomowanych producentów, trzeba zapłacić dużo więcej. Stosunek cena-jakość jest tutaj bardzo dobry. W tym wagomiarze i w tej cenie niełatwo znaleźć dla Pterosaurii sensowną alternatywę. Wydając pieniądze na ten kij i mając pełną świadomość tego co jest im potrzebne, doświadczeni wędkarze sprawią sobie sprzęt, którego z dużą dozą prawdopodobieństwa, nie będą chcieli zmieniać przez długi czas, na nic innego. Z drugiej strony charakterystyka pracy blanku i realne CW, czynią z tej wędki też bardzo dobry kij do nauki castingu. Zdziwione miny kolegów, którzy na pytanie – A co to za patyk? – usłyszą w odpowiedzi nazwę Tsurinoya Pterosauria, mamy zaś do tego wszystkiego niejako w gratisie. Z czystym sumieniem polecam i przyznaję, że bardzo mnie ciekawi, jak prezentowałyby się użytkowo, spinningowe wersje tej wędki. Może za czas jakiś uda mi się to sprawdzić.

Tsurinoya – Zapamiętajcie tę nazwę. Nie twierdzę, że będziecie wykrzykiwać ją w nocy, ale uczulam, że pod tą marką robi się dużo, bardzo dobrego sprzętu.

Sklepy w których kupicie Tsurinoya Pterosauria:

https://s.click.aliexpress.com/e/_AtwPFV

https://s.click.aliexpress.com/e/_9hPRHh

https://s.click.aliexpress.com/e/_AWnpcr

https://s.click.aliexpress.com/e/_Addp6T

Kingdom KO-II (KOSF-702ML) 2,13m 6-18g – Bardziej uniwersalny niż się wydaje

Firma Kingdom, mimo swojej niezbyt szerokiej oferty, jest dobrze rozpoznawalna wśród poszukiwaczy sprzętu wędkarskiego spod znaku rdzennie chińskich marek. Kije z serii Solo II, mają liczne grono fanów, oferując sensowny mix osprzętu Fuji, krzyżowego oplotu na blanku i dolnika monocoque w cenie poniżej trzystu złotych. Ale o Solo II napiszę za czas jakiś. Bohaterem testu będzie bowiem inny ciekawy kij tego producenta, z trochę tańszej serii, która pojawiła się w jego ofercie w zeszłym roku. Poznajcie zatem Kingdom KO-II! Uwierzcie mi, że warto…

Kingdom KO-II

Nasz bohater dociera do nas w grubym solidnym pokrowcu z neoprenu. Uznani producenci wędek powinni sobie uważnie obejrzeć taki pokrowiec. Może po takich oględzinach przestaliby pakować wędki wyceniane na grube setki złotych w prujące się na szwach szmatki. Po wyjęciu z pokrowca naszym oczom ukazuje się KO-II w całej okazałości. Kij na pierwszy rzut oka prezentuje się dobrze. Matowy, blank o niezbyt wielkiej zbieżności wykonano z mat węglowych 24T i 30T od Toray. Jest on na całej swojej długości wzmocniony krzyżowym oplotem, który wygląda bardzo dobrze i robi robotę. Kij na sucho wydaje się bardzo szybki i zdecydowanie mocniejszy niż sugeruje opis producenta.

Matowy blank w krzyżowym oplocie wygląda świetnie

Uzbrojony jest w Fuji FazLite na mikro ringach i ramkach typu slim. Uchwyt kołowrotka to VSS od Fuji. W połączeniu z pełną korkową rękojeścią i dolnikiem umiarkowanej długości zapewnia całkiem niezłą ergonomię. Całość jest lekka (113g) i poprawnie wyważona. Korek na chwycie jest całkiem przyzwoity, a szczegóły wykończenia estetyczne. Nie widać żadnych poważnych niedoróbek. Pewne wątpliwości natury estetycznej i użytkowej wzbudzają jedynie maleńkie przelotki osadzone na ewidentnie solidnym blanku. Nad celowością takiego uzbrojenia można się jednak zastanowić później. Czas sprawdzić delikwenta nad wodą.

Fuji FazLite

A nad wodą KO-II pokazuje na co go stać i pozytywnie zaskakuje. Po pierwsze, blank bardzo dobrze się ładuje i umożliwia skuteczne łowienie w opadzie już w okolicach dolnego CW deklarowanego przez producenta. Okolice 5-6g i smukłe trzy cale zaczynają zabawę w opad przy odpowiednio cienkiej plecionce. Kijem rzuca się celnie i na całkiem dobre dystanse. Górą ogarnia sporo więcej niż sugerowane CW. Do okolic 30g z lekkim plusem mamy pełen komfort rzutowy. Rzucałem nim też i Westin’owskim Twin Teez’em w rozmiarze 20cm na główce 10g co w sumie dawało ponad 40g wagi całości, ale kij ewidentnie już dawał znaki, że przestaje mu się to podobać.  Charakterystyka blanku czyni z niego doskonałe narzędzie do jigowania. Przynęty w opisanym zakresie można odpowiednio dynamicznie podbijać, a kij zapewnia nam świetną transmisję drgań dobrze informując wędkarza o tym co się dzieje z przynętą.

Fuji VSS. Dobry korek. Dolnik o charakterystycznym trójkątnym przekroju ma odpowiednią długość. Ergonomia całości jest OK.

Blank Kingdom KO-II, można zdecydowanie określić mianem „elektrycznego”. Brania są świetnie wyczuwalne, a te bardziej energiczne mocno podnoszą nam poziom adrenaliny. Do tego wszystkiego, pod rybą kij pokazuje swoje drugie oblicze. Blank, który początkowo wzbudza u nas wrażenie typowo sandaczowej kosy, pod ciężarem ledwo miarowego szczupaka zaczyna bardzo ładnie pracować. W przypadku trafienia większej sztuki, KO-II prezentuje piękne, głębokie ugięcie i rewelacyjnie trzyma rybę.

Blank jest bardzo szybki, ale pod obciążeniem pięknie zaczyna pracować. Zresztą proszę spojrzeć…

To nie tylko dobry kij na sandacza, ale też dobry kij szczupakowy, dedykowany pod gumy mniejszej i średniej wielkości, a także błystki wahadłowe i wirujące ogony. Radzi sobie świetnie w opadzie na większych głębokościach jak i przy płytkim łowieniu szczupaków.  Im dłużej tym kijem łowiłem, tym bardziej on mi się podobał i tym więcej jego zalet dostrzegałem. KO-II to udane połączenie mocy, szybkości i czułości, doprawione szczyptą finezji, która daje nam możliwość nie tylko skutecznego łowienia, ale i czerpania z tego dużej przyjemności.

Równo i schludnie zamontowane przelotki. Mogły by być większe…

A teraz najlepsze. Wszystko to otrzymujemy w cenie oscylującej gdzieś w okolicy 260-270 złotych. W mojej skromnej opinii, takie pieniądze, za taki blank, tak uzbrojony w markowe komponenty i tak wykończony, to bardzo dobra okazja. To też dobry przykład na to, że moduł węgla stosowany w konstrukcji wędziska nie jest czynnikiem przesądzającym o jego walorach użytkowych. Chiński producent pokazał, że z  połączenia popularnego i niedrogiego carbonu 24T i 30T, też można zrobić dobry, szybki i czuły blank.  W tej sytuacji jestem skłonny wybaczyć firmie Kingdom nawet te niepotrzebnie malutkie przelotki. W końcu to FazLite’y od Fuji, nie będę się więc dalej czepiał. Kij jednoznacznie polecam. Za taką kasę to świetna wędka.

Producent chwali się już trzydziestoletnią tradycją marki.

Sprawdzone sklepy w których kupicie Kingdom KO-II:

https://s.click.aliexpress.com/e/_AOS5pY

https://s.click.aliexpress.com/e/_DBcgyTL

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Mikado Inazuma Pro Zander 1.98m do 22g, 1 sec. – Powrót królowej

Było tylko kwestią czasu kiedy nowa Inazuma trafi w moje ręce. Po sprzedaniu egzemplarza z serii Flash, nie mogłem się oprzeć i dość szybko w jego miejsce nabyłem wędkę z serii Pro. Zdecydowałem się na kij o tym samym CW, ale krótszy i w jednoskładzie. Zdążyłem już dobrze poznać ten kij i porównać go do poprzednika. Ciekawych mojej opinii na temat nowej Inazumy zapraszam do lektury.

Mikado Inazuma Pro Zander

Przesiadając się ze starej Inazumy na nową, w pierwszej chwili ma się wrażenie jakbyśmy zakładali na nogi świetnie nam znane i lubiane, wygodne kapcie. Wszystko to co było dobre w starej Inazumie jest tutaj równie dobre. Po chwili zaczynamy zauważać jednak drobne różnice, które sprawiają, że dochodzimy do wniosku iż lifting tej serii miał sens, a wprowadzone zmiany są nie tylko natury estetycznej. Przeanalizujmy je krok po kroku.

Inazuma oznacza po japońsku błyskawicę – nowy kij jest równie szybki jak egzemplarze ze starej serii

Po pierwsze wygląd… Inazuma Pro Zander wygląda bardzo dobrze. Matowy blank, prosty, surowy design, stonowane, minimalistyczne ozdobniki. Kij może się podobać. Jakość użytych materiałów jest dobra. W oczy nie rzucają się żadne niedoróbki. Biorąc pod uwagę półkę cenową na której ulokowany jest ten kij, trudno znaleźć  coś do czego można by się przyczepić. Wygląd co prawda wiąże się z pojęciem gustów, które bywają różne, ale nie zmienia to faktu, że kij robi na nas wrażenie produktu dobrej jakości.

Gdyby ktoś na początku nie zauważył, producent zadbał by jednak dotarło do niego, że obcuje z następną generacją produktu.

Po drugie uzbrojenie… Inazuma Pro Zander jest lepiej uzbrojona niż poprzedniczka. Uchwyt SKSS od Fuji został zastąpiony TVS’em tegoż samego producenta. W połączeniu z odpowiedniej średnicy piankami foregripa uchwyt ten sprawuje się lepiej. Zapewnia pewny chwyt i kontakt dłoni z blankiem, a w dłuższym użytkowaniu, zwłaszcza przy cięższych przynętach, nie jest uciążliwy dla dłoni wędkarza. Ta zmiana eliminuje największą moim zdaniem bolączkę Inazumy Flash Zander.

TVS od Fuji. Krok w zdecydowanie dobrym kierunku.

Zmiana dotychczasowych przelotek na ringi chińskiej, ale zbierającej dobre recenzje, firmy Seaguide, to również zmiana na lepsze. Ringi z jednej strony mają większe średnice co ułatwia nam robotę w czasie przymrozków. Z drugiej strony są wyraźnie smuklejsze co na pewno wpłynęło na zmniejszenie masy uzbrojenia. Seaguide to rozwiązanie ciągle budżetowe, ale bez wątpienia krok w stronę wyższej jakości. Przelotki rozmieszczono na kiju równo i sensownie, a sam montaż jest staranny i bez niedoróbek w postaci nadmiaru lakieru czy jego nadlewek.

Seaguide. Może to nie światowy top, ale są lepsze niż u poprzedniczki.

Po trzecie Inazuma Pro w boju… Blank Inazumy Pro Zander w wersji 1.98m do 22g w jednoskładzie ma wszystkie zalety poprzednika. Jest bardzo szybki i bardzo czuły. Pod obciążeniem pracuje jednak równie dobrze i świetnie amortyzuje wygibasy walczącej ryby. To mocna wędka najlepiej działająca w zakresie od 7g plus trzy cale do okolic 40g całkowitej masy wyrzucanej przynęty. Naturalnym żywiołem tego kija będzie oczywiście łowienie na wszelkiej maści przynęty gumowe i technika opadu, ale kij ten, z racji swojej mniejszej długości niż opisywana przeze mnie Inazuma Flash Zander, jest też świetnym narzędziem do twitchingu czy jerkowania. Sprzyja temu też odpowiednia długość dolnika i dobre wyważenie kija – bez wątpienia lepsze niż w przypadku poprzedniego, opisywanego przeze mnie modelu.

Przelotki rozmieszczono dobrze i tak też zamontowano. Duża średnica ringów ułatwia nam robotę w czasie przymrozków.

Nowa Inazuma w tej wersji to kij jeszcze bardziej uniwersalny i wygodniejszy niż poprzedniczka. Umożliwia nam dalekie i precyzyjne rzuty. Pozwala skutecznie prowadzić i animować szeroki wachlarz przynęt. Dobrze przekazuje dłoni wędkarza informacje o tym co się w danym momencie z przynętą dzieje i pozwala skwitować każde branie pewnym, szybkim zacięciem. Po tym zaś umożliwia nam skuteczny hol tak sandaczy jak i szczupaków. W cenie ciut poniżej 300 złotych ten kij to bardzo dobra oferta.

Szybki blank, pod obciążeniem zaczyna pięknie pracować, a zarazem pokazuje mocny kręgosłup

W światku wędkarskim pojawienie się nowej generacji danej serii wędek budzi często kontrowersje i obawy. Częstokroć słychać narzekania na „nowe”, które „staremu” nie dorównuje, a na giełdach ciągle trafiają się egzemplarze ze „starych, dobrych serii”. W przypadku nowej Inazumy nie ma się czego bać. Bardzo dobry blank dostał lepsze, nowocześniejsze przelotki i wygodniejszy uchwyt. Stracił trochę na masie i zyskał lepsze wyważenie. Stara królowa ma godną następczynię. Spece z Mikado zrobili dobrą robotę.

Inazuma Pro Zander – Przykład udanego faceliftingu. Po kupnie nowej, natychmiast przestałem tęsknić za starą. Tym razem „Nowe” oznacza też „Lepsze”.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Cormoran RayCor-X Spin&Jig MH 6,6 (1,98m 15-55g) – Pozytywne zaskoczenie na grubo

Niemiecka marka Cormoran, części pamiętających ją z dawniejszych lat wędkarzy, kojarzy się z niedrogim lecz czasami całkiem przyzwoitym sprzętem wędkarskim. Współczesny Cormoran również celuje w budżetowy segment rynku i nie przejawia najmniejszych ambicji do wkraczania w rejony kojarzone ze słowami „Prestiż” czy „Premium”. Tak jak bywało to w latach 90’ych, tak i teraz, specom z „reaktywowanego” Cormorana zdarza się wypuścić na rynek sprzęt tani i zarazem zaskakująco przyjemny i skuteczny w użytkowaniu. Seria wędek RayCor-X jest tego dobrym przykładem.

RayCor-X… Gruby kaliber od Cormorana

Zacznijmy od pieniędzy. Omawiany kij można kupić za okolice 180 złotych. W promocjach widziałem go i po 160. RayCor-X to wędka tania, a w zasadzie bardzo tania. Jednocześnie w katalogu Cormorana jest to seria pozycjonowana wysoko. Wysoko oczywiście jak na ofertę Cormorana. Czy za te pieniądze można kupić mocny kij szczupakowy, który obsłuży nam Jerki i większe gumy, i nie będzie przy okazji uzbrojony w badziewie a do tego słabo i niechlujnie, ciężki jak kłoda i tak też wyważony, a na deser sztywny jak drąg i głuchy jak pień? Okazuje się że można…

Kij obsługuje sporo cięższe przynęty niż katalogowe 55g

Cormoran RayCor-X Spin&Jig MH 6,6 mierzy 198cm i katalogowo dysponuje CW na poziomie 15-55g. Przy tym wszystkim kij waży jedynie 120g. Wędka dociera do nas w pokrowcu szytym z jakiejś taniej, czarnej szmatki co początkowo nie nastraja nas optymistycznie. Gdy wyciągniemy już jednak z tego pokutnego wora sam kij, nasze nastawienie zaczyna się szybko zmieniać. Tani Cormoran wygląda zaskakująco dobrze. Matowy, czarny blank sugeruje swoją grubością konkretną moc, niemniej nie wygląda zbyt topornie. Wędka jest lekka, dobrze wyważona, zgrabna i ozdobiona minimalistycznie lecz ze smakiem. Nie ma krzykliwych, jarmarcznych ozdóbek. Napisy naniesione są estetycznie, a szczegóły wyglądają przyjemnie dla oka. Pianka na chwytach jest przyzwoitej jakości. Zakończenie dolnika z pianki i korkogumy też wygląda dobrze.

Proste, funkcjonalne zakończenie dolnika…

Kij uzbrojony jest niewielkimi ringami w smukłych oprawach nawiązujących kształtem do KR Concept od Fuji. Samo uzbrojenie wzbudza pewne wątpliwości. O ile sama jakość przelotek wydaje się zadowalająca, to przy kiju przeznaczonym do obsługi większych wyrzutów, a co za tym idzie, często i większych kołowrotków, bardziej celowe wydało by się zastosowanie też większych przelotek i inne ich rozmieszczenie.

Przelotki są małe. W mojej opinii zbyt małe do tego kija. Odczujemy to najbardziej łowiąc w czasie przymrozków.

Większa średnica ringów ułatwiłaby też wędkarzowi połowy w czasie przymrozków, czyli właśnie wtedy gdy sięgamy po większe i cięższe przynęty. Niemniej trzeba przyznać, że przelotki w moim egzemplarzu były zamontowane równo, a ilość lakieru na omotkach nie wołała o pomstę do nieba. Moje wątpliwości wzbudził również na samym początku uchwyt kołowrotka, nawiązujący kształtem do SKSS od Fuji. Skeleton, w dodatku bez insertu, przy kiju do machania grubym kalibrem? Chyba coś się komuś pomyliło… Z bagażem obaw i wątpliwości przystąpiłem do testowania kija w praktyce. Im dłużej to trwało, tym bardziej tani Cormoran mnie zaskakiwał. I to w mocno pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ale po kolei…

Lakieru przydużo, ale ogólnie nie jest źle

Po pierwsze kij bez wątpienia ma duży zapas mocy. Sześćdziesięciogramowe Jerki czy gumy nie robią na nim najmniejszego wrażenia. Kij ładuje się kapitalnie i strzela nimi jak z armaty, a potem woła o więcej. Po przykręceniu do niego mocnego, zwartego młynka w rozmiarze 3000 leży w ręce doskonale. Uzbrojenie nie przeszkadza w osiąganiu całkiem dobrych odległości rzutowych. Dolnik jest w sam raz. Pozwala wygodnie rzucać, prowadzić przynęty (tak jerki jak i gumy) i holować duże ryby. Klon SKSS w połączeniu z grubszym foregripem, okazuje się zaskakująco wygodny. Zdarzało mi się cały dzień machać tylko i wyłącznie tym kijem i moja dłoń nie odbierała tego jako przykrego doświadczenia. Do tego, chwyt ten, raz dobrze dokręcony, trzyma kołowrotek pewnie i nie przejawia tendencji do luzowania się.

Klon SKSS’a w połączeniu z masywną pianką foregripa okazuje się zaskakująco wygodny.

Blank jest szybki i mocny, ale pod rybą zachowuje się również całkiem dobrze. Gnie się odpowiednio i całkiem nieźle amortyzuje wygibasy rozwścieczonych szczupaków, oczywiście jak na kij o takiej mocy blanku. Przy tym kij ten wcale nie jest głuchy. Transmisja drgań, którą zapewnia nam RayCor-X jest zaskakująco dobra. Uderzenie ryby potrafi zdrowo kopnąć nas prądem i podnieść poziom adrenaliny we krwi. Dołem kij zaczyna dobrze działać w okolicach 20g. Górne CW na poziomie 55g należy potraktować z przymrużeniem oka. Ten kij można spokojnie przeciążać.  Im dłużej tym kijem łowiłem tym bardziej on mi się podobał. To dobra opcja na grube pajki, z którymi zabawę zaczynamy od piętnastocentymetrowych gum, a potem przechodzimy na grubiej. W mojej opinii nie przestraszy się też sporego suma, a nada się też dobrze i do ciężkiego łowienia sandaczy.

Kij dobrze pracuje pod rybą. Jest szybki i mocny ale zarazem nie jest to toporna sztywna pała. Do tego Cormoran jest zaskakująco czuły.

Powiem tak… Jak za te pieniądze, to poza zbyt małymi przelotkami, utrudniającymi nam mocno życie przy minusowych temperaturach i pokrowcem rodem z XIX-o wiecznej kurpiowskiej chaty, ciężko się tutaj do czegoś przyczepić. Cormoran RayCor-X to dobre rozwiązanie jako główny kij „na grubo” dla miłośników budżetowych rozwiązań, jak też jako kij zapasowy dla posiadaczy droższych i bardziej wyrafinowanych sprzętów. Sprawdzi się również jako rezerwa dla miłośników castingu w lodowato zimne i wietrzne dni gdy na samą myśl o obsłudze lodowatego multiplikatora mokrymi dłońmi, odechciewa nam się iść na ryby. U mnie ten kij został na dłużej. Oferuje dużo za niewiele. Przy tej cenie, w zasadzie nie opłaca się go odsprzedawać. Nawet jeżeli zostanie użyty tylko kilka razy w roku, niech sobie stoi w szafie i czeka na tę chwilę. Jeść przecież nie woła…

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

YGK Egi-Metal – Czterosplotowa klasa sama w sobie.

Dlaczego budując stronę Tanispinning.pl postanowiłem opisać Wam wyniki moich testów użytkowych japońskiej, czterosplotowej plecionki, która w cieńszych średnicach kosztuje około 90 złotych? Ano dlatego, że w tej cenie, ta plecionka to moim zdaniem świetna okazja. Zainteresowani już za moment będą mieli okazję dowiedzieć się dlaczego tak uważam. Zapraszam do lektury.

YGK Egi-Metal…

YGK to japońska marka, której wyroby moim zdaniem spokojnie można pozycjonować w towarzystwie takich tuzów jak Sunline, Varivas, czy Momoi. Czterosplotowa plecionka Egi-Metal to jedna z tańszych pozycji w ofercie tego producenta. Za szpulkę tejże plecionki, o długości 150 metrów zapłacicie, w zależności od jej średnicy, od okolic 80 do 100 złotych (ceny wzięte z popularnego portalu aukcyjnego). Plecionka ta produkowana jest w grubościach od 0,4PE (8lb) do 1,0PE (18lb). Występuje ona w „morskim” ubarwieniu typu multicolor. Dziesięciometrowe odcinki barwione są na przemian kilkoma kolorami i oddzielone białymi znacznikami. Te ubarwienie i niewielkie produkowane średnice, mogą sugerować, że plecionkę opracowano z myślą o lekkich połowach morskich czy jak kto woli „light rockfishing’u”. W naszych realiach plecionka ta sprawdza się doskonale przy ultralekkich i lekkich połowach metodą opadu.

Morski multicolor

Pierwsze co rzuca się w oczy, po wzięciu tej linki do rąk, to realnie niewielkie „średnice” tego produktu. Egi-Metal nie odstaje tu znacząco od topowej konkurencji. Splot linki jest ciasny, nie ma tendencji do rozwarstwień, choć jego wyraźne zaznaczenie może sugerować, że linka do bezszelestnych należeć nie będzie. Multicolor jest raczej stonowany – barwy linki nie biją jaskrawością po oczach. Plecionkę wiąże się dobrze. W dotyku nie jest przesadnie miękka i lejąca się. Niektórym może się to nie podobać. Ja takie linki lubię. Nigdy nie zdarzyło mi się trafić tej linki z jakąkolwiek wadą splotu. Zawsze wyglądała perfekcyjnie, od pierwszego do ostatniego metra.

Plecionka jest bardzo cienka. Splot zwarty ale wyraźnie widoczny. Bezgłośnie nie będzie…

W użytkowaniu potwierdzają się obawy miłośników bezszelestnych plecionek. Czterosplotowa YGK Egi-Metal, wbrew zaklęciom niektórych marketingowców, zdecydowanie do bezszelestnych nie należy. Szum na przelotkach i rolce kabłąka jest wyraźny, chociaż miałem do czynienia z wieloma głośniejszymi linkami. Plecionka nie pije wody i jest bardzo mocna jak na swoje grubości. Niewielkie „średnice” zapewniają nam dalekie wyrzuty, doskonałe czucie przynęty i ułatwiają błyskawiczną reakcję na uderzenie drapieżnika. Najcieńsze modele są doskonałe do okoniowania. Te grubsze bez problemu ogarniają nam sandacza na lekko-średnio.

18lb Egi na górze. 22lb G-Soul Upgrade x8 na dole. Sznurek w środku to jakiś czas używany, 15lb Kastking Mega8 – przegrubiony ale i niedoszacowany – na dobrym węźle trzymał skubany ponad 8kg

Przy dłuższej eksploatacji Egi-Metal ujawnia swoje kolejne zalety. To, że oryginalne kolory blakną bardzo powoli, to akurat szczegół. Największą zaletą tej linki jest jej doskonała wytrzymałość na trudy eksploatacji i to, że nawet najcieńsze średnice bardzo dobrze trzymają początkowe parametry. Linka nie ma tendencji do strzępienia się, ani niespodziewanego trzaskania w połowie długości. Jest bardzo żywotna i po prostu niezawodna. Wędkarz wie na co ją stać, a ona go nie zaskakuje jakimiś wyskokami.  W skrajnych przypadkach, jedna szpulka cieniutkiej Egi-Metal potrafi nam eksploatacyjnie przeżyć dwie, albo trzy szpulki innych, przeznaczonych do ultralighta niteczek.

18lb Egi o niewielkim przebiegu. Kolory żywe choć nie biją po oczach.

Bo ta plecionka z całą pewnością nie jest najcichsza. Z pewnością są też na rynku produkty od niej jeszcze cieńsze. Ale ciężko znaleźć linkę w ultralekkiej kategorii wagowej tak mocną i trudną do zajeżdżenia jak ten produkt YGK. Dlatego mimo, że ciągle eksperymentuję, mimo, że zdarzały się linki, które przy pierwszym kontakcie robiły na mnie świetne wrażenie, to i tak na koniec wracam do niezawodnej Egi-Metal. To moja ulubiona linka do lżejszych połowów. W kontekście jej zalet, cena jaką trzeba zapłacić za 150 metrów tej plecionki, wydaje mi się bardzo uczciwą i sensowną ofertą.

Okoniowa niteczka 0.4PE w trakcie drugiego sezonu użytkowania. Kolory nieco wyblakły. Plecionka trzyma parametry i wiele jej ze szpuli nie ubyło. W swojej klasie to odporny i bardzo trwały produkt.

Następczynię wycofanej z produkcji Egi Metal kupicie u sprawdzonych sprzedawców. To ta sama linka pod zmienioną nazwą:

http://bityl.pl/TRZR0

http://bityl.pl/Zy6TW

Okuma Epixor XT – A miało być tak pięknie…

Kołowrotki Okumy przez lata stanowiły istotny procent mojego arsenału. Nie grzesząc szczególnym wyrafinowaniem czy kulturą pracy, oferowały jednak, za niewielkie pieniądze, zadowalającą trwałość i parametry użytkowe, czyniące z nich dość wdzięczne narzędzia połowu. Nowy Epixor XT miał wnieść do stajni Okumy nową jakość. W miejsce dotychczasowych konstrukcji, oferujących nam dzięki eliptycznej zębatce, krzyżowy i niezbyt elegancki nawój, Epixor XT otrzymał wreszcie system wolnej oscylacji szpuli. Co z tego wyszło? Zapraszam do lektury.

Epixor XT – Wizualnie ten młynek chyba nie może się nie podobać…

Jako pierwszy do mojej stajni zawitał mały, zgrabny i cholernie ładny Epixor XT-20. Pierwsze wrażenie było super. Wręcz nie mogłem się nim nacieszyć.  Dwuwarstwowy szkielet kołowrotka, który ma zagwarantować mu sztywność, ma nowoczesne, nieco kanciaste linie. Rotor, szpula, wszystko wygląda nowocześnie i po prostu bardzo dobrze. Kolory i szczególiki designu są efektowne. Pierwsze wrażenie psuje tylko to, że korbka nie jest wkręcana w korpus. Przetykany patent z wiecznie luzującą się kontrą/zakrętką to nie jest najlepsze rozwiązanie. Kołowrotek ma siedem łożysk kulkowych plus oporowe. Niewielka dwudziestka jest lekka. Waży niecałe 208 gramów. Całość po wyjęciu z pudełka miała minimalne tylko luzy, kręciła świetnie, a dźwięk zatrzaskiwania kabłąka w tym modelu przyprawia o pozytywne dreszcze. Fani hiphop’u powiedzieliby pewnie w tym momencie coś o tłustym bicie. Ja tylko powiem – to trzeba usłyszeć. Ten trzask brzmi jak zamykanie drzwi w drogiej furze. Bez krztyny przesady.

Dwuwarstwowy szkielet ma zapewniać sztywność konstrukcji i zadanie swoje spełnia…

W użytkowaniu ten niewielki młynek Okumy dostarczył mi wiele przyjemności. Mimo niewielkich rozmiarów konstrukcja tego kołowrotka sprawia wrażenie sztywnej i solidnej. System wolnej oscylacji szpuli działa w tym modelu świetnie. Nawój jest bez zarzutu. Epixorem można rzucać bardzo daleko i bez najmniejszych obaw o jakiekolwiek splątania. Hamulec walki jest dobrze dozowalny i działa bardzo dobrze. Przełożenie 5,0:1 jest idealne do okoniowych zastosowań. Co więcej, po dwóch sezonach użytkowania, kołowrotek chodzi niezmiennie świetnie. Przy cenie około 250 złotych mogłoby się wydawać, że to doskonała oferta. Takie też wrażenie odniosłem. Dokupiłem więc jeszcze jednego w rozmiarze 30 pod szczupaka na lekko. Jeden kolega kupił za moją namową dwudziestkę do okoniówki. Drugi zupełnie niezależnie, kupił czterdziestkę, pod średni uniwersał szczupakowo-sandaczowy. No i się zaczęło…

Nawój XT-20 – bez zarzutu. Odległości rzutowe są doskonałe.

Moja trzydziestka chodziła dobrze jakieś dwa-trzy miesiące, pomijając lekkie niedowijanie plecionki na dole szpuli. Po tym czasie pojawiło się ząbkowanie mechanizmu i cięższa praca przekładni. Rozkręciłem kołowrotek. W środku był suchy jak pieprz. Wyczyściłem i przesmarowałem. Jest lepiej, ale niestety już nie tak dobrze jak na początku – przekładnia delikatnie ząbkuje, niemniej i tak chodzi lepiej niż…

Trzydziestka nie dowija dołem… Szybko zaczęła ząbkować i ciężej chodzić.

Czterdziestka kolegi. Po kilku miesiącach zaczęła ząbkować. Zdecydował się wysłać ją na firmowy serwis. Z serwisu wróciła po „przesmarowaniu i skasowaniu luzów” – chodząc dużo gorzej niż przed wyjazdem na tenże serwis. Zużycie przekładni w nowym kołowrotku uznano za zwykłą rzecz eksploatacyjną i nie podlegającą „pięcioletniej gwarancji”. Dwudziestka kolegi po dwóch miesiącach zaliczyła awarię przekładni. Wyrok – serwis. Po serwisie szału brak… Żeby było jasne. Żaden z tych kołowrotków nie był przeciążany, zarzynany czy traktowany przy holach jak wyciągarka budowlana. Każdy był eksploatowany przez wędkarzy-spinningistów z wieloletnim doświadczeniem – zgodnie z jego przeznaczeniem. Wnioski?

Okuma Epixor XT z drugiego profilu. Design niezmiennie kozacki.

Okuma Epixor XT mógłby odnieść spory sukces rynkowy. Gdyby każdy chodził jak moje XT-20, jeśli nawet nie pozamiatałby konkurencji w segmencie, to byłby dla niej bolesnym cierniem we wrażliwym miejscu poniżej pleców. Niestety dla Okumy, mój kontakt z tym modelem nie ograniczył się do tego jednego egzemplarza. Świetnie znane są mi losy jeszcze trzech innych młynków z tej serii. I z doświadczeń tych niestety wynika, że trzy z czterech kołowrotków zawiodły po krótkiej, niezbyt intensywnej eksploatacji. Epixory po opuszczeniu fabryki okazują się regularnie pozbawione smaru w środku. Dokładność montażu i jakość kluczowych elementów mechanizmu może budzić wątpliwości. Do tego serwis Okumy w Polsce, który delikatnie mówiąc nie popisuje się. Czas wcześniej wysłałem im Ceymara na serwis po awarii korbki (Tak, okazuje się, że i takie cudo może się przydarzyć!) Na kołowrotek czekałem ponad pół roku (!). W końcu przysłali mi nowy i wyjaśniło się dlaczego tyle to trwało. Pierwszy im się zapodział. Tak skutecznie, że go nie znaleźli… Bez komentarza…

Epixory XT-20 i 30. Z tyłu Okuma Avenger B – tani, rzadki u nas, całkiem dobry.

Jeżeli więc, mimo to, są chętni na zakup Okumy Epixor XT to lojalnie uprzedzam – kupując ten młynek, musicie brać pod uwagę to, że trzeba go zaraz po zakupie obowiązkowo rozkręcać i smarować, bo najprawdopodobniej w środku macie pustynię Gobi w miniaturze. W sklepie poprosić o podanie sobie kilku i wybierać najlepiej chodzący i bez luzów (Ta zasada powinna Was obowiązywać, przy zakupie każdego kołowrotka). Przy odrobinie szczęścia traficie na egzemplarz tak udany jak moje XT-20 (Które niezmiennie uwielbiam, żeby to było jasne!). Eksploatując go, bierzcie pod uwagę, że mechanizm nie jest stworzony do ciężkiej harówki. Pacjenta trzeba traktować delikatnie. Dalsze wnioski wyciągnijcie sobie sami i decydujcie. Ja na razie w tej sytuacji podziękuję.

Chciałbym pochwalić nową konstrukcję Okumy. Mam sentyment do marki i bardzo lubię moje XT-20. Niestety, z szerszych doświadczeń jasno wynika, że jakość montażu i zastosowanych podzespołów jest wątpliwa… A szkoda!

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kastking Crixus Dark Star – budżetowy, niskoprofilowy multik dla opornych – Wnioski po roku eksploatacji

Chińsko-amerykański Kastking ma w swojej ofercie wiele modeli tanich multiplikatorów. Początkujący adept castingu może doznać lekkiego bólu głowy, próbując dociec, który z nich nadałby się dla niego na start. Rozwieję te wątpliwości od razu. Odpowiedź brzmi – Kastking Crixus Dark Star. Męczyłem takiego przez cały sezon i do tej pory jestem pod wrażeniem tego, jak fajny sprzęt można kupić, za tak śmieszne w sumie pieniądze. Ale po kolei…

Kastking Crixus Dark Star – Gladiator nie tylko z nazwy

Nasz prosty, ubogi gladiator przyjeżdża do nas opakowany jak rzymski patrycjusz. Świetne jakościowo pudełko. W środku kartonik i gąbka by multik nie latał w transporcie. Do tego instrukcja i schemat na kredzie i w pełnym kolorze. Opakowania  Kastkinga naprawdę robią wrażenie, stając nieco okoniem wobec proekologicznego minimalizmu.

Kastking przyzwyczaja nas do porządnych opakowań

Sam multiplikator jest bardzo ładny. Przeszło już ich trochę przez moje ręce i muszę przyznać, że ten tani Kastking wygląda na tle konkurencji po prostu dobrze. Design i kolorystyka Dark Star’a są bardzo przyjemne. Gumowo-piankowe knoby „golf style” są wygodne i praktyczne – nawet mokre nie ślizgają się. W serii tej występują też modele o białym (Glacier white) i jasno turkusowym kolorze (Sea spray). Mają one niższe przełożenie (6,5:1 do 7,2:1 Dark Star’a). Kiedyś były też uboższe o dwa łożyska kulkowe, ale producent dorzucił im je czas temu. Czarno-niebieski Dark Star, moim zdaniem, jest z nich trzech zdecydowanie najładniejszy.

Knoby są wygodne i praktyczne. Multik po prostu ładny.

Po wzięciu go w ręce pozytywne wrażenia nie słabną. Kompozytowy, niewielki niskoprofilowiec sprawia całkiem solidne wrażenie. Luzy są minimalne, całość na sucho chodzi całkiem dobrze. Po przykręceniu go do niezbyt ciężkiej wędki z wyrzutem ML-M leży w ręce kapitalnie. Sam przecież też nie jest ciężki. 206g to bardzo dobry wynik. Życie przeciętnego multiplikatora jednak to nie rewia mody, a zwykle ciężka harówka. Jak Kastking Crixus Dark Star radzi sobie z trudami codziennej eksploatacji?

Crixus to świetne uzupełnienie finezyjnego zestawu o CW oscylującym w zakresach ML-M

Multik pracował przez cały sezon w zakresie wyrzutowym 20-50g. Sporadycznie rzucał i zwijał też przynęty przekraczające lekko 60g. Obciążenia te znosił dobrze. Mechanizm nie wysyłał sygnałów, które świadczyłyby o tym, że dzieje mu się krzywda. Żadnych niepokojących odgłosów czy ząbkowania mechanizmu. Z małym wyjątkiem. Knoby, które w tym modelu są osadzone na tulejkach ślizgowych, wymagały przesmarowania po tym, jak zaczęły popiskiwać przy pracy. Po smarowaniu było już cicho.

Ceramiczny wodzik robi swoje. Multik dobrze układa plecionkę.

Multiplikator wyposażony jest w magnetyczny hamulec rzutowy. Hamulec ten działa doskonale. W zasadzie jest on konstrukcją, która u totalnego laika, może wytworzyć niebezpieczne przekonanie, że jest on już mistrzem castingu. Po ustawieniu hamulca rzutowego na wartość 7-8 i całkowitym poluzowaniu docisku szpuli, multik rzuca daleko, a brody nie występują. Oczywiście gdy operujemy przynętami w zakresie wagowym 20-50g. Gdy próbujemy schodzić z wagą przynęt w dół i sięgamy po takie, które będąc lekkie, jednocześnie generują spore opory powietrza, jak np. duże, lekkie obrotówki, wtedy oczywiście oddawanie odległych rzutów robi się bardziej wymagające technicznie. Niemniej, jeżeli użytkownik Crixusa nie będzie prowadził takich eksperymentów, to będzie miał wszelkie powody by uznać ten multik za sprzęt totalnie bezproblemowy w obsłudze.

Rzutowy hamulec magnetyczny działa świetnie.

Hamulec walki był, po piszczących knobach, drugim elementem multika, którego działanie wzbudziło we mnie na początku pewne niezadowolenie. Oparty na węglowych tarczach mechanizm dysponuje sporą siłą i nie przejawiał tendencji do zacięć, niemniej brakowało mi w nim lepszej dozowalności. Przejście pomiędzy „zbyt słabo” do „zbyt mocno” było bardzo krótkie. Piszę o tym w czasie przeszłym, bo po tym gdy rozebrałem hamulec i potraktowałem węglowe tarczki minimalną ilością odpowiedniej oliwki, hamulec zmienił się nie do poznania. Regulacja stała się dokładna i precyzyjna, a hamulec startuje płynnie i działa bardzo dobrze.

Producent upchnął cztery węglowe tarczki do hamulca walki. Po lekkiej korekcie całość pracuje bardzo dobrze.

Po roku eksploatacji Kastking Crixus Dark Star, trafił na stół operacyjny i został rozebrany. Po wyczyszczeniu wnętrza i umyciu w benzynie elementów przekładni nie stwierdziłem znaczących śladów zużycia.

Glut z fabrycznego smaru, trochę brudu, ale generalnie całkiem nieźle…

Zębatki wyglądały bardzo dobrze. Nie pojawiły się żadne dodatkowe luzy. Całość została przeze mnie przesmarowana i złożona do kupy. Po tym wszystkim multiplikator chodzi lepiej niż nowy, wyjęty z pudełka. Osobiście jestem z tego multika bardzo zadowolony. Dla mnie po prostu bomba!

Główna zębatka z mosiądzu. Stan po roku używania.

Kastking Crixus Dark Star kosztuje normalnie w okolicach 170-180 złotych. Za te pieniądze dostajecie całkiem solidny, ładny, świetnie rzucający, lekki i kapitalnie leżący w ręce (przynajmniej mojej) multiplikator, który ogarnie Wam średnie i ciut większe przynęty. Jest on wart każdej wydanej na niego złotówki. W tym roku przybył mu starszy brat czyli Crixus ArmorX Dark Star. Dostał dodatkowe łożyska w knoby i aluminiowy szkielet. Aktualnie go testuję. Wyniki za czas jakiś. Powiem tylko jedno – Na razie jest bardzo dobrze…

Kastking Crixus – Dobry sprzęt za niewielką kasę.

W tych sklepach m.in kupicie Kastking Crixus Dark Star i inne wersje z tej serii

https://s.click.aliexpress.com/e/_DE2OFG1

https://s.click.aliexpress.com/e/_Dm7DIit

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Piscifun Honor XT – Budżetowy kołowrotek z Aliexpress o dużym przełożeniu

W zalewie różnych chińskich marek z jakim mamy do czynienia na Aliexpress, zdarzają się firmy, które wyróżniają się wyraźnie na plus. Piscifun jest bez wątpienia jedną z tych, która powinna wzbudzić nasze zainteresowanie, gdyż stosunek jakości do ceny, wielu ich produktów, jest bardzo korzystny.

Piscifun Honor XT

Sama nazwa Piscifun, o ewidentnie łacińsko-angielskim rodowodzie, u niektórych anglojęzycznych budzi na wstępie dość komiczne skojarzenia. Gdy jednak odłożymy na bok śmieszki i rozważania czy nazwa marki jest trafna czy nie, okazuje się, że w swojej ofercie Piscifun ma kilka produktów, które należy potraktować bardzo serio. Kołowrotek Honor XT jest zdecydowanie jednym z nich.

Aksamitny woreczek w zestawie. Szpuli zapasowej brak.

Na pierwszy rzut oka Honor wydaje się być bardzo podobny do znanego nam już Kastkinga Sharky III. Linia i dobór kolorystyki są bardzo zbliżone. Oba kołowrotki, zbudowano na kompozytowych korpusach i umieszczono na tej samej półce cenowej – wielkość 2000/3000 to koszt w okolicach 150 złotych. Oba mogą się pochwalić korbą wkręcaną w korpus, węglowymi podkładkami hamulca, aluminiową szpulą braid ready, czy pokaźną ilością łożysk wynoszącą 10+1. Podstawową różnicą w specyfikacji technicznej jest wysokie przełożenie konstrukcji Piscifun’a wynoszące od modelu w rozmiarze 2000 do 5000 dokładnie 6,2:1 (tylko naprawdę maleńki 1000 ma przełożenie 5,2:1). Tyle w kwestii podobieństw i różnic na papierze. A jak to wygląda w eksploatacji?

Szpula braid ready. Liczne wycięcia nadają jej sznytu i zmniejszają masę.

Przez moje ręce przeszły trzy egzemplarze kołowrotka Honor XT w rozmiarach 1000 i 2000. Miałem trochę czasu by się nad nimi pochylić, niemniej nie fundowałem im testu długodystansowego. Na krótkim dystansie odniosłem następujące wrażenia. Po pierwsze Piscifun Honor XT to kołowrotki sprawiające wrażenie dobrze złożonych z przyzwoitych podzespołów. Kołowrotki na starcie nie miały luzów i były nieźle nasmarowane. Wszystkie trzy chodziły bardzo dobrze, płynnie, nie wydawały żadnych niepokojących odgłosów i nie posiadały wad montażowych. Nawój plecionki był bardzo dobry. Niemniej młynek w rozmiarze 1000 nie tolerował, jak wiele innych, nawijania cieniutkiej plecionki pod sam rant szpuli. Swemu niezadowoleniu dawał wyraz brodami przy rzutach. Obniżenie wysokości nawoju o jakieś 1,5 milimetra całkowicie wyeliminowało ten problem. Hamulec chodził płynnie i był dobrze dozowalny. W zasadzie, nie było się do czego przyczepić.

Do jakości nawoju można się czepiać tylko przy przy dużej ilości złej woli

Modele w rozmiarze 2000 mają przełożenie 6,2:1 i są rzeczywiście szybkie. Niewielkie 2000 na jeden obrót korby zwija 78cm plecionki. Wysokie przełożenie czuć na korbie przy łowieniu przynętami stawiającymi większy opór w wodzie, jak np. większe obrotówki, ale jest to wrażenie podobne jak u kilku innych kołowrotków o takim przełożeniu, które miałem w rękach. Osobiście preferuję wolniejsze młynki i dlatego Honor’y XT nie zagościły na dłużej w mojej stajni, w przeciwieństwie do kilku Kastking Sharky III. Nie twierdzę jednak, że Sharky jest od Honor’a lepszy. Piscifun’y zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, a w sieci jest sporo opinii chwalących ich trwałość w perspektywie dłuższego użytkowania. Po prostu, „wolniejsze” Kastkingi bardziej mi pasują. I tyle w tym temacie.

Z której strony by nie patrzył, Piscifun Honor XT to całkiem ładny młynek

Na moje oko, jeżeli ktoś szuka budżetowego kołowrotka o większym przełożeniu, to kupując młynek Piscifun Honor XT, powinien mieć powody do zadowolenia. To bardzo przyzwoite młynki za relatywnie małe pieniądze.

Sprawdzone sklepy gdzie kupicie Piscifun Honor XT

https://s.click.aliexpress.com/e/_9QpW0R

https://s.click.aliexpress.com/e/_Adrub5

https://s.click.aliexpress.com/e/_A677aR