Westin Ricky the Roach – Guma Heavy Duty

Gumy duńskiej marki Westin zaznaczyły dość dobitnie swoją obecność na naszym rynku. W moim przypadku chwilę potrwało nim się do nich przekonałem. W końcu jednak je doceniłem. Mają one sporo zalet. Przynętą, od której zaczęło się moje uznanie dla gum Westin jest Ricky the Roach. Zapraszam do lektury testu tej zacnej, szczupakowej gumy.

Westin Ricky the Roach…

Westin Ricky the Roach w wersji shadtail (z ogonem w formie kopytka) występuje obecnie na rynku w czterech podstawowych rozmiarach. 7cm (6g), 10cm (14g), 14cm (42g) i największym czyli 18cm (85g). Już patrząc na stosunek długości do masy tych gum, można wyciągnąć wniosek, że są to przynęty dość masywnej budowy. Tak też jest w istocie. Biorąc do ręki tę gumę w dowolnym rozmiarze, dostajemy naprawdę solidny i mięsisty kawał silikonu. Ricky the Roach jest do tego przynętą dość wysoko wygrzbieconą. Wszystko to wpływa na jej relatywnie dużą masę.

Ricky the Roach’e w rozmiarach 10, 14 i 18cm. Westin oferuje je w wielu atrakcyjnych kolorach i co roku paletę dostępnych ubarwień poszerza.

Szczegóły wykonania tego wabika stoją na wysokim poziomie. Przynęta ma wiele widocznych, anatomicznych detali i atrakcyjne wersje kolorystyczne. Nie jest to może poziom, do którego przyzwyczaiła nas seria przynęt 3D i 4D od Savage Gear, ale i tak jest bardzo dobrze. Przy pierwszych oględzinach można odnieść też wrażenie, że przez swoją krępość i masywność guma ta jest relatywnie dość sztywna. Zdecydowanie nie ma ona tendencji do lania się w rękach trzymającego ją wędkarza. Nie ukrywam, że przy pierwszych oględzinach w sklepie miałem w związku z tym pewne obawy co do jej pracy. Czy znalazły one swoje potwierdzenie w praktyce?

Gumy są mięsiste, estetycznie wykonane i do tego diabelnie trwałe.

Na szczęście nie. Guma pracuje nieco drobniej i oszczędniej niż większość najpopularniejszych w ostatnim czasie wabików szczupakowych, ale nie obniża to jej skuteczności. Prowadzona jednostajnie oprócz zamiatania ogonkiem, wyraźnie lusterkuje i prowokuje szczupaki do ataku. Mniejsze rozmiary nadają się bardzo dobrze do łowienia w opadzie o ile nie schodzimy z ciężarem główki jigowej do najniższych wartości gdzie sztywność gumy zaczyna dawać o sobie znać. Większe świetnie się sprawują w roli typowych swimbaitów prowadzone z różnymi prędkościami (oprócz tych ekstremalnie wolnych) i ewentualnie delikatnie podciągane i podszarpywane. Wielokrotnie Ricky the Roach w rozmiarze 10cm stawał się u mnie ”przynętą dnia”. Trzeba nadmienić, że zdarzało  się to tak przy płytkim czesaniu zielska jak i opadowym obławianiu trzy-czterometrowych blatów. Generalnie szczupakom Ricky smakuje. Czasami nawet bardzo…

Dalibyście wiarę, że ten bezoki Ricky przetrwał już ataki kilkunastu szczupaków? A jednak…

Tutaj też wychodzą kolejne fenomenalne zalety tejże przynęty. Westin Ricky the Roach, to guma zdecydowanie ponadprzeciętnie trwała i odporna na szczupacze zębiska. Powłoka nie ma tendencji do gubienia wzoru, zaś sam silikon trzyma się bardzo pewnie na główkach jigowych różnych typów i jest ekstremalnie odporny na ugryzienia. Mam gumy, które mają po kilkanaście zębatych na koncie i cały czas wyglądają nieźle. Nie zdarzyła mi się też jak do tej pory ani jedna obcinka ogona. Może mam trochę szczęścia, ale nawet jeśli tak, w niczym nie zmienia to faktu, że przynęty te są po prostu bardzo trwałe i przez to okazują się też bardzo opłacalne w zakupie. Nieco wyższa cena tego zakupu, wobec wspomnianej trwałości, przestaje być jakimkolwiek problemem. To się po prostu opłaca.

A tak bezoki, który ostatecznie okazuje się jednookim wygląda z drugiego profilu. To niesamowicie trwałe gumy…

Westin Ricky the Roach to bardzo dobra przynęta. Za rozsądne pieniądze otrzymujemy wysokiej jakości produkt. Guma ta jest łowna i bardzo trwała. Występuje w wielu rozmiarach i świetnych wersjach kolorystycznych. Jeżeli ktoś do tej pory nie miał z nią styczności zachęcam do jej wypróbowania. Projektując ją spece z Westin’a wykonali kawałek naprawdę dobrej roboty.

Trwałe, łowne i w ostatecznym rozrachunku bardzo opłacalne w zakupie.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Lurekiller Saltist CW3000 – Budżetowy paker

Spośród mnogości kołowrotków dostępnych na rynku chińskim, zdecydowana większość to konstrukcje budżetowe. Część z nich to udane produkty, które w niewysokiej cenie oferują przyzwoitą jakość i trwałość. Nieliczne jedynie aspirują swoimi parametrami i jakością wykonania nieco wyżej. Jednym z najczęściej polecanych kołowrotków z kategorii tych „lepszych i twardszych zawodników” jest Lurekiller Saltist. Zapraszam do lektury testu tego młynka.

Lurekiller Saltist CW3000…

Na pierwszy rzut oka czarno-złoty Saltist wygląda po prostu dobrze. Nieduże ale dość masywne 3000 sprawia bardzo solidne wrażenie. Kołowrotek jest dość ciężki jak na swój rozmiar na co największy wpływ ma to, że w całości wykonano go z metalu. Głęboka, aluminiowa szpula ma dużą pojemność, a potężny knob wieńczący metalową korbę sugeruje, że sprzętem tym można konkretnie pompować grube ryby.

Potężny knob okazuje się zaskakująco wygodny

Według materiałów producenta kołowrotek w opisywanym rozmiarze waży 290g. Mechanizm przekładni ma szczęśliwie uniwersalne przełożenie 5,2:1, co nie jest takie oczywiste wśród mocnych, metalowych kołowrotków przeznaczonych do połowów morskich. Te ostatnie zwykle kręcą szybciej. Mechanizm zbudowano z materiałów nierdzewnych (mosiądz i stal nierdzewna) i oparto na 9+1 dwustronnie krytych, nierdzewnych łożyskach. Korpus kołowrotka uszczelniono, zaś hamulec walki zbudowano na bazie tarcz węglowych, które temu relatywnie niewielkiemu kołowrotkowi dają aż 12kg siły hamowania. Całość na sucho chodzi zdecydowanie lepiej niż poprawnie. Tuż po wyjęciu z pudełka kołowrotek kręci lekko i miękko. Nie posiada żadnych niepokojących luzów. Kultura pracy tego młynka jest zdecydowanie wyższa niż w większości kołowrotków chińskich z jakimi miałem do czynienia. Jak Lurekiller Saltist poradził sobie w trakcie dłuższej eksploatacji?

Opis wagi kołowrotka dokładny…

Spotkałem się z opiniami porównującymi ten kołowrotek do japońskich, konstrukcji z wyższej półki. Odnosząc się na wstępie do tych porównań, bez wnikania w niepotrzebne szczegóły, powiem krótko: Jeżeli ktoś liczy, że za mniej niż jedną czwartą wartości oryginału, kupi sobie coś na poziomie Twin Power’a, to wykazuje się sporym optymizmem i to ujmując rzecz dość delikatnie. Niemniej, w toku użytkowania, Lurekiller Saltist okazał się mieć wiele zalet, które powinny zwrócić na niego uwagę wszystkich, którzy szukają mocnego sprzętu za niewielkie pieniądze.

Daiwa BG 2500 i Lurekiller Saltist CW3000 obok siebie.

Kołowrotek pracuje u mnie od roku z przynętami ważącymi do okolic 50-60g. Mechanizm radzi sobie bez najmniejszego problemu z  wabikami o tej masie jak też tymi, które generują duże opory przy zwijaniu, ze szczególnym uwzględnieniem największych wirówek czy dużych crankbaitów. Przekładnia nie wysyła pod tymi obciążeniami żadnych niepokojących sygnałów wskazujących na przeciążanie. Kołowrotek kręci zaskakująco lekko. Siła jaką musimy przyłożyć do korby jest niewielka. Jak na razie nie zaobserwowałem jakiegokolwiek pogorszenia kultury pracy kołowrotka. Nie pojawiły się też żadne niepokojące luzy. By jednak być uczciwym, muszę przyznać, że kołowrotek nie był użytkowany przez ten rok ze szczególnie dużą intensywnością.

Mocny węglowy hamulec sprawuje się dobrze.

Hamulec walki jest dobrze dozowalny i bardzo mocny. Wyzwaniem dla niego w naszych warunkach byłby zapewne dopiero sum – i to niemały.

Nawój. Szału ni ma…

Ergonomia kołowrotka jest bardzo dobra. Wszystko jest tu na miejscu i działa jak trzeba. Wielki knob, może swoimi rozmiarami na wstępie przestraszyć. Finalnie jednak okazuje się bardzo wygodny i daje pewne oparcie dla dłoni spinningisty. Kołowrotek okazuje się relatywnie zgrabny i niewielki jak na zapas mocy, który oferuje. Jego waga również nie jest uciążliwa, zwłaszcza że producent, nie rozminął się wiele z prawdą, określając ją na 290 gramów. Opis jest precyzyjny.

Sprzęt daje poczucie mocy, ale jest kompaktowy i zgrabny. Masa jak na tę półkę cenową jest jak najbardziej akceptowalna.

Nawój kołowrotka zdecydowanie nie powala swoim wyglądem. Widziałem go w dwóch egzemplarzach i w obu przypadkach do ideału był jeszcze kawał drogi. Niemniej nie wpływa to negatywnie na pracę kołowrotka. W toku eksploatacji nigdy nie zdarzyły się przypadki skręcania linki, zakleszczeń, bród czy podejrzanych splątań. Wszystko działa tutaj jak trzeba, a nawój może generować jedynie dyskomfort natury estetycznej.

Nawój raz jeszcze i Saltist w pełnej krasie.

Generalnie, jak na sumę jaką trzeba na niego wyłożyć, kołowrotek ten oferuje swojemu użytkownikowi całkiem sporo.  Kompaktowa konstrukcja obsługuje bezproblemowo spore przynęty, a do tego sprzętem tym łowi się po prostu bardzo przyjemnie. Piętą achillesową tego, mimo wszystko, ale jednak budżetowca, okaże się zapewne rozrzut jakościowy montażu i zastosowanych podzespołów, charakterystyczny dla  całego segmentu cenowego. Uczciwie jednak muszę stwierdzić, że użytkowany przeze mnie egzemplarz, nie wykazał do tej pory żadnych poważnych wad czy słabości. Osobiście nie mam się do czego w tym przypadku przyczepić. W zasadzie, muszę przyznać, że to chyba najlepiej chodzący kołowrotek chińskiej marki z jakim miałem okazję mieć do czynienia. Do tego, pracując wcale z nie lekkimi wabikami, sprawia bardzo solidne wrażenie. Rzecz zdecydowanie warta rozważenia, zwłaszcza że na Aliexpress jego ceny aktualnie zaczynają się już od okolic 350 złotych za rozmiar 3000 i to do tego z zapasową szpulą w zestawie.

Dobry, niedrogi młynek do bardziej wymagających zestawów.

Sklepy w których kupicie Lurekiller Saltist CW3000:

https://s.click.aliexpress.com/e/_A2qI4k

https://s.click.aliexpress.com/e/_AVGtYs

https://s.click.aliexpress.com/e/_9wf1je

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Piscifun Phantom – Bardzo lekko i bardzo przyjemnie…

Niewielki multiplikator Piscifun’a bardzo łatwo wpada w oko. Zgrabna, mała bestyjka wygląda po prostu dobrze. Jak ten sprzęcik działa? Generalnie świetnie, ale po więcej szczegółów zapraszam do lektury jego testu. Poznałem już trochę ten sprzęt i zdążyłem go bardzo polubić…

Piscifun Phantom…

Phantom to sprzęt nie tylko zgrabny i niewielki, ale przede wszystkim bardzo lekki. Multiplikator waży jedynie 162g. To bardzo dobry wynik. Oprócz kompaktowych rozmiarów składają się na niego, po pierwsze lekkie węglowe body. Po drugie długa korba, wykonana z carbonu, gwarantująca spore przyłożenie. Po trzecie wreszcie, zębatka główna i wał wykonane z utwardzanego aluminium.

Zgrabny i lekki. W bezpośrednim kontakcie sprawia bardzo pozytywne wrażenie.

Wbrew temu co mogłoby się wydawać, w multiplikatorze nie widać „wątpliwych” oszczędności, które miałyby na celu zmniejszenie jego wagi. Mechanizm oparto na 6+1 krytych łożyskach. Aluminiowa szpula jest solidna. Mimo licznych nawierconych w niej „odchudzających” otworów i tak waży 14g. Hamulec walki zbudowano w oparciu o aż cztery carbonowe podkładki, które w sumie, według producenta, zapewniają „stopping power” na poziomie 7,7kg. Do tego multiplikator wyposażono w podwójny system hamulca rzutowego. Phantom posiada jednocześnie hamulec odśrodkowy i system hamulca magnetycznego. To połączenie, daje bardziej doświadczonym użytkownikom szerokie możliwości regulacji i zapewnia bardzo dobre zasięgi rzutowe. Multiplikator produkowany jest w jednej wersji przełożeniowej – 7,0:1. W tej konfiguracji sprzęcik z każdym obrotem korby nawija 77cm plecionki.

Carbonowa korba i gwiazda hamulca walki. Pokrętło docisku szpuli z klikiem.

Multik leży w ręce bardzo dobrze. Ergonomia jest bez zarzutu. Pokrętło docisku szpuli chodzi z wyraźnym klikiem. Sprzęt nie ma żadnych podejrzanych luzów i jest fabrycznie całkiem nieźle nasmarowany (przynajmniej testowany egzemplarz). Lekkiej korekty wymagało jedynie smarowanie tarcz ściernych hamulca walki. Po zabiegu tym poprawiła się dozowalność hamulca i jego start zyskał na płynności.

Pokrętło magnetycznego hamulca rzutowego. Pod pokrywą, na szpuli mamy jeszcze hamulec odśrodkowy.

Piscifun pracuje u mnie zwykle w zakresie wagowym od okolic 10 do 30g masy całkowitej przynęty. Uważam, że jest to zakres  dla niego optymalny. Poruszając się w nim osiągamy bardzo dobre zasięgi rzutowe, łowimy przyjemnie i nie zamęczamy przekładni i innych bebechów multiplikatora. Przy odpowiednim poziomie umiejętności można zmuszać Phantom’a do rzucania wabikami nieco lżejszymi niż 10g. Niemniej, bez zastosowania lżejszej szpuli i wymiany łożysk na hybrydy nie ma co się spodziewać tutaj spektakularnych efektów w postaci sprzętu nadającego się do BFS. 8-7g jest jednak dołem realnie osiągalne. Górą, mechanizm powinien spokojnie i bez szkody dla niego, obsługiwać wabiki o masie całkowitej sięgającej 40g. Rzucanie cięższymi zdecydowanie odradzam.

Szpula, mimo licznych perforacji, waży 14g. Wpływa na to obecność na niej hamulca odśrodkowego.

Kultura pracy tego taniego multiplikatora jest bardzo przyzwoita zaś jego użytkowanie dostarcza dużo satysfakcji. Ostatnimi czasy pracuje u mnie sparowany z kijem Kyorim Big Mandarin – krótką, lekką, bardzo szybką szpadą o minimalistycznym dolniku, której używam ostatnio do łowienia szczupaków na lekko (choć stworzona zdaje się przede wszystkim do łowienia sandaczy). Przyjemność jaka płynie z posługiwania się tym cudownie lekkim, czułym i precyzyjnym zestawem jest trudna do opisania. To jeden z najfajniejszych zestawów castingowych jakie miałem w ręku. Gdy tylko opanujemy ustawienia podwójnego hamulca rzutowego i wykorzystamy możliwości jakie nam on daje, posługiwanie się tym sprzętem okazuje się czystą frajdą. Rzuca daleko, zwija gładko, niewiele waży i nie występują żadne brody czy splątania. Mojej pozytywnej opinii o Piscifun’ie Phantom’ie nie jest mi w stanie zaburzyć nawet fakt odklejenia się w moim egzemplarzu gumowej „poduszeczki” zamontowanej na dźwigni zwalniającej szpulę. Na szczęście jej nie zgubiłem, a kropla kleju cyjanoakrylowego zaaplikowana „na szybko” załatwiła sprawę. Sprawa drobna, ale wymagająca odnotowania.

Lekki, zgrabny, chodzi świetnie…

Jeśli ktoś szuka budżetowego multiplikatora do bardzo lekkiego zestawu dedykowanego łowieniu szczupaków lub sandaczy, Piscifun Phantom to jedna z najciekawszych propozycji w tym temacie. Aktualnie można go kupić za okolice 250 złotych. To bardzo dobra cena, za bardzo fajny sprzęcik.

Bardzo fajny sprzęcik…

Sklepy w których kupicie Piscifun Phantom:

https://s.click.aliexpress.com/e/_A7BLS0

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Tsurinoya Whirlwing WH 2000 – Niedrogi, całkiem niezły młynek od TSU

Wybór kołowrotków z niższej półki jest na Aliexpress całkiem spory. Produkty jednego z największych chińskich producentów sprzętu wędkarskiego jakim jest Tsurinoya, cieszą się sporą popularnością. Czy niedrogi Whirlwing wart jest zainteresowania? Zapraszam do lektury testu.

TSU Whirlwing WH 2000

Zacznijmy od tego co rozumiem pod pojęciem niedrogi. Cena Whirlwing’a zaczyna się aktualnie od okolic 200 złotych za najmniejsze modele. Jeżeli, ktoś ma ochotę teraz zawołać, że dwie stówy za kołowrotek to nie jest już bardzo tani młynek, to ja tylko zwracam uwagę, że za takie pieniądze otrzymujemy sprzęcik z kompozytowym body, którego konstrukcję wsparto na 8+1 nierdzewnych łożyskach, hamulec oparto w nim o trzy tarcze węglowe (poza najmniejszymi modelami z serii czyli 800/1000, gdzie zastosowano pojedynczą carbonową tarczę) zaś oś szpuli wykonano ze stali nierdzewnej (Producent podawał w opisie, że przekładnię główną również, co nie okazało się precyzyjną informacją. Przekładnia to stop cynku. Ze stali wykonano końcówki osi przekładni pracujące w łożyskach. Dzięki Antek za zwrócenie uwagi na tę nieścisłość!). Aluminiowa korbka kołowrotka jest wkręcana w mechanizm. Z aluminium wykonano również szpulę. Jak na tę półkę cenową całkiem nieźle, nieprawdaż?

Zgrabny młynek. Czerń i czerwień współgrają ze sobą. W środku, jak na tak niską cenę, całkiem niezłe bebechy

Młynek wygląda dobrze. Na pierwszy rzut oka,  możemy zauważyć w ogólnej linii młynka „inspirację” sprzętem jednej z japońskich marek. Nie widać też żadnych poważnych niedoróbek. Kołowrotek przy wstępnych oględzinach chodzi płynnie, nie ma znaczących luzów, nie wydobywają się z niego żadne niepokojące odgłosy. Wszystko tu jest takie jak powinno być. U niektórych wątpliwości może budzić jedynie ładny , aluminiowy knob. W zimne, mokre dni nie wszystkim będzie pasował.

Linia kołowrotka znajoma…

Kołowrotek w rozmiarze 2000 waży 240g. Mechanizm ma uniwersalne przełożenie 5,2:1. Siłę hamulca producent określił w tym modelu na 7kg. Nie wnikając w to jak precyzyjny jest to szacunek (a wygląda na bliski prawdzie) to i tak młynek oferuje więcej niż będzie nam potrzebne w kompozytowym kołowrotku tak niewielkiego rozmiaru. Zauważyć trzeba, że hamulec walki w  tym kołowrotku ma niezłą dozowalność i startuje dostatecznie płynnie by zadowolić każdego miłośnika niedrogiego sprzętu. Na tle innych kołowrotków z tego segmentu Tsurinoya nie ma się pod tym względem czego wstydzić.

Uniwersalne przełożenie i mocny hamulec oparty na węglowych podkładkach

Użytkowo Tsurinoya nie sprawia zawodu. Po krótkim użytkowaniu, gdy fabryczne smary  rozejdą się po mechanizmie, kołowrotek chodzi jeszcze lepiej. Nawój plecionki jest całkiem dobry. W trakcie eksploatacji nie pojawiają się żadne niespodziewane brody czy splątania.  Ergonomia jest bez zarzutu. Młynek nie sprawia żadnych problemów. Mi osobiście nie przeszkadza nawet wspomniany aluminiowy knob. Za te pieniądze, ciężko się tu w sumie do czegokolwiek doczepić. Do czego ten kołowrotek się nada najlepiej? Przykręcony do cięższej okoniówki, zestawu kleniowo-jaziowego czy do lekkiej szczupakówki powinien posłużyć nam dłużej i wagowo dopasować się do niezbyt ciężkiego zestawu. Postarajmy się nie przekraczać ciężaru wyrzutowego na poziomie 25g i nie zarzynać tego niedużego kołowrotka dużymi obrotówkami czy innymi generującymi duże opory wabikami, a jego wnętrzności nie powinny nas zawieść. Mam okazję użytkować go już ładny kawałek czasu i nie zauważam w jego pracy niczego niepokojącego. Dwa inne egzemplarze pracują dość intensywnie u znanych mi osób. Są oni również z Whirlwing’a zadowoleni i nie zgłaszają, żadnych negatywnych uwag na temat tego sprzętu.

Nawój…

Jak wspominałem na wstępie, ceny TSU Whirlwing zaczynają się aktualnie w przypadku najmniejszych  modeli od sumy lekko przekraczającej 200 złotych i w świetle tego co za te pieniądze otrzymujemy, nie wydają się wysokie. Osoby z parciem na budżet, za niewielkie pieniądze mogą tu wyrwać całkiem sporo.

Fajny, niedrogi młynek
Powyżej link do testu klona TSU Whirlwing czyli Kingdom MT-2000 Micro Fly

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g – Struktura kryształu…

Seria wędek Black Crystal zadebiutowała w ofercie Mikado w tym roku. Reklamowana jest jako następczyni uznanej serii Sicario, która z tejże oferty wypadła. Parametry kijów i zastosowane komponenty wyglądają bardzo zachęcająco, zwłaszcza w kontekście ceny, jaką trzeba za nie zapłacić.  Black Crystal’e mocno mnie zaciekawiły. Na tyle mocno, że teraz mogę już zaprosić Was do lektury testu jednego z kijów z tej serii.

Mikado Black Crystal Ultralight

Bohaterem testu jest model określony jako Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g. Na wstępie rzućmy okiem na podstawowe parametry kija. Wędkę wykonano z węgla 40T. W tej wersji wędka waży wedle katalogu 83g (w rzeczywistości kij waży niecałe 90g, co i tak jest świetnym wynikiem w kontekście rzeczywistych parametrów kija). Wędkę uzbrojono po całości w dobrej klasy komponenty Fuji. Przelotki to aż 10 ringów z serii Alconite ramkach typu K w wersji Slim. W wędce kosztującej nieco ponad 300 złotych to więcej niż bogate uzbrojenie. A do tego mamy jeszcze uchwyt kołowrotka typu Fuji TVS i minimalistyczne gripy z dobrej klasy korka. Kij wygląda elegancko i nowocześnie. Połączenie składów typu spigot, wykończenia z użyciem taśmy węglowej dopełniają bardzo pozytywnego pierwszego wrażenia.

Realna waga wędki

Nim kupiłem ten kij, próbowałem ustalić w jakim realnym zakresie CW ta wędka „chodzi”. Nie znalazłem ani jednego testu. Nie otrzymałem odpowiedzi na żadnym forum. Zapytałem w końcu u źródła czyli na funpage’u Mikado i tam napisano mi, że kij pracuje dokładnie w tym zakresie, jaki mamy napisany na blanku czy w katalogu. Znając „realia” mikadowskich opisów od razu potraktowałem tę odpowiedź jako świetny żart i założyłem, że kij będzie grubo niedoszacowany. Gdy tylko wziąłem go do ręki miałem już pewność, że przeczucia mnie nie zawiodły. Ale po kolei…

2-8g? Tiaaaa… A świstak siedzi i zawija…

Po pierwsze, wszyscy którzy sądzili, że „jako następca serii Sicario”, seria Black Crystal będzie bardzo do niej podobna, powinni to sobie wybić z głowy. Użytkowo to zupełnie inne kije. Blanki są szybkie, ale do Sicario im w tej dziedzinie sporo brakuje. Są wolniejsze, prezentują niezłą progresywność i mocny dolnik. Sam kij położony obok typowej okoniowej wykałaczki, obsługującej realnie do 8-10g wabika, już na pierwszy rzut oka wygląda jak przypakowany dryblas przy leszczowatym miłośniku gier online. Blank ma przy dolniku sporą średnicę i umiarkowaną zbieżność (średnica przy dolniku 8,5mm, średnica topu przy przelotce szczytowej 1,2mm). Do tego sam dolnik jest dość długi. Wędka swoją konfiguracją i parametrami coś nam od razu przypomina. Ajing? Czyżby? Tak… Ktokolwiek bawił się wędkami takiego typu, po wzięciu tej wersji Black Crystal’a do ręki od razu zauważy podobieństwa.

Fuji TVS, dobry korek, dość długi dolnik.

Kij dobrze leży w ręce. Ergonomia jest bardzo dobra. Wyważenie również. Co do realnego CW tej wędki, to gdyby w fabryce opisano ją jako 3-15g, to nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien się do takiego opisu przyczepić. W tym zakresie kij dobrze się ładuje i zachowuje odpowiednią dynamikę. W zasadzie, by być precyzyjnym, trzeba stwierdzić, że dołem można zejść nawet ciut poniżej tych trzech gramów, a górą delikatnie te piętnaście przekroczyć. Blank ma w sobie spory potencjał tak jeśli idzie o jego rozpiętość rzutową i podatność na przeciążanie, jak i zasięgi rzutowe. Są one bardzo dobre. Generalnie kij może się bardzo spodobać.

Szybki kij, czuły top, progresywna górna część składu, potem moc w dolniku…

Do tego kij ten jest odpowiednio czuły, zaś charakterystyka „ajingowego” blanku, daje mu spory potencjał uniwersalności. W zasadzie łowiłem tym kijem prawie wszystkimi rodzajami przynęt i dawał sobie z nimi radę całkiem dobrze. To dobry kij pod gumy, czy przynęty twarde w typie cykad, wirujących ogonów czy obrotówek. Obsłuży różne woblerki, niewielkie wahadełka,  a nawet poppery. Łowiłem nim nawet na jaskółki w toni i w sumie też dawał radę, choć znam zdecydowanie lepsze do tego kije. Wreszcie Black Crystal to bardzo dobry wybór gdy celujemy w łowienie bocznym trokiem albo dropshot’em. Ta wędka, to jak to u ajingów bywa, uniwersalny wół roboczy, który stanie się naszym przyjacielem zawsze wtedy gdy potrzebujemy jednej wędki do wielu zastosowań. Sprzyja temu tak długość jak i akcja wędki. Jak to w takich kijach również bywa – Mistrzem w każdej dziedzinie on na pewno nie będzie, ale z każdej roboty wywiąże się całkiem nieźle. Do tego, posługiwanie się nim dostarczy nam spore ilości czystej, wędkarskiej przyjemności. To naprawdę bardzo fajny, uniwersalny patyk, który w naszych warunkach pozwoli nam połowić okonie na przeróżne sposoby, ale też powinien ogarnąć nam temat kleni i jazi, a nawet lżejszego zestawu na bolenia. Kij ma dostateczną progresywność do tych zastosowań, i zarazem więcej niż potrzeba do nich mocy w dolniku. Bez problemu ogarnie nam kwestię naprawdę okazałych przyłowów. To nie witka, lecz gdy trzeba, całkiem mocny kij, który nie klęknie przed dużym szczupakiem, o ile tylko plecionka i haki to wytrzymają.

10 ringów Fuji Alconite, uchwyt TVS, wreszcie wzmocniony spigot na połączeniu składów… Zdecydowanie nie jest ubogo…

Ile ta przyjemność kosztuje? Obecnie można go wyrwać w cenie poniżej 350 złotych. Nie jest tanio? Cóż… Będę się upierał, że jak za kij uzbrojony w tej klasy komponenty i tak wykończony, a do tego pochodzący z rodzimego rynku, to suma ta wcale nie jest wysoka. Do tego, nowoczesny i mogący się podobać design mamy w zestawie niejako jako bonus. Ten nowy produkt Mikado ma naprawdę spory potencjał i wszelkie szanse by znaleźć swoje miejsce na rynku. U mnie zostanie na dłużej jako kij pod dropshot’a, boczny trok (nie lubię, nie lubię…) i uniwersalny patyk na lekko do wałęsania się po chaszczach brzegiem rzeki. Po tym gdy w mojej stajni zastąpił on Symbian’a Supra Spin jako kij do takich zastosowań, podejrzewam, że trochę czasu jeszcze ze sobą spędzimy…

Dobre uzbrojenie, dobre komponenty, dobry montaż. Udany kij.

Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g – Krzywe ugięć

Test Black Crystal’a na moim kanale YouTube

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kyorim Carza III CRS-662M 1.98m 7-21g – Kolejny zawodnik z drużyny gwiazd…

Opisywany kij to już trzecia wędka z serii Carza III firmy Kyorim, która trafiła na mój warsztat. Nie będę owijał w bawełnę – bardzo lubię te kije i wysoko je sobie cenię. CRS-662M to kolejny kij z serii, który potwierdza jej wszystkie zalety. Użytkowo jest bardzo podobny do castingowego CRC-662M, którego opisywałem już wcześniej, niemniej parę odrębnych słów o nim skrobnę, bo wędka zdecydowanie na to zasługuje. Zapraszam do lektury.

Kolejny rasowy koń ze stajni Kyorim – Carza III CRS-662M

Kyorim Carza III CRS-662M to szybki, bardzo lekki kij o uniwersalnym charakterze i szerokim spektrum możliwości. Wędka mierzy 198cm długości i waży około 109g. Dolna część blanku wzmocniona jest krzyżowym oplotem. Cały kij uzbrojony jest w klasowy osprzęt firmy Fuji. Na krótkim blanku zamontowano aż 9 ringów z serii Alconite w smukłych ramkach typu K. Krótki i poręczny dolnik uzbrojony jest w uchwyt kołowrotka Fuji VSS i wykończony dobrej klasy korkiem. Jakość montażu wędki jest wspólna dla całej serii i prezentuje wysoki poziom. Wędka wygląda klasowo i efektownie.

Fuji Alconite. Montaż i wykończenie kija bez zarzutu.

Kij ergonomicznie jest bez zarzutu. Wędka świetnie leży w ręce, jest lekka i doskonale wyważona. Bardzo krótki dolnik ułatwia nam bardziej wymagające technicznie metody animacji przynęt. Blank jest szybki i przy pierwszych oględzinach można stwierdzić, że drzemie w nim sporo mocy.

Fuji VSS. Krótki, poręczny dolnik. Świetna ergonomia.

Użytkowo kij jest bardzo zbliżony do swojego castingowego odpowiednika. Wędka realnie obsługuje podobne wagomiary przynęt. Zabawa zaczyna się w okolicach 15g. Kij w pełni komfortowo obsługuje nam jeszcze wabiki, których waga zbliża się do okolic 50g całkowitej masy. Zasięgi rzutowe wędki są dobre. Kij umożliwia całkiem dalekie i precyzyjne rzuty. Wędka jest też czuła. Transmisja drgań stoi na dobrym poziomie.

Kij jest mocniejszy niż sugeruje opis.

Szybki blank jest zarazem cudownie progresywny. Z jednej strony pozwala nam on skutecznie łowić szerokim wachlarzem przynęt, wliczając jerki i woblery twitchingowe, z którymi radzi sobie świetnie. Z drugiej, pod ciężarem ryby, pięknie pracuje i amortyzuje wszelkie wariactwa rozwścieczonego drapieżnika. Tą wędką wcinamy rybę bez pudła, a potem doskonale ona ją nam trzyma i pozwala na pełną kontrolę w trakcie holu. To wszystko czyni z Kyorim’a Carza’y III CRS-662M świetny, uniwersalny kij do połowu szczupaków i sandaczy z łodzi, z użyciem średnich i nieco większych przynęt. Czy to guma, czy wobler, czy większa obrotówka lub wahadło – ten kij bardzo dobrze ogarnia temat. Do tego łowienie nim dostarcza wędkarzowi mnóstwo czystej przyjemności. To po prostu świetny i przyjemny w użytkowaniu sprzęt. Osobiście bardzo lubię te wędki. Używam ich regularnie tak łowiąc dla przyjemności jak i na zawodach. Ostatnimi czasy to w zasadzie moje kije pierwszego wyboru jeśli idzie o łowienie szczupaków. Są w tym po prostu świetne.

Blank jest szybki, ale jak wszystkie kije z tej serii, z którymi miałem do czynienia, prezentuje świetną progresywność. Wraz ze wzrostem obciążenia płynnie uruchamia do pracy kolejne partie blanku.

Ile aktualnie ten kij kosztuje? Przy obecnych cenach i słabej złotówce, nie ma co liczyć na to, że będzie bardzo tanio. Bez żadnych promocji, trzeba na te wędki wysupłać nieco ponad 500 złotych. Dużo? Mając porównanie do kijów dostępnych w zbliżonej cenie na naszym rynku, twierdzę, że wcale niedużo. Wędki z serii Carza III są warte każdej wydanej na nie złotówki i jeszcze więcej. To po prostu sprzęt, który swoimi parametrami zdecydowanie wykracza poza segment kijów budżetowych. Aktualnie nie chodzi mi nawet po głowie zmienianie ich na coś innego. Powiem więcej. Na testy trafił do mnie kolejny kij z tej serii… 😉

Tanio już było. Kij jednak zdecydowanie jest wart pieniędzy, które trzeba teraz za niego zapłacić. Jest świetny…

Dla tych, którzy nabrali ochoty na Kyorim’a mam też dobre wieści. Zaraz będzie listopad i wraz z nim największe w roku wyprzedaże i promocje na Aliexpress. Przy odrobinie zachodu można będzie kupić te i inne wędki sporo taniej. Radzę śledzić promocje i polować na kupony i kody rabatowe. Za relatywnie niewielkie pieniądze, można będzie wyrwać naprawdę dobry sprzęt…

Kyorim – wędki tego producenta to połączenie przemyślanych projektów i świetnego wykonania. Ci goście naprawdę wiedzą o co chodzi w tej zabawie…

W tych sklepach kupicie Kyorim Carza III CRS-662M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ArsYiF

https://s.click.aliexpress.com/e/_AAphpN

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

SuperContinent Awaruna – Jeden z hitów chińskich specjalistów od gum

Firma SuperContinent to jeden z potentatów na rynku chińskich producentów przynęt miękkich. Ich produkcja to w większości kopie gum stworzonych przez uznane na rynku marki. Do „zapożyczonej” myśli technicznej, spece z SuperContinent dorzucają od siebie dobrą jakość, duży wybór autorskich kolorów i rozmiarów, oraz świetne ceny. Ten mix sprawia, że przynęt ich produkcji aż szkoda nie mieć w swoim pudle. Zapraszam do przyjrzenia się jednemu z ich sztandarowych produktów. Przed Wami Awaruna sygnowana ich marką…

SuperContinent Awaruna

Stworzona przez japońską firmę Pontoon21 przynęta nazwana Awaruną, to dla wielu już klasyka. Ten ripperek o charakterystycznym, wąskim, „nacinano-żebrowanym” korpusie i niewielkim, szerokim ogonku, został w ostatnich latach przez wielu łowcy okoni okrzyknięty absolutnym „must have”. Gumki te świetnie pracują już przy najmniejszych obciążeniach i są bardzo łowne. Nic dziwnego, że rynek jest pełen różnych wariacji na ich temat, oferowanych przez innych producentów.

Są kolory „naturalne”…

W gronie tych ostatnich znajduje się produkt SuperContinent. Producent ten oferuje te gumy w 28 wersjach kolorystycznych oraz czterech rozmiarach. Do wyboru mamy gumki w najmniejszym rozmiarze 50mm (20 sztuk w paczce), 80mm (10 sztuk), 95mm (5 sztuk) i najokazalsze 110mm (4 sztuki). Kolory proponowane przez tego producenta trzymają się charakterystycznej dla niego palety. Poczynając od kolorów „naturalnych”, przez motoroil’e i zielenie, a kończąc na fioletach i różnych krzykliwych barwach w typie seledynów. Gumy te występują tak w wersjach jednokolorowych, jak i w wersjach dwukolorowych. Mamy tu zabarwienia semitransparentne jak i wzory z „pieprzem” czy brokatem. Połączenia klasyczne jak i kolorystykę mniej oczywistą. Nawet największe marudy powinny w tym zestawie znaleźć coś co uznają za potencjalnie łowne i atrakcyjne. Jest w czym wybierać.

Jak i bardziej „awangardowe” ubarwienia…

Silikon z którego wykonano te Awaruny jest dobrej jakości. Odlewy są przyzwoite. Materiał jest miękki i elastyczny lecz nie jest zarazem przesadnie delikatny. Trwałość gumek jest zadowalająca. Do tego odpowiednio przechowywane gumy te nie prezentują zbyt dużej pamięci kształtu. Pod tym względem jest w sumie bardzo dobrze. Na tle markowych produktów, SuperContinent’y nie mają się czego za bardzo wstydzić.

Dobra jakość tak silikonu, jak i odlewu…

Przynęty te wyjęte z oryginalnego opakowania są śliskie, lecz nie mają zapachu typowego dla stosowanych przez niektórych producentów atraktorów. Śliski film na ich powierzchni wygląda raczej na warstwę konserwującą gumy niż mającą dodatkowo zwiększyć ich łowność. Gumki mają umiarkowany „chemiczny” zapach, który nie odstaje” In minus” od produktów innych producentów.

Charakterystyczny szeroki ogonek…

Osobiście najczęściej używam tych Awarun w najmniejszym rozmiarze czyli 50mm. Gumki te robią robotą tak przy uzbrojeniu ich w główkę jigową typu mikro, jak i stosowane od czasu do czasu jako przynęta na „bocznym troku” (Nie lubię, nie lubię… Ale czasami cholerstwo robi robotę…). Zazbrojone na „bocznym” pracują ogonkiem jak i wpadają w nieregularny ruch wirowy, który momentami przypomina totalnie biernym okoniom, że może jednak warto coś chapnąć. Generalnie przynęty trzeba ocenić jako łowne i skuteczne.

Kolorów i rozmiarów jest dużo więcej…

Wszystko to dostajemy zaś w świetnej cenie. Za paczkę 20 gum w rozmiarze 50mm aktualnie musimy zapłacić około 7 złotych. Cóż… Taka jakość, za taką cenę obroni się sama, zawsze i wszędzie. Przynęty SuperContinent są warte polecenia. Tak Awaruny jak i inne ich produkty, wśród których znajdziemy ich wariacje na temat projektów m.in Keitech’a, Lucky John’a, Savage Gear’a, FishUp’a i innych graczy z „gumowej czołówki”. Polecam zajrzeć do ich oferty… Warto…

SuperContinent ma w ofercie wiele innych, świetnych gum…

Sklepy w których kupicie SuperContinent Awaruna:

Linki są do oficjalnego sklepu SuperContinent, który oferuje Awaruny pod kilkoma pozycjami. Ich ceny mogą się różnić w różnym czasie…

https://s.click.aliexpress.com/e/_9hsbEn

https://s.click.aliexpress.com/e/_A7WKlD

https://s.click.aliexpress.com/e/_98zFJp

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kingdom Worm Master C662M 1,98m 7-21g – Elegancki specjalista…

Firma Kingdom, znana doskonale miłośnikom chińskich wędek dzięki seriom Solo II czy KO-II, wypuściła w tym roku na rynek nową linię wędzisk spinningowych i castingowych. Nazwali ją „Worm Master” i dali się przy niej projektantowi tak wyszaleć, że kije te swoim designem po prostu wbijają w glebę. O ile obok Solo II nie można było przejść obojętnie, o tyle przy Worm Master’ach każdy chyba musi przystanąć chociaż na chwilę i popatrzeć. Po testach, zapewniam, że atrakcyjny wygląd, to nie jest jedyna zaleta tych kijów. Zapraszam do lektury.

„Władca Robali” w pełnej krasie… To efektowna wędka.

Seria Worm Master to przede wszystkim wędki po prostu śliczne. Matowy blank wykonany z carbonu 40T wzmocniono krzyżowym oplotem na całej jego długości i gęsto uzbrojono w niewielkie ringi Fuji z serii Alconite (9 sztuk). Uzbrojenie jest doskonałe. Nie można się przyczepić ani do rozmieszczenia przelotek, ani do tego jak wykonano i polakierowano omotki. Pod tym względem jest świetnie.

Krzyżowy oplot na całym blanku zrobionym z węgla 40T. Do tego ringi Fuji Alconite…

Dolnik wykończono w efektownym niebieskim kolorze i wyposażono w autorski uchwyt multiplikatora oraz efektowne gripy. Całość wygląda rewelacyjnie. Kij samym swoim wyglądem budzi zainteresowanie i daje poczucie obcowania ze sprzętem wyjątkowym. Projektant zrobił tu kawał dobrej roboty. Seria Worm Master estetycznie wyróżnia się na tle innych kijów i może się bardzo podobać. Na deser niejako dostajemy wraz z kijem świetny, sztywny, zamykany na suwak pokrowiec. Jest na bogato…

Ten pokrowiec jest po prostu świetny. W środku wykończony sztucznym aksamitem. „Renomowani producenci” nas tak nie rozpieszczają…

Po wzięciu kija do ręki pojawić się jednak mogą mieszane odczucia. Z jednej strony kij jest lekki (128g), poręczny i świetnie wyważony. Blank na sucho wydaje się szybki jak sam diabeł, a krótki dolnik nie ogranicza w żaden sposób naszej inwencji w kwestii precyzyjnego animowania przynęt. Z drugiej strony jednak, kształt dolnika i materiał z którego wykonano gripy, może budzić obawy o pewność uchwytu kija. Gripy są smukłe i bardzo gładkie, zaś pazur uchwytu bardzo niewielki, żeby nie powiedzieć, minimalistyczny. Jak ten elegancik rodem z wybiegu na rewii mody sprawdza się w castingowej robocie?

Autorski uchwyt kołowrotka. Efektowny, pewnie trzymający multiplikator, ale posiadający pewne ograniczenia. Pewność chwytu nie jest taka, o jakiej chciałoby się marzyć. Zmniejsza to niestety potencjał tej wędki.

Po pierwsze trzeba przyznać, że blank jest rzeczywiście bardzo szybki. To XtraFast pełną gębą. Cięty i elektryczny. Transmisja drgań stoi w tym kiju na wysokim poziomie. Wszelkie tyknięcia przynęty czuć w dolniku po prostu doskonale. Pod rybą blank prezentuje pewną progresywność, ale fani głębokich ugięć mogą sobie ten kij od razu darować. Nie tutaj, nie tym razem…

XFast… Cięty i elektryczny.

Wędka w wersji wyrzutowej M, wedle opisu na blanku, winna współpracować z wabikami o masie od 7 do 21g. W mojej opinii kij ten jest lekko niedoszacowany. Realne CW w tym wypadku oceniam na zakres od okolic 10 do 30g całkowitej masy wabika. W zasadzie górą można by dać jeszcze kilka gramów więcej, ale w tym momencie daje o sobie znać wspomniana wcześniej konstrukcja dolnika. Smukły, gładki chwyt o relatywnie niewielkiej średnicy, wyposażony w niewielki pazur, umożliwia nam finezyjną i precyzyjną zabawę z niewielkimi wabikami docierającymi wagowo do okolic 30g. Mimo, że blank ma jeszcze delikatny zapas, to jednak kształt i materiał chwytu bardzo utrudnia nam komfortowe łowienie cięższymi przynętami, bądź tymi które we wspomnianym zakresie, co prawda się mieszczą, lecz generują większe opory przy animacji. Dłuższe operowanie takimi wabikami kończy się konkluzją, że uchwyt wędziska nie gwarantuje dostatecznie pewnego chwytu do takich zabaw, a maleńki pazur wędki nie zapewnia dostatecznego oparcia. Do tego pokrycie gripów w połączeniu z mokrą dłonią wędkarza okazuje się śliskie co dodatkowo pogarsza sytuację.

Z której strony nie patrzeć, czego by do niego nie podpiąć, kij wygląda kozacko…

To właśnie, jak też charakterystyka samego blanku, sprawiają, że nazwa tego kija staje się dla nas logicznym następstwem jego realnych możliwości. Kingdom Worm Master to przede wszystkim świetny kij pod niewielkie i ciut większe przynęty gumowe. Wędka umożliwia nam bardzo precyzyjne prowadzenie i podbijanie takich wabików. Bardzo czuły i bardzo szybki blank umożliwia nam też błyskawiczną i skuteczną reakcję na nawet najdelikatniejsze brania. To sprawia, że w naszych warunkach, kij ten sprawdzi się rewelacyjnie w roli finezyjnej sandaczówki. Od biedy połowimy nim też na niewielkie jerki czy woblery twitchingowe, ale zastosowany w kiju uchwyt skutecznie ogranicza nam możliwości takich zabaw. Gumy i łowienie w opadzie, to żywioł, w którym ten mocno specjalizowany kij odnajduje się doskonale dając przy tym wędkarzowi mnóstwo pozytywnych wrażeń.

Kingdom potrafi robić ładne kije…

Ile to kosztuje? Niestety przy obecnych kursach tanio nie jest. Za kij trzeba normalnie zapłacić około 500 złotych. Dla kogoś kto szuka specjalizowanego, nietuzinkowego, klasowego kija sandaczowego w caście, cena ta nie powinna wydać się wygórowaną. Bo za tę jakość, materiały, podzespoły i parametry to wcale nie jest suma wygórowana. Niemniej, znając realia naszego rynku wędkarskiego, nie mam złudzeń, i wiem że aktualna cena skutecznie ograniczy ilość amatorów na ten kij w naszym kraju. W sumie trochę szkoda, bo kij, mimo pewnych wad, jest świetnym i efektownym narzędziem do połowu sandaczy. Tym, którym ten kij mimo to wpadnie w oko, radzę spróbować go upolować w jakiejś promocji. Niedługo listopad i wiele towarów trafi na największe w roku wyprzedaże w świetnych cenach. Mi się udało go kupić dużo taniej…

Sandaczowa kosa…

Sklepy w których kupicie Kingdom Worm Master C662M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DktRlLJ

https://s.click.aliexpress.com/e/_9HhMLB

https://s.click.aliexpress.com/e/_9JSUjn

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kastking Crixus ArmorX – Odmieniony gladiator…

Kawał czasu temu, przy okazji testu Kastking’a Crixus’a w wersji Dark Star, zapowiadałem test jego bardziej wypasionego brata. Mnóstwo wody upłynęło nim w końcu zasiadłem do napisania tego testu, ale obietnicę spełniam. Oto… (Tutaj powinny nastąpić jakieś fanfary czy coś…) Kastking Crixus ArmorX!

Kastking Crixus ArmorX

Na pierwszy rzut oka Kastking Crixus ArmorX wygląda prawie identycznie jak jego tańszy brat czyli Crixus Dark Star. Gdy zaczynamy mu się uważniej przyglądać zauważamy jedynie niewielkie różnice w wyglądzie. Diabeł jednak jak zawsze tkwi w szczegółach, a szczegóły w tym wypadku ukryte są w środku. Na pierwszy rzut oka ich po prostu nie widać. Co takiego innego ma w sobie ArmorX?

Wygodne knoby, mocny hamulec walki, lekko chodzące pokrętło regulacji docisku szpuli…

Po pierwsze multiplikator ten wyposażono w aluminiowy szkielet. O zaletach takiego rozwiązania nie ma sensu rozprawiać. Już to stanowi poważne ulepszenie. Na tym jednak zmian nie koniec. W tymże aluminiowym szkielecie producent upchnął zupełnie inne wnętrzności. Przede wszystkich, mosiężną zębatkę główną znaną z modelu Dark Star, zastąpiono tutaj zębatką wykonaną z utwardzanego aluminium. Z tego samego materiału wykonano wałek przekładni oraz oś szpuli. Dzięki temu, masa multiplikatora została zredukowana do świetnie wyglądających okolic 192g. Zastosowana przekładnia ma przełożenie 7,2:1.

Na pierwszy rzut oka, łatwo pomylić go z Dark Star’em

Mechanizm oparto na 9 krytych łożyskach kulkowych plus łożysku oporowym.  Całość mechanizmu chodzi płynnie i lekko. Wyższa kultura pracy mechanizmu w porównaniu do Dark Star’a jest zauważalna. Niemniej zastosowane materiały sugerują ostrożność jeśli idzie o wagomiary przynęt, które chcielibyśmy tym multikiem obsługiwać. Osobiście sugeruję nie przekraczanie wartości 40g. Przy takiej eksploatacji multik powinien pożyć nam długi czas.

Charakterystyczny dla multiplikatorów Kastking’a lejkowaty wodzik ma za zadanie zmniejszyć opory przy rzucie.

Hamulec rzutowy ArmorX to znany nam już z Dark Star’a magnetyk oparty na 8 magnesach. Jest łatwy do ustawienia i skuteczny. Pokrętło docisku szpuli wyposażono w wyraźny klik. Niemniej w mojej opinii chodzi ono nieco zbyt lekko. Istnieje ryzyko, że przy nieco mniej uważnym obchodzeniu się z multiplikatorem możemy kciukiem niechcący zmienić jego ustawienia.

Regulacja magnetycznego hamulca rzutowego. Prosty w obsłudze i skuteczny.

Hamulec walki jest, podobnie jak u Dark Star’a, oparty na czterech dużych tarczach węglowych. W moim egzemplarzu był on fabrycznie odpowiednio nasmarowany (jak i cały multik) i daje on potężną moc hamowania i doskonałą dozowalność. Producent określa jego siłę na 8kg. Patrząc jak to jest zrobione sądzę, że jest to wartość realna.

Widoczny otwór drenażowy w korpusie. Multiplikator wyposażony jest też w otwór rewizyjny umożliwiający awaryjne dosmarowanie głównej przekładni.

Sama szpula Crixus’a ArmorX to bardzo ciekawa kwestia. Po pierwsze, jest ona stuprocentowo zamienna ze szpulami innych Crixus’ów jak i multiplikatorami serii Megajaws. Po drugie zaś, jest ona zaskakująco lekka. Wraz z łożyskiem waży ona jedynie 10,4g (!). Cóż to oznacza? Ano to, że multiplikator wyposażony w tę szpulę może mieć całkiem duży potencjał do naprawdę lekkiego łowienia. Wartość ta jest przecież zbliżona do wagi szpulek w wielu dedykowanych stricte do BFS multikach. By jednak z ArmorX’a zrobić maszynkę pod najlżejsze łowienie, niezbędna w mojej opinii jest wymiana łożysk szpuli. Najlepiej na ceramiczne/hybrydowe odpowiedniki. W ten sposób uzyskamy mocny, dobry technicznie sprzęt zdolny do rzucania kilkugramowymi wabikami na mocno zadowalające odległości. Do zmiany takiej właśnie się przymierzam. Łożyska już dotarły. O wynikach Was oczywiście poinformuję.

Waga szpuli z łożyskiem. Jest bardzo lekka. Po założeniu ceramiki lub hybryd, może być niezły sprzęt do BFS…

Na seryjnych łożyskach multiplikator nadaje się do obsługi wabików w zakresie od okolic 10 do 40g. Zasięgi rzutowe są dobre. Obsługa jest prosta i przyjemna. Najdroższy Crixus jest dopracowany ergonomicznie i daje sporo satysfakcji w trakcie eksploatacji. A skoro wspomniałem o cenie… No właśnie… Ile aktualnie kosztuje? Przy obecnych kursach można ten multik wyrwać w cenie oscylującej w okolicach 350 złotych. Różnica w cenie w porównaniu do wersji Dark Star jest spora. Za tę cenę otrzymujemy jednak multiplikator znacząco odmienny od jego tańszych wersji. Aluminiowy szkielet, wyższa kultura pracy zmienionej przekładni, dodane łożyska w knobach i bardzo lekka szpula to poważne modyfikacje.  W konfiguracji fabrycznej świetnie nada się do średniego i cięższego twitchingu jak i lekkiego jerkowania. Po drobnych modyfikacjach powinien nam dobrze ogarnąć najlżejsze odmiany castingu.  W tym ujęciu, jak na relatywnie solidny sprzęt z potencjałem do BFS, cena ArmorX’a zaczyna wyglądać zdecydowanie lepiej. Dla poszukujących czegoś takiego, rzecz warta przemyślenia…

Dobry, ładny multik z potencjałem.

Sklepy w których kupicie Kastking Crixus ArmorX:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DnnoWmZ

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Piscifun Alloy M – Najlepszy w klasie…

Piscifun już przy modelach Phantom czy Alijoz pokazał, że potrafi robić bardzo dobre budżetowe multiplikatory. Nowy model Alloy M kupowałem bez żadnej wiedzy na jego temat, a jedynie w oparciu o założenie, że przecież Piscifun nie wypuści bubla w takiej specyfikacji i cenie. Nie myliłem się. To najfajniejszy ich multik jaki miałem w rękach. W zasadzie to chyba też najfajniejszy multiplikator rodem z Aliexpress jaki kiedykolwiek miałem okazję testować. Zapraszam do lektury testu.

Piscifun Alloy M

Nasz bohater wygląda nowocześnie, lekko i elegancko. Linia tego multika chyba nie może się nie spodobać. Wygląda jakby wyrysował ją spec na co dzień projektujący sportowe samochody. Kolorystyka też powinna przypaść każdemu do gustu , pod warunkiem, że nie przeszkadza mu kolor satynowego srebra, bo innego do wyboru nie ma. Rozmiarowo również jest świetnie. To 150’ka, ale tak zgrabna i niewielka, że oczy aż same się do niej śmieją. Jakość wykonania jest bardzo dobra. Zastosowane materiały prezentują się doskonale. Konstrukcja jest zwarta i solidna. Nic nie trzeszczy, nie lata, nie skrzypi. Nie wyczuwamy też żadnych niepokojących luzów w mechanizmie. Pierwsze wrażenie jest po prostu doskonałe.

Piękne linie, świetne materiały…

Mechanicznie, mamy tutaj również niezły wypas jak na kategorię cenową, w której się poruszamy. W tym budżetowym multiku producent uraczył nas aluminiowym szkieletem. Drobnozębową przekładnią główną i pinionem z mosiądzu. Mechanizm oparto na 8 krytych, nierdzewnych łożyskach plus oporówka (W tym oś szpuli oparta została na łożyskach NMB). System hamulca walki zbudowany jest na bazie 4 tarcz węglowych sporej średnicy (Dało to według producenta około 10kg siły hamowania. Jestem skłonny uznać te deklaracje za wiarygodne). Do tego dostajemy długą, carbonową korbę, mechanizm regulacji docisku szpuli z klikiem i magnetyczny hamulec rzutowy oparty na aż 12 magnesach.

Hamulec rzutowy oparty na dwunastu magnesach…

Pomyślano też o otworach drenażowych w korpusie do odprowadzenia ewentualnej wody ze środka mechanizmu.  Wszystko to zaś waży bardzo rozsądne, niecałe 210g i oferowane jest w trzech wersjach przełożeniowych (6,3:1 – 63cm nawoju na jeden obrót korby, 7,5:1 – 75cm nawoju i 8,4:1 – 84cm nawoju). Jak dla mnie – w tej cenie, specyfikacja rzuca na kolana… Bez krztyny przesady. Gdyby jeszcze dodano okienko serwisowe do dosmarowania przekładni i Drag Click, to mielibyśmy tutaj po prostu budżetowe mistrzostwo świata. Ale nawet bez tych udogodnień ten multiplikator jest po prostu świetny. Piscifun zamiótł! Chapeau bas!

Lekki, kompaktowy, solidny. Szpula wraz z łożyskiem waży 14,8g.

Jak to wszystko chodzi? Bez zarzutu! Mechanizmy tak przy próbach „na sucho” jak i pod obciążeniem chodzą gładko i zostały fabrycznie całkiem nieźle nasmarowane. Ergonomicznie multiplikator jest dopracowany. Leży w dłoni po prostu doskonale (przynajmniej mojej…). Wszystko umiejscowiono tutaj tam gdzie trzeba. Trudno się do czegokolwiek doczepić.  Wszelkie regulacje chodzą świetnie, podobnie jak przycisk zwalniania szpuli. Multiplikator bezproblemowo daje się wyregulować i po krótkiej chwili obcowania z nim można nim rzucać pewnie i bardzo daleko, bez ryzyka wystąpienia jakichkolwiek bród. Zabawa tym multiplikatorem daje mnóstwo czystej radości i satysfakcji. Cały czas mamy wrażenie obcowania ze sprzętem dobrej jakości ,który jest bardzo przyjazny użytkownikowi i prosty w obsłudze.

Całość prezentuje się i działa świetnie…

Hamulec walki startuje gładko, pracuje równo i jest dobrze dozowalny. Ilość „Stopping Power” jest zdecydowanie większa niż realnie potrzebna nam w multiplikatorze tej wielkości.

Ładny z każdej strony. Hamulec walki jest bardzo mocny i dobrze dozowalny.

Szpula Piscifun’a Alloy M waży 14,8g wraz z łożyskiem. To przeciętny wynik w tej klasie. Bez problemów zmieści ponad 100 metrów dobrej klasy 30’o funtowej plecionki. Sprzęt dedykowany jest realnie do przynęt o zakresie wagowym mniej więcej od okolic 10g do 50g. Wszystko to czyni z niego doskonałe uzupełnienie zestawu dedykowanego średniemu i cięższemu twitchingowi oraz lżejszemu i średniemu jerkowaniu. Sparowany z dobrym, lekkim kijem stworzy świetny zestaw, który zadowoli nie tylko początkujących.

Szpula mieści dostateczną ilość plecionki o wytrzymałości adekwatnej do możliwych zastosowań multiplikatora.

Ile to kosztuje? Nawet przy obecnym, wysokim kursie dolara i obligatoryjnym VAT’cie, można go, przy pomyślnych wiatrach, wyrwać w cenie ciut poniżej 300 złotych. Jak dla mnie, to totalna miazga w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ciężko dla tego multika znaleźć godnego konkurenta. Jeżeli ktoś dysponuje takim właśnie budżetem i szuka multiplikatora pod obsługę takich wagomiarów, to nie ma nad czym się zastanawiać. Nic lepszego w tej cenie nie znajdzie. A i niejeden droższy sprzęt, w bezpośredniej konfrontacji z najnowszą konstrukcją Piscifun’a, będzie musiał się salwować wstydliwą ucieczką w krzaki. Zwykle staram się hamować swój entuzjazm wobec testowanych sprzętów, ale w tym wypadku pozwolę sobie na drobne odstępstwo. Ten multik podoba mi się bardzo. Stosunek ceny do jakości jest tutaj rewelacyjny. Koniec i kropka!

Świetny multik.

Sklepy gdzie kupicie Piscifun Alloy M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Dej5K8z

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę…

https://buycoffee.to/cykadaspinning/