Kyorim Ultina Bass Game UTS-662ML 1,98m 4-14g – To nie jest kij dla starych ludzi…

Kyorim ma w swoim portfolio dwie główne serie wędek Ultina. Są to Ultina II i Ultina III. Mini seria Ultina Bass Game, zajawiana jako wariant dedykowany zawodniczemu łowieniu bassów, ma w wersji spinningowej tendencję do znikania i pojawiania się na powrót w ofercie Kyorim’a. Udało mi się taki kij w wersji spinningowej upolować czas temu. I wiecie co? Bardzo się z tego powodu cieszę…

Kyorim Ultina Bass Game

Zacznijmy od tego, jak ten kij wygląda. Kyorim Ultina Bass Game, moim skromnym zdaniem, to wędka wyglądająca po prostu zjawiskowo. Pięknie wykończony, smukły i delikatny blank, świetna kolorystyka, wzorcowo zrobione uzbrojenie, efektowny dolnik w typie Monocoque oparty na uchwycie Fuji TVS, ażurowym pokrętle docisku kołowrotka i minimalistycznym gripie z pianki EVA. W tym kiju wizualnie gra mi wszystko. Wędka jest po prostu śliczna.

Wędka jest śliczna…

Po wzięciu kija do ręki błyskawicznie dociera do nas, że mamy do czynienia ze sprzętem bardzo dobrej klasy. Na sucho kij wydaje się piekielnie szybki. Wędka jest lekka (Kij realnie waży 115,2g) i mimo bardzo krótkiego dolnika posiada dobry balans. Delikatnie wygladający blank ma relatywnie niewielką zbieżność i średnicę (zmierzone suwmiarką 1,6mm przy przelotce szczytowej i 9mm przy dolniku). Wedle producenta zrobiono go z carbonu 40T i 36T i uzbrojono w 9 przelotek Fuji z serii Alconite w ramkach typu K Slim. Zastosowane ringi są w niewielkim rozmiarze, ale tak rozmiar jak i spacing dobrano tu w mojej opinii doskonale. Generalnie, oceniając ogólną jakość wykonania wędki, należy uznać zastosowanie w niej przelotek z serii Alconite, jako rozwiązania budżetowego – mającego na celu obniżenie ostatecznej ceny wędki.

Kij jest dość lekki i dobrze wyważony.

Jak się tą wędką łowi? Cóż… Przeanalizujmy tę kwestię krok po kroku…
Po pierwsze, kij jest znacząco niedoszacowany. Kyorim ten zaczyna się odpowiednio ładować po przekroczeniu granicy 6g całkowitej masy wabika. Górą zachowuje pełną dynamikę do momentu zbliżenia się do granicy 25g. W zasadzie, zaskoczeniem w tym wypadku nie jest to, że wędka ta śmiga w wyższej kategorii wagowej, bo to widać gołym okiem już przy pierwszym kontakcie. Zaskoczeniem jest to, że na tych 25g możliwości kija się kończą, bo na sucho wydawać się może, że bez problemu powinien on ogarnąć więcej. Zmylić nas może tu szybkość blanku, przez którą zdaje się on mieć więcej mocy niż posiada jej w rzeczywistości. Niemniej górna granica realnego CW nie powinna nas tutaj rozczarowywać. Przy tak krótkim dolniku i tak rozwiązanym chwycie i tak byśmy nie wykorzystali tego dodatkowego potencjału. To, jak to zostało tutaj zrobione, ma głęboki sens.

Na blanku perfekcyjnie zamontowano 9 Alconite’ów. Patrząc na ten kij przez pryzmat tego jak wygląda i pracuje ten blank, wybranie tej linii przelotek Fuji na uzbrojenie, należy odebrać jako działanie oszczędnościowe.

Po drugie, akcja kija również zaskakuje. W swoich materiałach producent deklaruje, że Ultina to wędka typu Fast. Oględziny na sucho sugerują nam, że będzie to raczej X-Fast. W użytkowaniu okazuje się, że kijowi temu zdecydowanie bliżej do tej drugiej opcji. Kij, z jednej strony, jest bardzo szybki, jadowicie cięty i dynamiczny, ale, z drugiej, progresywność tego blanku po prostu oczarowuje. To, jak ta wędka pracuje pod rybą, to po prostu poezja. W trakcie holu mamy poczucie pełnej kontroli nad tym co się dzieje, a kij świetnie trzyma ryby i amortyzuje wszelkie zrywy walczącego drapieżnika. Użytkowo Kyorim Ultina Bass Game, to bardzo szybka wędka, której blank ma dość uniwersalną charakterystykę. Top wędki ma sporo kręgosłupa i dynamiki, co czyni z tego kija świetne narzędzie do lekkiego twitchingu czy do łowienia na ciut większe przynęty powierzchniowe. Kij ogarnie mniejsze przynęty w typie crankbait, jerki czy błystki wahadłowe i obrotowe. Wędka, mimo tego, że jej top nie posiada typowej jigowej charakterystyki, doskonale sprawuje mi się również przy łowieniu na przynęty miękkie. Mogłoby się wydawać, że przy łowieniu w opadzie, ten ciut sztywniejszy top będzie nas ograniczać, okazuje się jednak, że kij ten nadrabia to z nawiązką w innej dziedzinie – w transmisji drgań…

Kij jadowicie cięty i szybki. Pod rybą prezentuje przepiękną progresywność. Świetny blank…

Po trzecie więc, czułość wędki Kyorim Ultina Bass Game to jej bardzo mocny punkt. Blank tej wędki jest elektryczny w pełnym znaczeniu tego słowa. Strzał drapieżnika w przynętę wali w łokieć bez litości, a kogoś nieprzygotowanego może regularnie wyrwać z butów. Dawno nie miałem sytuacji, bym taką ilość kontaktów z podwodnymi chabaziami zacinał tak wściekle, jak zdarzało mi się to ostatnio przy tej właśnie wędce. Kij ten jest pod tym względem po prostu świetny.

Świetny blank plus Monocoque owocują bardzo elektrycznym kijem.

Po czwarte, ergonomia… Cóż… Zdaję sobie sprawę, że jakkolwiek by mi się tym kijem nie łowiło doskonale, to pod tym względem wędka ta wielu wędkarzom po prostu nie przypasuje. Dlaczego sam nie narzekam, ale jestem przekonany, że inni narzekać będą? Postaram się to w sposób czytelny wyjaśnić…


Zacznijmy od tego, że Fuji TVS, to uchwyt, który wśród produktów tej firmy, ma chyba u nas największą ilość antyfanów. Zaprojektowny tak by zminimalizować wagę i zmaksymalizować kontakt dłoni wędkarza z blankiem, przez wielu (zwłaszcza posiadaczy dużych dłoni) bywa uważany za niezbyt wygodny (dla kilku moich kolegów obecność TVS’a w wędce automatycznie ją dyskwalifikuje). W Ultina’ie Bass Game sytuację dodatkowo komplikuje nam nacinane, ażurowe pokrętło docisku kołowrotka umiejscowione z przodu chwytu oraz minimalistyczny mikrogrip o niewielkiej średnicy umiejscowiony w tyle chwytu. Wszystko to sprawia, że biorąc pierwszy raz tego Kyorim’a do ręki, niektórzy mogą stwierdzić, że do uczucia, jakie towarzyszy im zwykle przy zakładaniu na nogi świetnie im znanych, wygodnych kapci, jest w tym wypadku jednak dość daleko. Dlaczego więc ja – osoba, która przykłada sporą wagę do kwestii ergonomii wędek, bardzo lubię łowić tą wędką i nie narzekam?

Fuji TVS, ażurowe pokrętło docisku kołowrotka, minimalistyczny grip, bardzo krótki dolnik. To nie jest kij dla każdego…

Bo do tego uchwytu można się przyzwyczaić. Wędka ta, co prawda, wymusza na użytkowniku pewne, konkretne ułożenie na niej dłoni i nie daje nam zbyt dużego pola manewru w tym temacie. Gdy jednak w końcu załapiemy o co w tym wszystkim tutaj chodzi i przyzwyczaimy się, okazuje się, że można Ultiną łowić przez długie godziny bez uczucia dyskomfortu czy zmęczenia dłoni, mając jednocześnie doskonały kontakt z blankiem i pełną kontrolę nad przynętą. Pod tym względem, Kyorim Ultina Bass Game jest podobny do sportowego motocykla Ducati. To sprzęt, który wymusza na jeźdźcu pozycję, jawiącą się z początku jako niewygodna, ale w czasie szybkiej jazdy na torze zapewnia doskonałe czucie maszyny i pełną nad nią kontrolę. I taki jest ten kij. Wymaga pewnej uwagi i przyzwyczajenia, ale odpłaca nam w trakcie łowienia pełną kontrolą nad przynętą i dużą ilością bodźców, które nie pozwolą nam nawet na chwilę stracić czujności. Pod tym względem można określić ten kij mianem sprzętu bezkompromisowego.

TESTY UGIĘCIA:

Na sucho bardzo szybki. Pod rybą cudownie progresywny. Ten blank może zauroczyć swoją charakterystyką.

Czas na podsumowanie… Z jednej strony Kyorim Ultina Bass Game to nie jest kij dla starych ludzi. Króciutkiego dolnika nie wsadzimy pod pachę i trzeba się napracować nadgarstkiem tak w trakcie animacji przynęt jak i holi ryb. Uchwyt wymaga przyzwyczajenia i nie wybacza błędów. W momencie gdy w prowadzony wabik przywali nam konkretnie szczupak czy sandacz, transmisja drgań jaką dysponuje ta wędka, może nienawykłego posiadacza o słabym sercu przyprawić jeśli nie o zawał, to przynajmniej o solidną palpitację. Do tego cena kijów z serii Ultina nie należy do budżetowej. Bez promocji trzeba za te wędki zapłacić (w zależności od serii i modelu) od okolic 800 do 1100zł.

Kyorim to moja ulubiona chińska marka. Ta ekipa wie o co w tym wszystkim chodzi…

Z drugiej strony, kij ten jest pod wieloma względami konstrukcją po prostu kapitalną, Wędka ta, stworzona pierwotnie do zawodniczego łowienia bassów, w naszych warunkach okazuje się doskonałym uniwersałem szczupakowo-sandaczowym o szerokim spektrum możliwości, dedykowanym bardziej dojrzałym i doświadczonym użytkownikom. Cena jaką sobie za nią życzy producent jest adekwatna do wysokiej jakości tego sprzętu i absolutnie nie jest przesadzona. I bez promocji stosunek jakość/cena jest tutaj w mojej opinii atrakcyjny, a polując na pojawiające się od czasu do czasu promocje, można tu jeszcze trochę zaoszczędzić. Dodatkowo, przyglądając się seriom Ultina II i Ultina III, tak pod kątem samej nazwy jak i designu, ludzie orientujący się trochę w rynku wędek JDM, szybko odnajdą pewne zastanawiające podobieństwa, tych kijów do topowych wędek znanego japońskiego producenta. To taki dodatkowy smaczek…

Bass Game – przedstawiciel niewielkiej „zawodniczej” serii bazującej na seriach Ultina II i Ultina III

Kij ten recenzuję mimo tego, że aktualnie jego wersja spinningowa jest ponownie niedostępna u producenta. Robię to, bo wersja castingowa ciągle jest obecna w portfolio Kyorim’a, zaś serie Ultina II i III to technologicznie kije pokrewne do opisywanego Bass Game’a i ewidentnie zasługują one na uwagę.


(Ultina II to kije zbudowane w oparciu o uchwyt VSS, z klasycznym, dwuczęściowym dolnikiem wykończonym korkiem. Ultina III to również VSS, ale kij ma dolnik Monocoque, ażurowe pokrętło docisku analogiczne do tego w Bass Game i korkowy grip.).


Wędki te, to przemyślane, doskonale wykonane kije, oparte o świetne blanki i markowe uzbrojenie. W zestawie niejako otrzymujemy też piękny i niebanalny design, charakterystyczny dla produktów Kyorim’a, oraz duże walory użytkowe. Nie mam jednak złudzeń. W tej cenie i specyfikacji, kij ten może zainteresować u nas niezbyt szeroką grupę odbiorców (o ile tylko się znowu pojawi w portfolio). Oparte na wygodnych VSS’ach Ultiny II i III, zapewne mogą przypaść do gustu szerszemu gronu spinningistów z kraju nad Wisłą (castingowe uchwyty ECS i ACS nie powinny wzbudzać chyba żadnych kontrowersji), niemniej, znając realia naszego rynku, nie spodziewam się często widywać je u innych wędkarzy. Znając rynkowe preferencje rodaków, zaryzykuję nawet twierdzenie, że mogę być jednym z bardzo niewielu użytkowników tego konkretnego modelu Ultiny w naszym kraju. I wiecie co? W sumie, to bardzo mi z tym dobrze… 😉

Linki do wędek serii Ultina na sklepie firmowym Kyorim:

Wersja castingowa Ultina Bass Game (wersja spinningowa aktualnie niedostępna): https://s.click.aliexpress.com/e/_DD7amg9

Ultina II: https://s.click.aliexpress.com/e/_Dnc4Wn7

Ultina III: https://s.click.aliexpress.com/e/_DFgDU9r

Dla ciekawskich, topowe, zawodnicze Ultiny z serii Air Series (radzę wziąć głęboki wdech…):

https://s.click.aliexpress.com/e/_DlWb7vT

https://s.click.aliexpress.com/e/_DejvT13

https://s.click.aliexpress.com/e/_DmSsDON

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Bearking M63 – Chińczycy kopiują Japończyków, a okoniom w to graj…

W momencie gdy wiosna wchodzi w fazę mocno dojrzałą, temperatury rosną, a okonie zaczynają agresywnie żerować w toni wodnej i przy powierzchni, repertuar naszych okoniowych wabików wzbogacamy o przynęty skuteczne w takich warunkach. W ruch idą jaskółki na bardzo lekkich, trójkątnych główkach, chlapać zaczynają poppery, skuteczniejsze stają się lekkie cykady czy najmniejsze jerki. Do tej listy obowiązkowo trzeba dopisać okoniowe woblerki twitchingowe. Te wabiki są często zabójczo skuteczne, a łowienie nimi daje bardzo dużo satysfakcji. Jednym z moich ulubionych jest woblerek wspomniany w tytule. Ale po kolei…

Bearking M63

Gdy zaczynamy mówić o uznanych i skutecznych woblerach do twitchingu, to pierwsze co nam przychodzi do głowy, jest Kraj Kwitnącej Wiśni i liczni tamtejsi producenci, którzy wyspecjalizowali się w opracowywaniu i produkcji tego typu przynęt. Niezależnie od tego, czy mówimy o przynętach na szczupaki, czy okonie, tacy producenci jak Megabass, DEPS, O.S.P., Jackall, Zipp Baits, DUO czy inni, są zwykle gwarantami jakości i łowności. Są niestety również takimi samymi gwarantami słonej ceny jakie za te cukierasy przyjdzie nam zapłacić. Tak to już jest – Twitch Made in Japan zwykle kosztuje srogo…

Bearking sam sugeruje kogo kopiuje…

Chiński Bearking M63 to niewielki wobler twitchingowy, który nawet nie próbuje udawać, że nie jest kopią swojego japońskiego pierwowzoru. Napisy umieszczone na grzbiecie przynęty, w sposób nie budzący wątpliwości, wyjaśniają jaki wabik był dla niego „inspiracją”. DUO Realis Rozante 63SP (bo to o nim mowa) to udany model renomowanego japońskiego producenta. Z gustem szefostwa Bearking’a trudno w tym momencie dyskutować.

Kolory atrakcyjne i łowne

Tak jak oryginał, M63 to niewielki, smukły, plastikowy wobler, mierzący 6,3cm. Wedle danych producenta wabik ten powinien ważyć 5g. Przynęta wyposażona jest w magnetyczny system rzutowy, oparty na magnesie i wolframowym obciążeniu. Obciążenie te pełni jednocześnie funkcję grzechotki. Wabik wyposażono fabrycznie w bardzo ostre kotwice, wysokiej jakości.

Kotwiczki są bardzo ostre

Bearking M63 oferowany jest w dziesięciu atrakcyjnych wersjach kolorystycznych. Mamy kolory naturalne jak i fluo. Są woblery matowe, semitransparentne jak i błyszczące z efektem holo. Tutaj każdy raczej powinien znaleźć coś, co zadziała na jego łowisku. Szczegółowość wykończenia stoi na wysokim poziomie. M63 to ładnie i jakościowo wykonana przynęta. Pozostaje pytanie jak to działa w praktyce?

Modele semitransparentne bywają bardzo skuteczne w słoneczne dni w zbiornikach o dużej przejrzystości wody.

Bearking M63 waży realnie nieco więcej niż deklarowane 5g. Waga posiadanych przeze mnie wabików oscyluje w zakresie od 5,4 do 5,7g. Przynęta jest dość lotna i daje się skutecznie prowadzić relatywnie delikatnym sprzętem. Przy typowym dla twitchingu podszarpywaniu, woblerek pięknie myszkuje i odskakuje na boki. Nadaje się tak do technik agresywnych, jak i nieco bardziej stonowanego i delikatniejszego prowadzenia. Nawet przy dość agresywnym prowadzeniu przynęta nie schodzi głęboko. Głębokość robocza przynęty, nie przekracza jednego metra.

Firetiger chyba z mody nie wyjdzie…

Spośród posiadanych przeze mnie egzemplarzy, żaden nie wyróżnia się ani na plus, ani na minus jeśli idzie o jakość pracy. Niewielkie różnice wagowe pomiędzy poszczególnymi egzemplarzami zdają się nie mieć zauważalnego wpływu na ich akcję i skuteczność.

Śliczny w każdym szczególe…

Skoro już jesteśmy przy skuteczności… Cóż… Bearking M63 to aktualnie mój ulubiony woblerek do okoniowego twitchingu. Okoniom ewidentnie ten wabik pasuje. Siła uderzeń pasiaków w prowadzonego twitcha, daje się porównać chyba tylko z biciem tych drapieżników w poppery. Przynętą tą można łowić finezyjnym sprzętem, dobrze ona lata, łatwo daje się prowadzić na różne sposoby i jest cholernie łowna. A na koniec pozostaje jeszcze kwestia ceny. Ten wobler kosztuje zwykle około 20 złotych. To niecałe 30% ceny oryginału. Jak dla mnie, bomba…

Przynęty do powierzchniowego i płytkiego łowienia okoni w toni wodnej dorobiły się u mnie osobnego pudełka. Moje cukiereczki…

Linki do M63 na sklepie firmowym Bearking:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DE8vUyt

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Kyorim Carza II C662M 1,98m 7-21g – Niby uboższy z braci, ale jednak Kozak…

Serie wędek Carza II i Carza III to jedne z najtańszych kijów w ofercie firmy Kyorim. Na papierze dane techniczne porównywalnych parametrowo wędek z obu serii wydają się zbliżone. Czym różnią się one użytkowo? Czy warto dopłacić około 120 złotych by zamiast Carza’y II, kupić Carza’ę III? Na te, i inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym teście. Zapraszam do lektury.

Kyorim Carza II C662M

Wędka Kyorim Carza II C662M to sprzęt, który po wzięciu go do ręki przez fana twitchingu i jerkowania, musi wywołać u niego pozytywne reakcje, a zarazem obudzić pewne skojarzenia, jeżeli  tylko miał on okazję wcześniej łowić odpowiednikiem tej wędki z serii Carza III. Kij ten jest bowiem bardzo podobny do swojego droższego brata. Gabaryty, waga, balans, i akcja wędki są identyczne bądź bardzo zbliżone i równie świetnie predestynujące go do używania go przy tych technikach połowu. Zacznijmy od omówienia głównych różnic między tymi wędkami, a te zamykają się w trzech głównych kwestiach – konstrukcji blanku, uzbrojeniu i designie.

Design oczywiście wspólny dla całej serii Carza II

Blanki obu tych wędek mają bardzo podobne parametry i charakterystykę. Według producenta, seria Carza III góruje nad serią Carza II tym, że posiada krzyżowy oplot w dolnej części blanku, dający mu więcej mocy. W mojej jednak opinii, zapas mocy w dolniku, pozbawionej tego oplotu wędki Carza II C662M, jest więcej niż wystarczający. Nie widzę możliwości byśmy poczuli jej niedostatek przy łowieniu szczupaków lub sandaczy w jakimkolwiek rozmiarze, a przecież, w naszych warunkach będą to najsilniejsi przeciwnicy, których tym kijem będziemy w sposób celowy poławiać.

Kij jest szybszy i mocniejszy niż sugeruje opis na blanku.

Kij Kyorim Carza II C662M podobnie jak jego bogatszy brat uzbrojony jest po całości w podzespoły Fuji. Przelotek na krótkim blanku zamontowano również 10 i do jakości montażu nie można się przyczepić w jakimkolwiek względzie, niemniej są to ringi tańsze od zastosowanych w Carza III Alconite’ów.

Fuji ACS to porządny i wygodny uchwyt.

Uchwyt multiplikatora to Fuji ACS. Jest on solidny i komfortowy, a także zapewnia on również przy odpowiednim chwycie bezpośredni kontakt dłoni z blankiem wędziska, niemniej osobiście preferuję zastosowany w serii Carza III model Fuji ECS.

Na blanku producent umieścił 10 przelotek Fuji. Montaż jest bezbłędny.

Design wędki z serii Carza II jest wspólny dla całej serii. Kolorystyka utrzymana jest w tonacjach brązu ze złotymi zdobieniami. Wędka wygląda, elegancko i efektownie lecz zdecydowanie bez przerostu formy nad treścią. Jest nieco skromniejsza w formie niż Carza III, ale nie pokuszę się o stwierdzenie, że „trójka” od „dwójki” wygląda lepiej.  To kwestia gustu. Mi podobają się obie, z lekkim wskazaniem na bogatszą serię Carza III.

Kenart Dancer 10cm podany Carza’ą na metrowej wodzie o zmierzchu i miłe tego efekty… Świetny kij do twitchingu i lekkiego-średniego jerkowania.

Użytkowo mamy tutaj jeden wielki festiwal podobieństw. Blanki obu tych kijów działają równie świetnie. Są szybkie ale i wspaniale progresywne. Obsługują takie same ciężary wyrzutowe, najlepiej się czując w zakresie 15-50g. Oba są ergonomicznie dopracowane, lekkie i świetnie wyważone. Pod względem czułości, Carza II absolutnie nie ustępuje „trójce”. To świetny kij pod średnie i większe twitche oraz mniejsze i średnie jerki. Łowienie tą wędką sprawia ogromną frajdę. Patrząc przez pryzmat jej zalet, aż ciężko uwierzyć, że kij ten kosztuje tak niewiele. Okolice 270 złotych jakie zwykle trzeba za niego zapłacić, to siarczysty policzek dla konkurencji. Stosunek jakości do ceny wędek z serii Carza II jest po prostu rewelacyjny.

Szybki lecz progresywny blank. Jest świetny…

Teraz pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto dopłacić około 120 złotych do modelu z wyższej serii? Nie jest to pytanie proste. Tak Kyorim Carza II jak i Kyorim Carza III to świetne i bardzo podobne do siebie wędki. Jeżeli ktoś liczy się z każdym groszem, wybór wędki z serii Carza II, będzie wyborem doskonałym. Jeżeli jednak dla kogoś krzyżowy oplot na dolniku, Fuji ECS i ringi z serii Alconite, warte są dodatkowych 120 złotych, niech sobie nie żałuje. Stosunek jakości do ceny wciąż pozostaje tu bardzo dobry, a suma jaką trzeba dopłacić za osprzęt z wyższej półki i lepsze samopoczucie właściciela, zdecydowanie nie wydaje się wygórowana.

Świetny, niedrogi kij. Stosunek jakość-cena jest tutaj miażdżący.

Sklepy w których kupicie Kyorim Carza II C662M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_9gNMSZ

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Bearking Kanata 160F – Twitchingowy wymiatacz

Chińscy producenci przynęt sztucznych prezentują ogromny rozstrzał w jakości oferowanego przez nich towaru. Zdarzają się produkty, które nie powinny nigdy powstać, bo od nowości nadają się jedynie na śmietnik. Są też producenci, którzy nie odstają nawet na krok od światowej czołówki. Mówiąc o nie odstawaniu, mam na myśli tak jakość, jak i łowność produkowanych przez nich przynęt. Dodatkowym aspektem tego porównania jest też częstokroć stopień  wierności chińskiego produktu w oddawaniu zagranicznego oryginału. W większości bowiem przypadków, chińska produkcja bazuje na myśli technicznej i pomysłowości uznanych na świecie wytwórców. A w kopiowaniu zagranicznych przynęt, Chińczycy sięgają po wzory produktów chyba  wszystkich liczących się na świecie marek. Ze szczególnym zaś upodobaniem zdają się kopiować produkcję japońską. Chińska marka Bearking opanowała ten proceder do perfekcji. Zapraszam do lektury testu ich wersji Kanaty.

Bearking Kanata 160F

Jeżeli ktoś skojarzył w pierwszym odruchu nazwę Kanata z twitchingowym, dużym woblerem ze stajni Megabassa, to skojarzenie jego było w stu procentach poprawne. Bearking skopiował twitchingowy hit Japończyków i zrobił to, na pierwszy rzut oka, bardzo dobrze. Dokładność wykonania jest bez zarzutu, malowanie również. Laik ma marne szanse na odróżnienie oryginału od jego chińskiego klona. Przyjrzyjmy się temu wabikowi dokładnie.

Do koloru, do wyboru… Ilość wariantów jest dużo większa.

Po pierwsze Kanata to wobler bardzo duży na tle innych popularnych przynęt do metody twitchingowej. Ma 16 centymetrów długości. Jest smukły i wąski ale relatywnie dość wysoki. To znaczy, może i nie należy do przynęt wysoko wygrzbieconych, ale zarazem nie jest, na pewno, woblerem w typowym dla twitcha, wrzecionowatym kształcie. Wobler wykonano z tworzywa sztucznego. W środku umieszczono system wolframowych kulek, które robią za przemieszczające się obciążenie i grzechotkę jednocześnie. Wobler dzięki temu systemowi ma rewelacyjną lotność. Całość waży około 30g (Zważyłem w sumie 8 egzemplarzy tego wabika. Ich waga oscylowała w zakresie od 30,0g do 30,4g). Kanata to zasadniczo wobler pływający, niemniej zapas wyporności jest minimalny. Średniej wielkości przypon stalowy nadaje tej przynęcie w wodzie już neutralną pływalność (przynęta staje się więc wabiem typu suspending). Przy zastosowaniu grubszego przyponu z większymi agrafkami i krętlikami wobler zamienia się w powoli tonący. Granica jest cienka.

Kotwice są bardzo ostre, niemniej relatywnie delikatne. Bez obaw. Przy prawidłowo prowadzonym holu nie zawiodą.

Producent oferuje go w wielu typach malowania. Poczynając od spokojnych, naturalnych barw, przez modele semitransparentne, aż po mieniące się wersje w malowaniach holograficznych i  agresywne kolorystycznie wariacje typu firetiger.  Wobler uzbrojono tak jak w oryginale, w trzy niezbyt duże kotwice, wykonane z cienkiego drutu. Tak jak i w oryginale kotwice te są piekielnie ostre i chwytliwe, ale i zarazem bardziej podatne na odkształcenia. Coś, za coś, niemniej trzeba jasno powiedzieć, że jakość całości jest na wysokim poziomie.

Jakość całości jest bardzo dobra.

Bearkingowa Kanata to wobler, który podobnie jak oryginał, daje doświadczonemu wędkarzowi ogromne pole do popisu, gdy mówimy o możliwości animowania go na różne sposoby. W zależności od siły, szybkości, długości i częstotliwości podszarpnięć, możemy uzyskać wiele rodzajów pracy. Poczynając od spokojnych, chybotliwych skoków, przez odjazdy na boki, aż po prawdziwie wariackie ewolucje. Ilość kombinacji jest bardzo duża. Oczywiście jeżeli tylko spinningista wie o co chodzi w twitchingu i jerkowaniu. Statystyczny leśny dziadek, który całe swoje wędkarskie życie pracowicie wlecze Algę czy Gnoma, może stwierdzić, że wobler ten nie pracuje i do niczego się nie nadaje. A to oczywiście nieprawda…

Wobler potrafi zadziwić skutecznością. Dobrze prowadzony wabi szczupaki w każdym rozmiarze.

Bo bearkingowa Kanata to wabik bardzo skuteczny. Co ciekawe, mimo sporego rozmiaru, dobrze prowadzony, regularnie prowokuje do ataku szczupaki w rozmiarach od pistoletów, ledwie przekraczających 40cm, po największe, tłuste mamuśki. Modelowy przykład łowiska dla Kanaty to podwodna łąka o głębokości od okolic 1,5 do 4 metrów. Wobler pracuje płytko, ale swoją pracą bez problemu wyciąga szczupaki z cztero, a nawet pięciometrowej wody. Co więcej, znany mi jest przypadek bardzo skutecznego użycia tej przynęty w miejscu o wiele głębszym, w momencie gdy drapieżniki zostały namierzone przez echosondę w górnej części toni wodnej, kilka metrów pod powierzchnią. Podrzucenie im Kanaty w tych okolicznościach zaowocowało kilkoma ładnymi rybami ,w krótkim czasie. Czy wobler ten dorównuje skutecznością doskonałemu oryginałowi? Znam użytkowników jednych i drugich. Spotkałem się z twierdzeniami potwierdzającymi tę tezę i przeczącymi jej. Osobiście, dyplomatycznie nie wypowiem się w tej kwestii w sposób kategoryczny. Z całą odpowiedzialnością jednak potwierdzam, że w określonych okolicznościach, skuteczność tej przynęty bywa zaskakująca. To bez wątpienia jeden z najlepszych twitchingowych woblerów z jakim miałem kiedykolwiek do czynienia.

Kanata to duży wobler. Zdecydowanie wyrasta ponad „twitchingową średnią”. Doświadczony spinningista może ją poprowadzić na wiele sposobów.

Pozostaje kwestia ceny. Bearking Kanata 160F kosztuje na Aliexpress w okolicach 25 złotych. To mniej więcej 1/5-1/6 ceny oryginalnego produktu ze znaczkiem Megabass’a. Z ekonomicznego punktu widzenia sprawa wydaje się oczywista. Chętnym do przemyślenia pozostają kwestie etyczne. Z jednej strony, podrabianie cudzych projektów należy jednoznacznie ocenić jako moralnie nie do zaakceptowania. Z drugiej jednak strony patrząc, to czy wołanie 130-140 złotych, za plastikowy, masowo produkowany  wobler jest takie do końca w porządku? Na te, i inne, podobne pytania, każdy musi jednak już sobie odpowiedzieć sam.

Sklepy w których kupicie Bearking Kanata 160F:

https://bitly.ws/35h2B

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/