Flagman Orbion FON73ML 2,21m 4-20g – Sztandar wyprowadzić…

Przez długi czas ukraińska marka Flagman kojarzona była na naszym rynku przede wszystkim ze sprzętem służącym do połowów gruntowych. Czas temu na nasz rynek trafiły też kije spinningowe będące produktami tej firmy, markowane tak nazwą Flagman, jak i Azura. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził któregoś z ich kijów. Wybór padł na Orbion’a w wersji ML. Zainteresowanych moimi spostrzeżeniami zapraszam do lektury.

Flagman Orbion ML…

Flagman Orbion to wędka, która może się spodobać od pierwszego kontaktu. Blank jest dość smukły i ma niewielką zbieżność. Minimalistyczny w formie dolnik wykończono efektownym malowaniem. Mieni się odcieniami niebieskiego i fioletu oraz skrzy brokatem. Zastosowano tam autorski uchwyt kołowrotka i niewielkie piankowe gripy. Blank kija, który według informacji producenta wykonano z węgla 30T, uzbrojono w 9 przelotek „No Name” w ramkach typu K Slim. Tak przelotki, jak i ich montaż wyglądają bardzo dobrze. Ramki i ringi są cienkie i finezyjne. Omotki są zrobione jak trzeba. Do tego całość rozmieszczono na blanku równo jak pod laser. W tej kwestii nie ma się do czego przyczepić. Flagman jest po prostu ładny i ładnie zrobiony.

Efektowne malowanie, dobry poziom wykończenia…

Według materiałów producenta wędka powinna ważyć 105g. Oczywiście sprawdziłem to. Dane producenta są rzetelne. Waga elektroniczna pokazała mi 104,5g. Następnie w ruch poszła suwmiarka. Średnica blanku Orbiona przy przelotce szczytowej wynosi 1,6mm. Przy dolniku mamy 9,3mm. Te dane również wyglądają obiecująco. Czas sprawdzić tego eleganta w akcji i zobaczyć co potrafi.

Waga określona precyzyjnie. Kij jest relatywnie lekki.

Niestety pierwszą rzeczą, którą odczuwamy po wzięciu Orbion’a do ręki to fatalne wyważenie tej wędki. Minimalistyczny, krótki dolnik, w żaden sposób nie równoważy ciężaru mierzącego 2,21m blanku. Sam kij jest co prawda lekki, ale lecąc na tzw. ryj, w sposób wręcz nieprzyzwoity, totalnie psuje nam całe tej lekkości wrażenie. Do tego wygoda uchwytu wydaje się na wstępie problematyczna. Sam blank przy próbach „na sucho” zdaje się szybki i mocniejszy niż w deklaracjach producenta. Nadszedł czas na testy nad wodą…

Autorski uchwyt kołowrotka okazuje się bardzo niewygodny. Wyważenie kija jest fatalne.

W trakcie łowienia kij zdradza swoje kolejne właściwości. Po pierwsze, Orbion rzeczywiście okazuje się kijem szybkim i mocniejszym niż zadeklarowano. Górą wędka miota jeszcze bez problemu wabikami ważącymi około 26g. Dołem, nie za bardzo chce to startować od zadeklarowanych 4g. W zasadzie, poniżej 7g, sugeruję w tym wypadku nie schodzić. Wynika to z tego, że blank wędki, wraz z częścią szczytową, przy swojej szybkości okazują się mieć dość „pałowatą” charakterystykę. Brakuje temu topowi z jednej strony czułości i finezji. Z drugiej strony zaś, wędce tej jednocześnie brak dostatecznej dynamiki i ciętości.

Akcja się zgadza. Kij jest mocniejszy niż deklaruje producent.

To wszystko prowadzi do zaskakującej nieco sytuacji, w której z jednej strony kij ten okazuje się dość miernym w lekkim łowieniu w opadzie, bo „pałowata” szczytówka nie działa tak jak powinna. Z drugiej zaś strony, brak odpowiedniej dynamiki tego szczytu, sprawia, że przy próbach twitch’owania ciut większymi woblerami, osiągamy równie niezadowalające rezultaty. Pałowata szczytówka okazuje się bowiem jednocześnie niedostatecznie dynamiczna do bardziej energicznej animacji tego typu przynęt. Kij w zamyśle twórców miał być zapewne uniwersalny, a wyszedł zupełnie nijaki.

Przelotki „No Name” wyglądają bardzo dobrze. Ich montaż również.

Teksty producenta o „rewelacyjnej czułości” tychże kijów, również proponuję wsadzić między bajki z mchu i paproci, albo w jakieś inne mroczne miejsce. Kij ten, w tej kwestii, prezentuje się po prostu przeciętnie dla swojej półki budżetowej i szału tu zdecydowanie nie ma. Transmisja drgań jest tutaj na poziomie wystarczającym do łowienia, szczupaków „na lekko” na niezbyt głębokiej wodzie. Niczego więcej się jednak tutaj nie radzę spodziewać i do niczego więcej bym tego kija nie próbował zmuszać. Orbion w tej wersji sprawdzi się najlepiej przy łowieniu na przynęty „zwijane” w typie niewielkich crankbaitów, wahadeł i wirówek, tak na wodach stojących jak i płynących o umiarkowanym uciągu. Od biedy połowimy nim szczupaki i na gumy, i na inne wabiki, niemniej nie ukrywajmy – wędka ta, po prostu, zdecydowanie lepiej wygląda niż łowi i okazała się dla mnie dużym zawodem. Niby to jakoś działa, niby przekazuje te brania, niby jakoś ryby wcina i trzyma, ale nie ma tutaj całościowo nie tylko szału, ale też zwykłej z tego wszystkiego przyjemności. Powiem więcej – bywa po prostu mało przyjemnie… Z czego to wynika?

Pod większym szczupakiem kij pokazuje sporą progresywność i schodzi w płynne ugięcie…

Testując ten kij przełowiłem nim między innymi, dwukrotnie pełne zawody spinningowe. Dwie pełne tury po 7 godzin machania nim prawie non stop. Za każdym razem, odkładając ten kij po zakończeniu łowienia, odczuwałem głęboką ulgę, a moja prawa dłoń była mi za to głęboko wdzięczna. Fatalne wyważenie tego Flagman’a, połączone z bardzo niewygodnym na dłuższą metę chwytem, za każdym razem sprawiało, że moja ręka czuła się jak po dobrej sesji tortur. Mimo rozpaczliwych prób, nie znalazłem tutaj takiego ułożenia dłoni, by w toku dłuższej eksploatacji okazało się ono chociaż znośne. Kończąc testy, opisywanego wcześniej, raczej niezbyt wybitnego, SPRO Specter’a, nie sądziłem, że kiedykolwiek za nim zatęsknię, ale Orbion’owi udawało się takie tęsknoty wywoływać, za każdym razem gdy długość łowienia nim dobijała do kilku godzin cięgiem. W sumie, nie pamiętam sytuacji, bym kończąc testy jakiegokolwiek kija, cieszył się z tego tak bardzo, jak z zakończenia testów tego Flagmana.

TESTY UGIĘCIA:

Podsumowując krótko… Wam moi drodzy kija tego serdecznie nie polecam. Sobie aplikuję właśnie terapię polegającą na łowieniu dwoma świetnymi, choć nietanimi kijami. Po traumie Orbion’a, wędki te działają na mnie jak kojący balsam. Ich testy już wkrótce. W końcu nie tylko tanimi spinningami człowiek żyje…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

SPRO Specter Finesse Spin L 2,28m 5-14g – Lekki spinning według SPRO…

Firma SPRO jest znana polskim wędkarzom od lat. Znana przede wszystkim z kołowrotków. Niektóre z nich okazały się powszechnie polecanymi modelami, na budżetowej półce sprzętowej. Niektóre, jak Red Arc, uzyskały miano sprzętów kultowych (Jak bardzo nie byłoby to określenie nadużywane…). Oferta SPRO dostępna na naszym rynku jest sukcesywnie poszerzana. Czas temu pojawiły się u nas ich wędki. Postanowiłem powiedzieć sprawdzam i zaspokoić moją, i (Jak mam nadzieję…) Waszą ciekawość. Poznajcie SPRO Specter.

Spro Specter… Nazwa Kozacka, ale czy coś jeszcze?

Dlaczego wybrałem na testy akurat ten model? Zainteresowały mnie liczne filmy na oficjalnych kanałach promocyjnych SPRO, na których ten model kija często używany jest do łowienia przy użyciu metodą drop shot, carolina rig i generalnie przy użyciu lżejszych zestawów. Po krótkim przejrzeniu dostępnych w ramach modelu Specter opcji, wybór padł na kij wspomniany w tytule. Wystarczyło wydać 315 złotych i wspomniane SPRO znalazło się w moich ciekawskich łapkach.

Na pierwszy rzut oka wygląda nienajgorzej…

Jak to wygląda na pierwszy rzut oka? Cóż… Moje odczucia można, delikatnie mówiąc, określić jako mocno mieszane. SPRO Specter Finesse Spin L ma długość 2,28m długości. Blank kija ma sporą zbieżność i zdecydowanie nie należy do przesadnie finezyjnych. Przy przelotce szczytowej ma 1,75mm średnicy. Przy dolniku mamy tu solidne 10,5mm. Blank uzbrojono w 8 przelotek „no name” w ramkach typu K, które jak na niewysoką półkę produktu wyglądają nieźle. Ringi i ramki nie są przesadnie grube i toporne.

Ringi wyglądają nieźle…

Uzbrojenie chwytu to klon TVS’a wyróżniający się podwójnym pokrętłem docisku kołowrotka (mamy docisk i kontrę) – generalnie rozwiązanie takie bardziej kojarzy mi się z bardzo mocnymi kijami do zdecydowanie cięższych połowów, ale skoro SPRO tak sobie wymyśliło, to niech i tak będzie. Sam dolnik jest krótki i wykończony pianką EVA przyzwoitej jakości. Wzmocniono go efektownym i modnym, krzyżowym oplotem.

Dolnik…

Wędka wedle deklaracji fabrycznej powinna ważyć 120g. Deklaracje te w zasadzie pokrywają się z rzeczywistością. Waga elektroniczna pokazała mi 122,4g masy.

Waga w zasadzie się zgadza…

Gorzej robi się jednak, gdy przyjrzymy się jakości wykończenia kija. W moim egzemplarzu przelotki nie trzymają linii prostej (choć tragedii nie ma). Do tego doszedł w bonusie przedni grip utytłany klejem. Jak na kij kosztujący ponad 300 złotych, szału zdecydowanie ni ma…

Foregrip ubabrany klejem – żenada…

Odłóżmy jednak na bok kwestie estetyczne. Może SPRO obroni się użytkowo? Przecież na filmach łowią i są zadowoleni… 😉

Cóż… Zacznijmy od tego, że pierwsza rzecz, która narzuca się naszej uwadze po wzięciu Specter’a do ręki to słabe wyważenie tego kija. Wędka ma wagę jeszcze akceptowalną, ale mówiąc kolokwialnie, kij „leci na ryj” aż miło (a raczej niemiło). Próbowałem dobrać do niej taki młynek, by nieco zniwelować te nieprzyjemne odczucia. Dopiero przy młynku ważącym z plecionką ponad 270g (konkretnie Daiwa’ą BG 2500) przestawało być to dokuczliwie. Niemniej cały zestaw zdecydowanie nie łapał się już na wagę „piórkową”. Do tego ergonomia chwytu nie jest zachwycająca. Jakoś leży to w ręce, ale do ideału sporo jednak brakuje.

Ringi trochę uciekają z linii prostej, ale generalnie ich montaż nie wygląda tragicznie…

SPRO Specter wedle opisów producenta miałby być kijem o akcji X-Fast. Cóż… Może nie wiem jakie tam w Holandii mają standardy akcji kijów spinningowych, ale na moje oko to jednak jest Fast. Wędka charakteryzuje się dość wrażliwą, bardziej spolegliwą częścią szczytową, o zadowalającej dynamice, całkiem przyjemnym ugięciem pod obciążeniem i sporym zapasem mocy w dolniku. Realny ciężar wyrzutowy tego kija oceniam na zakres od okolic 5g do mniej więcej 20g całkowitej masy przynęty. Do tego dochodzi transmisja drgań, którą określiłbym jako dość przeciętną. Szału nie ma, ale tragedii też nie. Całość rzeczywiście mogłaby się całkiem przyzwoicie sprawować przy nieco cięższym drop shot’cie. Mogłaby, gdyby ten kij tak nie „leciał na ryj”, co na dłuższą metę przy drop shot’cie czyni łowienie bardzo męczącym. Do lekkiego drop shot’a kijowi temu brakuje finezji i czułości. „Finesse” w nazwie niewiele tu pomaga.

TESTY UGIĘCIA:

Najsensowniejsze zastosowanie tego kija jakie widzę to lekki zestaw szczupakowy, nastawiony przede wszystkim na stosowanie przynęt miękkich i łowienie w opadzie. Top kija w stopniu zadowalającym sygnalizuje brania, zaś progresywna praca blanku umożliwia skuteczne hole nawet bardzo delikatnie zahaczonych ryb. Przy lekkim łowieniu niewielkich sandaczy, ten SPRO też sobie powinien poradzić. Niemniej, w obu tych dziedzinach, kij ten będzie się nam sprawował co najwyżej poprawnie.

Blank jest zadowalająco dynamiczny i przyjemnie progresywny. Wędka dobrze trzyma rybę.

SPRO Specter Finesse to wędka, w której połączono może niewybitny,ale zadowalający blank z kiepskim wyważeniem i uzbrojeniem, którego jakość jest w miarę adekwatna do ceny jeśli idzie o komponenty, ale jeśli idzie o precyzję wykonania, prezentuje się po prostu słabo. Użytkowo to jakoś działa. Da się tym łowić nawet i całkiem skutecznie. Tylko, że całą przyjemność z tego płynącą zjada nam kulejąca ergonomia i wyważenie. Gdyby projektant tego kija ogarniał temat ciut lepiej, można by z tego blanku wycisnąć więcej.

Jak mawiali starożytni Indianie: „Jakby to zrobili lepiej, to by było lepsze…”

W tej chwili ten kij kosztuje około 320 złotych. Jak dla mnie? Szkoda na SPRO pieniędzy. Jeśli ktoś o nim myśli, to radzę by raczej poszukał sobie czegoś innego. I tyle w temacie…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g – Taka wklejanka co ma sens…

Wędki z wklejanymi szczytówkami stanowią raczej niewielki procent mojego arsenału. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze, tubulary uważam za kije generalnie bardziej uniwersalne. Więcej możliwości w jednym kiju to zawsze wygodna i kusząca opcja przy ograniczonej ilości sprzętu jaki można zabrać ze sobą. Po drugie, używając tubularów, mam generalnie większą frajdę z łowienia i tyle – ot cała tajemnica. Moje preferencje, nie przeszkadzają mi jednak zupełnie, w docenianiu wklejanek jako specjalizowanych narzędzi, które w pewnych warunkach sprawują się po prostu świetnie. I po tym krótkim wprowadzeniu, możemy się już zająć kijem, do którego „obadania”, zachęcił mnie jeden z widzów mojego kanału na YouTube. Poznajmy kolejnego przedstawiciela budżetowej serii CityLiner od Robinsona. Tym razem przed Wami model Perch Jig…

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g

Robinson CityLiner Perch Jig w długości 2,26m, już na pierwszy rzut oka, nie wygląda nam na delikatną witeczkę do dłubania małych okonków na najmniejsze paproszki. Szybki blank łączy w sobie, z jednej strony, delikatną wklejkę mającą przy przelotce szczytowej 0,9mm średnicy. Z drugiej strony jednak, to przy uchwycie kołowrotka, wzmocniona krzyżowym oplotem dolna część blanku, ma 8,7mm średnicy i prezentuje się całkiem solidnie.

Dolnik wzmocniono krzyżowym oplotem, tak jak w innych kijach z tej serii.

Wędkę uzbrojono na dolniku w oryginalny uchwyt kołowrotka od Fuji. To model VSS, który przy tym kiju sprawuje się bardzo dobrze. Dolnik wędki ma optymalną długość, zaś gripy wykończono pianką EVA całkiej dobrej jakości. Dolna sekcja wygląda nowocześnie i może się spodobać.

Fuji VSS

Blank wklejanki uzbrojono w 9 przelotek „no name”. Same przelotki, jak na półkę cenową kija, w którym je zamontowano, prezentują się całkiem dobrze. Tak ramki typu K Slim jak i wkłady wyglądają OK. Montaż ich zdradza jednak pewne mankamenty. Ringi nie trzymają linii prostej (Trzeba też jednak uczciwie dodać, że odchylenia te relatywnie nie są wielkie.). Lakierowania omotek są zrobione poprawnie, choć miejscami lakieru jest ciut przydużo. Całościowo kij wygląda jednak naprawdę całkiem fajnie. Do tego jego waga jest również bardzo sensowna. Producent deklaruje masę kija na poziomie 104g. Waga elektroniczna pokazała mi 105,4g. Różnica pomiędzy deklaracjami, a rzeczywistością jest w zasadzie pomijalna. Kij jest rzeczywiście przyjemnie lekki i dobrze leży w dłoni. Pozostaje najważniejsze pytanie… – Jak ten kij działa w praktyce?

Montaż przelotek…

Przystępując do tej części testu, zaznaczam, że kij rzetelnie przetestowałem pod kątem trzech głównych zastosowań, w których po testach na sucho założyłem, że spisze się on dobrze. Pierwszym było typowo okoniowe jigowanie na różnych głębokościach. Drugim połowy na lekkie szczupakowe/sandaczowe gumy. Trzecim było sprawdzenie tej wędki pod kątem jej użyteczności w metodzie drop shot. Kij ten generalnie w trakcie testów pozytywnie mnie zaskoczył ale nie uprzedzając…

Jak na swoją długość i realną moc blanku kij nie waży dużo

Przy typowo okoniowym jigowaniu przerzuciłem całe spektrum przynęt miękkich, łowiąc tą wędką okonie tak na płytko, w toni wodnej, jak i dość głęboko (do okolic 8-9 metrów). Przyznam się, że przy płytkim łowieniu nie spodziewałem się tutaj cudów. Kij jest szybki i ma spory zapas mocy. Trochę obawiałem się o jego pracę w dolnym zakresie deklarowanego CW i potencjalnie zbyt dużą ilość spadów. Wbrew moim obawom kij poradził sobie z tym całkiem nieźle. Nie jest to, co prawda, witka dedykowana do płytkiego dłubania okonków, ale w razie potrzeby umożliwia nam on takie łowienie w stopniu zadowalającym. Zastosowana przez producenta, delikatna wklejana szczytówka pozwala realnie zbliżyć się z całkowitą wagą przynęt do dolnej granicy zasugerowanej w opisie kija. Kij nie tylko zapewnia dostatecznie dobrą kontrolę nad zbliżającymi się do 2g całkowitej masy paprochami (testowałem go pod wabikami ważącymi 2,3g), ale też rzuca nimi na zadowalające odległości. Szybki blank jest nieco bardziej progresywny niż można by się spodziewać i nie gubi ryb w jakimś nadmiernym stopniu. Oczywiście, do takiego łowienia lepszy byłby delikatniejszy, lżejszy i krótszy sprzęt, ale muszę przyznać, że CityLiner radzi sobie z tym zadaniem zaskakująco nieźle. (Wszystko to oczywiście pod warunkiem zastosowania odpowiednio cienkich plecionek)

Delikatna wklejanka pomaga ładować lekkie wabiki i jest czułym sygnalizatorem brań

Przy cięższych jigach jest tylko lepiej. Jako maszyna stworzona do łowienia w opadzie kij ten ogarnia ten temat w stopniu lepiej niż wystarczającym. Szybki blank pozwala dobrze wcinać ryby. Jego czułość jest całkiem niezła, a doceniamy ją zwłaszcza w momentach, gdy uświadamiamy sobie, że mamy w ręku wędkę za nieco ponad dwieście złotych. Przy wyjątkowo delikatnych braniach, niedostatki w transmisji drgań uzupełnia nam delikatna wklejka, która robi dobrą robotę. Generalnie w temacie jigowania konstrukcja ta, sprawuje się użytkowo lepiej, niż sprawia wrażenie na sucho. Przy dużej szybkości, mocy i zadowalającej czułości, jest bardziej finezyjna i progresywna niż może się z początku wydawać.

Zastosowane ringi wyglądają całkiem nieźle

Przy łowieniu szczupaków/sandaczy na lekko kij ten sprawuje się bardzo dobrze, pod warunkiem, że ograniczamy się do łowienia na gumy, czy lżejsze błystki wahadłowe. Górą możemy tą wędką miotać bez najmniejszych problemów wabikami, których waga dobiega do okolic 20g całkowitej masy przynęty. Na upartego można jej tam coś jeszcze dołożyć, niemniej dla mnie te 20g to była jakaś rozsądna granica komfortu. Przy tej masie przynęt, kij oczywiście bezbłędnie przekazuje nam gdy cokolwiek podejrzanego dzieje się z naszym wabikiem i pozwala na w pełni dynamiczne podbijanie. Szybkość i moc blanku dają nam też pewne i mocne zacięcie w momencie kontaktu drapieżnika z przynętą. W trakcie holu większych drapieżników CityLiner pokazuje dobrą progresywność blanku i zapas mocy w dolniku wystarczający do starcia z całkiem sporymi rybami. Oczywiście nie jest to oręż dedykowany tropieniu metrówek, ale gdy do podejścia niechętnych do współpracy drapieżników potrzebny nam delikatny zestaw, i niewielkie przynęty, ten kij robi naprawdę dobrą robotę.

Pod szczupakiem 70cm kij pokazuje progresywne ugięcie i zachowuje jeszcze rezerwę mocy.

Przy lekkim/średnim drop shot’cie CityLiner sprawuje się równie dobrze. Jest odpowiednio mocny, szybki i poręczny. Transmisja drgań tej wędki jest, jak na tę półkę cenową, naprawdę całkiem niezła. Przy najdelikatniejszych braniach, gdy do dolnika nie dotrze odpowiedni sygnał, ratuje nas delikatna wklejka, która dobrze pokazuje najdelikatniejsze i najbardziej anemiczne skubnięcia niewielkich ryb. Gdybym szukał wędki do typowo nocnego łowienia, rozejrzałbym się pewnie za czymś bardziej elektrycznym, ale w tej cenie ciężko mi zarazem wskazać w tej chwili coś, co byłoby w kwestii czułości znacząco lepsze od tego kija.

TESTY UGIĘCIA:

Robinson CityLiner Perch Jig 2,26m 2-12g to relatywnie niedroga wędka, która daje wędkarzowi w jednym kiju do dyspozycji całkiem spory wachlarz „opadowo-dropshotowych” możliwości. Kij ten ma szeroki zakres użytecznego CW i wyposażono go w szybki, odpowiednio czuły, i progresywny blank. Do tego nieźle wygląda, niewiele waży i jest całkiem dobrze wykonany z całkiem sensownych komponentów, a jego ergonomii nic nie można zarzucić. Ten kij ma sens tak na łodzi, jak i z brzegu, a na takich łowiskach jak np. Motława powinien się sprawować wręcz bardzo dobrze. Gdybym miał cokolwiek zasugerować do zmiany/poprawienia w tej wędce, to chętnie zobaczyłbym koniec wklejanej szczytówki potraktowany fabrycznie jakimś jaskrawym lakierem fluo, tak by poprawić jej widoczność w kiepskim oświetleniu i dla mnie byłoby super. I bez tego jednak, mamy tutaj naprawdę kompletną, udaną, budżetową wklejankę sprawdzającą się w wielu zastosowaniach. Aktualnie, jak się poszuka jakiejś promocji, można go wyrwać w cenie około 250 złotych. W tych pieniądzach (jak i trochę większych…), jak by nie patrzeć, ten kij zdecydowanie ma sens.

Ten kij ma sens…

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Wideorecenzja Kingdom Solo II S-702M już na moim kanale YouTube.

A w filmie również łowienie szczupaków na błystki wahadłowe metodą opadu. Dziękuję bardzo, za polubienia, subskrypcje i komentarze! 🙂

Spodobał Ci się materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Mistrall Lexus Ultra Spin 1,80m 0,5-6g i 1,95m 1-7g – Dr Jekyll i Mr Hyde…

Pierwszy z wymienionych w tytule kijów użytkowałem kawał czasu (jakieś dwa sezony na pewno) i sprzedałem w zeszłym roku. Drugi nabyłem niedawno, w celu zrobienia testu, i ciągle jest w moim posiadaniu. Muszę przyznać, że już dawno, żadnemu z dystrybutorów sprzętu, nie udało się zafundować mi takiej porcji konsternacji, jak zrobił to Mistrall tym drugim kijem. Myślałem, że nie tak łatwo mnie zaskoczyć, a tu proszę – Da się! Zainteresowanych przyczynami mojej konfuzji, czy tymi konkretnymi wyrobami Mistrall’a zapraszam do lektury… 😉

Lexus na którego stać większość rodaków…

Seria wędek Lexus Ultra Spin to lekkie i nowocześnie wyglądające, budżetowe kije z oferty Mistrall’a. Na wstępie tego tekstu omówię w sposób skrócony, najlżejszy model z tej serii kijów, z którym miałem do czynienia jako pierwszym. W tym miejscu zwracam tylko uwagę, że w opisie tym będę bazować na zapamiętanych przeze mnie doświadczeniach związanych z jego eksploatacją, która miała miejsce już czas temu. Kija już nie mam, więc nie jestem w stanie zweryfikować w tej chwili takich danych jak jego realna waga, średnice blanku czy wykonać zdjęcia krzywych ugięcia. Wszystkie te szczegóły znajdziecie zaś w części poświęconej mocniejszemu z Lexus’ów.

Krótki, poręczny dolnik, klon SKSS, pianka EVA akceptowalnej jakości…

Mistrall Lexus Ultra Spin 1,80m 0,5-6g, to kij który spodobał mi się od pierwszego kontaktu. Delikatny, finezyjny blank tej taniej wędki, był jednocześnie zaskakująco szybki jak na taką witeczkę. Całość była bardzo lekka (55g według danych z katalogu, realnie nie wiem), świetnie leżała w dłoni i jak na swoją półkę cenową całkiem dobrze wyglądała. Wędka ta była też całkiem dobrze opisana jeśli idzie o jej parametry wyrzutowe. Kij górą ogarniał jeszcze okolice 7g całkowitej masy przynęty. Dołem schodziłem nim poniżej 2g. Szybki, finezyjny blank pozwalał skutecznie łowić tym kijem, przy pomocy szerokiego asortymentu wabików. Wędka świetnie radziła sobie z lekkimi jaskółkami w toni i okoniowym żelastwem w typie niewielkich cykad, wirówek i wirujących ogonków. Całkiem dobrze się tym lekko jigowało. Bez problemu łowiłem tym też na najlżejsze okoniowe twitche i najmniejsze popperki. W cenie jaką wtedy musiałem za nią zapłacić (a było to coś kole śmiesznych 170zł) kijek ten był bardzo przyjemny użytkowo i zaskakująco uniwersalny.

Design przyjemny oku

Żeby nie zrobiło się za słodko, muszę wspomnieć o dwóch głównych wadach tego kija, które ujawniły się w trakcie jego eksploatacji. Po pierwsze, czułość tego blanku nie była powalająca. Tragedii może tam nie było, niemniej w trakcie jego użytkowania miałem w tej kwestii wyraźny niedosyt.

Po drugie, mój egzemplarz zaliczył wstydliwą awarię – rozlazł się uchwyt kołowrotka (klon SKSS), a dokładnie puścił jego montaż do blanku. Kij był jeszcze na gwarancji, więc mogłem go spokojnie odesłać do serwisu. Nie byłbym chyba jednak sobą, gdybym nie machnął na to ręką i nie postanowił sam sobie tego zreperować. No i się zaczęło… Możecie sobie tylko wyobrazić moją minę gdy spod luźnego uchwytu mozolnie wydłubywałem szarą, tekturową taśmę i coś co przypominało rodzaj kleju na gorąco zmieszanego z piachem, na które to jakiś rzeźnik zamontował tenże uchwyt. Tak to jest z tym budżetowym sprzętem – jak masz pecha, to trafiasz na coś, !@$&!!&#$!, takiego… Dla rzetelnego jednak oddania ogólnego obrazu jakości wykonania tych wędek, muszę dodać, że dwóch moich klubowych kolegów również intensywnie używało tego modelu Lexusa i u żadnego z nich nie doszło do takiej sytuacji.

9 ringów… Nieźle…

A teraz, skoro już poznaliśmy niepozbawionego wad, ale jednak pozytywnego Dr Jekyll’a, czas by na scenę wkroczył mroczny Mr Hyde… Oto Mistrall Lexus Ultra Spin 1,95m 1-7g. Zacznijmy od rysopisu podejrzanego…

Blank tego kija wedle niektórych materiałów dostępnych w sieci wykonano z Carbonu 24T. Uzbrojony został dołem w klon uchwytu szkieletowego typu SKSS. Krótki, poręczny dolnik wykończono gripami z pianki EVA, akceptowalnej jakości. Na całej długości blanku producent zamontował 9 niewielkich przelotek w ramkach typu K Slim (na samym szczycie mamy już typowe, maleńkie micro-ringi). Przelotki jak na „no name’y” wyglądają nieźle i zamontowano je „na gęsto” (jak na tak tanią wędkę jest na bogato z ilością ringów), niemniej sam montaż jakościowo wpasowuje się w budżetową średnią. Ringi nie trzymają linii (choć tragedii nie ma), a i lakieru na omotkach tutaj zdecydowanie nie pożałowano – można to było zrobić lepiej. Składy kija łączą się spigotem, a całość na pierwszy rzut oka, jak na kij z tej półki cenowej wygląda nieźle.

Jak się przyjrzeć, to ringi idą lekkim wężykiem…

Blank swoją konstrukcją (jak na sugerowanego nam w opisie kija Ultralight’a) od razu jednak może wzbudzać podejrzenia co do rzetelności producenckiego opisu. Przy przelotce szczytowej mamy tu solidne 1,5mm średnicy. Przy dolniku zaś równie solidne 8,8mm. Jak na kijek opisany na zakres CW od 1 do 7g, wygląda to zdecydowanie zbyt solidnie. Do tego top wędki na sucho sprawia wrażenie mało spolegliwego i finezyjnego. Podejrzany obraz całości dopełnia nam rzeczywista waga kija. Wedle producenta powinno być 76g. Realnie jest 87,7g. Prawie 12g więcej co daje nam masę realną wyższą prawie o 15% od deklarowanej. Oczywiście, te niecałe 88g to nie jest jakaś tragedia, a jak się za chwilę okaże, w świetle rzeczywistych parametrów kija to waga wręcz bardzo niska, niemniej trzeba dystrybutorowi wytknąć ten „chiński chłyt matenkingowy”. Tak się robić nie powinno.

Katalogowa waga okazuje się pobożnym życzeniem/ściemą dystrybutora. Niech każdy sam sobie wybierze pasującą mu wersję.

Jak też ten Lexus sprawuje się w praktyce? Nim wziąłem go w obroty, przez jakiś czas miała okazję bawić się nim moja kochana żona. Po jakiejś godzinie łowienia, gdy zapytałem ją co sądzi o tym Mistrall’u usłyszałem w odpowiedzi: „Sztywna, głucha pała. To się nie nadaje na okonie”. I wiecie co? Magda, w swojej bardzo krótkiej ocenie, z rzeczywistością się zasadniczo nie rozminęła. Niemniej postaram się tę ocenę nieco rozbudować i wskazać tutaj kilka niuansów i szczegółów.

Lakieru nie żałowali…

Po pierwsze, blank sprawia wrażenie dość szybkiego. Wrażenie to nieco na wyrost zwiększa nam sztywna, nieco „pałowata” część szczytowa o ograniczonej czułości. W rzeczywistości, pod nieco większym obciążeniem (choćby w postaci wymiarowego szczupaka), blank, który pod okołowymiarowymi okoniami niezbyt chętnie wchodził w głębsze ugięcia, nagle zaczyna się nam ochoczo giąć i pracować.

Po drugie, realny ciężar wyrzutowy tej wędki ma się tak do sugerowanego przez producenta CW, jak realne wskaźniki inflacji do prognoz prezesa NBP. „Ultralajcik” który miał chodzić w zakresie rzutowym od 1 do 7g, realnie zaczyna się nam ruszać dopiero po przekroczeniu 4g całkowitej masy wabika, a najlepiej gdy są to okolice 5g. Na upartego można próbować schodzić tu niżej, niemniej ograniczona transmisja drgań i ta „pałowata” szczytówka skutecznie gaszą zapał do takich prób. No bo niby można, tylko po co się męczyć? Górą ten „ultralajcik” ,miota bez stęknięcia wabikami ważącymi po 22-23g. Jak się uważa, można rzucać jeszcze ciut więcej.

TESTY UGIĘĆ:

Ani to ultralight, ani jakaś ultraszybka szpada… Blank po prostu cholernie niedoszacowany…

Po trzecie, to się nie nadaje na okonie. Do jigowania jest zbyt głuche. Do jaskółek za mocne. Ogarnie nam za to temat większych okoniowych wirówek, cykad 5g, czy woblerków do twitchingu i popperów. Jeśli już bawić się tym w jakieś okoniowe gumy, to niech to będzie przynajmniej 3 cale plus 4g i wtedy robi się już akceptowalnie (pod warunkiem że nie próbujemy łowić głębiej!). Realnie może się nam ten kij sprawdzić nieźle jako lekki uniwersał do amatorskiego, płytkiego dłubania niewielkich szczupaków i przy okazji okoni. Spokojnie obsłuży nam mniejsze szczupakowe gumy, błystki wahadłowe, niewielkie twitche, czy przynęty w typie mniejszych szczupakowych wirówek i cykad. Wędka ma dość mocy i szybkości by pewnie wcinać ryby i jest dość progresywna by potem dobrze je trzymać. Przy większych okazach trzeba brać pod uwagę, że zapas mocy w dolniku jest tutaj mniejszy, niż początkowo może się wydawać.

Lakier, lakier, lakier…

Nie ukrywam, że wędka ta na początku zrobiła na mnie bardzo słabe wrażenie. Niemniej, gdy tylko przyzwyczaiłem się do pewnych jej ograniczeń i przestałem zmuszać ją do rzeczy, do których się ona totalnie nie nadaje, łowienie tym bardzo lekkim, poręcznym patykiem zaczęło mi nawet dostarczać nieco przyjemności. Jest wysoce prawdopodobne, że dla kogoś, kto do tej pory łowił wędkami za „stówkę”, ten Mistrall może się wydać pewnie całkiem fajnym sprzętem. Ja jednak zachowam daleko idącą powściągliwość i nie posunę się tutaj do zbyt wielu pochwał. W przeciwieństwie do kija w wersji 0,5-6g, którego wspominam generalnie dobrze, Mistrall Lexus Ultra Spin 1-7g to wędka, która w realnym użytkowaniu mocno jednak rozczarowuje. Jej mankamenty widoczne są doskonale gdy porówna się ją do delikatniejszego modelu w serii. Poczynając od mylącego, wziętego chyba z czapki opisu parametrów, przez nieco rozczarowującą akcję, aż po mocno ograniczoną czułość blanku, szału tutaj pod żadnym względem nie ma. Kij może się podobać pod względem designu, jest w sumie lekki i poręczny, ale użytkowo zawodzi. O ile najlżejszy Lexus był, być może nie najwyższych lotów, ale jednak okoniową szpadą, o tyle ten kij to taki pałasz z taniego sklepu z pamiątkami. Niby wygląda, niby to broń biała, ale jak się ktoś trochę zna i weźmie owe cudo do ręki, to mina od razu rzednie, bo coś, co miało kłuć i ciąć, okazuje się tanią ozdobą na ścianę. We wprawnych rękach jakąś robotę to zrobi, tylko, raz jeszcze – Po co się męczyć?

Lżejszy jest całkiem niezły, ta wersja jednak raczej rozczarowuje…

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Test Kyorim Carza II S632L na moim kanale YouTube

Zapraszam do oglądania testu wideo tej świetnej wędki. Uśmiecham się o lajki, subskrypcje, komentarze i rozsyłanie materiału do krewnych i znajomych (niekoniecznie królika… 😉 )

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kuying Battle Song BSS 6102 ML na moim kanale YouTube

A w filmie oprócz omówienia kija, dużo wytarganych szczupaków…

Chcecie wesprzeć mnie w tym co robię? Subskrybujcie, lajkujcie, komentujcie… DZIĘKI!!! 🙂

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kuying Battle Song BSS 6102 ML 2,05m 5-18g – Pieśń bitewna na nieco inną nutę…

Niedługo po tym gdy seria wędek Battle Song weszła do oferty Kuying’a, miałem okazję testować model BSS 652 ML. Trochę wody upłynęło. Znajomy, który wypatrzył tego Kuyinga w moim arsenale, skutecznie wywiercił mi dziurę w brzuchu i sprawił, że mu go sprzedałem. Potem trafiła się jakaś promocja i postanowiłem Battle Song’a kupić sobie znowu, ale gnany wrodzoną ciekawością badacza, wybrałem model BSS 6102 ML. Niby ten sam CW, niby taka sama moc blanku, a widoczna różnica na papierze to tylko 10cm długości i 3g masy. A kij jednak okazał się inny… Zapraszam do lektury.

Kuying Battle Song BSS 6102 ML

Kuying Battle Song BSS 6102 ML w sposób oczywisty jest kijem bardzo podobnym do swojej krótszej wersji. Blank ma zbliżoną zbieżność  (W tej wersji jest ona nieco większa – kij przy dolniku ma 11,7mm średnicy. Przy szczytówce jest identycznie – 1,6mm). Minimalnie dłuższy dolnik jest jednak nieco inaczej zakończony, co było dla mnie (choć to szczegół) sporym jednak zaskoczeniem. Reszta wygląda w zasadzie tak samo. Kolor, wykończenie, osprzęt… Battle Song to dalej Battle Song.

Dolnik. Dobry korek i VSS od Fuji

Kij ma 205cm długości. Według producenta powinien ważyć 105g. Waga elektroniczna te twierdzenia weryfikuje wskazując 113,7g. To prawie 9 gramów więcej niż deklarowana masa, czyli można by to uznać za lekką przesadę. Niemniej trzeba wziąć pod uwagę, że jak na realną moc tego kija, masa jego mimo wszystko nie jest duża, zaś wyważenie wędki jest doskonałe. Wędką tą można machać w nieskończoność, nie odczuwając żadnego zmęczenia.

Deklarowana przez producenta masa kija rozmija się z rzeczywistością o prawie 9 gramów. Cóż… Kij mimo to jest relatywnie lekki i świetnie wyważony.

Wędką uzbrojono w ringi Fuji Fazlite w ramkach typu K. Jak to u Kuying’a bywa, z ilością przelotek szału zdecydowanie nie ma. Na blanku zamontowano 7 ringów. W mojej opinii Kuying przesadza tu z oszczędnością. W tej półce cenowej, na takim blanku, 8 przelotek byłoby już uzbrojeniem adekwatnym. Tymczasem jest tyle ile jest. Na poprawę nastroju mamy dobrej jakości montaż tego uzbrojenia. Ringi rozmieszczone są równiutko, a omotki zrobione bez zarzutu.

Blank uzbrojono w 7 ringów Fuji serii Fazlite. Ilością przelotek Kuying nas nie rozpieszcza. Ich jakość i montaż są ok.

W  dolniku zastosowano uchwyt kołowrotka Fuji VSS i całość wykończono dobrej klasy korkiem. VSS to generalnie bardzo wygodny uchwyt. W Battle Song’ach  wygoda i ergonomia stoją na bardzo wysokim poziomie. Kij leży w ręce kapitalnie, a posługiwanie się nim to czysta frajda. Całość wygląda po prostu świetnie. Ogarniętym w temacie, design tych kijów od razu przypomina wędki z prestiżowej serii  kultowego wytwórcy wędek rodem z USA. Ogarnięci od razu skojarzą o jaką firmę i serię chodzi. Inni niech poszukają trochę, jeśli są ciekawi. Czas jednak przejść do meritum. Jak to działa w praktyce i czym BSS 6102 ML różni się od BSS 652 ML?

Piękny kij. Design może coś niektórym przypominać…

Po pierwsze, blank Battle Song’a w tej wersji jest szybki, niemniej ma nieco mniej liniową charakterystykę niż w modelu BSS 652 ML. Część szczytowa  wydaje się być tutaj delikatniejsza, bardziej spolegliwa i nieco bardziej czuła niż w krótszej wersji tego kija. Sam blank zdaje się mieć też nieco niższe realne CW niż krótszy odpowiednik. Producent deklaruje CW tej wędki na zakres 5-18g, zaś moc blanku na 5-14lb.

TESTY UGIĘĆ:

Szybki zawodnik z wrażliwym topem. Przy większych obciążeniach pokazuje dużą progresywność.

W użytkowaniu okazuje się, że dołem kij opisany jest dokładnie. 5g to wartość, od której blank Battle Song’a zaczyna już działać jak trzeba. Górą można nieco przekroczyć deklarowane 18g. W mojej opinii górną granicą komfortu rzutowego są okolice 25g całkowitej masy wabika. Osobiście miotam tym kijem przynętami ważącymi jeszcze około 30g, niemniej trzeba to robić umiejętnie, bo jest to dla niego już nieco za wiele. 5-25g to zakres, w którym ten kij radzi sobie świetnie i tego sugeruję się trzymać.

Ergonomia tego kija jest doskonała. VSS to bardzo wygodny uchwyt.

Do czego ten kij się nadaje? Kto czytał uważnie może już się pewnie domyślać. Battle Song BSS 6102 ML to wędka, która świetnie nam się sprawdzi przede wszystkim przy łowieniu na mniejsze szczupakowe i sandaczowe przynęty miękkie. Przy takiej drobniejszej dłubaninie kij sprawuje się po prostu świetnie. Oczywiście taka charakterystyka blanku nie ogranicza jego zastosowań tylko i wyłącznie do gum. Wędka bez problemu ogarnie mniejsze wahadła, lżejsze szczupakowe wirówki czy niewielkie jerki jak i woblery twitchingowe do 11cm długości. Niemniej przynęty miękkie to ewidentnie żywioł, w którym ten kij czuje się najlepiej. Choć nie miałem okazji tego przetestować, spodziewam się jednak, że wędka ta okaże się też całkiem niezłą opcją, do ciut cięższego, „zalewowego” drop shot’a.

Dolnik zakończono zupełnie inaczej niż w modelu BSS 652 ML. Co nie znaczy, że brzydko…

Pod rybą, blank tej wędki, prezentuje bardzo dobrą progresywność i świetnie trzyma wcięte drapieżniki. Czułość jest na niezłym poziomie. Ten kij może i nie razi prądem, ale transmisja drgań jaką nam oferuje, jest więcej niż wystarczająca do skutecznego i przyjemnego łowienia.

Kij troszkę mocniejszy niż sugeruje opis. Dołem działa już od deklarowanych 5 gramów.

I tutaj zbliżamy się do sedna. Gdybym miał krótko odpowiedzieć na pytanie, co mi się najbardziej podoba w Battle Song’u BSS 6102 ML, to w tym momencie do głowy przychodzi mi jedno. Nie wiem o co chodzi z tymi wędkami, ale mają one w sobie coś takiego, że po wzięciu tego kija do ręki, nie chce się go z niej wypuszczać. Doskonała ergonomia, wyważenie i bardzo fajny użytkowo blank sprawiają, że wędkami tymi łowi się po prostu wyjątkowo przyjemnie. Są szybkie, ale nie za bardzo, przyjemnie progresywne i odpowiednio czułe. Design cieszy oko, a ogólna charakterystyka wędki pozwala się zwyczajnie wyluzować i po prostu przyjemnie i skutecznie łowić. Jakkolwiek by to nie brzmiało niekonkretnie, to tak po prostu jest i ciężko mi to inaczej wytłumaczyć.

Kuying robi naprawdę dobre kije…

Na sam koniec, pozostaje, drażliwa aktualnie nieco, kwestia ceny, którą trzeba za ten kij zapłacić. W momencie pisania tego tekstu, na fabrycznym sklepie Kuying’a, liczą sobie, po odliczeniu sklepowych zniżek niecałe 530 złotych. Gdybyśmy kupili na spółkę z kolegą dwie sztuki, wchodzą kolejne zniżki i kije te wyjdą wtedy w jednostkowej cenie w okolicach 450 złotych za sztukę. Polując na lepsze promocje można wyrwać ten kij jeszcze ciut taniej. I tak to już z tymi Kuying’ami jest. Bo to całkiem fajne wędki są, tylko trochę trzeba się nakombinować, żeby je niedrogo kupić. Ale jak się uda… Warto.

Bardzo dobra wędka. Żeby kupić ją jednak w bardzo atrakcyjnej cenie trzeba się nieco nakombinować…

Sklepy gdzie kupicie Kuying Battle Song:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DEspRDN

https://s.click.aliexpress.com/e/_DCuBk91

BSS 6102ML na moim kanale YouTube

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/