Kyorim Ultina Bass Game UTS-662ML 1,98m 4-14g – To nie jest kij dla starych ludzi…

Kyorim ma w swoim portfolio dwie główne serie wędek Ultina. Są to Ultina II i Ultina III. Mini seria Ultina Bass Game, zajawiana jako wariant dedykowany zawodniczemu łowieniu bassów, ma w wersji spinningowej tendencję do znikania i pojawiania się na powrót w ofercie Kyorim’a. Udało mi się taki kij w wersji spinningowej upolować czas temu. I wiecie co? Bardzo się z tego powodu cieszę…

Kyorim Ultina Bass Game

Zacznijmy od tego, jak ten kij wygląda. Kyorim Ultina Bass Game, moim skromnym zdaniem, to wędka wyglądająca po prostu zjawiskowo. Pięknie wykończony, smukły i delikatny blank, świetna kolorystyka, wzorcowo zrobione uzbrojenie, efektowny dolnik w typie Monocoque oparty na uchwycie Fuji TVS, ażurowym pokrętle docisku kołowrotka i minimalistycznym gripie z pianki EVA. W tym kiju wizualnie gra mi wszystko. Wędka jest po prostu śliczna.

Wędka jest śliczna…

Po wzięciu kija do ręki błyskawicznie dociera do nas, że mamy do czynienia ze sprzętem bardzo dobrej klasy. Na sucho kij wydaje się piekielnie szybki. Wędka jest lekka (Kij realnie waży 115,2g) i mimo bardzo krótkiego dolnika posiada dobry balans. Delikatnie wygladający blank ma relatywnie niewielką zbieżność i średnicę (zmierzone suwmiarką 1,6mm przy przelotce szczytowej i 9mm przy dolniku). Wedle producenta zrobiono go z carbonu 40T i 36T i uzbrojono w 9 przelotek Fuji z serii Alconite w ramkach typu K Slim. Zastosowane ringi są w niewielkim rozmiarze, ale tak rozmiar jak i spacing dobrano tu w mojej opinii doskonale. Generalnie, oceniając ogólną jakość wykonania wędki, należy uznać zastosowanie w niej przelotek z serii Alconite, jako rozwiązania budżetowego – mającego na celu obniżenie ostatecznej ceny wędki.

Kij jest dość lekki i dobrze wyważony.

Jak się tą wędką łowi? Cóż… Przeanalizujmy tę kwestię krok po kroku…
Po pierwsze, kij jest znacząco niedoszacowany. Kyorim ten zaczyna się odpowiednio ładować po przekroczeniu granicy 6g całkowitej masy wabika. Górą zachowuje pełną dynamikę do momentu zbliżenia się do granicy 25g. W zasadzie, zaskoczeniem w tym wypadku nie jest to, że wędka ta śmiga w wyższej kategorii wagowej, bo to widać gołym okiem już przy pierwszym kontakcie. Zaskoczeniem jest to, że na tych 25g możliwości kija się kończą, bo na sucho wydawać się może, że bez problemu powinien on ogarnąć więcej. Zmylić nas może tu szybkość blanku, przez którą zdaje się on mieć więcej mocy niż posiada jej w rzeczywistości. Niemniej górna granica realnego CW nie powinna nas tutaj rozczarowywać. Przy tak krótkim dolniku i tak rozwiązanym chwycie i tak byśmy nie wykorzystali tego dodatkowego potencjału. To, jak to zostało tutaj zrobione, ma głęboki sens.

Na blanku perfekcyjnie zamontowano 9 Alconite’ów. Patrząc na ten kij przez pryzmat tego jak wygląda i pracuje ten blank, wybranie tej linii przelotek Fuji na uzbrojenie, należy odebrać jako działanie oszczędnościowe.

Po drugie, akcja kija również zaskakuje. W swoich materiałach producent deklaruje, że Ultina to wędka typu Fast. Oględziny na sucho sugerują nam, że będzie to raczej X-Fast. W użytkowaniu okazuje się, że kijowi temu zdecydowanie bliżej do tej drugiej opcji. Kij, z jednej strony, jest bardzo szybki, jadowicie cięty i dynamiczny, ale, z drugiej, progresywność tego blanku po prostu oczarowuje. To, jak ta wędka pracuje pod rybą, to po prostu poezja. W trakcie holu mamy poczucie pełnej kontroli nad tym co się dzieje, a kij świetnie trzyma ryby i amortyzuje wszelkie zrywy walczącego drapieżnika. Użytkowo Kyorim Ultina Bass Game, to bardzo szybka wędka, której blank ma dość uniwersalną charakterystykę. Top wędki ma sporo kręgosłupa i dynamiki, co czyni z tego kija świetne narzędzie do lekkiego twitchingu czy do łowienia na ciut większe przynęty powierzchniowe. Kij ogarnie mniejsze przynęty w typie crankbait, jerki czy błystki wahadłowe i obrotowe. Wędka, mimo tego, że jej top nie posiada typowej jigowej charakterystyki, doskonale sprawuje mi się również przy łowieniu na przynęty miękkie. Mogłoby się wydawać, że przy łowieniu w opadzie, ten ciut sztywniejszy top będzie nas ograniczać, okazuje się jednak, że kij ten nadrabia to z nawiązką w innej dziedzinie – w transmisji drgań…

Kij jadowicie cięty i szybki. Pod rybą prezentuje przepiękną progresywność. Świetny blank…

Po trzecie więc, czułość wędki Kyorim Ultina Bass Game to jej bardzo mocny punkt. Blank tej wędki jest elektryczny w pełnym znaczeniu tego słowa. Strzał drapieżnika w przynętę wali w łokieć bez litości, a kogoś nieprzygotowanego może regularnie wyrwać z butów. Dawno nie miałem sytuacji, bym taką ilość kontaktów z podwodnymi chabaziami zacinał tak wściekle, jak zdarzało mi się to ostatnio przy tej właśnie wędce. Kij ten jest pod tym względem po prostu świetny.

Świetny blank plus Monocoque owocują bardzo elektrycznym kijem.

Po czwarte, ergonomia… Cóż… Zdaję sobie sprawę, że jakkolwiek by mi się tym kijem nie łowiło doskonale, to pod tym względem wędka ta wielu wędkarzom po prostu nie przypasuje. Dlaczego sam nie narzekam, ale jestem przekonany, że inni narzekać będą? Postaram się to w sposób czytelny wyjaśnić…


Zacznijmy od tego, że Fuji TVS, to uchwyt, który wśród produktów tej firmy, ma chyba u nas największą ilość antyfanów. Zaprojektowny tak by zminimalizować wagę i zmaksymalizować kontakt dłoni wędkarza z blankiem, przez wielu (zwłaszcza posiadaczy dużych dłoni) bywa uważany za niezbyt wygodny (dla kilku moich kolegów obecność TVS’a w wędce automatycznie ją dyskwalifikuje). W Ultina’ie Bass Game sytuację dodatkowo komplikuje nam nacinane, ażurowe pokrętło docisku kołowrotka umiejscowione z przodu chwytu oraz minimalistyczny mikrogrip o niewielkiej średnicy umiejscowiony w tyle chwytu. Wszystko to sprawia, że biorąc pierwszy raz tego Kyorim’a do ręki, niektórzy mogą stwierdzić, że do uczucia, jakie towarzyszy im zwykle przy zakładaniu na nogi świetnie im znanych, wygodnych kapci, jest w tym wypadku jednak dość daleko. Dlaczego więc ja – osoba, która przykłada sporą wagę do kwestii ergonomii wędek, bardzo lubię łowić tą wędką i nie narzekam?

Fuji TVS, ażurowe pokrętło docisku kołowrotka, minimalistyczny grip, bardzo krótki dolnik. To nie jest kij dla każdego…

Bo do tego uchwytu można się przyzwyczaić. Wędka ta, co prawda, wymusza na użytkowniku pewne, konkretne ułożenie na niej dłoni i nie daje nam zbyt dużego pola manewru w tym temacie. Gdy jednak w końcu załapiemy o co w tym wszystkim tutaj chodzi i przyzwyczaimy się, okazuje się, że można Ultiną łowić przez długie godziny bez uczucia dyskomfortu czy zmęczenia dłoni, mając jednocześnie doskonały kontakt z blankiem i pełną kontrolę nad przynętą. Pod tym względem, Kyorim Ultina Bass Game jest podobny do sportowego motocykla Ducati. To sprzęt, który wymusza na jeźdźcu pozycję, jawiącą się z początku jako niewygodna, ale w czasie szybkiej jazdy na torze zapewnia doskonałe czucie maszyny i pełną nad nią kontrolę. I taki jest ten kij. Wymaga pewnej uwagi i przyzwyczajenia, ale odpłaca nam w trakcie łowienia pełną kontrolą nad przynętą i dużą ilością bodźców, które nie pozwolą nam nawet na chwilę stracić czujności. Pod tym względem można określić ten kij mianem sprzętu bezkompromisowego.

TESTY UGIĘCIA:

Na sucho bardzo szybki. Pod rybą cudownie progresywny. Ten blank może zauroczyć swoją charakterystyką.

Czas na podsumowanie… Z jednej strony Kyorim Ultina Bass Game to nie jest kij dla starych ludzi. Króciutkiego dolnika nie wsadzimy pod pachę i trzeba się napracować nadgarstkiem tak w trakcie animacji przynęt jak i holi ryb. Uchwyt wymaga przyzwyczajenia i nie wybacza błędów. W momencie gdy w prowadzony wabik przywali nam konkretnie szczupak czy sandacz, transmisja drgań jaką dysponuje ta wędka, może nienawykłego posiadacza o słabym sercu przyprawić jeśli nie o zawał, to przynajmniej o solidną palpitację. Do tego cena kijów z serii Ultina nie należy do budżetowej. Bez promocji trzeba za te wędki zapłacić (w zależności od serii i modelu) od okolic 800 do 1100zł.

Kyorim to moja ulubiona chińska marka. Ta ekipa wie o co w tym wszystkim chodzi…

Z drugiej strony, kij ten jest pod wieloma względami konstrukcją po prostu kapitalną, Wędka ta, stworzona pierwotnie do zawodniczego łowienia bassów, w naszych warunkach okazuje się doskonałym uniwersałem szczupakowo-sandaczowym o szerokim spektrum możliwości, dedykowanym bardziej dojrzałym i doświadczonym użytkownikom. Cena jaką sobie za nią życzy producent jest adekwatna do wysokiej jakości tego sprzętu i absolutnie nie jest przesadzona. I bez promocji stosunek jakość/cena jest tutaj w mojej opinii atrakcyjny, a polując na pojawiające się od czasu do czasu promocje, można tu jeszcze trochę zaoszczędzić. Dodatkowo, przyglądając się seriom Ultina II i Ultina III, tak pod kątem samej nazwy jak i designu, ludzie orientujący się trochę w rynku wędek JDM, szybko odnajdą pewne zastanawiające podobieństwa, tych kijów do topowych wędek znanego japońskiego producenta. To taki dodatkowy smaczek…

Bass Game – przedstawiciel niewielkiej „zawodniczej” serii bazującej na seriach Ultina II i Ultina III

Kij ten recenzuję mimo tego, że aktualnie jego wersja spinningowa jest ponownie niedostępna u producenta. Robię to, bo wersja castingowa ciągle jest obecna w portfolio Kyorim’a, zaś serie Ultina II i III to technologicznie kije pokrewne do opisywanego Bass Game’a i ewidentnie zasługują one na uwagę.


(Ultina II to kije zbudowane w oparciu o uchwyt VSS, z klasycznym, dwuczęściowym dolnikiem wykończonym korkiem. Ultina III to również VSS, ale kij ma dolnik Monocoque, ażurowe pokrętło docisku analogiczne do tego w Bass Game i korkowy grip.).


Wędki te, to przemyślane, doskonale wykonane kije, oparte o świetne blanki i markowe uzbrojenie. W zestawie niejako otrzymujemy też piękny i niebanalny design, charakterystyczny dla produktów Kyorim’a, oraz duże walory użytkowe. Nie mam jednak złudzeń. W tej cenie i specyfikacji, kij ten może zainteresować u nas niezbyt szeroką grupę odbiorców (o ile tylko się znowu pojawi w portfolio). Oparte na wygodnych VSS’ach Ultiny II i III, zapewne mogą przypaść do gustu szerszemu gronu spinningistów z kraju nad Wisłą (castingowe uchwyty ECS i ACS nie powinny wzbudzać chyba żadnych kontrowersji), niemniej, znając realia naszego rynku, nie spodziewam się często widywać je u innych wędkarzy. Znając rynkowe preferencje rodaków, zaryzykuję nawet twierdzenie, że mogę być jednym z bardzo niewielu użytkowników tego konkretnego modelu Ultiny w naszym kraju. I wiecie co? W sumie, to bardzo mi z tym dobrze… 😉

Linki do wędek serii Ultina na sklepie firmowym Kyorim:

Wersja castingowa Ultina Bass Game (wersja spinningowa aktualnie niedostępna): https://s.click.aliexpress.com/e/_DD7amg9

Ultina II: https://s.click.aliexpress.com/e/_Dnc4Wn7

Ultina III: https://s.click.aliexpress.com/e/_DFgDU9r

Dla ciekawskich, topowe, zawodnicze Ultiny z serii Air Series (radzę wziąć głęboki wdech…):

https://s.click.aliexpress.com/e/_DlWb7vT

https://s.click.aliexpress.com/e/_DejvT13

https://s.click.aliexpress.com/e/_DmSsDON

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Test wideo SPRO Specter jest już na moim kanale YouTube…

Nie wiem jak to się stało… Film wrzuciłem na kanał jakiś miesiąc temu, ale zapomniałem wrzucić o tym info na stronie. Gdyby ktoś przegapił, to z opóźnieniem informuję – JEST. Zapraszam też do oglądania, polubiania, komentowania, rozsyłania dalej etc.

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Test wideo wędki PureLure Zana ZA-S702ML już na moim kanale YouTube

Bardzo dobra i bardzo ładna wędka typu „Worm”. Moje testy tego kija okrasiło branie metrowego szczupaka. Kij dał radę bez najmniejszego problemu. Będę wdzięczny za polubienia, subskrypcje, komentarze i rozsyłanie materiału krewnym i znajomym.

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

PureLure Zana ZA-S702ML (Worm Rod) 2,13m 3-12g – Dobry przedstawiciel rodziny kijów typu „Worm”

Chińska marka PureLure od jakiegoś czasu próbuje przebojem namieszać na azjatyckim rynku, oferując efektowne wędki budowane na markowych komponentach. Do tego stosuje agresywną politykę cenową. Regularnie ich topowe wędki oferowane są w naprawdę grubych promocjach. W moich sprzętowych eksploracjach po prostu nie mogłem pominąć kijów tej marki. W sumie nie wiem jak to się stało, ale mam ich już cztery sztuki. Cóż… To ewidentnie jakaś choroba, ale nie będziemy o tym teraz rozprawiać. Teraz, po prostu, poznajcie pierwszy z nich. Przed Wami PureLure Zana…

PureLure Zana ZA-S702ML

Nim zacznę omawiać tytułowy kij, warto najpierw odpowiedzieć sobie na jedno podstawowe pytanie: Czym w zasadzie są kije w typie „Worm”?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się być z jednej strony dość prosta, jednak gdy zaczynamy w temat wnikać, sprawa nieco się komplikuje. Generalnie, kije tego typu popularne są w USA, gdzie służą do połowu bass’ów przy pomocy elastycznych imitacji dużych robaków wszelkiej maści. Popularne są również w Azji gdzie łowi się przy ich pomocy ryby w typie „Mandarin Fish”. Mówiąc o „Mandarin Fish” mam na myśli Jazgarza Chińskiego (łac. Siniperca Chuatsi) i inne ryby z rodziny Siniperca. Nie należy mylić go z Mandarynem Wspaniałym (łac. Synchiropus Splendidus). To okoniokształtne, silne ryby, dorastające do pokaźnych rozmiarów i żyjące w wodach, przeważnie gęsto pozarastanych roślinnością wodną.

Trzy z czterech posiadanych przeze mnie aktualnie kijów typu „Worm”. Od góry: PureLure Zana, Kingdom Worm Master, Kyorim Big Mandarin

Spece od takich połowów, różnie definiują kije do nich służące. Często stawia się je obok wędek jig’owych wyraźnie je jednak różnicując, albo na odwrót, proponuje się dla części z nich wspólną kategorię „jig & worm rods”. Na potrzeby tego tekstu nie będę wnikał w te niuanse. Bazując na swoich doświadczeniach i lekturze zaproponuję uproszczoną definicję kijów tego typu. Wedle tej definicji kije typu Worm to wędziska spinningowe i castingowe służące do połowu ryb drapieżnych przy pomocy przynęt miękkich, metodą raczej lżejszego, wolnego opadu. Technicznie wędki te charakteryzują się przeważnie:

  • długością w okolicach 7 stóp (213cm)
  • krótkim dolnikiem ułatwiającym finezyjną animację przynęt
  • wrażliwą częścią szczytową i dolnikiem z dużym zapasem mocy
  • akcją X-Fast lub ewentualnie Fast
  • mocą blanku na poziomie od ML do MH
  • bardzo dobrą transmisją drgań pozwalającą bezbłędnie reagować na delikatne brania przy powolnym opadzie

Dolniki krótkie i poręczne. Kije bardzo szybkie i bardzo czułe…

W naszych warunkach wędki typu „Worm” są doskonałymi narzędziami do lekkiego/średniego łowienia sandaczy. Te lżejsze sprawdzają się przy cięższym łowieniu okoni. Ja z powodzeniem wykorzystuję tego typu kije do lekkiego łowienia szczupaków na przynęty miękkie. Tyle teorii. Teraz czas na przedstawienie bohaterki dzisiejszego testu czyli wędki PureLure Zana ZA-S702ML…

Śliczne i świetne wędki…

Zana w opisywanej wersji to kij bez dwóch zdań bardzo efektowny. W oczy rzuca się nam od razu krótki dolnik w typie Monocoque wyposażony w autorski uchwyt kołowrotka z drewnianym insertem (wykonanym z cynamonowca kamforowego) i korkowy grip z dobrej jakości korka 3A. Do tego mamy bardzo atrakcyjne malowanie blanku i efektownie zrobione omotki. Mierzący 2,13m blank mieni się krzyżowym oplotem na całej swojej długości. Wędka jest po prostu śliczna.

Insert z cynamonowca kamforowego. Smaczki, smaczki…

Blank Zany, wykonano z carbonu 40T i ma on sporą zbieżność. Przy przelotce szczytowej ma 1,5mm średnicy. Przy dolniku mamy już solidne 10,5mm. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że CW w tym wypadku określone na zakres 3-12g, oszacowano „z amerykańska”, czyli, że kij ten jest mocno niedoszacowany. Uzbrojono go w 8 przelotek Fuji Alconite w ramkach typu K Slim. Jakość wykonania kija jest bardzo dobra. Przelotki zamontowane są równo, omotki i lakierowania zrobione tak jak trzeba. W posiadanym przeze mnie egzemplarzu, w tej kwestii, nie ma się do czego przyczepić. Według deklaracji producenta wędka powinna ważyć 118g. Sprawdziłem to. Kij jest prawie 6g lżejszy niż deklaruje firma PureLure. Waga elektroniczna pokazała 112,5g. W miarę badania kija dobre, początkowe wrażenie nie słabnie, a wręcz przeciwnie.

Kij jest lżejszy niż deklaruje producent…

W trakcie użytkowania wędki wychodzą jej kolejne cechy.
Po pierwsze, kij ten, jak można się było spodziewać, jest X-Fast’em pełną gębą. Bardzo szybkim i ciętym. Jednocześnie jednak, blank tej wersji Zana’y okazuje się być konstruktem zaskakująco progresywnym. Wędka pod obciążeniem wchodzi w bardzo przyjemne ugięcia ułatwiające walkę z dynamicznie walczącą rybą. W dolniku drzemią pokłady mocy wystarczające do zmierzenia się z dużymi rybami.

Metrówka na haku. Kij nie klęka. W dolniku jest zapas mocy.

Po drugie, realny ciężar wyrzutowy kija okazuje się (co było do przewidzenia) grubo niedoszacowany. Kij zaczyna się ruszać po przekroczeniu 6g całkowitej masy wabika. Mocy i dynamiki wystarcza temu blankowi by rzucać i agresywnie animować wabiki o masie dobiegającej do okolic 26g.

Zana dała radę. Mamucha wróciła do wody. Cztery dni później złowił ją mój kumpel z klubu. Wypuszczanie okazów ma sens…

Po trzecie, kij wykazuje dobrą ergonomię, i zadowalające wyważenie. Krótki dolnik, co prawda, owocuje nam tutaj lekkim ciążeniem tej wędki na przód, ale zjawisko to nie występuje tu w stopniu na tyle dużym, by okazało się poważną dolegliwością. Nawet długotrwałe, wielogodzinne łowienie tym kijem, nie wiąże się z poczuciem dyskomfortu, związanego z niedostatkami ergonomii czy wyważenia. Wędką tą łowi się bardzo przyjemnie i wygodnie. Kij jest przyjemnie lekki, a krótki dolnik sprawia, że jest bardzo poręczny.

Ergonomia kija na bardzo dobrym poziomie. Lekkie ciążenie na przód nie jest dokuczliwe.

Po czwarte, czułość wędki jest na bardzo dobrym poziomie. PureLure Zana zahacza już o kategorię blanków elektrycznych. Transmisja drgań stoi tutaj na poziomie pozwalającym bezbłędnie odczytywać sygnały o kontaktach przynęty z dnem czy podwodnymi przeszkodami. Nawet delikatne brania nie ujdą tu naszej uwadze. Porządny strzał drapieżnika w nasz wabik, podnosi nam zaś poziom adrenaliny w stopniu zdecydowanie wyższym niż zadowalającym. 😉

Kij efektowny w każdym szczególe…

Po piąte, pierwsza przelotka od strony kołowrotka ma tutaj trochę za małą średnicę. W mojej opinii, nieco większy ring poprawiłby zasięg rzutowy kija (który i bez tego nie jest jednak zły). Delikatnie wyglądający pierścień docisku stopki kołowrotka wykonano tu z włókna węglowego i z początku przyglądałem mu się podejrzliwie. W trakcie eksploatacji nic podejrzanego się jednak z nim nie dzieje.

Pierwsza przelotka powinna mieć ciut większą średnicę…

Podsumowując… PureLure Zana ZA-S702ML to świetny, specjalizowany kij do łowienia na przynęty miękkie, który w tej roli sprawuje się po prostu bardzo dobrze. Wędka ta dała mi bardzo dużo frajdy w trakcie testów. Dała mi też kilka fajnych ryb. Testując kij jeszcze w maju, w sposób oczywisty skupiłem się na łowieniu przy jego pomocy szczupaków. Sprawowała mi się w tej roli po prostu doskonale. Niemniej należy pamiętać, że wędka ta będzie przede wszystkim doskonałą lekką sandaczówką i w tej roli również bez wątpienia pokaże pazury. Zaną łowi się bardzo przyjemnie i bardzo skutecznie. Niska waga i świetna ergonomia łączą się tutaj z dużą czułością i ciętością. Kij pewnie wcina ryby, świetnie je trzyma i pozwala na spokojnie mierzyć się z metrowymi okazami. Po testowanych ostatnio, bardzo miernych SPRO i Flagman’ie, produkt PureLure spełnił u mnie rolę niemalże terapeutyczną i podziałał jak lek na okaleczoną duszę 😉 Do omówienia pozostaje nam teraz jednak jeszcze jedna kwestia… Kwestia ceny.

TESTY UGIĘCIA:

Cięty, elektryczny X-Fast. Pod obciążeniem prezentuje bardzo przyjemną progresywność blanku.

PureLure Zana w opisywanej wersji kosztuje na firmowym sklepie producenta około 800 złotych. Nie jest tanio? Cóż… Nie jest to po prostu sprzęt budżetowy, a cena tego chińskiego kija, jest po prostu, adekwatną do jego wysokiej jakości. Za te pieniądze otrzymujemy świetnie wykonany, efektowny, dobrze uzbrojony i bardzo dobrze działający kij o dużym potencjale. Jeżeli kogoś ta wędka zainteresowała na tyle, że nabrał ochoty by ją sobie sprawić, to mam dla niego jedną radę. Nie śpieszyć się z zakupem… W ostatnich miesiącach PureLure dawało bardzo mocne promocje na swoje wędki. Skala oferowanych rabatów była momentami zaskakująca. W niektórych przypadkach wybrane kije można było wyrwać kilkadziesiąt (!) procent taniej. Na moje oko gra jest zdecydowanie warta świeczki, bo taka Zana kupiona w cenie poniżej 500 złotych, ma stosunek jakości do ceny na poziomie po prostu rewelacyjnym…

Link do PureLure Zana na sklepie firmowym:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DC82L33

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Flagman Orbion FON73ML 2,21m 4-20g – Sztandar wyprowadzić…

Przez długi czas ukraińska marka Flagman kojarzona była na naszym rynku przede wszystkim ze sprzętem służącym do połowów gruntowych. Czas temu na nasz rynek trafiły też kije spinningowe będące produktami tej firmy, markowane tak nazwą Flagman, jak i Azura. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził któregoś z ich kijów. Wybór padł na Orbion’a w wersji ML. Zainteresowanych moimi spostrzeżeniami zapraszam do lektury.

Flagman Orbion ML…

Flagman Orbion to wędka, która może się spodobać od pierwszego kontaktu. Blank jest dość smukły i ma niewielką zbieżność. Minimalistyczny w formie dolnik wykończono efektownym malowaniem. Mieni się odcieniami niebieskiego i fioletu oraz skrzy brokatem. Zastosowano tam autorski uchwyt kołowrotka i niewielkie piankowe gripy. Blank kija, który według informacji producenta wykonano z węgla 30T, uzbrojono w 9 przelotek „No Name” w ramkach typu K Slim. Tak przelotki, jak i ich montaż wyglądają bardzo dobrze. Ramki i ringi są cienkie i finezyjne. Omotki są zrobione jak trzeba. Do tego całość rozmieszczono na blanku równo jak pod laser. W tej kwestii nie ma się do czego przyczepić. Flagman jest po prostu ładny i ładnie zrobiony.

Efektowne malowanie, dobry poziom wykończenia…

Według materiałów producenta wędka powinna ważyć 105g. Oczywiście sprawdziłem to. Dane producenta są rzetelne. Waga elektroniczna pokazała mi 104,5g. Następnie w ruch poszła suwmiarka. Średnica blanku Orbiona przy przelotce szczytowej wynosi 1,6mm. Przy dolniku mamy 9,3mm. Te dane również wyglądają obiecująco. Czas sprawdzić tego eleganta w akcji i zobaczyć co potrafi.

Waga określona precyzyjnie. Kij jest relatywnie lekki.

Niestety pierwszą rzeczą, którą odczuwamy po wzięciu Orbion’a do ręki to fatalne wyważenie tej wędki. Minimalistyczny, krótki dolnik, w żaden sposób nie równoważy ciężaru mierzącego 2,21m blanku. Sam kij jest co prawda lekki, ale lecąc na tzw. ryj, w sposób wręcz nieprzyzwoity, totalnie psuje nam całe tej lekkości wrażenie. Do tego wygoda uchwytu wydaje się na wstępie problematyczna. Sam blank przy próbach „na sucho” zdaje się szybki i mocniejszy niż w deklaracjach producenta. Nadszedł czas na testy nad wodą…

Autorski uchwyt kołowrotka okazuje się bardzo niewygodny. Wyważenie kija jest fatalne.

W trakcie łowienia kij zdradza swoje kolejne właściwości. Po pierwsze, Orbion rzeczywiście okazuje się kijem szybkim i mocniejszym niż zadeklarowano. Górą wędka miota jeszcze bez problemu wabikami ważącymi około 26g. Dołem, nie za bardzo chce to startować od zadeklarowanych 4g. W zasadzie, poniżej 7g, sugeruję w tym wypadku nie schodzić. Wynika to z tego, że blank wędki, wraz z częścią szczytową, przy swojej szybkości okazują się mieć dość „pałowatą” charakterystykę. Brakuje temu topowi z jednej strony czułości i finezji. Z drugiej strony zaś, wędce tej jednocześnie brak dostatecznej dynamiki i ciętości.

Akcja się zgadza. Kij jest mocniejszy niż deklaruje producent.

To wszystko prowadzi do zaskakującej nieco sytuacji, w której z jednej strony kij ten okazuje się dość miernym w lekkim łowieniu w opadzie, bo „pałowata” szczytówka nie działa tak jak powinna. Z drugiej zaś strony, brak odpowiedniej dynamiki tego szczytu, sprawia, że przy próbach twitch’owania ciut większymi woblerami, osiągamy równie niezadowalające rezultaty. Pałowata szczytówka okazuje się bowiem jednocześnie niedostatecznie dynamiczna do bardziej energicznej animacji tego typu przynęt. Kij w zamyśle twórców miał być zapewne uniwersalny, a wyszedł zupełnie nijaki.

Przelotki „No Name” wyglądają bardzo dobrze. Ich montaż również.

Teksty producenta o „rewelacyjnej czułości” tychże kijów, również proponuję wsadzić między bajki z mchu i paproci, albo w jakieś inne mroczne miejsce. Kij ten, w tej kwestii, prezentuje się po prostu przeciętnie dla swojej półki budżetowej i szału tu zdecydowanie nie ma. Transmisja drgań jest tutaj na poziomie wystarczającym do łowienia, szczupaków „na lekko” na niezbyt głębokiej wodzie. Niczego więcej się jednak tutaj nie radzę spodziewać i do niczego więcej bym tego kija nie próbował zmuszać. Orbion w tej wersji sprawdzi się najlepiej przy łowieniu na przynęty „zwijane” w typie niewielkich crankbaitów, wahadeł i wirówek, tak na wodach stojących jak i płynących o umiarkowanym uciągu. Od biedy połowimy nim szczupaki i na gumy, i na inne wabiki, niemniej nie ukrywajmy – wędka ta, po prostu, zdecydowanie lepiej wygląda niż łowi i okazała się dla mnie dużym zawodem. Niby to jakoś działa, niby przekazuje te brania, niby jakoś ryby wcina i trzyma, ale nie ma tutaj całościowo nie tylko szału, ale też zwykłej z tego wszystkiego przyjemności. Powiem więcej – bywa po prostu mało przyjemnie… Z czego to wynika?

Pod większym szczupakiem kij pokazuje sporą progresywność i schodzi w płynne ugięcie…

Testując ten kij przełowiłem nim między innymi, dwukrotnie pełne zawody spinningowe. Dwie pełne tury po 7 godzin machania nim prawie non stop. Za każdym razem, odkładając ten kij po zakończeniu łowienia, odczuwałem głęboką ulgę, a moja prawa dłoń była mi za to głęboko wdzięczna. Fatalne wyważenie tego Flagman’a, połączone z bardzo niewygodnym na dłuższą metę chwytem, za każdym razem sprawiało, że moja ręka czuła się jak po dobrej sesji tortur. Mimo rozpaczliwych prób, nie znalazłem tutaj takiego ułożenia dłoni, by w toku dłuższej eksploatacji okazało się ono chociaż znośne. Kończąc testy, opisywanego wcześniej, raczej niezbyt wybitnego, SPRO Specter’a, nie sądziłem, że kiedykolwiek za nim zatęsknię, ale Orbion’owi udawało się takie tęsknoty wywoływać, za każdym razem gdy długość łowienia nim dobijała do kilku godzin cięgiem. W sumie, nie pamiętam sytuacji, bym kończąc testy jakiegokolwiek kija, cieszył się z tego tak bardzo, jak z zakończenia testów tego Flagmana.

TESTY UGIĘCIA:

Podsumowując krótko… Wam moi drodzy kija tego serdecznie nie polecam. Sobie aplikuję właśnie terapię polegającą na łowieniu dwoma świetnymi, choć nietanimi kijami. Po traumie Orbion’a, wędki te działają na mnie jak kojący balsam. Ich testy już wkrótce. W końcu nie tylko tanimi spinningami człowiek żyje…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

SPRO Specter Finesse Spin L 2,28m 5-14g – Lekki spinning według SPRO…

Firma SPRO jest znana polskim wędkarzom od lat. Znana przede wszystkim z kołowrotków. Niektóre z nich okazały się powszechnie polecanymi modelami, na budżetowej półce sprzętowej. Niektóre, jak Red Arc, uzyskały miano sprzętów kultowych (Jak bardzo nie byłoby to określenie nadużywane…). Oferta SPRO dostępna na naszym rynku jest sukcesywnie poszerzana. Czas temu pojawiły się u nas ich wędki. Postanowiłem powiedzieć sprawdzam i zaspokoić moją, i (Jak mam nadzieję…) Waszą ciekawość. Poznajcie SPRO Specter.

Spro Specter… Nazwa Kozacka, ale czy coś jeszcze?

Dlaczego wybrałem na testy akurat ten model? Zainteresowały mnie liczne filmy na oficjalnych kanałach promocyjnych SPRO, na których ten model kija często używany jest do łowienia przy użyciu metodą drop shot, carolina rig i generalnie przy użyciu lżejszych zestawów. Po krótkim przejrzeniu dostępnych w ramach modelu Specter opcji, wybór padł na kij wspomniany w tytule. Wystarczyło wydać 315 złotych i wspomniane SPRO znalazło się w moich ciekawskich łapkach.

Na pierwszy rzut oka wygląda nienajgorzej…

Jak to wygląda na pierwszy rzut oka? Cóż… Moje odczucia można, delikatnie mówiąc, określić jako mocno mieszane. SPRO Specter Finesse Spin L ma długość 2,28m długości. Blank kija ma sporą zbieżność i zdecydowanie nie należy do przesadnie finezyjnych. Przy przelotce szczytowej ma 1,75mm średnicy. Przy dolniku mamy tu solidne 10,5mm. Blank uzbrojono w 8 przelotek „no name” w ramkach typu K, które jak na niewysoką półkę produktu wyglądają nieźle. Ringi i ramki nie są przesadnie grube i toporne.

Ringi wyglądają nieźle…

Uzbrojenie chwytu to klon TVS’a wyróżniający się podwójnym pokrętłem docisku kołowrotka (mamy docisk i kontrę) – generalnie rozwiązanie takie bardziej kojarzy mi się z bardzo mocnymi kijami do zdecydowanie cięższych połowów, ale skoro SPRO tak sobie wymyśliło, to niech i tak będzie. Sam dolnik jest krótki i wykończony pianką EVA przyzwoitej jakości. Wzmocniono go efektownym i modnym, krzyżowym oplotem.

Dolnik…

Wędka wedle deklaracji fabrycznej powinna ważyć 120g. Deklaracje te w zasadzie pokrywają się z rzeczywistością. Waga elektroniczna pokazała mi 122,4g masy.

Waga w zasadzie się zgadza…

Gorzej robi się jednak, gdy przyjrzymy się jakości wykończenia kija. W moim egzemplarzu przelotki nie trzymają linii prostej (choć tragedii nie ma). Do tego doszedł w bonusie przedni grip utytłany klejem. Jak na kij kosztujący ponad 300 złotych, szału zdecydowanie ni ma…

Foregrip ubabrany klejem – żenada…

Odłóżmy jednak na bok kwestie estetyczne. Może SPRO obroni się użytkowo? Przecież na filmach łowią i są zadowoleni… 😉

Cóż… Zacznijmy od tego, że pierwsza rzecz, która narzuca się naszej uwadze po wzięciu Specter’a do ręki to słabe wyważenie tego kija. Wędka ma wagę jeszcze akceptowalną, ale mówiąc kolokwialnie, kij „leci na ryj” aż miło (a raczej niemiło). Próbowałem dobrać do niej taki młynek, by nieco zniwelować te nieprzyjemne odczucia. Dopiero przy młynku ważącym z plecionką ponad 270g (konkretnie Daiwa’ą BG 2500) przestawało być to dokuczliwie. Niemniej cały zestaw zdecydowanie nie łapał się już na wagę „piórkową”. Do tego ergonomia chwytu nie jest zachwycająca. Jakoś leży to w ręce, ale do ideału sporo jednak brakuje.

Ringi trochę uciekają z linii prostej, ale generalnie ich montaż nie wygląda tragicznie…

SPRO Specter wedle opisów producenta miałby być kijem o akcji X-Fast. Cóż… Może nie wiem jakie tam w Holandii mają standardy akcji kijów spinningowych, ale na moje oko to jednak jest Fast. Wędka charakteryzuje się dość wrażliwą, bardziej spolegliwą częścią szczytową, o zadowalającej dynamice, całkiem przyjemnym ugięciem pod obciążeniem i sporym zapasem mocy w dolniku. Realny ciężar wyrzutowy tego kija oceniam na zakres od okolic 5g do mniej więcej 20g całkowitej masy przynęty. Do tego dochodzi transmisja drgań, którą określiłbym jako dość przeciętną. Szału nie ma, ale tragedii też nie. Całość rzeczywiście mogłaby się całkiem przyzwoicie sprawować przy nieco cięższym drop shot’cie. Mogłaby, gdyby ten kij tak nie „leciał na ryj”, co na dłuższą metę przy drop shot’cie czyni łowienie bardzo męczącym. Do lekkiego drop shot’a kijowi temu brakuje finezji i czułości. „Finesse” w nazwie niewiele tu pomaga.

TESTY UGIĘCIA:

Najsensowniejsze zastosowanie tego kija jakie widzę to lekki zestaw szczupakowy, nastawiony przede wszystkim na stosowanie przynęt miękkich i łowienie w opadzie. Top kija w stopniu zadowalającym sygnalizuje brania, zaś progresywna praca blanku umożliwia skuteczne hole nawet bardzo delikatnie zahaczonych ryb. Przy lekkim łowieniu niewielkich sandaczy, ten SPRO też sobie powinien poradzić. Niemniej, w obu tych dziedzinach, kij ten będzie się nam sprawował co najwyżej poprawnie.

Blank jest zadowalająco dynamiczny i przyjemnie progresywny. Wędka dobrze trzyma rybę.

SPRO Specter Finesse to wędka, w której połączono może niewybitny,ale zadowalający blank z kiepskim wyważeniem i uzbrojeniem, którego jakość jest w miarę adekwatna do ceny jeśli idzie o komponenty, ale jeśli idzie o precyzję wykonania, prezentuje się po prostu słabo. Użytkowo to jakoś działa. Da się tym łowić nawet i całkiem skutecznie. Tylko, że całą przyjemność z tego płynącą zjada nam kulejąca ergonomia i wyważenie. Gdyby projektant tego kija ogarniał temat ciut lepiej, można by z tego blanku wycisnąć więcej.

Jak mawiali starożytni Indianie: „Jakby to zrobili lepiej, to by było lepsze…”

W tej chwili ten kij kosztuje około 320 złotych. Jak dla mnie? Szkoda na SPRO pieniędzy. Jeśli ktoś o nim myśli, to radzę by raczej poszukał sobie czegoś innego. I tyle w temacie…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g – Taka wklejanka co ma sens…

Wędki z wklejanymi szczytówkami stanowią raczej niewielki procent mojego arsenału. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze, tubulary uważam za kije generalnie bardziej uniwersalne. Więcej możliwości w jednym kiju to zawsze wygodna i kusząca opcja przy ograniczonej ilości sprzętu jaki można zabrać ze sobą. Po drugie, używając tubularów, mam generalnie większą frajdę z łowienia i tyle – ot cała tajemnica. Moje preferencje, nie przeszkadzają mi jednak zupełnie, w docenianiu wklejanek jako specjalizowanych narzędzi, które w pewnych warunkach sprawują się po prostu świetnie. I po tym krótkim wprowadzeniu, możemy się już zająć kijem, do którego „obadania”, zachęcił mnie jeden z widzów mojego kanału na YouTube. Poznajmy kolejnego przedstawiciela budżetowej serii CityLiner od Robinsona. Tym razem przed Wami model Perch Jig…

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g

Robinson CityLiner Perch Jig w długości 2,26m, już na pierwszy rzut oka, nie wygląda nam na delikatną witeczkę do dłubania małych okonków na najmniejsze paproszki. Szybki blank łączy w sobie, z jednej strony, delikatną wklejkę mającą przy przelotce szczytowej 0,9mm średnicy. Z drugiej strony jednak, to przy uchwycie kołowrotka, wzmocniona krzyżowym oplotem dolna część blanku, ma 8,7mm średnicy i prezentuje się całkiem solidnie.

Dolnik wzmocniono krzyżowym oplotem, tak jak w innych kijach z tej serii.

Wędkę uzbrojono na dolniku w oryginalny uchwyt kołowrotka od Fuji. To model VSS, który przy tym kiju sprawuje się bardzo dobrze. Dolnik wędki ma optymalną długość, zaś gripy wykończono pianką EVA całkiej dobrej jakości. Dolna sekcja wygląda nowocześnie i może się spodobać.

Fuji VSS

Blank wklejanki uzbrojono w 9 przelotek „no name”. Same przelotki, jak na półkę cenową kija, w którym je zamontowano, prezentują się całkiem dobrze. Tak ramki typu K Slim jak i wkłady wyglądają OK. Montaż ich zdradza jednak pewne mankamenty. Ringi nie trzymają linii prostej (Trzeba też jednak uczciwie dodać, że odchylenia te relatywnie nie są wielkie.). Lakierowania omotek są zrobione poprawnie, choć miejscami lakieru jest ciut przydużo. Całościowo kij wygląda jednak naprawdę całkiem fajnie. Do tego jego waga jest również bardzo sensowna. Producent deklaruje masę kija na poziomie 104g. Waga elektroniczna pokazała mi 105,4g. Różnica pomiędzy deklaracjami, a rzeczywistością jest w zasadzie pomijalna. Kij jest rzeczywiście przyjemnie lekki i dobrze leży w dłoni. Pozostaje najważniejsze pytanie… – Jak ten kij działa w praktyce?

Montaż przelotek…

Przystępując do tej części testu, zaznaczam, że kij rzetelnie przetestowałem pod kątem trzech głównych zastosowań, w których po testach na sucho założyłem, że spisze się on dobrze. Pierwszym było typowo okoniowe jigowanie na różnych głębokościach. Drugim połowy na lekkie szczupakowe/sandaczowe gumy. Trzecim było sprawdzenie tej wędki pod kątem jej użyteczności w metodzie drop shot. Kij ten generalnie w trakcie testów pozytywnie mnie zaskoczył ale nie uprzedzając…

Jak na swoją długość i realną moc blanku kij nie waży dużo

Przy typowo okoniowym jigowaniu przerzuciłem całe spektrum przynęt miękkich, łowiąc tą wędką okonie tak na płytko, w toni wodnej, jak i dość głęboko (do okolic 8-9 metrów). Przyznam się, że przy płytkim łowieniu nie spodziewałem się tutaj cudów. Kij jest szybki i ma spory zapas mocy. Trochę obawiałem się o jego pracę w dolnym zakresie deklarowanego CW i potencjalnie zbyt dużą ilość spadów. Wbrew moim obawom kij poradził sobie z tym całkiem nieźle. Nie jest to, co prawda, witka dedykowana do płytkiego dłubania okonków, ale w razie potrzeby umożliwia nam on takie łowienie w stopniu zadowalającym. Zastosowana przez producenta, delikatna wklejana szczytówka pozwala realnie zbliżyć się z całkowitą wagą przynęt do dolnej granicy zasugerowanej w opisie kija. Kij nie tylko zapewnia dostatecznie dobrą kontrolę nad zbliżającymi się do 2g całkowitej masy paprochami (testowałem go pod wabikami ważącymi 2,3g), ale też rzuca nimi na zadowalające odległości. Szybki blank jest nieco bardziej progresywny niż można by się spodziewać i nie gubi ryb w jakimś nadmiernym stopniu. Oczywiście, do takiego łowienia lepszy byłby delikatniejszy, lżejszy i krótszy sprzęt, ale muszę przyznać, że CityLiner radzi sobie z tym zadaniem zaskakująco nieźle. (Wszystko to oczywiście pod warunkiem zastosowania odpowiednio cienkich plecionek)

Delikatna wklejanka pomaga ładować lekkie wabiki i jest czułym sygnalizatorem brań

Przy cięższych jigach jest tylko lepiej. Jako maszyna stworzona do łowienia w opadzie kij ten ogarnia ten temat w stopniu lepiej niż wystarczającym. Szybki blank pozwala dobrze wcinać ryby. Jego czułość jest całkiem niezła, a doceniamy ją zwłaszcza w momentach, gdy uświadamiamy sobie, że mamy w ręku wędkę za nieco ponad dwieście złotych. Przy wyjątkowo delikatnych braniach, niedostatki w transmisji drgań uzupełnia nam delikatna wklejka, która robi dobrą robotę. Generalnie w temacie jigowania konstrukcja ta, sprawuje się użytkowo lepiej, niż sprawia wrażenie na sucho. Przy dużej szybkości, mocy i zadowalającej czułości, jest bardziej finezyjna i progresywna niż może się z początku wydawać.

Zastosowane ringi wyglądają całkiem nieźle

Przy łowieniu szczupaków/sandaczy na lekko kij ten sprawuje się bardzo dobrze, pod warunkiem, że ograniczamy się do łowienia na gumy, czy lżejsze błystki wahadłowe. Górą możemy tą wędką miotać bez najmniejszych problemów wabikami, których waga dobiega do okolic 20g całkowitej masy przynęty. Na upartego można jej tam coś jeszcze dołożyć, niemniej dla mnie te 20g to była jakaś rozsądna granica komfortu. Przy tej masie przynęt, kij oczywiście bezbłędnie przekazuje nam gdy cokolwiek podejrzanego dzieje się z naszym wabikiem i pozwala na w pełni dynamiczne podbijanie. Szybkość i moc blanku dają nam też pewne i mocne zacięcie w momencie kontaktu drapieżnika z przynętą. W trakcie holu większych drapieżników CityLiner pokazuje dobrą progresywność blanku i zapas mocy w dolniku wystarczający do starcia z całkiem sporymi rybami. Oczywiście nie jest to oręż dedykowany tropieniu metrówek, ale gdy do podejścia niechętnych do współpracy drapieżników potrzebny nam delikatny zestaw, i niewielkie przynęty, ten kij robi naprawdę dobrą robotę.

Pod szczupakiem 70cm kij pokazuje progresywne ugięcie i zachowuje jeszcze rezerwę mocy.

Przy lekkim/średnim drop shot’cie CityLiner sprawuje się równie dobrze. Jest odpowiednio mocny, szybki i poręczny. Transmisja drgań tej wędki jest, jak na tę półkę cenową, naprawdę całkiem niezła. Przy najdelikatniejszych braniach, gdy do dolnika nie dotrze odpowiedni sygnał, ratuje nas delikatna wklejka, która dobrze pokazuje najdelikatniejsze i najbardziej anemiczne skubnięcia niewielkich ryb. Gdybym szukał wędki do typowo nocnego łowienia, rozejrzałbym się pewnie za czymś bardziej elektrycznym, ale w tej cenie ciężko mi zarazem wskazać w tej chwili coś, co byłoby w kwestii czułości znacząco lepsze od tego kija.

TESTY UGIĘCIA:

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g to relatywnie niedroga wędka, która daje wędkarzowi w jednym kiju do dyspozycji całkiem spory wachlarz „opadowo-dropshotowych” możliwości. Kij ten ma szeroki zakres użytecznego CW i wyposażono go w szybki, odpowiednio czuły, i progresywny blank. Do tego nieźle wygląda, niewiele waży i jest całkiem dobrze wykonany z całkiem sensownych komponentów, a jego ergonomii nic nie można zarzucić. Ten kij ma sens tak na łodzi, jak i z brzegu, a na takich łowiskach jak np. Motława powinien się sprawować wręcz bardzo dobrze. Gdybym miał cokolwiek zasugerować do zmiany/poprawienia w tej wędce, to chętnie zobaczyłbym koniec wklejanej szczytówki potraktowany fabrycznie jakimś jaskrawym lakierem fluo, tak by poprawić jej widoczność w kiepskim oświetleniu i dla mnie byłoby super. I bez tego jednak, mamy tutaj naprawdę kompletną, udaną, budżetową wklejankę sprawdzającą się w wielu zastosowaniach. Aktualnie, jak się poszuka jakiejś promocji, można go wyrwać w cenie około 250 złotych. W tych pieniądzach (jak i trochę większych…), jak by nie patrzeć, ten kij zdecydowanie ma sens.

Ten kij ma sens…

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Wideorecenzja Kingdom Solo II S-702M już na moim kanale YouTube.

A w filmie również łowienie szczupaków na błystki wahadłowe metodą opadu. Dziękuję bardzo, za polubienia, subskrypcje i komentarze! 🙂

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Mistrall Lexus Ultra Spin 1,80m 0,5-6g i 1,95m 1-7g – Dr Jekyll i Mr Hyde…

Pierwszy z wymienionych w tytule kijów użytkowałem kawał czasu (jakieś dwa sezony na pewno) i sprzedałem w zeszłym roku. Drugi nabyłem niedawno, w celu zrobienia testu, i ciągle jest w moim posiadaniu. Muszę przyznać, że już dawno, żadnemu z dystrybutorów sprzętu, nie udało się zafundować mi takiej porcji konsternacji, jak zrobił to Mistrall tym drugim kijem. Myślałem, że nie tak łatwo mnie zaskoczyć, a tu proszę – Da się! Zainteresowanych przyczynami mojej konfuzji, czy tymi konkretnymi wyrobami Mistrall’a zapraszam do lektury… 😉

Lexus na którego stać większość rodaków…

Seria wędek Lexus Ultra Spin to lekkie i nowocześnie wyglądające, budżetowe kije z oferty Mistrall’a. Na wstępie tego tekstu omówię w sposób skrócony, najlżejszy model z tej serii kijów, z którym miałem do czynienia jako pierwszym. W tym miejscu zwracam tylko uwagę, że w opisie tym będę bazować na zapamiętanych przeze mnie doświadczeniach związanych z jego eksploatacją, która miała miejsce już czas temu. Kija już nie mam, więc nie jestem w stanie zweryfikować w tej chwili takich danych jak jego realna waga, średnice blanku czy wykonać zdjęcia krzywych ugięcia. Wszystkie te szczegóły znajdziecie zaś w części poświęconej mocniejszemu z Lexus’ów.

Krótki, poręczny dolnik, klon SKSS, pianka EVA akceptowalnej jakości…

Mistrall Lexus Ultra Spin 1,80m 0,5-6g, to kij który spodobał mi się od pierwszego kontaktu. Delikatny, finezyjny blank tej taniej wędki, był jednocześnie zaskakująco szybki jak na taką witeczkę. Całość była bardzo lekka (55g według danych z katalogu, realnie nie wiem), świetnie leżała w dłoni i jak na swoją półkę cenową całkiem dobrze wyglądała. Wędka ta była też całkiem dobrze opisana jeśli idzie o jej parametry wyrzutowe. Kij górą ogarniał jeszcze okolice 7g całkowitej masy przynęty. Dołem schodziłem nim poniżej 2g. Szybki, finezyjny blank pozwalał skutecznie łowić tym kijem, przy pomocy szerokiego asortymentu wabików. Wędka świetnie radziła sobie z lekkimi jaskółkami w toni i okoniowym żelastwem w typie niewielkich cykad, wirówek i wirujących ogonków. Całkiem dobrze się tym lekko jigowało. Bez problemu łowiłem tym też na najlżejsze okoniowe twitche i najmniejsze popperki. W cenie jaką wtedy musiałem za nią zapłacić (a było to coś kole śmiesznych 170zł) kijek ten był bardzo przyjemny użytkowo i zaskakująco uniwersalny.

Design przyjemny oku

Żeby nie zrobiło się za słodko, muszę wspomnieć o dwóch głównych wadach tego kija, które ujawniły się w trakcie jego eksploatacji. Po pierwsze, czułość tego blanku nie była powalająca. Tragedii może tam nie było, niemniej w trakcie jego użytkowania miałem w tej kwestii wyraźny niedosyt.

Po drugie, mój egzemplarz zaliczył wstydliwą awarię – rozlazł się uchwyt kołowrotka (klon SKSS), a dokładnie puścił jego montaż do blanku. Kij był jeszcze na gwarancji, więc mogłem go spokojnie odesłać do serwisu. Nie byłbym chyba jednak sobą, gdybym nie machnął na to ręką i nie postanowił sam sobie tego zreperować. No i się zaczęło… Możecie sobie tylko wyobrazić moją minę gdy spod luźnego uchwytu mozolnie wydłubywałem szarą, tekturową taśmę i coś co przypominało rodzaj kleju na gorąco zmieszanego z piachem, na które to jakiś rzeźnik zamontował tenże uchwyt. Tak to jest z tym budżetowym sprzętem – jak masz pecha, to trafiasz na coś, !@$&!!&#$!, takiego… Dla rzetelnego jednak oddania ogólnego obrazu jakości wykonania tych wędek, muszę dodać, że dwóch moich klubowych kolegów również intensywnie używało tego modelu Lexusa i u żadnego z nich nie doszło do takiej sytuacji.

9 ringów… Nieźle…

A teraz, skoro już poznaliśmy niepozbawionego wad, ale jednak pozytywnego Dr Jekyll’a, czas by na scenę wkroczył mroczny Mr Hyde… Oto Mistrall Lexus Ultra Spin 1,95m 1-7g. Zacznijmy od rysopisu podejrzanego…

Blank tego kija wedle niektórych materiałów dostępnych w sieci wykonano z Carbonu 24T. Uzbrojony został dołem w klon uchwytu szkieletowego typu SKSS. Krótki, poręczny dolnik wykończono gripami z pianki EVA, akceptowalnej jakości. Na całej długości blanku producent zamontował 9 niewielkich przelotek w ramkach typu K Slim (na samym szczycie mamy już typowe, maleńkie micro-ringi). Przelotki jak na „no name’y” wyglądają nieźle i zamontowano je „na gęsto” (jak na tak tanią wędkę jest na bogato z ilością ringów), niemniej sam montaż jakościowo wpasowuje się w budżetową średnią. Ringi nie trzymają linii (choć tragedii nie ma), a i lakieru na omotkach tutaj zdecydowanie nie pożałowano – można to było zrobić lepiej. Składy kija łączą się spigotem, a całość na pierwszy rzut oka, jak na kij z tej półki cenowej wygląda nieźle.

Jak się przyjrzeć, to ringi idą lekkim wężykiem…

Blank swoją konstrukcją (jak na sugerowanego nam w opisie kija Ultralight’a) od razu jednak może wzbudzać podejrzenia co do rzetelności producenckiego opisu. Przy przelotce szczytowej mamy tu solidne 1,5mm średnicy. Przy dolniku zaś równie solidne 8,8mm. Jak na kijek opisany na zakres CW od 1 do 7g, wygląda to zdecydowanie zbyt solidnie. Do tego top wędki na sucho sprawia wrażenie mało spolegliwego i finezyjnego. Podejrzany obraz całości dopełnia nam rzeczywista waga kija. Wedle producenta powinno być 76g. Realnie jest 87,7g. Prawie 12g więcej co daje nam masę realną wyższą prawie o 15% od deklarowanej. Oczywiście, te niecałe 88g to nie jest jakaś tragedia, a jak się za chwilę okaże, w świetle rzeczywistych parametrów kija to waga wręcz bardzo niska, niemniej trzeba dystrybutorowi wytknąć ten „chiński chłyt matenkingowy”. Tak się robić nie powinno.

Katalogowa waga okazuje się pobożnym życzeniem/ściemą dystrybutora. Niech każdy sam sobie wybierze pasującą mu wersję.

Jak też ten Lexus sprawuje się w praktyce? Nim wziąłem go w obroty, przez jakiś czas miała okazję bawić się nim moja kochana żona. Po jakiejś godzinie łowienia, gdy zapytałem ją co sądzi o tym Mistrall’u usłyszałem w odpowiedzi: „Sztywna, głucha pała. To się nie nadaje na okonie”. I wiecie co? Magda, w swojej bardzo krótkiej ocenie, z rzeczywistością się zasadniczo nie rozminęła. Niemniej postaram się tę ocenę nieco rozbudować i wskazać tutaj kilka niuansów i szczegółów.

Lakieru nie żałowali…

Po pierwsze, blank sprawia wrażenie dość szybkiego. Wrażenie to nieco na wyrost zwiększa nam sztywna, nieco „pałowata” część szczytowa o ograniczonej czułości. W rzeczywistości, pod nieco większym obciążeniem (choćby w postaci wymiarowego szczupaka), blank, który pod okołowymiarowymi okoniami niezbyt chętnie wchodził w głębsze ugięcia, nagle zaczyna się nam ochoczo giąć i pracować.

Po drugie, realny ciężar wyrzutowy tej wędki ma się tak do sugerowanego przez producenta CW, jak realne wskaźniki inflacji do prognoz prezesa NBP. „Ultralajcik” który miał chodzić w zakresie rzutowym od 1 do 7g, realnie zaczyna się nam ruszać dopiero po przekroczeniu 4g całkowitej masy wabika, a najlepiej gdy są to okolice 5g. Na upartego można próbować schodzić tu niżej, niemniej ograniczona transmisja drgań i ta „pałowata” szczytówka skutecznie gaszą zapał do takich prób. No bo niby można, tylko po co się męczyć? Górą ten „ultralajcik” ,miota bez stęknięcia wabikami ważącymi po 22-23g. Jak się uważa, można rzucać jeszcze ciut więcej.

TESTY UGIĘĆ:

Ani to ultralight, ani jakaś ultraszybka szpada… Blank po prostu cholernie niedoszacowany…

Po trzecie, to się nie nadaje na okonie. Do jigowania jest zbyt głuche. Do jaskółek za mocne. Ogarnie nam za to temat większych okoniowych wirówek, cykad 5g, czy woblerków do twitchingu i popperów. Jeśli już bawić się tym w jakieś okoniowe gumy, to niech to będzie przynajmniej 3 cale plus 4g i wtedy robi się już akceptowalnie (pod warunkiem że nie próbujemy łowić głębiej!). Realnie może się nam ten kij sprawdzić nieźle jako lekki uniwersał do amatorskiego, płytkiego dłubania niewielkich szczupaków i przy okazji okoni. Spokojnie obsłuży nam mniejsze szczupakowe gumy, błystki wahadłowe, niewielkie twitche, czy przynęty w typie mniejszych szczupakowych wirówek i cykad. Wędka ma dość mocy i szybkości by pewnie wcinać ryby i jest dość progresywna by potem dobrze je trzymać. Przy większych okazach trzeba brać pod uwagę, że zapas mocy w dolniku jest tutaj mniejszy, niż początkowo może się wydawać.

Lakier, lakier, lakier…

Nie ukrywam, że wędka ta na początku zrobiła na mnie bardzo słabe wrażenie. Niemniej, gdy tylko przyzwyczaiłem się do pewnych jej ograniczeń i przestałem zmuszać ją do rzeczy, do których się ona totalnie nie nadaje, łowienie tym bardzo lekkim, poręcznym patykiem zaczęło mi nawet dostarczać nieco przyjemności. Jest wysoce prawdopodobne, że dla kogoś, kto do tej pory łowił wędkami za „stówkę”, ten Mistrall może się wydać pewnie całkiem fajnym sprzętem. Ja jednak zachowam daleko idącą powściągliwość i nie posunę się tutaj do zbyt wielu pochwał. W przeciwieństwie do kija w wersji 0,5-6g, którego wspominam generalnie dobrze, Mistrall Lexus Ultra Spin 1-7g to wędka, która w realnym użytkowaniu mocno jednak rozczarowuje. Jej mankamenty widoczne są doskonale gdy porówna się ją do delikatniejszego modelu w serii. Poczynając od mylącego, wziętego chyba z czapki opisu parametrów, przez nieco rozczarowującą akcję, aż po mocno ograniczoną czułość blanku, szału tutaj pod żadnym względem nie ma. Kij może się podobać pod względem designu, jest w sumie lekki i poręczny, ale użytkowo zawodzi. O ile najlżejszy Lexus był, być może nie najwyższych lotów, ale jednak okoniową szpadą, o tyle ten kij to taki pałasz z taniego sklepu z pamiątkami. Niby wygląda, niby to broń biała, ale jak się ktoś trochę zna i weźmie owe cudo do ręki, to mina od razu rzednie, bo coś, co miało kłuć i ciąć, okazuje się tanią ozdobą na ścianę. We wprawnych rękach jakąś robotę to zrobi, tylko, raz jeszcze – Po co się męczyć?

Lżejszy jest całkiem niezły, ta wersja jednak raczej rozczarowuje…

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/