Tsurinoya Whirlwing WH 2000 – Niedrogi, całkiem niezły młynek od TSU

Wybór kołowrotków z niższej półki jest na Aliexpress całkiem spory. Produkty jednego z największych chińskich producentów sprzętu wędkarskiego jakim jest Tsurinoya, cieszą się sporą popularnością. Czy niedrogi Whirlwing wart jest zainteresowania? Zapraszam do lektury testu.

TSU Whirlwing WH 2000

Zacznijmy od tego co rozumiem pod pojęciem niedrogi. Cena Whirlwing’a zaczyna się aktualnie od okolic 200 złotych za najmniejsze modele. Jeżeli, ktoś ma ochotę teraz zawołać, że dwie stówy za kołowrotek to nie jest już bardzo tani młynek, to ja tylko zwracam uwagę, że za takie pieniądze otrzymujemy sprzęcik z kompozytowym body, którego konstrukcję wsparto na 8+1 nierdzewnych łożyskach, hamulec oparto w nim o trzy tarcze węglowe (poza najmniejszymi modelami z serii czyli 800/1000, gdzie zastosowano pojedynczą carbonową tarczę) zaś oś szpuli wykonano ze stali nierdzewnej (Producent podawał w opisie, że przekładnię główną również, co nie okazało się precyzyjną informacją. Przekładnia to stop cynku. Ze stali wykonano końcówki osi przekładni pracujące w łożyskach. Dzięki Antek za zwrócenie uwagi na tę nieścisłość!). Aluminiowa korbka kołowrotka jest wkręcana w mechanizm. Z aluminium wykonano również szpulę. Jak na tę półkę cenową całkiem nieźle, nieprawdaż?

Zgrabny młynek. Czerń i czerwień współgrają ze sobą. W środku, jak na tak niską cenę, całkiem niezłe bebechy

Młynek wygląda dobrze. Na pierwszy rzut oka,  możemy zauważyć w ogólnej linii młynka „inspirację” sprzętem jednej z japońskich marek. Nie widać też żadnych poważnych niedoróbek. Kołowrotek przy wstępnych oględzinach chodzi płynnie, nie ma znaczących luzów, nie wydobywają się z niego żadne niepokojące odgłosy. Wszystko tu jest takie jak powinno być. U niektórych wątpliwości może budzić jedynie ładny , aluminiowy knob. W zimne, mokre dni nie wszystkim będzie pasował.

Linia kołowrotka znajoma…

Kołowrotek w rozmiarze 2000 waży 240g. Mechanizm ma uniwersalne przełożenie 5,2:1. Siłę hamulca producent określił w tym modelu na 7kg. Nie wnikając w to jak precyzyjny jest to szacunek (a wygląda na bliski prawdzie) to i tak młynek oferuje więcej niż będzie nam potrzebne w kompozytowym kołowrotku tak niewielkiego rozmiaru. Zauważyć trzeba, że hamulec walki w  tym kołowrotku ma niezłą dozowalność i startuje dostatecznie płynnie by zadowolić każdego miłośnika niedrogiego sprzętu. Na tle innych kołowrotków z tego segmentu Tsurinoya nie ma się pod tym względem czego wstydzić.

Uniwersalne przełożenie i mocny hamulec oparty na węglowych podkładkach

Użytkowo Tsurinoya nie sprawia zawodu. Po krótkim użytkowaniu, gdy fabryczne smary  rozejdą się po mechanizmie, kołowrotek chodzi jeszcze lepiej. Nawój plecionki jest całkiem dobry. W trakcie eksploatacji nie pojawiają się żadne niespodziewane brody czy splątania.  Ergonomia jest bez zarzutu. Młynek nie sprawia żadnych problemów. Mi osobiście nie przeszkadza nawet wspomniany aluminiowy knob. Za te pieniądze, ciężko się tu w sumie do czegokolwiek doczepić. Do czego ten kołowrotek się nada najlepiej? Przykręcony do cięższej okoniówki, zestawu kleniowo-jaziowego czy do lekkiej szczupakówki powinien posłużyć nam dłużej i wagowo dopasować się do niezbyt ciężkiego zestawu. Postarajmy się nie przekraczać ciężaru wyrzutowego na poziomie 25g i nie zarzynać tego niedużego kołowrotka dużymi obrotówkami czy innymi generującymi duże opory wabikami, a jego wnętrzności nie powinny nas zawieść. Mam okazję użytkować go już ładny kawałek czasu i nie zauważam w jego pracy niczego niepokojącego. Dwa inne egzemplarze pracują dość intensywnie u znanych mi osób. Są oni również z Whirlwing’a zadowoleni i nie zgłaszają, żadnych negatywnych uwag na temat tego sprzętu.

Nawój…

Jak wspominałem na wstępie, ceny TSU Whirlwing zaczynają się aktualnie w przypadku najmniejszych  modeli od sumy lekko przekraczającej 200 złotych i w świetle tego co za te pieniądze otrzymujemy, nie wydają się wysokie. Osoby z parciem na budżet, za niewielkie pieniądze mogą tu wyrwać całkiem sporo.

Fajny, niedrogi młynek
Powyżej link do testu klona TSU Whirlwing czyli Kingdom MT-2000 Micro Fly

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g – Struktura kryształu…

Seria wędek Black Crystal zadebiutowała w ofercie Mikado w tym roku. Reklamowana jest jako następczyni uznanej serii Sicario, która z tejże oferty wypadła. Parametry kijów i zastosowane komponenty wyglądają bardzo zachęcająco, zwłaszcza w kontekście ceny, jaką trzeba za nie zapłacić.  Black Crystal’e mocno mnie zaciekawiły. Na tyle mocno, że teraz mogę już zaprosić Was do lektury testu jednego z kijów z tej serii.

Mikado Black Crystal Ultralight

Bohaterem testu jest model określony jako Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g. Na wstępie rzućmy okiem na podstawowe parametry kija. Wędkę wykonano z węgla 40T. W tej wersji wędka waży wedle katalogu 83g (w rzeczywistości kij waży niecałe 90g, co i tak jest świetnym wynikiem w kontekście rzeczywistych parametrów kija). Wędkę uzbrojono po całości w dobrej klasy komponenty Fuji. Przelotki to aż 10 ringów z serii Alconite ramkach typu K w wersji Slim. W wędce kosztującej nieco ponad 300 złotych to więcej niż bogate uzbrojenie. A do tego mamy jeszcze uchwyt kołowrotka typu Fuji TVS i minimalistyczne gripy z dobrej klasy korka. Kij wygląda elegancko i nowocześnie. Połączenie składów typu spigot, wykończenia z użyciem taśmy węglowej dopełniają bardzo pozytywnego pierwszego wrażenia.

Realna waga wędki

Nim kupiłem ten kij, próbowałem ustalić w jakim realnym zakresie CW ta wędka „chodzi”. Nie znalazłem ani jednego testu. Nie otrzymałem odpowiedzi na żadnym forum. Zapytałem w końcu u źródła czyli na funpage’u Mikado i tam napisano mi, że kij pracuje dokładnie w tym zakresie, jaki mamy napisany na blanku czy w katalogu. Znając „realia” mikadowskich opisów od razu potraktowałem tę odpowiedź jako świetny żart i założyłem, że kij będzie grubo niedoszacowany. Gdy tylko wziąłem go do ręki miałem już pewność, że przeczucia mnie nie zawiodły. Ale po kolei…

2-8g? Tiaaaa… A świstak siedzi i zawija…

Po pierwsze, wszyscy którzy sądzili, że „jako następca serii Sicario”, seria Black Crystal będzie bardzo do niej podobna, powinni to sobie wybić z głowy. Użytkowo to zupełnie inne kije. Blanki są szybkie, ale do Sicario im w tej dziedzinie sporo brakuje. Są wolniejsze, prezentują niezłą progresywność i mocny dolnik. Sam kij położony obok typowej okoniowej wykałaczki, obsługującej realnie do 8-10g wabika, już na pierwszy rzut oka wygląda jak przypakowany dryblas przy leszczowatym miłośniku gier online. Blank ma przy dolniku sporą średnicę i umiarkowaną zbieżność (średnica przy dolniku 8,5mm, średnica topu przy przelotce szczytowej 1,2mm). Do tego sam dolnik jest dość długi. Wędka swoją konfiguracją i parametrami coś nam od razu przypomina. Ajing? Czyżby? Tak… Ktokolwiek bawił się wędkami takiego typu, po wzięciu tej wersji Black Crystal’a do ręki od razu zauważy podobieństwa.

Fuji TVS, dobry korek, dość długi dolnik.

Kij dobrze leży w ręce. Ergonomia jest bardzo dobra. Wyważenie również. Co do realnego CW tej wędki, to gdyby w fabryce opisano ją jako 3-15g, to nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien się do takiego opisu przyczepić. W tym zakresie kij dobrze się ładuje i zachowuje odpowiednią dynamikę. W zasadzie, by być precyzyjnym, trzeba stwierdzić, że dołem można zejść nawet ciut poniżej tych trzech gramów, a górą delikatnie te piętnaście przekroczyć. Blank ma w sobie spory potencjał tak jeśli idzie o jego rozpiętość rzutową i podatność na przeciążanie, jak i zasięgi rzutowe. Są one bardzo dobre. Generalnie kij może się bardzo spodobać.

Szybki kij, czuły top, progresywna górna część składu, potem moc w dolniku…

Do tego kij ten jest odpowiednio czuły, zaś charakterystyka „ajingowego” blanku, daje mu spory potencjał uniwersalności. W zasadzie łowiłem tym kijem prawie wszystkimi rodzajami przynęt i dawał sobie z nimi radę całkiem dobrze. To dobry kij pod gumy, czy przynęty twarde w typie cykad, wirujących ogonów czy obrotówek. Obsłuży różne woblerki, niewielkie wahadełka,  a nawet poppery. Łowiłem nim nawet na jaskółki w toni i w sumie też dawał radę, choć znam zdecydowanie lepsze do tego kije. Wreszcie Black Crystal to bardzo dobry wybór gdy celujemy w łowienie bocznym trokiem albo dropshot’em. Ta wędka, to jak to u ajingów bywa, uniwersalny wół roboczy, który stanie się naszym przyjacielem zawsze wtedy gdy potrzebujemy jednej wędki do wielu zastosowań. Sprzyja temu tak długość jak i akcja wędki. Jak to w takich kijach również bywa – Mistrzem w każdej dziedzinie on na pewno nie będzie, ale z każdej roboty wywiąże się całkiem nieźle. Do tego, posługiwanie się nim dostarczy nam spore ilości czystej, wędkarskiej przyjemności. To naprawdę bardzo fajny, uniwersalny patyk, który w naszych warunkach pozwoli nam połowić okonie na przeróżne sposoby, ale też powinien ogarnąć nam temat kleni i jazi, a nawet lżejszego zestawu na bolenia. Kij ma dostateczną progresywność do tych zastosowań, i zarazem więcej niż potrzeba do nich mocy w dolniku. Bez problemu ogarnie nam kwestię naprawdę okazałych przyłowów. To nie witka, lecz gdy trzeba, całkiem mocny kij, który nie klęknie przed dużym szczupakiem, o ile tylko plecionka i haki to wytrzymają.

10 ringów Fuji Alconite, uchwyt TVS, wreszcie wzmocniony spigot na połączeniu składów… Zdecydowanie nie jest ubogo…

Ile ta przyjemność kosztuje? Obecnie można go wyrwać w cenie poniżej 350 złotych. Nie jest tanio? Cóż… Będę się upierał, że jak za kij uzbrojony w tej klasy komponenty i tak wykończony, a do tego pochodzący z rodzimego rynku, to suma ta wcale nie jest wysoka. Do tego, nowoczesny i mogący się podobać design mamy w zestawie niejako jako bonus. Ten nowy produkt Mikado ma naprawdę spory potencjał i wszelkie szanse by znaleźć swoje miejsce na rynku. U mnie zostanie na dłużej jako kij pod dropshot’a, boczny trok (nie lubię, nie lubię…) i uniwersalny patyk na lekko do wałęsania się po chaszczach brzegiem rzeki. Po tym gdy w mojej stajni zastąpił on Symbian’a Supra Spin jako kij do takich zastosowań, podejrzewam, że trochę czasu jeszcze ze sobą spędzimy…

Dobre uzbrojenie, dobre komponenty, dobry montaż. Udany kij.

Mikado Black Crystal Ultra Light Spin 2,23m 2-8g – Krzywe ugięć

Test Black Crystal’a na moim kanale YouTube

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kyorim Carza III CRS-662M 1.98m 7-21g – Kolejny zawodnik z drużyny gwiazd…

Opisywany kij to już trzecia wędka z serii Carza III firmy Kyorim, która trafiła na mój warsztat. Nie będę owijał w bawełnę – bardzo lubię te kije i wysoko je sobie cenię. CRS-662M to kolejny kij z serii, który potwierdza jej wszystkie zalety. Użytkowo jest bardzo podobny do castingowego CRC-662M, którego opisywałem już wcześniej, niemniej parę odrębnych słów o nim skrobnę, bo wędka zdecydowanie na to zasługuje. Zapraszam do lektury.

Kolejny rasowy koń ze stajni Kyorim – Carza III CRS-662M

Kyorim Carza III CRS-662M to szybki, bardzo lekki kij o uniwersalnym charakterze i szerokim spektrum możliwości. Wędka mierzy 198cm długości i waży około 109g. Dolna część blanku wzmocniona jest krzyżowym oplotem. Cały kij uzbrojony jest w klasowy osprzęt firmy Fuji. Na krótkim blanku zamontowano aż 9 ringów z serii Alconite w smukłych ramkach typu K. Krótki i poręczny dolnik uzbrojony jest w uchwyt kołowrotka Fuji VSS i wykończony dobrej klasy korkiem. Jakość montażu wędki jest wspólna dla całej serii i prezentuje wysoki poziom. Wędka wygląda klasowo i efektownie.

Fuji Alconite. Montaż i wykończenie kija bez zarzutu.

Kij ergonomicznie jest bez zarzutu. Wędka świetnie leży w ręce, jest lekka i doskonale wyważona. Bardzo krótki dolnik ułatwia nam bardziej wymagające technicznie metody animacji przynęt. Blank jest szybki i przy pierwszych oględzinach można stwierdzić, że drzemie w nim sporo mocy.

Fuji VSS. Krótki, poręczny dolnik. Świetna ergonomia.

Użytkowo kij jest bardzo zbliżony do swojego castingowego odpowiednika. Wędka realnie obsługuje podobne wagomiary przynęt. Zabawa zaczyna się w okolicach 15g. Kij w pełni komfortowo obsługuje nam jeszcze wabiki, których waga zbliża się do okolic 50g całkowitej masy. Zasięgi rzutowe wędki są dobre. Kij umożliwia całkiem dalekie i precyzyjne rzuty. Wędka jest też czuła. Transmisja drgań stoi na dobrym poziomie.

Kij jest mocniejszy niż sugeruje opis.

Szybki blank jest zarazem cudownie progresywny. Z jednej strony pozwala nam on skutecznie łowić szerokim wachlarzem przynęt, wliczając jerki i woblery twitchingowe, z którymi radzi sobie świetnie. Z drugiej, pod ciężarem ryby, pięknie pracuje i amortyzuje wszelkie wariactwa rozwścieczonego drapieżnika. Tą wędką wcinamy rybę bez pudła, a potem doskonale ona ją nam trzyma i pozwala na pełną kontrolę w trakcie holu. To wszystko czyni z Kyorim’a Carza’y III CRS-662M świetny, uniwersalny kij do połowu szczupaków i sandaczy z łodzi, z użyciem średnich i nieco większych przynęt. Czy to guma, czy wobler, czy większa obrotówka lub wahadło – ten kij bardzo dobrze ogarnia temat. Do tego łowienie nim dostarcza wędkarzowi mnóstwo czystej przyjemności. To po prostu świetny i przyjemny w użytkowaniu sprzęt. Osobiście bardzo lubię te wędki. Używam ich regularnie tak łowiąc dla przyjemności jak i na zawodach. Ostatnimi czasy to w zasadzie moje kije pierwszego wyboru jeśli idzie o łowienie szczupaków. Są w tym po prostu świetne.

Blank jest szybki, ale jak wszystkie kije z tej serii, z którymi miałem do czynienia, prezentuje świetną progresywność. Wraz ze wzrostem obciążenia płynnie uruchamia do pracy kolejne partie blanku.

Ile aktualnie ten kij kosztuje? Przy obecnych cenach i słabej złotówce, nie ma co liczyć na to, że będzie bardzo tanio. Bez żadnych promocji, trzeba na te wędki wysupłać nieco ponad 500 złotych. Dużo? Mając porównanie do kijów dostępnych w zbliżonej cenie na naszym rynku, twierdzę, że wcale niedużo. Wędki z serii Carza III są warte każdej wydanej na nie złotówki i jeszcze więcej. To po prostu sprzęt, który swoimi parametrami zdecydowanie wykracza poza segment kijów budżetowych. Aktualnie nie chodzi mi nawet po głowie zmienianie ich na coś innego. Powiem więcej. Na testy trafił do mnie kolejny kij z tej serii… 😉

Tanio już było. Kij jednak zdecydowanie jest wart pieniędzy, które trzeba teraz za niego zapłacić. Jest świetny…

Dla tych, którzy nabrali ochoty na Kyorim’a mam też dobre wieści. Zaraz będzie listopad i wraz z nim największe w roku wyprzedaże i promocje na Aliexpress. Przy odrobinie zachodu można będzie kupić te i inne wędki sporo taniej. Radzę śledzić promocje i polować na kupony i kody rabatowe. Za relatywnie niewielkie pieniądze, można będzie wyrwać naprawdę dobry sprzęt…

Kyorim – wędki tego producenta to połączenie przemyślanych projektów i świetnego wykonania. Ci goście naprawdę wiedzą o co chodzi w tej zabawie…

W tych sklepach kupicie Kyorim Carza III CRS-662M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ArsYiF

https://s.click.aliexpress.com/e/_AAphpN

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

SuperContinent Awaruna – Jeden z hitów chińskich specjalistów od gum

Firma SuperContinent to jeden z potentatów na rynku chińskich producentów przynęt miękkich. Ich produkcja to w większości kopie gum stworzonych przez uznane na rynku marki. Do „zapożyczonej” myśli technicznej, spece z SuperContinent dorzucają od siebie dobrą jakość, duży wybór autorskich kolorów i rozmiarów, oraz świetne ceny. Ten mix sprawia, że przynęt ich produkcji aż szkoda nie mieć w swoim pudle. Zapraszam do przyjrzenia się jednemu z ich sztandarowych produktów. Przed Wami Awaruna sygnowana ich marką…

SuperContinent Awaruna

Stworzona przez japońską firmę Pontoon21 przynęta nazwana Awaruną, to dla wielu już klasyka. Ten ripperek o charakterystycznym, wąskim, „nacinano-żebrowanym” korpusie i niewielkim, szerokim ogonku, został w ostatnich latach przez wielu łowcy okoni okrzyknięty absolutnym „must have”. Gumki te świetnie pracują już przy najmniejszych obciążeniach i są bardzo łowne. Nic dziwnego, że rynek jest pełen różnych wariacji na ich temat, oferowanych przez innych producentów.

Są kolory „naturalne”…

W gronie tych ostatnich znajduje się produkt SuperContinent. Producent ten oferuje te gumy w 28 wersjach kolorystycznych oraz czterech rozmiarach. Do wyboru mamy gumki w najmniejszym rozmiarze 50mm (20 sztuk w paczce), 80mm (10 sztuk), 95mm (5 sztuk) i najokazalsze 110mm (4 sztuki). Kolory proponowane przez tego producenta trzymają się charakterystycznej dla niego palety. Poczynając od kolorów „naturalnych”, przez motoroil’e i zielenie, a kończąc na fioletach i różnych krzykliwych barwach w typie seledynów. Gumy te występują tak w wersjach jednokolorowych, jak i w wersjach dwukolorowych. Mamy tu zabarwienia semitransparentne jak i wzory z „pieprzem” czy brokatem. Połączenia klasyczne jak i kolorystykę mniej oczywistą. Nawet największe marudy powinny w tym zestawie znaleźć coś co uznają za potencjalnie łowne i atrakcyjne. Jest w czym wybierać.

Jak i bardziej „awangardowe” ubarwienia…

Silikon z którego wykonano te Awaruny jest dobrej jakości. Odlewy są przyzwoite. Materiał jest miękki i elastyczny lecz nie jest zarazem przesadnie delikatny. Trwałość gumek jest zadowalająca. Do tego odpowiednio przechowywane gumy te nie prezentują zbyt dużej pamięci kształtu. Pod tym względem jest w sumie bardzo dobrze. Na tle markowych produktów, SuperContinent’y nie mają się czego za bardzo wstydzić.

Dobra jakość tak silikonu, jak i odlewu…

Przynęty te wyjęte z oryginalnego opakowania są śliskie, lecz nie mają zapachu typowego dla stosowanych przez niektórych producentów atraktorów. Śliski film na ich powierzchni wygląda raczej na warstwę konserwującą gumy niż mającą dodatkowo zwiększyć ich łowność. Gumki mają umiarkowany „chemiczny” zapach, który nie odstaje” In minus” od produktów innych producentów.

Charakterystyczny szeroki ogonek…

Osobiście najczęściej używam tych Awarun w najmniejszym rozmiarze czyli 50mm. Gumki te robią robotą tak przy uzbrojeniu ich w główkę jigową typu mikro, jak i stosowane od czasu do czasu jako przynęta na „bocznym troku” (Nie lubię, nie lubię… Ale czasami cholerstwo robi robotę…). Zazbrojone na „bocznym” pracują ogonkiem jak i wpadają w nieregularny ruch wirowy, który momentami przypomina totalnie biernym okoniom, że może jednak warto coś chapnąć. Generalnie przynęty trzeba ocenić jako łowne i skuteczne.

Kolorów i rozmiarów jest dużo więcej…

Wszystko to dostajemy zaś w świetnej cenie. Za paczkę 20 gum w rozmiarze 50mm aktualnie musimy zapłacić około 7 złotych. Cóż… Taka jakość, za taką cenę obroni się sama, zawsze i wszędzie. Przynęty SuperContinent są warte polecenia. Tak Awaruny jak i inne ich produkty, wśród których znajdziemy ich wariacje na temat projektów m.in Keitech’a, Lucky John’a, Savage Gear’a, FishUp’a i innych graczy z „gumowej czołówki”. Polecam zajrzeć do ich oferty… Warto…

SuperContinent ma w ofercie wiele innych, świetnych gum…

Sklepy w których kupicie SuperContinent Awaruna:

Linki są do oficjalnego sklepu SuperContinent, który oferuje Awaruny pod kilkoma pozycjami. Ich ceny mogą się różnić w różnym czasie…

https://s.click.aliexpress.com/e/_9hsbEn

https://s.click.aliexpress.com/e/_A7WKlD

https://s.click.aliexpress.com/e/_98zFJp

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kingdom Worm Master C662M 1,98m 7-21g – Elegancki specjalista…

Firma Kingdom, znana doskonale miłośnikom chińskich wędek dzięki seriom Solo II czy KO-II, wypuściła w tym roku na rynek nową linię wędzisk spinningowych i castingowych. Nazwali ją „Worm Master” i dali się przy niej projektantowi tak wyszaleć, że kije te swoim designem po prostu wbijają w glebę. O ile obok Solo II nie można było przejść obojętnie, o tyle przy Worm Master’ach każdy chyba musi przystanąć chociaż na chwilę i popatrzeć. Po testach, zapewniam, że atrakcyjny wygląd, to nie jest jedyna zaleta tych kijów. Zapraszam do lektury.

„Władca Robali” w pełnej krasie… To efektowna wędka.

Seria Worm Master to przede wszystkim wędki po prostu śliczne. Matowy blank wykonany z carbonu 40T wzmocniono krzyżowym oplotem na całej jego długości i gęsto uzbrojono w niewielkie ringi Fuji z serii Alconite (9 sztuk). Uzbrojenie jest doskonałe. Nie można się przyczepić ani do rozmieszczenia przelotek, ani do tego jak wykonano i polakierowano omotki. Pod tym względem jest świetnie.

Krzyżowy oplot na całym blanku zrobionym z węgla 40T. Do tego ringi Fuji Alconite…

Dolnik wykończono w efektownym niebieskim kolorze i wyposażono w autorski uchwyt multiplikatora oraz efektowne gripy. Całość wygląda rewelacyjnie. Kij samym swoim wyglądem budzi zainteresowanie i daje poczucie obcowania ze sprzętem wyjątkowym. Projektant zrobił tu kawał dobrej roboty. Seria Worm Master estetycznie wyróżnia się na tle innych kijów i może się bardzo podobać. Na deser niejako dostajemy wraz z kijem świetny, sztywny, zamykany na suwak pokrowiec. Jest na bogato…

Ten pokrowiec jest po prostu świetny. W środku wykończony sztucznym aksamitem. „Renomowani producenci” nas tak nie rozpieszczają…

Po wzięciu kija do ręki pojawić się jednak mogą mieszane odczucia. Z jednej strony kij jest lekki (128g), poręczny i świetnie wyważony. Blank na sucho wydaje się szybki jak sam diabeł, a krótki dolnik nie ogranicza w żaden sposób naszej inwencji w kwestii precyzyjnego animowania przynęt. Z drugiej strony jednak, kształt dolnika i materiał z którego wykonano gripy, może budzić obawy o pewność uchwytu kija. Gripy są smukłe i bardzo gładkie, zaś pazur uchwytu bardzo niewielki, żeby nie powiedzieć, minimalistyczny. Jak ten elegancik rodem z wybiegu na rewii mody sprawdza się w castingowej robocie?

Autorski uchwyt kołowrotka. Efektowny, pewnie trzymający multiplikator, ale posiadający pewne ograniczenia. Pewność chwytu nie jest taka, o jakiej chciałoby się marzyć. Zmniejsza to niestety potencjał tej wędki.

Po pierwsze trzeba przyznać, że blank jest rzeczywiście bardzo szybki. To XtraFast pełną gębą. Cięty i elektryczny. Transmisja drgań stoi w tym kiju na wysokim poziomie. Wszelkie tyknięcia przynęty czuć w dolniku po prostu doskonale. Pod rybą blank prezentuje pewną progresywność, ale fani głębokich ugięć mogą sobie ten kij od razu darować. Nie tutaj, nie tym razem…

XFast… Cięty i elektryczny.

Wędka w wersji wyrzutowej M, wedle opisu na blanku, winna współpracować z wabikami o masie od 7 do 21g. W mojej opinii kij ten jest lekko niedoszacowany. Realne CW w tym wypadku oceniam na zakres od okolic 10 do 30g całkowitej masy wabika. W zasadzie górą można by dać jeszcze kilka gramów więcej, ale w tym momencie daje o sobie znać wspomniana wcześniej konstrukcja dolnika. Smukły, gładki chwyt o relatywnie niewielkiej średnicy, wyposażony w niewielki pazur, umożliwia nam finezyjną i precyzyjną zabawę z niewielkimi wabikami docierającymi wagowo do okolic 30g. Mimo, że blank ma jeszcze delikatny zapas, to jednak kształt i materiał chwytu bardzo utrudnia nam komfortowe łowienie cięższymi przynętami, bądź tymi które we wspomnianym zakresie, co prawda się mieszczą, lecz generują większe opory przy animacji. Dłuższe operowanie takimi wabikami kończy się konkluzją, że uchwyt wędziska nie gwarantuje dostatecznie pewnego chwytu do takich zabaw, a maleńki pazur wędki nie zapewnia dostatecznego oparcia. Do tego pokrycie gripów w połączeniu z mokrą dłonią wędkarza okazuje się śliskie co dodatkowo pogarsza sytuację.

Z której strony nie patrzeć, czego by do niego nie podpiąć, kij wygląda kozacko…

To właśnie, jak też charakterystyka samego blanku, sprawiają, że nazwa tego kija staje się dla nas logicznym następstwem jego realnych możliwości. Kingdom Worm Master to przede wszystkim świetny kij pod niewielkie i ciut większe przynęty gumowe. Wędka umożliwia nam bardzo precyzyjne prowadzenie i podbijanie takich wabików. Bardzo czuły i bardzo szybki blank umożliwia nam też błyskawiczną i skuteczną reakcję na nawet najdelikatniejsze brania. To sprawia, że w naszych warunkach, kij ten sprawdzi się rewelacyjnie w roli finezyjnej sandaczówki. Od biedy połowimy nim też na niewielkie jerki czy woblery twitchingowe, ale zastosowany w kiju uchwyt skutecznie ogranicza nam możliwości takich zabaw. Gumy i łowienie w opadzie, to żywioł, w którym ten mocno specjalizowany kij odnajduje się doskonale dając przy tym wędkarzowi mnóstwo pozytywnych wrażeń.

Kingdom potrafi robić ładne kije…

Ile to kosztuje? Niestety przy obecnych kursach tanio nie jest. Za kij trzeba normalnie zapłacić około 500 złotych. Dla kogoś kto szuka specjalizowanego, nietuzinkowego, klasowego kija sandaczowego w caście, cena ta nie powinna wydać się wygórowaną. Bo za tę jakość, materiały, podzespoły i parametry to wcale nie jest suma wygórowana. Niemniej, znając realia naszego rynku wędkarskiego, nie mam złudzeń, i wiem że aktualna cena skutecznie ograniczy ilość amatorów na ten kij w naszym kraju. W sumie trochę szkoda, bo kij, mimo pewnych wad, jest świetnym i efektownym narzędziem do połowu sandaczy. Tym, którym ten kij mimo to wpadnie w oko, radzę spróbować go upolować w jakiejś promocji. Niedługo listopad i wiele towarów trafi na największe w roku wyprzedaże w świetnych cenach. Mi się udało go kupić dużo taniej…

Sandaczowa kosa…

Sklepy w których kupicie Kingdom Worm Master C662M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DktRlLJ

https://s.click.aliexpress.com/e/_9HhMLB

https://s.click.aliexpress.com/e/_9JSUjn

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Kastking Crixus ArmorX – Odmieniony gladiator…

Kawał czasu temu, przy okazji testu Kastking’a Crixus’a w wersji Dark Star, zapowiadałem test jego bardziej wypasionego brata. Mnóstwo wody upłynęło nim w końcu zasiadłem do napisania tego testu, ale obietnicę spełniam. Oto… (Tutaj powinny nastąpić jakieś fanfary czy coś…) Kastking Crixus ArmorX!

Kastking Crixus ArmorX

Na pierwszy rzut oka Kastking Crixus ArmorX wygląda prawie identycznie jak jego tańszy brat czyli Crixus Dark Star. Gdy zaczynamy mu się uważniej przyglądać zauważamy jedynie niewielkie różnice w wyglądzie. Diabeł jednak jak zawsze tkwi w szczegółach, a szczegóły w tym wypadku ukryte są w środku. Na pierwszy rzut oka ich po prostu nie widać. Co takiego innego ma w sobie ArmorX?

Wygodne knoby, mocny hamulec walki, lekko chodzące pokrętło regulacji docisku szpuli…

Po pierwsze multiplikator ten wyposażono w aluminiowy szkielet. O zaletach takiego rozwiązania nie ma sensu rozprawiać. Już to stanowi poważne ulepszenie. Na tym jednak zmian nie koniec. W tymże aluminiowym szkielecie producent upchnął zupełnie inne wnętrzności. Przede wszystkich, mosiężną zębatkę główną znaną z modelu Dark Star, zastąpiono tutaj zębatką wykonaną z utwardzanego aluminium. Z tego samego materiału wykonano wałek przekładni oraz oś szpuli. Dzięki temu, masa multiplikatora została zredukowana do świetnie wyglądających okolic 192g. Zastosowana przekładnia ma przełożenie 7,2:1.

Na pierwszy rzut oka, łatwo pomylić go z Dark Star’em

Mechanizm oparto na 9 krytych łożyskach kulkowych plus łożysku oporowym.  Całość mechanizmu chodzi płynnie i lekko. Wyższa kultura pracy mechanizmu w porównaniu do Dark Star’a jest zauważalna. Niemniej zastosowane materiały sugerują ostrożność jeśli idzie o wagomiary przynęt, które chcielibyśmy tym multikiem obsługiwać. Osobiście sugeruję nie przekraczanie wartości 40g. Przy takiej eksploatacji multik powinien pożyć nam długi czas.

Charakterystyczny dla multiplikatorów Kastking’a lejkowaty wodzik ma za zadanie zmniejszyć opory przy rzucie.

Hamulec rzutowy ArmorX to znany nam już z Dark Star’a magnetyk oparty na 8 magnesach. Jest łatwy do ustawienia i skuteczny. Pokrętło docisku szpuli wyposażono w wyraźny klik. Niemniej w mojej opinii chodzi ono nieco zbyt lekko. Istnieje ryzyko, że przy nieco mniej uważnym obchodzeniu się z multiplikatorem możemy kciukiem niechcący zmienić jego ustawienia.

Regulacja magnetycznego hamulca rzutowego. Prosty w obsłudze i skuteczny.

Hamulec walki jest, podobnie jak u Dark Star’a, oparty na czterech dużych tarczach węglowych. W moim egzemplarzu był on fabrycznie odpowiednio nasmarowany (jak i cały multik) i daje on potężną moc hamowania i doskonałą dozowalność. Producent określa jego siłę na 8kg. Patrząc jak to jest zrobione sądzę, że jest to wartość realna.

Widoczny otwór drenażowy w korpusie. Multiplikator wyposażony jest też w otwór rewizyjny umożliwiający awaryjne dosmarowanie głównej przekładni.

Sama szpula Crixus’a ArmorX to bardzo ciekawa kwestia. Po pierwsze, jest ona stuprocentowo zamienna ze szpulami innych Crixus’ów jak i multiplikatorami serii Megajaws. Po drugie zaś, jest ona zaskakująco lekka. Wraz z łożyskiem waży ona jedynie 10,4g (!). Cóż to oznacza? Ano to, że multiplikator wyposażony w tę szpulę może mieć całkiem duży potencjał do naprawdę lekkiego łowienia. Wartość ta jest przecież zbliżona do wagi szpulek w wielu dedykowanych stricte do BFS multikach. By jednak z ArmorX’a zrobić maszynkę pod najlżejsze łowienie, niezbędna w mojej opinii jest wymiana łożysk szpuli. Najlepiej na ceramiczne/hybrydowe odpowiedniki. W ten sposób uzyskamy mocny, dobry technicznie sprzęt zdolny do rzucania kilkugramowymi wabikami na mocno zadowalające odległości. Do zmiany takiej właśnie się przymierzam. Łożyska już dotarły. O wynikach Was oczywiście poinformuję.

Waga szpuli z łożyskiem. Jest bardzo lekka. Po założeniu ceramiki lub hybryd, może być niezły sprzęt do BFS…

Na seryjnych łożyskach multiplikator nadaje się do obsługi wabików w zakresie od okolic 10 do 40g. Zasięgi rzutowe są dobre. Obsługa jest prosta i przyjemna. Najdroższy Crixus jest dopracowany ergonomicznie i daje sporo satysfakcji w trakcie eksploatacji. A skoro wspomniałem o cenie… No właśnie… Ile aktualnie kosztuje? Przy obecnych kursach można ten multik wyrwać w cenie oscylującej w okolicach 350 złotych. Różnica w cenie w porównaniu do wersji Dark Star jest spora. Za tę cenę otrzymujemy jednak multiplikator znacząco odmienny od jego tańszych wersji. Aluminiowy szkielet, wyższa kultura pracy zmienionej przekładni, dodane łożyska w knobach i bardzo lekka szpula to poważne modyfikacje.  W konfiguracji fabrycznej świetnie nada się do średniego i cięższego twitchingu jak i lekkiego jerkowania. Po drobnych modyfikacjach powinien nam dobrze ogarnąć najlżejsze odmiany castingu.  W tym ujęciu, jak na relatywnie solidny sprzęt z potencjałem do BFS, cena ArmorX’a zaczyna wyglądać zdecydowanie lepiej. Dla poszukujących czegoś takiego, rzecz warta przemyślenia…

Dobry, ładny multik z potencjałem.

Sklepy w których kupicie Kastking Crixus ArmorX:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DnnoWmZ

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Piscifun Alloy M – Najlepszy w klasie…

Piscifun już przy modelach Phantom czy Alijoz pokazał, że potrafi robić bardzo dobre budżetowe multiplikatory. Nowy model Alloy M kupowałem bez żadnej wiedzy na jego temat, a jedynie w oparciu o założenie, że przecież Piscifun nie wypuści bubla w takiej specyfikacji i cenie. Nie myliłem się. To najfajniejszy ich multik jaki miałem w rękach. W zasadzie to chyba też najfajniejszy multiplikator rodem z Aliexpress jaki kiedykolwiek miałem okazję testować. Zapraszam do lektury testu.

Piscifun Alloy M

Nasz bohater wygląda nowocześnie, lekko i elegancko. Linia tego multika chyba nie może się nie spodobać. Wygląda jakby wyrysował ją spec na co dzień projektujący sportowe samochody. Kolorystyka też powinna przypaść każdemu do gustu , pod warunkiem, że nie przeszkadza mu kolor satynowego srebra, bo innego do wyboru nie ma. Rozmiarowo również jest świetnie. To 150’ka, ale tak zgrabna i niewielka, że oczy aż same się do niej śmieją. Jakość wykonania jest bardzo dobra. Zastosowane materiały prezentują się doskonale. Konstrukcja jest zwarta i solidna. Nic nie trzeszczy, nie lata, nie skrzypi. Nie wyczuwamy też żadnych niepokojących luzów w mechanizmie. Pierwsze wrażenie jest po prostu doskonałe.

Piękne linie, świetne materiały…

Mechanicznie, mamy tutaj również niezły wypas jak na kategorię cenową, w której się poruszamy. W tym budżetowym multiku producent uraczył nas aluminiowym szkieletem. Drobnozębową przekładnią główną i pinionem z mosiądzu. Mechanizm oparto na 8 krytych, nierdzewnych łożyskach plus oporówka (W tym oś szpuli oparta została na łożyskach NMB). System hamulca walki zbudowany jest na bazie 4 tarcz węglowych sporej średnicy (Dało to według producenta około 10kg siły hamowania. Jestem skłonny uznać te deklaracje za wiarygodne). Do tego dostajemy długą, carbonową korbę, mechanizm regulacji docisku szpuli z klikiem i magnetyczny hamulec rzutowy oparty na aż 12 magnesach.

Hamulec rzutowy oparty na dwunastu magnesach…

Pomyślano też o otworach drenażowych w korpusie do odprowadzenia ewentualnej wody ze środka mechanizmu.  Wszystko to zaś waży bardzo rozsądne, niecałe 210g i oferowane jest w trzech wersjach przełożeniowych (6,3:1 – 63cm nawoju na jeden obrót korby, 7,5:1 – 75cm nawoju i 8,4:1 – 84cm nawoju). Jak dla mnie – w tej cenie, specyfikacja rzuca na kolana… Bez krztyny przesady. Gdyby jeszcze dodano okienko serwisowe do dosmarowania przekładni i Drag Click, to mielibyśmy tutaj po prostu budżetowe mistrzostwo świata. Ale nawet bez tych udogodnień ten multiplikator jest po prostu świetny. Piscifun zamiótł! Chapeau bas!

Lekki, kompaktowy, solidny. Szpula wraz z łożyskiem waży 14,8g.

Jak to wszystko chodzi? Bez zarzutu! Mechanizmy tak przy próbach „na sucho” jak i pod obciążeniem chodzą gładko i zostały fabrycznie całkiem nieźle nasmarowane. Ergonomicznie multiplikator jest dopracowany. Leży w dłoni po prostu doskonale (przynajmniej mojej…). Wszystko umiejscowiono tutaj tam gdzie trzeba. Trudno się do czegokolwiek doczepić.  Wszelkie regulacje chodzą świetnie, podobnie jak przycisk zwalniania szpuli. Multiplikator bezproblemowo daje się wyregulować i po krótkiej chwili obcowania z nim można nim rzucać pewnie i bardzo daleko, bez ryzyka wystąpienia jakichkolwiek bród. Zabawa tym multiplikatorem daje mnóstwo czystej radości i satysfakcji. Cały czas mamy wrażenie obcowania ze sprzętem dobrej jakości ,który jest bardzo przyjazny użytkownikowi i prosty w obsłudze.

Całość prezentuje się i działa świetnie…

Hamulec walki startuje gładko, pracuje równo i jest dobrze dozowalny. Ilość „Stopping Power” jest zdecydowanie większa niż realnie potrzebna nam w multiplikatorze tej wielkości.

Ładny z każdej strony. Hamulec walki jest bardzo mocny i dobrze dozowalny.

Szpula Piscifun’a Alloy M waży 14,8g wraz z łożyskiem. To przeciętny wynik w tej klasie. Bez problemów zmieści ponad 100 metrów dobrej klasy 30’o funtowej plecionki. Sprzęt dedykowany jest realnie do przynęt o zakresie wagowym mniej więcej od okolic 10g do 50g. Wszystko to czyni z niego doskonałe uzupełnienie zestawu dedykowanego średniemu i cięższemu twitchingowi oraz lżejszemu i średniemu jerkowaniu. Sparowany z dobrym, lekkim kijem stworzy świetny zestaw, który zadowoli nie tylko początkujących.

Szpula mieści dostateczną ilość plecionki o wytrzymałości adekwatnej do możliwych zastosowań multiplikatora.

Ile to kosztuje? Nawet przy obecnym, wysokim kursie dolara i obligatoryjnym VAT’cie, można go, przy pomyślnych wiatrach, wyrwać w cenie ciut poniżej 300 złotych. Jak dla mnie, to totalna miazga w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ciężko dla tego multika znaleźć godnego konkurenta. Jeżeli ktoś dysponuje takim właśnie budżetem i szuka multiplikatora pod obsługę takich wagomiarów, to nie ma nad czym się zastanawiać. Nic lepszego w tej cenie nie znajdzie. A i niejeden droższy sprzęt, w bezpośredniej konfrontacji z najnowszą konstrukcją Piscifun’a, będzie musiał się salwować wstydliwą ucieczką w krzaki. Zwykle staram się hamować swój entuzjazm wobec testowanych sprzętów, ale w tym wypadku pozwolę sobie na drobne odstępstwo. Ten multik podoba mi się bardzo. Stosunek ceny do jakości jest tutaj rewelacyjny. Koniec i kropka!

Świetny multik.

Sklepy gdzie kupicie Piscifun Alloy M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Dej5K8z

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę…

https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Lurestar SharpWeapon S662ML 1,98m 3-12g – Ostry koleś…

Chińska marka Lurestar nie oferuje zbyt wielu modeli wędek. Niezależnie jednak od tego,  ich charakterystyczna, agresywna stylistyka pozwala już na pierwszy rzut oka stwierdzić, że mamy do czynienia z ich dziełem. Po Troutach z rodziny Sigama czas na zawodnika nieco cięższej kategorii wagowej. Przed Wami model SharpWeapon S662ML. Zapraszam do lektury.

Lurestar SharpWeapon na pierwszym planie…

Z urodą wędek od Lurestar’a trzeba się nieco oswoić. Krzykliwy, neonowy kolor omotek i szczegóły design’u niektórym mogą się spodobać, a innym niekoniecznie. Ten typ tak ma. Ładny czy nie, pewne jest jedno – w tłumie ten kij się nie schowa. Zwraca na siebie uwagę. Niezależnie jednak od tego, najważniejszymi w ocenie wędek kryteriami są jej walory użytkowe, a w tym wypadku jest lepiej niż nieźle. Ale po kolei…

Neonowe omotki i ładny blank. Do tego dobre ringi SeaGuide.

Kij przy długości 1,98m jest lekki. Wędka waży 105g. Smukly blank o średniej zbieżności ma średnicę 1,7mm przy przelotce szczytowej i 9,7mm przy dolniku. Kij gęsto uzbrojono w smukłe przelotki od SeaGuide’a (9 sztuk). Jakość montażu jest bardzo dobra. Nie ma się do czego przyczepić. Na dolniku zamontowano uchwyt kołowrotka, będący ewidentnie klonem VSS od Fuji. Uchwyt trzyma kołowrotek pewnie i nie ma tendencji do luzowania się. W swojej kategorii cenowej uzbrojenie wędki należy ocenić bardzo pozytywnie.

Gęste, dobre uzbrojenie. Połączenie składów na spigocie.

Wędka leży w ręce dobrze. Wyważenie jest dobre. Ergonomicznie wędka nie posiada, żadnych znaczących mankamentów. Operuje się nią z przyjemnością. Znam wędki lepsze pod tym względem, ale tutaj również czepianie się byłoby nie na miejscu. Minimalistyczny dolnik jest krótki i nie przeszkadza w animacji wymagających w prowadzeniu przynęt. A wachlarz wabików, którymi możemy tym kijem skutecznie łowić jest szeroki, bo SharpWeapon to sprzęt, który mimo niewysokiej ceny dysponuje sporym potencjałem uniwersalności.

Dobry klon VSS’a i krótki i poręczny dolnik. Korek chwytu bardzo OK. Uchwytu na przynęty brak.

Kij fabrycznie opisano jako obsługujący wabiki od 3 do 12g. W mojej opinii zabawa z SharpWeapon’em zaczyna się dopiero gdy zbliżamy się do 5g całkowitej masy wabika. Kres swoich możliwości rzutowych wędka pokazuje wraz z docieraniem do okolic 24-25g przynęty. Przekroczenie tej granicy wiąże się z wyraźnymi sygnałami, że kijowi przestają się takie zabawy podobać. Osobiście radzę dalej się w takich eksperymentach nie posuwać.

Mocniejszy niż sugeruje fabryka…

Blank jest szybki. Naprawdę szybki. Do tego nieźle progresywny. To zaś, w połączeniu z długością poniżej 2m sprawia, że wędka ta sprawdzi się doskonale jako kij do lekkiego i średniego twitchingu. Bez problemu obsłuży niewielkie jerki. Będzie bardzo dobrym kijem pod gumę z łodzi ,ale daje też nieźle radę i przy łowieniu na obrotówki, wahadła czy cykady. To fajny, szczupakowo-sandaczowy uniwersał kategorii lekko-średniej. Zasięgi rzutowe kija są przy tym przyzwoite.

Szybki i progresywny. W dolniku jest wystarczający zapas mocy.

Czułość wędki jest zdecydowanie ponadprzeciętna. Transmisja drgań wręcz zaskakuje jak na kij z tej półki cenowej. Wszelkie kontakty naszej przynęty z drapieżnikiem czy podwodnymi przeszkodami natychmiast odczuwamy w dolniku. Mocniejsze uderzenia rażą prądem. W tym aspekcie jest lepiej niż dobrze. Oj tak.

Tak w ogóle, jak w szczególe, to fajna wędka jest…

Cóż mogę powiedzieć w podsumowaniu? SharpWeapon ma wszelkie predyspozycje by zostać naszym świetnym kumplem. Wyręczy nas w wielu sprawach, a do tego ostry z niego typ z charakterkiem. Z takimi fajnie spędza się czas. Może i jego wygląd nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nadrabia innymi swoimi zaletami. Niestety, w chwili pisania tego testu zauważyłem, że wędka ta jest niedostępna w ofercie sklepu, w którym ją zamówiłem, w opcji z darmową przesyłką. Zakładam, że wraz z dostawą pojawi się w niej znowu. Tymczasem zainteresowanym zamieszczam linki do dwóch innych sklepów gdzie wciąż jest ona dostępna w cenach zaczynających się od 250 złotych. Niestety – za dostawę trzeba dopłacić. W jednym przypadku znośnie, w drugim nieprzyzwoicie wręcz dużo. Jeśli dowiem się o dostępnej gdzieś opcji kupienia jej w opcji z darmową wysyłką, podzielę się taką informacją. Dobrze by było, bo przy jego aktualnych cenach, Lurestar SharpWeapon jest świetną ofertą.

Ostra broń? Oj tak…

Sklepy w których kupicie Lurestar SharpWeapon:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ab2YVI

Tsurinoya T-Tail – Udana „wariacja” na temat Easy Shiner’a

Keitech’owski Easy Shiner, to chyba najczęściej kopiowana guma na świecie. Ilość „zamienników” na rynku jest oszałamiająca, zaś ich jakość oscyluje od bardzo nędznych do naprawdę świetnych. T-Tail firmy Tsurinoya to jeden z najlepszych, z jakimi miałem do czynienia. Zapraszam do zapoznania się z krótkim testem tych gum.

Tsurinoya T-Tail

Dlaczego test będzie krótki? Cóż… W temacie Easy Shiner’a zostało już napisane i powiedziane tyle, że przydługie wstępy i wprowadzenia konieczne nie są. By nie zanudzać, przejdę do konkretnego wypunktowania cech charakterystycznych produktu Tsurinoya’i.

T-Tail’e w rozmiarach 55mm, 75mm i 88mm. Odpowiednio w paczce dostajemy ich 25, 18 i 12 sztuk.

Po pierwsze gumy te występują w sześciu rozmiarach. Możemy je nabyć w długościach: 55mm, 65mm, 75mm, 88mm, 100mm i 120mm. Do tego producent oferuje je w nienajgorszej palecie barwnej. W sumie naliczyłem je w dwunastu wersjach barwnych. Oczywiście w zestawieniu z paletą kolorystycznych wariacji ,którą oferuje nam Keitech, liczba ta wygląda raczej skromnie, niemniej ogólnie nie jest źle. Oferowane kolory są atrakcyjne i sporo z nich okazuje się łowna.

Używane przeze mnie kolory T-Tail’i w rozmiarze 55mm

Po drugie silikon zastosowany przez producenta jest bardzo dobrej jakości. Jest elastyczny i nie ma nadmiernej pamięci kształtu. Gumy pracują przy tym doskonale i są zdecydowanie od Keitecha trwalsze. Pod tym względem jest naprawdę świetnie.

Silikon jest bardzo elastyczny ale też trwalszy niż w Keitech’u. Ta gumka ma za sobą już trochę okoni i nadal cała, ani też nie spada z haka.

Po trzecie gumy pokryte są atraktorem i zawierają sól. Smrodek jest bardzo wyrazisty i przypomina nuty zapachowe towarzyszące produktom renomowanych producentów. Producent twierdzi, że atraktor ma zapach krewetkowy.  Cóż…  Trzeba mu uwierzyć na słowo tak jak i innym, którzy swoje smrody opisują jako aromaty kałamarnicy czy makreli.  Niemniej w tej kategorii trzeba też przyznać duży plus.

Atraktor jest… Zdecydowanie wyczuwalny… Gumy są nim wystarczająco obficie pokryte.

Po czwarte cena. Tutaj mamy totalny nokaut. Paczka 25 gum w rozmiarze 55mm kosztuje aktualnie poniżej 10 złotych. Ta cena, za produkt tej jakości, to jak prezent od Świętego Mikołaja.

25 świetnych gumek 55mm w cenie trochę powyżej 9zł? Niech ktoś spróbuje mi udowodnić, że to słaba oferta…

Po piąte… Czego mi w tym produkcie brakuje? Cóż… Brakuje mi wielu Keitech’owych kolorów, które uważam za obowiązkowe na rozkładzie, dlatego w moim zawodniczym pudle, T-Tail’e nadal stanowią jedynie uzupełnienie dla Keitech’ów, a nie odwrotnie (pomijam już fakt, że od Easy Shiner’ów wolę częstokroć inne modele gum, tak z oferty Keitech’a jak i innych producentów, ze szczególnym uwzględnieniem w ostatnim czasie produktów Lucky John’a). Zdaję sobie jednak sprawę, że stan ten wynikać może z siły mojego przyzwyczajenia i wytworzenia w sobie silnej wiary w skuteczność pewnych sprawdzonych wielokrotnie rozwiązań. Abstrahując jednak od tego, T-Tail od Tsurinoya’i to nowoczesna guma świetnej jakości, trwała i łowna, którą producent oferuje w rewelacyjnej cenie. Polecam spróbować. Jestem przekonany, że wielu miłośników gum w tym typie, po kilku testach, włączy je na stałe do swoich arsenałów.

Te gumy robią robotę. Do tego są trwałe i bardzo tanie.

Sklepy w których kupicie Tsurinoya T-Tail:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ABNWea

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ame5AQ

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4ItmE

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Hunthouse Plume LWTR-S (LWTROUT) 1,8m 3-10g – Bardzo tanio i całkiem nieźle? A jednak da się…

Cena tego kija była śmieszna. W promocji udało mi się go wyrwać za 120 złotych. Zwykle nie kupuję tak tanich kijów, wyznając zasadę, że życie jest zbyt krótkie na to by łowić najtańszym badziewiem, skoro za niewiele większe pieniądze można kupić już bardzo udane wędki, które użytkowo biją te badziewie na głowę. Dlaczego tym razem postąpiłem inaczej? Zapraszam do lektury testu…

Hunthouse Plume…

Do tej pory chińska marka Hunthouse mogła się kojarzyć przede wszystkim z produkcją przynęt spinningowych. Miałem z nimi trochę do czynienia i mam o nich niejednoznaczną opinię. Mają swoje plusy i minusy. Zwykle wolę inne. Gdy jednak zobaczyłem w promocyjnej ofercie ten kij zaintrygował mnie on. Według materiałów producenta, w cenie flaszki przyzwoitego Bourbona, można było kupić lekki spinning zrobiony z węgla 40T, uzbrojonego w przelotki Fuji, z górnym składem z pełnego włókna węglowego i blankiem w krzyżowym oplocie. Do tego całość miała ważyć przy długości 1,80m całkiem rozsądne 94g. Nieprawdopodobne? Tak też i ja to odebrałem. W celu  jednak zaspokojenia swojej i Waszej, przy okazji, ciekawości, postanowiłem sobie odjąć od ust jedną flaszkę ulubionego napoju i zamówiłem tę wędkę w wersji spinningowej. Miałem już trochę okazji by nią połowić i należycie jej się przyjrzeć…

Waga, w zasadzie, się zgadza…

Kij na pierwszy rzut oka podoba się. Ładne niebieskie malowanie, ciekawie wyglądający uchwyt kołowrotka, bardzo smukły blank, przelotki Fuji (8 sztuk, jakość montażu akceptowalna). Choć chciałem, ciężko było na tym etapie się tu do czegokolwiek przyczepić… No, może poza uchwytem kołowrotka, który swoją masywnością wzbudzał obawy o wygodę jego trzymania i wątpliwej urody napisem „Catch and release” na dolniku. Grafik ewidentnie miał słabszy dzień… Poza tym, wędka całościowo wygląda dobrze.

Grafik miał w tym wypadku słabszy dzień… Widać skrzyżowane taśmy węglowe na dolniku…

Jak to leży w dłoni? Uchwyt jest specyficzny i dość duży. Ja się szybko przyzwyczaiłem i przestałem zwracać na niego uwagę. Wędka leży w dłoni dobrze i jest lekka i dobrze wyważona. Niemniej, zastanawiam się czy osobom o niewielkich dłoniach, uchwyt ten pasowałby tak dobrze jak mojej skromnej osobie, którą można pewnie posądzić o wiele rzeczy, ale na pewno nie o posiadanie małych dłoni. Niezależnie jednak od tego, uchwyt trzyma kołowrotek pewnie i nie ma tendencji do luzowania się.

Uchwyt jest dość okazały. Osoby o drobnych dłoniach mogą czuć pewien dyskomfort.

Jak tani Hunthouse sprawdza się w praktyce? Plume to szybka wędka o wrażliwym topie i dość uniwersalnej charakterystyce. Górny skład w całości wykonany z pełnego włókna węglowego nadaje jej specyficzną akcję. Niby zachowuje się toto jak wklejanka, ale jednak jest ciut inaczej. Wchodząc w szczegóły, zacznę od realnego ciężaru wyrzutowego kija. Producent opisał tę wędkę na 3-10g. W sumie jest to opis w miarę trafny, choć jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Dołem kij ten umożliwia nam bowiem bezproblemowe schodzenie do okolic nawet dwóch gramów całkowitego ciężaru przynęty. Delikatny top bezproblemowo ładuje tak niewielkie wabiki i zapewnia nam dobre zasięgi rzutowe. Górą sugerowałbym trzymanie się zasygnalizowanej przez producenta wartości. Sam górny, pełny skład, jest mocny i zniesie bezproblemowo spore obciążenia, ale cieniutki top przy większych wagomiarach gaśnie i uniemożliwia skuteczną animację przynęt.

To dość szybki kij o wrażliwym topie, ale jak widać, pod większym obciążeniem blank pokazuje sporą progresywność ugięcia. W dolniku mamy spory zapas mocy.

Pełny górny skład tej wędki z jednej strony jest szybki, ale w miarę schodzenia w stronę dolnika, wraz z szybkim wzrostem mocy blanku zachowuje niezłą progresywność i ma w sobie nieco mięsistości. To sprawia, że kijem tym całkiem przyjemnie łowi się nie tylko na gumy w opadzie. W sumie spisuje się też całkiem nieźle przy wirówkach, cykadach i wirujących ogonach. Od biedy można nim i połowić jaskółkami w toni. Nie będzie w tej dziedzinie mistrzem, ale pobawić się można. Blank jest raczej przeciętnie czuły. Szału z transmisją drgań tutaj zdecydowanie nie ma, ale tragedii też nie. Delikatna pełna szczytówka, spisuje się jednak w roli sygnalizatora brań doskonale. Generalnie, jak na kij za tak śmieszne pieniądze, wędka oferuje całkiem sporo. Do tego, pełny górny skład, może nam sugerować swoją konstrukcją, ponadprzeciętną wytrzymałość na uszkodzenia w swojej kategorii wagowej.

Ringi Fuji, jakość montażu w pełni akceptowalna, zwłaszcza w kontekście ceny kija…

Tani Hunthouse to przyzwoity kijek za bardzo małą kasę. W niewielkiej cenie oferuje sensowne komponenty, niezłe, dość uniwersalne parametry użytkowe i całkiem przyzwoitą jakość montażu. Na bardziej zaawansowanych spinningistach może wielkiego wrażenia nie wywrze, ale też nie do nich jest on skierowany. Dla tych, którzy mają parcie na budżet to bardzo sensowna alternatywa. Podejrzewam też, że wersja castingowa tej wędki, może być doskonałą opcją na przekonanie się, czy BFS nam pasuje czy nie. W razie gdy nie przekonamy się do tej metody połowu, nie zaboli nas suma wydana na zakup sprzętu. W obecnej cenie, w okolicach 160 złotych, ten kij to bardzo ciekawa oferta.

Bardzo tani, całkiem niezły…

Sklepy w których kupicie Hunthouse Plume:

https://s.click.aliexpress.com/e/_A8YdfQ

https://s.click.aliexpress.com/e/_Alf1JI

https://s.click.aliexpress.com/e/_ALpay8

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/