Serie wędek Carza II i Carza III to jedne z najtańszych kijów w ofercie firmy Kyorim. Na papierze dane techniczne porównywalnych parametrowo wędek z obu serii wydają się zbliżone. Czym różnią się one użytkowo? Czy warto dopłacić około 120 złotych by zamiast Carza’y II, kupić Carza’ę III? Na te, i inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym teście. Zapraszam do lektury.
Kyorim Carza II C662M
Wędka Kyorim Carza II C662M to sprzęt, który po wzięciu go do ręki przez fana twitchingu i jerkowania, musi wywołać u niego pozytywne reakcje, a zarazem obudzić pewne skojarzenia, jeżeli tylko miał on okazję wcześniej łowić odpowiednikiem tej wędki z serii Carza III. Kij ten jest bowiem bardzo podobny do swojego droższego brata. Gabaryty, waga, balans, i akcja wędki są identyczne bądź bardzo zbliżone i równie świetnie predestynujące go do używania go przy tych technikach połowu. Zacznijmy od omówienia głównych różnic między tymi wędkami, a te zamykają się w trzech głównych kwestiach – konstrukcji blanku, uzbrojeniu i designie.
Design oczywiście wspólny dla całej serii Carza II
Blanki obu tych wędek mają bardzo podobne parametry i charakterystykę. Według producenta, seria Carza III góruje nad serią Carza II tym, że posiada krzyżowy oplot w dolnej części blanku, dający mu więcej mocy. W mojej jednak opinii, zapas mocy w dolniku, pozbawionej tego oplotu wędki Carza II C662M, jest więcej niż wystarczający. Nie widzę możliwości byśmy poczuli jej niedostatek przy łowieniu szczupaków lub sandaczy w jakimkolwiek rozmiarze, a przecież, w naszych warunkach będą to najsilniejsi przeciwnicy, których tym kijem będziemy w sposób celowy poławiać.
Kij jest szybszy i mocniejszy niż sugeruje opis na blanku.
Kij Kyorim Carza II C662M podobnie jak jego bogatszy brat uzbrojony jest po całości w podzespoły Fuji. Przelotek na krótkim blanku zamontowano również 10 i do jakości montażu nie można się przyczepić w jakimkolwiek względzie, niemniej są to ringi tańsze od zastosowanych w Carza III Alconite’ów.
Fuji ACS to porządny i wygodny uchwyt.
Uchwyt multiplikatora to Fuji ACS. Jest on solidny i komfortowy, a także zapewnia on również przy odpowiednim chwycie bezpośredni kontakt dłoni z blankiem wędziska, niemniej osobiście preferuję zastosowany w serii Carza III model Fuji ECS.
Na blanku producent umieścił 10 przelotek Fuji. Montaż jest bezbłędny.
Design wędki z serii Carza II jest wspólny dla całej serii. Kolorystyka utrzymana jest w tonacjach brązu ze złotymi zdobieniami. Wędka wygląda, elegancko i efektownie lecz zdecydowanie bez przerostu formy nad treścią. Jest nieco skromniejsza w formie niż Carza III, ale nie pokuszę się o stwierdzenie, że „trójka” od „dwójki” wygląda lepiej. To kwestia gustu. Mi podobają się obie, z lekkim wskazaniem na bogatszą serię Carza III.
Kenart Dancer 10cm podany Carza’ą na metrowej wodzie o zmierzchu i miłe tego efekty… Świetny kij do twitchingu i lekkiego-średniego jerkowania.
Użytkowo mamy tutaj jeden wielki festiwal podobieństw. Blanki obu tych kijów działają równie świetnie. Są szybkie ale i wspaniale progresywne. Obsługują takie same ciężary wyrzutowe, najlepiej się czując w zakresie od 15g do wartości przekraczających 40g. Blanki te prezentują sporą odporność na przeciążanie. Oba są ergonomicznie dopracowane, lekkie i świetnie wyważone. Pod względem czułości, Carza II absolutnie nie ustępuje „trójce”. To świetny kij pod średnie i większe twitche oraz mniejsze i średnie jerki. Łowienie tą wędką sprawia ogromną frajdę. Patrząc przez pryzmat jej zalet, aż ciężko uwierzyć, że kij ten kosztuje tak niewiele. Okolice 270 złotych jakie zwykle trzeba za niego zapłacić, to siarczysty policzek dla konkurencji. Stosunek jakości do ceny wędek z serii Carza II jest po prostu rewelacyjny.
Szybki lecz progresywny blank. Jest świetny…
Teraz pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto dopłacić około 120 złotych do modelu z wyższej serii? Nie jest to pytanie proste. Tak Kyorim Carza II jak i Kyorim Carza III to świetne i bardzo podobne do siebie wędki. Jeżeli ktoś liczy się z każdym groszem, wybór wędki z serii Carza II, będzie wyborem doskonałym. Jeżeli jednak dla kogoś krzyżowy oplot na dolniku, Fuji ECS i ringi z serii Alconite, warte są dodatkowych 120 złotych, niech sobie nie żałuje. Stosunek jakości do ceny wciąż pozostaje tu bardzo dobry, a suma jaką trzeba dopłacić za osprzęt z wyższej półki i lepsze samopoczucie właściciela, zdecydowanie nie wydaje się wygórowana.
Świetny, niedrogi kij. Stosunek jakość-cena jest tutaj miażdżący.
Pełny osprzęt Fuji, krzyżowy oplot na całym blanku, drewniany grip i dolnik monocoque w cenie poniżej 300 złotych – brzmi jak coś niemożliwego? A jednak… Poznajcie hit sprzedażowy firmy Kingdom czyli wędziska z linii Solo II. Zapraszam do lektury testu najmocniejszego spinningu z tej serii.
Kingdom Solo II KDSS-702M
Koło tego wędziska nie można przejść obojętnie. Design tego kija można pokochać albo znienawidzić od pierwszego wejrzenia, ale zignorować się go po prostu nie da. Zrobiony na wysoki połysk, z mieniącym się odcieniami grafitu krzyżowym oplotem blank, wygląda zjawiskowo. Uzbrojono go w Fuji Alconite’y w ramkach typu K (8 sztuk). Niżej mamy zrobiony na połysk niewielki drewniany foregrip, uchwyt kołowrotka Fuji SKSS z carbonowym insertem i dla odmiany matowy dolnik monocoque. Blank ma dość dużą zbieżność. Przy dolniku jego średnica to 13,4mm. Tuż przy przelotce szczytowej, szczytówka ma już tylko 1,4mm średnicy. Całość waży jedynie 115g. Przy uwzględnieniu długości kija, deklarowanej mocy blanku, drewna na foregripie i specyfiki tego typu konstrukcji dolnika, wynik ten wygląda po prostu doskonale. Kij jest bardzo lekki.
Drewno, Fuji, Monocoque… Na bogato…
Testy nad wodą ujawniają poszczególne właściwości kija. Kingdom Solo II KDSS-702M to wędka o zdecydowanie szybkim blanku z bardzo wrażliwą i relatywnie delikatną częścią szczytową. Blank należy też zdecydowanie do tych określanych mianem „elektrycznych”. Transmisja drgań stoi tutaj na wysokim poziomie. Każde, najdrobniejsze trącenie przynęty jest błyskawicznie przenoszone do dłoni wędkarza i pozwala szybko i pewnie zacinać. Kij okazuje się też delikatniejszy niż może wydawać się po wstępnych oględzinach. Ciężar wyrzutowy wędki opisany jest dość precyzyjnie, powiedziałbym, że jest on nawet ciut zawyżony. Górą w zasadzie te 28g to granica, którą przekraczać można tylko ze sporą dozą ostrożności. Delikatny top, wraz z dokładaniem kolejnych gramów ponad tę wartość, bardzo szybko i wyraźnie wysyła sygnały, że przestaje mu się to podobać. Dołem można spokojnie zejść niżej niż deklarowane 8g. Dzięki delikatnej ale i dynamicznej części szczytowej już 5-gramowe wabiki miotane tą wędką latają na bardzo dalekie dystanse. Gdyby w fabryce opisano ten kij na CW 5-25g, byłby to moim zdaniem opis do, którego nikt by się nie mógł przyczepić. Warto też zauważyć, że ogólnie, zasięgi rzutowe tego kija,w tym zakresie CW, są bardzo dobre.
W tłumie ten kij się nie schowa. Bez wątpienia…
Do czego ten kij się nadaje? Żywiołem Kingdom’a Solo II jest zdecydowanie finezyjne łowienie na mniejsze i średnie przynęty miękkie i w roli tej sprawdzi się doskonale tak przy łowieniu szczupaków jak i sandaczy. Ten blank jest po prostu stworzony do takich zastosowań. Można oczywiście tym kijem skutecznie łowić też woblerami typu twitch, niewielkimi Jerkami w typie np. Baby Buster Jerk’a, cykadami, wirującymi ogonami, obrotówkami czy błystkami wahadłowymi ale wszystko to pod jednym warunkiem. Muszą to być wersje tych przynęt które swoją masą i generowanymi w wodzie oporami nie zgaszą nadmiernie pracy szczytowej części wędki. Jeśli twitche to do okolic 11cm. Jeśli Jerki to takie jak Baby Buster – niewielkie, lekkie i nie wymagające ostrej szarpaniny przy prowadzeniu. Jak cykada, to na 12g Kingu od Spinmada bym poprzestał i większej już nie przyczepiał. Kij ma w dolniku dużo mocy i nie przestraszy się szczupaka czy sandacza w żadnym rozmiarze, ale wrażliwy top tego kija, który jest jednym z jego atutów, przeciążania ewidentnie nie lubi. Łowiąc tym kijem pamiętajmy, że nie kupuje się sportowego kabrioleta, żeby wozić nim kartofle. Traktujmy naszą gwiazdę odpowiednio, a na pewno nam się odwdzięczy.
Krzyżowy oplot i Fuji Alconite…
Jak każda gwiazda Kingdom Solo II ma też swoje przywary i nie zawsze jest idealna przy dłuższym współżyciu. Ergonomia niestety nie jest najmocniejszą stroną tej wędki. Nie powiem, że jest pod tym względem źle, bo tak nie jest. Ale do ideału jednak trochę brakuje. Piętą achillesową tej wędki jest średnica efektownego drewnianego foregripa, a dokładniej, średnica i krawędź metalowego pierścienia mocująco-dystansowego, który znajdziemy między tym foregripem, a przednim elementem SKSS’a. Pierścień jest minimalnie za szeroki, a krawędź jest źle wyprofilowana przez co w dotyku jest dość „ostra” i wyraźnie wyczuwalna. Niestety w sposób odczuwalny zmniejsza nam ona komfort posługiwania się tym kijem. Trochę szkoda, że nie dopieszczono tego elementu pod względem ergonomicznym bo reszta jest tutaj taka jak powinna być. Długość dolnika, balans i masa całości są na bardzo dobrym poziomie.
Gwiazda musi błyszczeć…
Kolejną, drobną rzeczą, do której się przyczepię jest miejscami nadmiar lakieru na omotkach. Ogólnie montaż jest na dobrym poziomie, ale miejscami jest pod tym względem zbyt bogato. W swoim dążeniu do bycia „Glamour”, nasza gwiazda posuwa się ciut za daleko. Choć zaznaczę raz jeszcze, nie jest pod tym względem źle.
Metalowy pierścień umiejscowiony za drewnianym foregripem jest wyraźnie wyczuwalny pod palcem. Niby tragedii nie ma, ale można to było zrobić lepiej…
Kingdom Solo II KDSS-702M kosztuje zwykle trochę poniżej 300 złotych. Oferuje nam za to bardzo wiele. Ciekawy, bardzo dobry blank, markowe komponenty, dobrą jakość i powalający wygląd. W tej cenie to gwiazda. Pokuszę się na zakończenie o małe, hollywoodzkie porównanie by zobrazować jej kaliber. Ten kij to na pewno nie Robert de Niro czy Al Pacino w swoich najlepszych rolach. To nawet nie Nicholas Cage w Leaving Las Vegas. Tak doskonale nie jest. Ta wędka to taki Mickey Rourke w Harrym Angel’u czy Ćmie Barowej. Coś tam niby brakuje, trochę ten gwiazdor nieokrzesany i niedorobiony, ale role jednak świetne i za tymi filmami i Rourke’m w nich przepadam.
Szybki kij. Bardzo czuły top i sporo mocy w dolniku.
Serie wędek Carza II i Carza III to w zasadzie najtańsze produkty oferowane przez markę Kyorim. Biorąc pod uwagę fakt, że najtańsze kije z tych serii kosztują odpowiednio na Aliexpress około 250 i 370 złotych, powinno dać nam to od razu do myślenia. Kyorim to marka, która ewidentnie nie jest zainteresowana sprzętem niskopółkowym. Ich ambicje sięgają dużo wyżej. Co z tego wychodzi? Zapraszam do lektury testu wędki z serii Carza III.
Kyorim Carza III CRC-662M
Kyorim Carza III CRC-662M to wędka, która od pierwszego wejrzenia musi się spodobać. Innej opcji nie ma. Kij wygląda po prostu rewelacyjnie. Piękny, smukły blank, matowy w górnej części i błyszczący na wzmocnionym krzyżowym oplotem dolniku, mieni się odcieniami granatu, ciemnego turkusu i niebieskiego. Uzbrojony został na bogato przelotkami Fuji Alconite. Montaż przelotek jest perfekcyjny, a producent na relatywnie krótkiej wędce, upchnął ich aż 10 sztuk.
Doskonałe uzbrojenie bardzo dobrymi przelotkami
Na dolniku zamontowano uchwyt kołowrotka Fuji ECS polakierowany pod kolor blanku z dodatkiem drobnego brokatu. Na pełnym dolniku mamy też dobrej jakości korek i świetnie wyglądające carbonowe pokrętło docisku multiplikatora. Całość prezentuje się wspaniale. Efektownie, ale i z dobrym smakiem. Do tego jest bajecznie lekka. 122g wagi dla kija o tych parametrach i pełnym korkowym dolniku, to bardzo dobry wynik. Dobre wyważenie całości dodatkowo wzmacnia te pozytywne wrażenie.
Fuji ECS to świetny uchwyt. Dolnik jest krótki i poręczny. Ergonomia całości perfekcyjna.
Na sucho kij jest bardzo szybki i wydaje się zdecydowanie mocniejszy niż sugeruje opis na blanku. Po przykręceniu zgrabnego niskoprofilowca, kij leży w ręce po prostu idealnie. Długość dolnika idealna. Balans całości bez zarzutu. W zasadzie, na tym etapie, nie byłem w stanie przyczepić się w tym kiju do czegokolwiek. Wędka spodobała mi się bezwarunkowo, nawet mimo braku dzielonego dolnika, który zawsze preferuję. To się chyba nazywa miłość od pierwszego wejrzenia. Trzeba zabrać tę ślicznotkę nad wodę i sprawdzić czy w miarę użytkowania uczucia nie osłabną…
Blank jest bardzo szybki, ale też ma progresywną charakterystykę. Ten kij jest finezyjny i świetnie trzyma rybę.
Nad wodą kij zdecydowanie nie rozczarowuje. Tą wędką łowi się po prostu genialnie. Oczywiście o ile zastosujemy ją do twitchingu i jerkowania, bo jej projektantom ewidentnie takie zastosowanie musiało przyświecać na etapie tworzenia tego projektu. By nie być gołosłownym przejdę jednak do szczegółów. Blank tego Kyorim’a jest zdecydowanie mocniejszy niż sugeruje opis na nim. I w sumie bardzo dobrze, bo idealnie obsługuje nam zakres średnich i większych woblerów w typie twitch oraz mniejszych i średnich jerków. Komfort rzutowy powoli pojawia się po przekroczeniu 15g ciężaru wabika. Jeśli idzie o górną granicę CW, to zainspirowany filmami producenta z testów obciążeniowych blanku gdzie znosił on obciążenie statyczne przekraczające 8kg, nie cackałem się z nim zanadto. Posługując się kijem rozsądnie możemy przekroczyć 40g masy wabika. Mi, w przypadku jerków, zdarzało się regularnie przekraczać granicę 45g. Szybki blank w tym zakresie zachowuje jeszcze dostateczną dynamikę umożliwiając przy umiejętnej technice celne i odpowiednio dalekie rzuty. Dynamika ta pozwala poprowadzić znaczną część jerków w wielkości 10-12cm oraz większe dostępne na rynku woblery twitchingowe.
Kij jest świetnie wykończony. To po prostu piękna wędka, która sprawia wrażenie dużo droższego sprzętu.
W czasie walki z rybą, blank ten pokazuje swoją kolejną kapitalną stronę. Ten kij nie tylko jest szybki. On ma również przepięknie progresywną charakterystykę. Ugina się głębiej niż można by się spodziewać i świetnie amortyzuje wszelkie wygibasy rozwścieczonego szczupaka. Wędka trzyma rybę bardzo dobrze i daje wędkarzowi duże poczucie komfortu w trakcie holu. Oczywiście zapas mocy w dolniku tego kija jest bardzo duży. Raczej nie ma szans by w naszych warunkach wędkarskich kiedykolwiek jej zabrakło. Czułość wędki jest na dobrym poziomie. O ile w trakcie łowienia nie zaśniemy, nic podejrzanego dziejącego się z naszą przynętą, nie powinno umknąć naszej uwadze. Ergonomia, która na wstępie urzeka, w długim użytkowaniu nie pokazuje żadnych słabych stron. Tą wędką można długie godziny łowić wcale nie lekkimi przynętami, bez cienia zmęczenia, a za to z wielką dozą przyjemności. Komfort rzucania i operowania nią jest bardzo duży. To kolejny kij z gatunku takich, którego po wzięciu do ręki, nie chce się już z niej wypuścić.
We wprawnych rękach, ten kij to doskonałe narzędzie do połowu szczupaków.
Kyorim Carza III CRC-662M to twitchingowo-jerkingowa petarda. Nie ma w tym określeniu nawet cienia przesady. We wprawnych rękach to w pełni profesjonalne narzędzie do połowu szczupaków przy użyciu tego typu przynęt. Oczywiście, gdy zechcemy połowić nim na średnią czy nieco większą gumę lub wahadło, albo wirujący ogon w szczupakowym rozmiarze kij ten też sobie dobrze z tym poradzi, choć w sposób nieunikniony, w pewnych sytuacjach odczujemy ograniczenia wynikające z jego niewielkiej długości i krótkiego dolnika. Tak to już jest. Nie ma wędek idealnych do wszystkiego. Niemniej, przy cenie około 370 złotych za ten kij, jest on ofertą absolutnie rewelacyjną. Jeżeli ktoś do tej pory nie zakochał się w szczupakowym twitchingu czy jerkowaniu, to jest duże ryzyko, że po sprawieniu sobie tego kija, miłość ta szybko w nim rozkwitnie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Genialny kij pod twitching i jerkowanie.
Na koniec pozostała jeszcze jedna kwestia interesująca zapewne dla tych, którzy mają już odrobinę orientacji w temacie wędek spinningowych i castingów z Chin. Tak cena, jak i walory użytkowe Kyorim’a Carza III CRC-662M stawiają go bowiem w sposób naturalny, w jednej linii z wędkami Kuying Battle Song. Jak kije te wypadają w porównaniu? Użytkowo, jakościowo i estetycznie prezentują zbliżony, wysoki poziom. Kyorim bije jednak Kuyinga zastosowanym uzbrojeniem. Alconite’y to wyższa półka niż FazLite’y, a do tego Kyorim montuje ich, przy tej samej długości blanku, o dwa więcej. Akcja kijów z serii Carza III jest bardziej progresywna niż Battle Song’ów. Dzięki temu, kije te mają większy margines bezpieczeństwa przy holowaniu szczupaków. Kuying jest ciut szybszy i subiektywnie wydaje się odrobinę bardziej czuły. Który bym wybrał? Na szczęście nie muszę dokonywać takiego wyboru. Mam i jedne, i drugie. Jestem nimi niezmiennie zachwycony. Na ten moment nie potrafię wskazać, które podobają mi się bardziej. Jeśli się to zmieni nie omieszkam Was jednak poinformować.
Kyorim – Zapamiętajcie dobrze tę nazwę. Wkrótce będzie o niej głośno.
Battle Song to bardzo udana seria spinningów i castingów, produkowana przez coraz szerzej rozpoznawalnego na świecie chińskiego producenta czyli markę Kuying. Model BSC682MH to najmocniejszy castingowy kij w tej serii. Zapraszam do lektury testu tej wędki.
Kuying Battle Song BSC682MH
Szczegóły wykończenia są wspólne dla całej serii Battle Song. Bardzo lekkie i szybkie blanki, malowane są na kolor ciemnego turkusu i elegancko, ze smakiem wykończone. Kij uzbrojony jest w przelotki Fuji FazLite (8 sztuk – Kuying nie rozpieszcza nas liczbą przelotek w swoich niższych i średnich seriach wędek) oraz uchwyt multiplikatora Fuji ECS.
Świetna kolorystyka i jakość wykończenia…
Dzielony dolnik wykończony jest w dobrej jakości korku. Po wzięciu wędki do ręki od razu stwierdzamy doskonałą ergonomię i wyważenie wędziska. Pierwsze testy „na sucho” sugerują też, że kij będzie się optymalnie sprawował w zdecydowanie wyższych ciężarach wyrzutowych niż sugerowane 8-30g. Testy nad wodą powiedzą nam resztę…
Dolnik idealnej długości pod parametry kija. Do tego świetnie wykończony.
Pierwsze wrażenia użytkowe? To kolejny Battle Song, który raz wzięty do ręki, nie chce jej opuścić. Komfort operowania tym wędziskiem i związana z tym czysta, wędkarska radocha są na wysokim poziomie. Niska waga (127g), świetny balans, ergonomia chwytu i umiarkowana długość dolnika czynią z castingowego Battle Song’a wyjątkowo wdzięczne narzędzie połowu. Oczywiście pod warunkiem, że operujemy wabikami wagowo dopasowanymi do parametrów tego świetnego blanku. W tym konkretnym przypadku komfort rzutowy zaczyna się powoli pojawiać w okolicach 25g wagi przynęty. Kończy się zaś stopniowo przy przekraczaniu granicy 60g. Przy odpowiedniej technice rzutowej można oczywiście rzucać trochę ciężej, ale sugerowałbym z tym uważać i nie przesadzać. Celność i zasięgi rzutowe są jak na kij tej długości na całkiem dobrym poziomie.
Fuji ECS. W połączeniu z tymi korkowymi gripami całość leży w ręce idealnie.
Blank jest szybki i czuły. Ta szybkość sugerowała „na sucho” większą „pałowatość” wędki niż ma się to w rzeczywistości. W praktyce jednak, już pod ledwie wymiarowym szczupakiem, blank zaczyna pracować w stopniu wystarczającym by przy umiejętnym, zdecydowanym holu, nie notować jakiejś nadmiernej ilości spadów. Jak można się też domyślić, zapas mocy w blanku jest taki, że szczupaki tejże wielkości można bez cienia zawahania podnosić na kiju i wrzucać do łódki bez bawienia się podbierakiem. Oczywiście pod grubszą rybą blank lepiej pokazuje swoje możliwości. Pod większym obciążeniem gnie się głębiej, wciąż jednak pokazując pokłady mocy drzemiące w dolniku. Ten blank może się podobać. Zdecydowanie ma w sobie to „Coś”.
Jeden obraz za tysiąc słów – ten blank jest po prostu świetny…
Z jakimi przynętami ten kij będzie nam najlepiej współpracował? Przede wszystkim sprawdzi nam się przy jerkowaniu. Poręczność kija, niewielka długość, szybkość i dynamika blanku pozwalają nam animować tego typu przynęty bardzo wygodnie i skutecznie. Zakres obsługiwanego CW pozwala nam też żonglować sporą ilością dostępnych na rynku skutecznych wabików tego typu, poczynając od wszystkich popularnych jerków w rozmiarze 10cm, a kończąc na klasyce w stylu 15cm Buster Jerk’a, którym nawet w jego najcięższej, tonącej wersji możemy przy zachowaniu pewnej ostrożności wystarczająco pewnie rzucać i bezproblemowo prowadzić.
Fuji FazLite. Jest ich osiem. Zamontowane perfekcyjnie.
Oczywiście kij dobrze sprawdzi nam się też przy nieco większych przynętach gumowych i swimbaitach. Dłuższy, głębiej ładujący się blank, oczywiście zwiększyłby nam zasięg na jaki moglibyśmy podać skutecznie tego typu wabiki, oraz zwiększył poziom kontroli nad holowaną rybą, ale zarazem wyeliminowałby ten kij ze zbioru świetnych jerkówek, a to ewidentnie najmocniejsza strona tej wędki. Niemniej, kij ma w sobie dostatecznie duży potencjał „uniwersalności” by okazać się doskonałym wyborem dla wędkarzy chcących ograniczyć swój arsenał kijów w kategorii „na ciężko” do tylko jednej wędki.
Opis parametrów kija trzeba traktować z „amerykańska”. Ja spodziewałem się parametrów zbliżonych do tych które wyszły w testach. Ktoś kto potraktowałby ten opis dosłownie, może przeżyć grube zaskoczenie dużą mocą blanku.
Ten kij dobitnie potwierdza, że seria Battle Song chińskiej marki Kuying warta jest zwrócenia na nią uwagi. Te wędki to dobra okazja do nabycia świetnego sprzętu za relatywnie niewysoką cenę. Za Battle Song’a BSC682MH, trzeba zwykle zapłacić 370-380 złotych. Zapewniam, że ten kij wart jest sporo więcej niż kosztuje. To skuteczne, wysmakowane narzędzie połowu, z którym obcowanie dostarcza wiele czystej przyjemności. Tak natury wędkarskiej jak i estetycznej.
Piękny od przelotki szczytowej do końca dolnika… Seria Battle Song to jakościowe wędki o świetnych parametrach użytkowych.
Sklepy w których kupicie Kuying Battle Song BSC682MH:
W Chinach produkuje się ogromne ilości sprzętu wędkarskiego. Rozrzut jakościowy poszczególnych producentów jest oczywiście bardzo duży. Nie brakuje firm produkujących tani chłam, który ze względu na minimalną użyteczność nie powinien w ogóle powstać. Są firmy produkujące sprzęt przyzwoity, o dobrym stosunku jakości do ceny. Mamy wreszcie wytwórców, którym ewidentnie chodzi o coś więcej. W tym momencie pozwólcie sobie przedstawić markę Kyorim. Firmę, która ewidentnie ma ambicje tworzyć przemyślane i bardzo dobre wędki. Budżetowa seria Carza II jest tego dobitnym przykładem. Zacznę od zaprezentowania Wam najlżejszego kija z tej rodziny czyli modelu S632L. Zapraszam do lektury.
Kyorim Carza II S632L
Kyorim Carza II S632L to wędka o urodzie z jednej strony nienachalnej, ale zarazem mająca w sobie to coś, co sprawia, że trudno przejść koło niej i nie zwrócić na nią uwagi. Matowy na większości swej długości blank, mieni się odcieniami ciemnego brązu, okraszonego przy dolniku odrobiną subtelnego połysku i złotego, bardzo drobnego brokatu. Delikatne złote akcenty pojawiają się tutaj jeszcze na omotkach. Kolorystyka jest niebanalna, zaś linia kija smukła i elegancka.
Stonowana, elegancka kolorystyka…
Wrażenie to podkreśla minimalistyczny, dzielony dolnik kija oparty na uchwycie kołowrotka Fuji TVS i niewielkich korkowych wstawkach. Całość zbrojenia dopełniają przelotki Fuji (9 sztuk). Nie jest to może najwyższa półka tego producenta, ale to solidne i dobre jakościowo ringi, które zamontowano bardzo dobrze. Całość wygląda po prostu świetnie. Wędka cieszy oko.
Minimalistyczny ale wygodny grip, na krótkim dolniku. Uchwyt kołowrotka Fuji TVS.
Po wzięciu Carza’y II do ręki, dociera do nas, że leży on w niej na pewno nie gorzej, niż wygląda. W zasadzie, kij leży w ręce doskonale. Uchwyt jest wygodny i zapewnia nam świetne czucie blanku. Ergonomia jest bez zarzutu. Balans wędki doskonały, a waga niska (92g). Dolnik ma optymalną długość. Przy próbach na sucho blank tego Kyorim’a zdaje się zdecydowanie szybszy niż sugeruje opis producenta (wg. danych oficjalnych miałby to być Medium Fast). Ewidentnie sprawia on też wrażenie posiadania zdecydowanie większego zapasu mocy niż deklarowane górą 10g. Wędka zdaje się mieć w sobie pewną ciętość i jadowitość, a zarazem finezję, która bardzo dobrze rokuje. Czas zabrać ją nad wodę i przyjrzeć się jej dokładnie.
9 równo zamontowanych ringów Fuji
Już przy pierwszych próbach nad wodą można z całą pewnością stwierdzić, że Kyorim Carza II S632L to kij szybki. Szczytówka tej wędki jest czuła i dynamiczna zarazem. Wraz ze wzrostem obciążenia blank ugina się progresywnie w stronę dolnika, który kryje w sobie sporo mocy i nie zostawi nas bezbronnymi w walce z dużą rybą.
KRZYWE UGIĘĆ:
Okołowymiarowe szczupaki uruchamiają do pięknej pracy górne partie blanku, ale generalnie nie robią na tym kiju większego wrażenia. Mamy poczucie pełnej kontroli i bezpieczeństwa. Kij dzięki swojej charakterystyce spokojnie sprawdzi się też przy nieco cięższym okoniowaniu.
Szybki, progresywny blank. Pewnie wcina rybę, świetnie ją trzyma, zapas mocy w dolniku pozwala na spokojną walkę z większą sztuką (O ile można mówić o spokoju w takich sytuacjach… 😉 )
Opis ciężaru wyrzutowego wędki jest dołem bliski rzeczywistości. W okolicach 4g całkowitej masy wabika kij ładuje się już dobrze. Przy zastosowaniu cienkiej plecionki można zejść ciut niżej. Górą komfort rzutowy kończy się w okolicach 20g całkowitej masy przynęty. Dochodząc do granic możliwości kija, byłem w stanie jeszcze bez większych kombinacji rzucać 7cm Kenartem Dancer’em czy Dorado Drunk’iem w tej samej długości (waga każdego z tych wabików w wersji tonącej – czyli takiej jakiej używałem, zbliża się realnie do 22g), jak też bezproblemowo prowadzić obie te przynęty.
Dołem opis w zasadzie prawie trafny. Górą kij może więcej…
Dalsze zwiększanie wagi przynęt nie jest w tym wypadku wskazane. Blank tej wędki ma w sobie spory potencjał, jeśli idzie o jego uniwersalność. Sprawdzi się doskonale przy łowieniu na niewielkie i średniej wielkości gumy z niewielkim obciążeniem. Bez problemu ogarnia mniejsze woblery twitchingowe czy przynęty powierzchniowe w typie popperów. Poradzi sobie doskonale z błystkami wahadłowymi w ramach swojego limitu wagowego, oraz mniejszymi i średnimi wirówkami. Bez problemu ogarnie również cykady czy wirujące ogony. Jak pokazały testy, również niewielkie Jerki można nim animować skutecznie i z przyjemnością.
Prawie 90 centymetrów szczupaka, a ten Kyorim nawet nie jęknął. W dolniku był jeszcze zapas. To finezyjny ale i twardy zawodnik.
Czułość wędki jest na dobrym poziomie. Zasięgi rzutowe są bardzo dobre. Komfort łowienia również jest bardzo wysoki. To zdecydowanie ponadprzeciętnie przyjemny w użytkowaniu uniwersał, który w ramach oferowanych wyrzutów zapewni nam obsługę wielu przynęt i technik połowu. Do tego świetnie wygląda i jest równie świetnie uzbrojony w markowe komponenty.
Szczegóły…
Na koniec mamy jeszcze wisienkę na torcie, w postaci ceny tego kija. Ta bowiem oscyluje dla tej wersji wędki w okolicach 250 złotych. To wszystko zaś sprawia, że w mojej opinii Kyorim Carza II S632L to kij o jednym z najlepszych stosunków ceny do jakości, jaki możemy kupić na Aliexpress.
Oto i kolejny Ajing, który trafił na mój warsztat. W sumie nie ma się czemu dziwić. Tego typu wędki to udana mieszanka cech, która w naszych warunkach okazuje się bardzo użyteczna w wielu zastosowaniach spinningowych. Ten kij Tsurinoya’i jest, do tego wszystkiego, modelem wybitnie wyróżniającym się spośród wielu wędek tego typu produkowanych w Państwie Środka. Zapraszam do lektury jego testu.
Tsurinoya Elf Ajing S752UL
Tsurinoya Elf Ajing S752UL to typowy przedstawiciel swojego gatunku. Szybki blank ma 2,26m długości. Zwieńczony jest wrażliwą szczytówką (1,1mm średnicy). Przy uchwycie blank ma już 9,5mm średnicy i wygląda solidnie. Do tego dochodzi nam charakterystyczny dla Ajingów długi dolnik. Szczegóły wykończenia są takie jak u wszystkich kijów z bardzo udanej serii Elf. Czarny, błyszczący na dole i matowy na górze blank, krzyżowy oplot na dolniku, wstawki z carbonu, fioletowe akcenty na omotkach i wykończeniu – kij wygląda świetnie.
Styl wykończenia wspólny dla całej serii Elf
Komponenty z jakich jest zbudowany są wysokiej jakości. Przelotki to Fuji Alconite w smukłych ramkach typu K. Uchwyt w tym modelu to również Fuji. Dokładniej zaś model TVS, zapewniający dłoni wędkarza świetny kontakt z blankiem. Całość jest bardzo dobrze zmontowana, lekka (84g) i doskonale wyważona. Po przykręceniu do wędki kołowrotka w rozmiarze 2000 komplet leży w ręce świetnie. Ergonomia jest po prostu doskonała. Na sucho wędka sprawia świetne wrażenie. Jak wypada ona w trakcie użytkowania?
Fuji Alconite
Ten Elf to szybki i finezyjny kij, a zarazem twardy zawodnik, który poradzi sobie bez problemu z okazowymi rybami. Omówmy go punkt po punkcie:
– Szczytówka tej wędki jest bardzo czuła. Doskonale wskazuje brania i przekazuje drgania dalej na dolnik, który wręcz kopie prądem. Czułość tego kija jest na wysokim poziomie. Do tego górna część blanku świetnie się ładuje już przy bardzo niskich wagach wabików. Bez problemu można zejść w tej kwestii poniżej 2g. Realne CW kija oceniam na od 1,5g do okolic 9g. Przy czym przy rzucaniu wabikiem o masie 1,5g zasięgi rzutowe są całkiem dobre, a wabikami o masie 1,8g kij ten już strzela jak z armaty – oczywiście przy zastosowaniu bardzo cienkiej plecionki. Ogólnie zasięgi rzutowe kija w całym zakresie jego CW są zdecydowanie powyżej średniej. Powiem więcej. Tym kijem rzuca się wręcz rewelacyjnie. Celnie i bardzo daleko.
Kij umożliwia rzucanie bardzo lekkimi wabikami. Najmniejsze kleniowo-jaziowe woblery latają z niego bardzo dobrze.
– Akcja kija czyni z niego narzędzie bardzo uniwersalne. Świetnie poradzi on sobie z jigowaniem, niewielkimi woblerami czy wahadełkami. Ogarnie nieduże wirówki i cykady. Połowimy na niego i nieduże okonki, i okazowe klenie i jazie. Nie przestraszy się też bolenia czy dużego szczupakowego przyłowu bowiem…
Typowy Ajing. Szybki, o wrażliwym topie i mocnym dolniku. Udany mix finezji i mocy.
– Jak każdy Ajing ten kij ma potężne pokłady mocy w dolniku, które umożliwiają nam skuteczną walkę z silnymi i walecznymi rybami. Jeżeli tylko plecionka wytrzyma to o kij bym się nie martwił. To twardziel. Finezyjny ale twardziel.
– Jak każdy kij uniwersalny, jest dzieckiem pewnych kompromisów. Cudów nie ma. Niemniej w tym przypadku są to kompromisy naprawdę udane. Jego długość pozwoli nam skutecznie połowić tak z łodzi jak i w wielu przypadkach z brzegu. Lepiej niż zadowalająco ogarnie wiele rodzajów przynęt i sposobów prowadzenia. Może nie będzie mistrzem w każdej kategorii ale na pewno będzie wysoko w wielu rankingach. To bardzo udana wędka, dająca doświadczonemu spinningiście bardzo wiele opcji do wyboru.
– Dolnik… Jest długi… Jak to w Ajingach. Należy go pokochać takim jakim jest, albo nie kupować takich kijów. Tyle w temacie.
Doskonałe uzbrojenie…
Pozostaje kwestia ceny. Na Aliexpress za Elfa w tej wersji trzeba zwykle zapłacić około 380 złotych. Drogo? Nieprawda. Jak za kij tej klasy, o takich parametrach i zbudowany na takich komponentach , cena wcale nie jest wysoka. To świetna opcja dla bardziej wymagających wędkarzy, którzy szukają dobrej klasy wędki do lekkiego łowienia, na wyprawy gdzie nie ma opcji zabierania ze sobą kilku specjalizowanych kijów. W takich sytuacjach Tsurinoya Elf Ajing S752UL okaże się doskonałym wyborem.
Kije typu Trout budowane w japońskim stylu, powoli zdobywają sobie wśród naszych wędkarzy coraz większe uznanie. Walory użytkowe tych kijów w połączeniu z charakterystyczną estetyką sprawiają, że znajdują one odbiorców nie tylko wśród miłośników brodzenia w mikrorzeczkach i strumieniach. Wybór takich kijów na naszym rynku jak i na Aliexpress szybko się powiększa. Zapraszam do testu jednego z tańszych Trout’ów na Ali czyli Lurestar’a Sigama S592L.
Lurestar Sigama S592L – Z pozoru hipster w rurkach. W rzeczywistości napakowany zabijaka…
Lurestar Sigama zwraca na siebie uwagę w momencie gdy tylko spojrzymy w jego kierunku. Pierwsze co widzimy to neonowo żółte omotki przelotek. Przelotki to osiem niewielkich ringów Sea Guide’a w smukłych ramkach. Gwarantują nam one przyzwoitą jakość i są dobrze zamontowane. Dopiero potem zwracamy uwagę na resztę kija. Dobrze wyglądający, krótki, pełny, korkowy chwyt w japońskim stylu i grafitowy blank. I w momencie gdy dochodzimy do dokładnych oględzin blanku dociera do nas, że coś tu jest grubo nie tak…
Wszystko tutaj wygląda dobrze…
Kij jest krótki. Mierzy 1,77 metra długości. Jest też lekki bo waży 91 gramów. Niemniej średnice krótkiego blanku od razu sugerują, że nie jest to mistrz wagi piórkowej. 7,7mm przy dolniku i 1,58mm zaraz za przelotką szczytową to zdecydowanie nie są parametry, które charakteryzują kije o ciężarze wyrzutowym do 7g. Po wzięciu kija do ręki i spróbowaniu blanku na sucho, podejrzenie zmienia się w pewność. Blank Lurestar Sigama’y to niezbyt szybki fast o dużo większej mocy niż sugeruje producent. Blank ma w sobie swoistą mięsistość, którą doceniają wędkarze rzeczni i ci, którzy lubią łowić na przynęty generujące większy opór w wodzie jak wirówki, cykady i woblery. Czas wziąć go nad wodę i ocenić jego rzeczywiste parametry.
Porządne ringi od Sea Guide’a. Kolor omotek nie pozwoli temu kijowi pozostać niezauważonym…
Po pierwsze, Sigama to kij który zaskakuje nas nad wodą nie tylko mocą. Pierwsze zaskoczenie to estetyczny uchwyt kołowrotka, który ma zaskakująco dużo miejsca pod obejmami trzymającymi stopę młynka. Wymaga on dokręcenia go w zasadzie do samego końca by pewnie trzymał on większość standardowych kołowrotków w rozmiarze 2000. W sumie pierwszy raz spotkałem się z chwytem o tak długim skoku. Niemniej trzeba przyznać, że po dokręceniu, trzyma on kołowrotek pewnie.
Przelotek jest 8. Producent zdecydowanie ich nie pożałował. Do tego zamontowane są bardzo dobrze.
Drugie zaskoczenie to uchwyt na przynętę przymocowany nie wiedzieć czemu na wierzchniej stronie blanku. Chwilę trwało przyzwyczajenie się do niego na tyle, by nie trafiać za każdym razem na niego palcem wskazującym, który chciałem położyć na blanku. Szczegół ten był na początku dość irytujący, szybko jednak, gdy tylko palec zaczął się „z automatu” układać na prawo od tego uchwytu, przestałem zwracać na niego uwagę. Pomijając ten element kij prezentuje dobrą, tak ergonomię, jak i wyważenie. Operuje się nim z przyjemnością.
Gustowny uchwyt kołowrotka o dużym skoku. Montaż uchwytu na przynętę z tej strony blanku, trzeba chyba uznać za efekt uboczny spożycia nadmiernej ilości wina z ryżu…
Dochodzimy wreszcie do oceny rzeczywistej mocy blanku i tutaj, wszyscy ci, którzy liczyli na delikatny kijek w typie Trout muszą przeżyć niemiłe zaskoczenie. Lurestar Sigama S592L to wędka, która najlepiej pracuje w zakresie wyrzutowym od okolic 4 do 18 gramów całkowitej masy wabika. Można próbować schodzić niżej czy delikatnie go przeciążać ale na dłuższą metę mija się to z sensem. Trzeba przyjąć do wiadomości, że w tym optimum wagowym kij będzie nam się sprawował całkiem dobrze, pod warunkiem, że używać będziemy przynęt, które „dogadują się” z charakterystyką tego blanku. To dobry kij pod wirówki, mniejsze woblery w typie crank czy twitch, oraz cykady.
Mięsisty, niekoniecznie najszybszy fast o mocy zdecydowanie większej niż katalogowy opis. Są tacy, którzy uwielbiają takie blanki.
Zdecydowanie nie jest to kij do ultralekkiego łowienia w opadzie. Niemniej przy łowieniu na cięższe gumowe przynęty okoniowe, czy nawet najlżejsze zestawy szczupakowe, można się tym kijem pobawić i gumą, i wirującym ogonkiem, i wahadełkiem. Jest on dostatecznie szybki i czuły do takich zabaw. Górna część składu jest też dostatecznie elastyczna, by nie gubić przesadnie często, zaciętych okoni, a zarazem ilość mocy w dolniku jest zdecydowanie więcej niż wystarczająca, by nie przestraszyć się całkiem sporego szczupaka. W rzece, sprawdzi się on nam dobrze na kleniach i jaziach łowionych ciut grubiej, oczywiście w takich miejscach gdzie niewielka długość kija będzie zaletą, a nie utrudnieniem. To dość uniwersalny patyk, zrobiony na dobrych komponentach o fajnym, mięsistym blanku, który sporo wybaczy.
Jak to w Trout’ach bywa. Kij jest estetycznie dopracowany.
Pozostała kwestia ceny. Kij ten w tej wersji na Aliexpress można kupić zwykle w cenie oscylującej w okolicach 220 złotych. To dobra cena jak za taki kij. Lurestar Sigama to nie tylko przyjemny użytkowo sprzęt dobrej jakości. To sprzęt o ciekawej, zadziornej estetyce, który zwraca na siebie uwagę innych wędkarzy. Dla wielu, to może się okazać wystarczający powód by wśród kilku kijów o podobnych parametrach użytkowych, zdecydować się właśnie na niego.
Jaki powinien być dobry kij do lekkiego jigowania? Każdy ogarnięty spinningista odpowie na takie pytanie bez chwili zastanowienia. Szybki, czuły, lekki i o dobrej ergonomii. Reszta to niuanse. Te niuanse jednak, decydują potem o tym, że pewne wędki jigowe są lepsze bądź gorsze od innych. Te niuanse sprawiają też, że Tsurinoya Elf Ajing S602UL to kij, o którym można powiedzieć nie tylko to, że jest dobry. To kij bardzo dobry. A w swojej kategorii cenowej, czyli aktualnie okolicach 350 złotych, jest to kij wręcz świetny. Zapraszam do lektury jego testu.
Tsurinoya Elf Ajing S602UL
Kije posiadające w swojej nazwie określenie Ajing, to zwykle szybkie wędki mierzące od 2-óch metrów do jakichś 2,30 metra długości i ciężarze wyrzutowym sięgającym 10-12g. Kije te charakteryzują się zwykle czułą szczytówką i mocnym kręgosłupem. Wyposażone są też w relatywnie dłuższe dolniki, niż mógłby sugerować niewielki ciężar wyrzutowy kija. Wędki tego typu opracowano w Japonii do ultralekkich połowów w morzu z użyciem niewielkich jigów, a później, dzięki swoim zaletom kije te stały się popularne wśród wędkarzy na całym świecie, znajdując szerokie zastosowanie w wędkarstwie spinningowym również na wodach słodkich – tak jeziorach jak i rzekach. Oczywiście, jak w każdym schemacie, tak i w przypadków kijów Ajing zdarzają się wędki odstające od pewnej umownej średniej. Tsurinoya Elf Ajing S602UL to właśnie taki kij. To wędka jak na Ajing’a bardzo krótka – mierzy jedynie 183cm i na pierwszy rzut oka sprawiająca wrażenie bardzo delikatnej. Wrażenie te oprócz wyglądu blanku (a ten przy foregripie ma 7,4mm średnicy zaś zwieńczony jest wklejaną szczytówką o średnicy 0,7mm) może wzmacniać fabryczny opis kolejnych parametrów kija czyli waga na poziomie 65g, ciężar wyrzutowy 2-7g i sugerowana wytrzymałość linki określona na zakres 2-5lb.
Szczegóły wykończenia cieszą oko…
Przyglądając się tej wędce zauważamy również zdecydowanie krótszy niż w typowych Ajing’ach dolnik (choć ciągle ciut dłuższy niż w standardowych okoniowych „wykałaczkach”) i minimalistyczne uzbrojenie, które wyjaśnia nam skąd się między innymi bierze niewielka waga kija. Wędka uzbrojona jest w szkieletowy uchwyt kołowrotka od Fuji z carbonowym insertem.
Szkieletowy uchwyt Fuji z insertem jest bardzo wygodny i zapewnia wędkarzowi pełną kontrolę oraz świetne czucie zestawu.
Tej samej marki są też przelotki (Alconite’y w smukłych ramkach typu K). Tak blank jak i jakość wykończenia oraz zastosowane uzbrojenie sprawiają świetne wrażenie. Czerń blanku i pianek, w połączeniu z krzyżowym oplotem dolnika i fioletowymi szczegółami wykończenia wygląda efektownie. Po przykręceniu do kija niewielkiego kołowrotka o masie oscylującej w okolicach 200g i wzięciu całości do ręki, mamy poczucie dzierżenia w ręce finezyjnego sprzętu z wysokiej półki. Przelotki wklejone perfekcyjnie. Nadlewek lakieru brak. Każdy szczegół wygląda po prostu dobrze. Całość jest bajecznie lekka, świetnie wyważona, a ergonomia takiego zestawu jest wzorcowa. Po kilku próbach na sucho można stwierdzić, że blank kija jest piekielnie szybki, ale też że drzemią w nim pokłady mocy zdecydowanie większe niż sugeruje jego delikatny wygląd i opis. Jak kij sprawuje się w praktyce?
Fuji Alconite. Na krótkim blanku (183cm) producent umieścił 9 ringów.
Najkrótszy Elf Ajing to wędka, którą operowanie to czysta wędkarska przyjemność. Kij leży w ręce genialnie i zapewnia wygodny kontakt dłoni z blankiem. Wędka wydaje się w zasadzie nic nie ważyć i długie godziny machania nią nie wywołują żadnych negatywnych doznań. Dolnik nie przeszkadza w spinningowej robocie, transmisja drgań jest bardzo dobra, a to w połączeniu z bardzo szybkim blankiem, pozwala każde branie skwitować natychmiastowym zacięciem. Ten produkt Tsurinoya’i to dobrej klasy, wyspecjalizowany sprzęt do łowienia miękkimi przynętami w opadzie i używany zgodnie z przeznaczeniem, jest narzędziem bardzo efektywnym. Komfortowy zakres przynęt które obsługuje szacuję na od okolic 3g do mniej więcej 12g całkowitej masy wabika. W tym zakresie można komfortowo rzucać, podbijać przynętę i obserwować jej opad na wklejanej szczytówce.
Dobre komponenty. Dobry montaż.
Kij nada się świetnie nie tylko do łowienia siedzących głęboko okoni, ale też pozwoli nam skutecznie łowić na lekko nieduże sandacze na łowiskach w typie Motławy czy Zalewu Wiślanego. Pozwoli nie tylko pewnie je wciąć ale też w sposób dość zdecydowany holować. Umożliwia to duża szybkość blanku i spory zapas mocy w dolniku. Nasuwa mi się tutaj w sposób naturalny porównanie go do jednego z najlepszych lekkich kijów jigowych na naszym rynku w cenie w okolicach 300 złotych z jakim się spotkałem czyli do Mistrall’a Sicata Pro Jigger 1-9g.
Blank jest bardzo szybki i dużo mocniejszy niż wygląda.
W porównaniu tym oba kije prezentują się następująco:
– Oba kije mają zbliżone długości, ciężary wyrzutowe i czułość. Ergonomia obu jest świetna.
– Oba są dobrze wykończone (z minimalną przewagą Tsurinoy’i), oba mają szkieletowe uchwyty Fuji z insertami, niemniej Elf zdecydowanie bije Sicatę w tej kategorii oryginalnymi przelotkami Fuji i to wcale nie najtańszymi.
– Elf jest też wyraźnie lżejszy (15g różnicy), chociaż dobre wyważenie Sicaty i masa na poziomie 80g też pozycjonuje ją w tej kategorii wysoko.
– Elf jest od Sicaty kijem szybszym. To powinno zapewnić mu większą skuteczność zacięcia na większych odległościach i głębokościach, niemniej również szybki blank Sicaty jest bardziej uniwersalny. Lepiej sobie poradzi z przynętami innymi niż jigi takimi jak choćby poppery czy cykady
– Blank Elfa jest też od blanku Sicaty mocniejszy. Większy zapas mocy w dolniku jest wyraźnie wyczuwalny. Ta większa moc w połączeniu z szybkością sprawiają, że Elf jest kijem, mniej wyrozumiałym wobec błędów wędkarza w holu słabo zahaczonych okoni. W tym przypadku trzeba większą uwagę zwrócić na technikę holu i perfekcyjne ustawienie hamulca w kołowrotku. Ten minus przy holowaniu okoni, automatycznie stanie się plusem przy ultralekkim sandaczowaniu. Coś za coś.
Dolnik jest dużo krótszy niż zwykle w kijach typu Ajing. Dzięki temu wędka jest bardzo poręczna. Łowienie nim to duża przyjemność
Tsurinoya Elf Ajing S602UL to bardzo udana wklejanka złożona na dobrych komponentach o parametrach predestynujących ją do użytku przez bardziej zaawansowanych wędkarzy i zawodników, którzy nie mają ochoty wydawać taczki pieniędzy na lekki kij do jigowania. Koszt zakupu Elfa w tej wersji oscyluje ostatnio w okolicach 350 złotych (kij podrożał w przeciągu ostatniego roku). Nawet jednak w tej cenie ten kij to doskonała oferta.
Chińska marka Tsurinoya, sygnująca swoje produkty również skrótowcem TSU, to jedna z firm, której produkty powinny się jednoznacznie kojarzyć ze sprzętem dobrej jakości. Oferta Tsurinoya jest dość szeroka, a sprzęt który oferuje plasować można na półkach, poczynając od produktów niskobudżetowych (nie schodząc jednak do poziomu bazarowego chłamu) do sprzętu aspirującego technologicznie i jakościowo dużo wyżej. Ten ostatni śmiało może stawać w szranki z wyższymi seriami uznanych producentów, których cenowo bije sromotnie, oferując dużo za niewiele. Jednym z takich kijów jest wędka z serii nazwanej przez producenta (tutaj budująca napięcie pauza…….) PTEROSAURIA… Prawda, że kozacka nazwa? Zaintrygowanych nią zapraszam do lektury.
Pterosauria… To brzmi dumnie.
Nazwa Pterosauria nawiązuje do łacińskiego określenia gadów latających z czasów gdy dinozaury rządziły na naszej planecie. Można się zastanawiać jak Chińczycy wpadli na to, by tak właśnie nazwać serię wędzisk spinningowych i castingowych, ale niezależnie od tego trzeba im przyznać, że nazwa ta jest intrygująca i zdecydowanie wyróżnia się w tłumie. Kij ten zainteresował mnie w zasadzie od momentu jak tylko pojawił się w zeszłym roku w ofercie Tsurinoya, ale nie tylko swoją nazwą, ale też przeznaczeniem i specyfikacją techniczną. Kupiłem go, w zasadzie zupełnie w ciemno, bo żadne informacje na jego temat jeszcze nie zdążyły się pojawić. Bazować mogłem jedynie na informacji producenta, który jednoznacznie dedykował ten kij połowom ryb drapieżnych z gatunku Culter Alburnus, znanego u nas jako Uklej Amurski, a w języku angielskim występującemu pod nazwami Topmouth Culter lub Redfin Culter (to w rzeczywistości dwa różne ale bardzo podobne gatunki), lub krótko – Skygazer.
Okazowe Skygazer’y robią wrażenie. Na zdjęciu ryba złowiona w Chinach przez wędkarza nazywającego się Gong Lei.
Te słodkowodne ryby w szczególnych wypadkach dorastają nawet do metra długości, a kształtem przypominają nieco Tarpona. W naszych warunkach rybą, do której trzeba by się odnosić w tych porównaniach byłby w sposób oczywisty boleń. Kije przeznaczone do łowienia tych ryb, charakteryzują się dużą sprężystością i dynamiką blanku, który zarazem musi posyłać przynęty na duże odległości i hamować zapędy wściekle walczących na płytkiej wodzie okazów. To winno zaś, wedle moich kalkulacji, uczynić z nich bardzo dobre narzędzie do połowu szczupaka i dlatego casting Pterosauria, w najmocniejszej wersji, w końcu wpadł w moje ręce.
Bardzo dumnie… 🙂
Wędka już na pierwszy rzut oka sprawia bardzo dobre wrażenie. Po wydobyciu z pokrowca, w oczy od razu rzuca się piękny, smukły, matowy, blank o niewielkiej zbieżności, który jest na całej długości wzmocniony krzyżowym oplotem i wygląda po prostu świetnie. Zrobiono go z mat węglowych 30T wyprodukowanych przez japońskiego potentata Toray i uzbrojono w przelotki Fuji. Ringi są niewielkie a uzbrojenie wygląda bardzo dobrze.
Blank nie tylko świetnie wygląda. On również świetnie działa.
Na sucho blank sprawia wrażenie dość szybkiego, ale zarazem mającego w sobie odpowiednią do połowu szczupaków giętkość i „mięsistość”. Uchwyt multiplikatora to Fuji ECS. Dzielony chwyt wykończono pianką EVA bardzo dobrej jakości. Dolnik kija w tej wersji jest średniej długości (28cm od końca ECS’a do końcówki dolnika) i w połączeniu z dynamicznym blankiem wyraźnie sugeruje, że można się tym czymś konkretnie zamachnąć i posłać przynętę bardzo daleko.
W środku, obok Kingdom KO-II, prezentuje się Pterosauria. Dwuczęściowy dolnik jest w sam raz. Ergonomia całości bez zarzutu.
Przy tym kij jest lekki i ergonomicznie bez zarzutu – wędka waży 122g. Przy tej długości i potencjale mocy, który zdaje się posiadać (a ten wydaje się zdecydowanie przerastać katalogowe 7-18g) to bardzo dobry wynik. Pterosauria wykończona jest w duchu minimalizmu. Nie ma tu krzykliwych kolorów i ozdobników. Jest prostota, elegancki czarny mat, i nieodparte wrażenie obcowania z produktem świetnej jakości i o dużym potencjale. Nad wodę zabierałem go, wiążąc z nim naprawdę duże nadzieje.
ECS od Fuji to dobry i wygodny uchwyt. Kij w połączeniu z lekkim, zgrabnym niskoprofilowcem tworzy świetny, lekki i poręczny zestaw.
Tsurinoya Pterosauria w użytkowaniu rzeczywiście okazuje się być świetnym kijem szczupakowym. Nim jednak przejdziemy do szczegółów, na wstępie od razu sobie powiedzmy jedno… Katalogowe 7-18g wyrzutu, należy traktować tu z dużym przymrużeniem oka. Przyznam, że do sugerowanej dolnej granicy wyrzutowej, nawet nie próbowałem się zbliżać. Dlaczego? Ano dlatego, że Pterosauria w tej wersji to zdecydowanie nie jest witka do bawienia się trzycalowym kopytkiem na trzygramowej główce. Gdy jednak przekraczamy 15g całkowitej masy przynęty ten mocny kij, dzięki swojej świetnej elastyczności, zaczyna nam się powoli ładować jak trzeba i robić świetną robotę. Rosnąca waga wabików długo nie robi też na nim większego wrażenia.
CW 7-18g? Dobry żart. Ten kij jest o wiele mocniejszy.
20… 30… 40… 50 gramów… a ta Tsurinoya strzela coraz większymi gumami jak katapulta i prosi o jeszcze. Wreszcie docieram do granic możliwości kija ale muszę przyznać, że chociaż spodziewałem się, że okaże się on dużo mocniejszy niż sugeruje opis na blanku, to jednak TSU zaskakuje mnie. Nie doceniłem tego sprzętu. Ta zgrabna i lekka wędka pozwala całkiem komfortowo rzucać nawet 20cm pigshadem z 10g dociążeniem, co daje w sumie ponad 60g całkowitej masy przynęty. Teraz staje się jasne, czemu podane jako dolne CW 7g należy uznać za chińskie bajki z mchu i paproci. Po prostu, ta wersja Pterosaurii, to zdecydowanie grubszy kaliber katapulty niż sugeruje nam producent. Blank przy rzutach ,ładuje się bardzo dobrze, a przynęty latają celnie i naprawdę daleko, zwłaszcza w kontekście tego, że omawiany kij ma 213cm długości. Operowanie rzutowe tym sprzętem uzbrojonym w jakiś zgrabny i lekki multiplikator, dostarcza wędkarzowi dużo przyjemności w najczystszej postaci.
Dobre, gęste uzbrojenie. Do jakości montażu nie można się przyczepić. Jest bardzo dobra.
Blank Pterosaurii jest też czuły. Transmisja drgań jest bardzo dobra i pozwala wędkarzowi szybko i skutecznie reagować na uderzenia drapieżników. Akcja kija to Fast, który jednak pod obciążeniem świetnie ugina się i pracuje, a zarazem zachowuje w dolniku duży zapas mocy potrzebny do zmierzenia się z okazową rybą. Charakterystyka tej wędki sprawia, że w poszukiwaniu szczupaków na płytkiej i trochę głębszej wodzie możemy skutecznie wykorzystać spory wachlarz przynęt. To bardzo dobry kij pod gumy w średnich i nieco większych rozmiarach. Doskonale obsłuży nam wahadła i większe błystki wirowe, jak też crankbaity, swimbaity czy kombinacje gumy i chatterbaita. Kij nada się też do cięższego twitcha czyli woblerów w granicach 13cm i więcej. Wędka jest poręczna, ma bardzo dobrą ergonomię i wyważenie. Jest też mocna i pewna w kwestii zacięcia czy zastopowania uciekającej w zarośla ryby, ale też doskonale tę rybę trzymająca dzięki bardzo elastycznej charakterystyce blanku. Bo może Culter Alburnus’ów u nas nią, nie połowimy, ale szczupaki powinny się mieć na baczności, bo ten kij, we wprawnych rękach to cholernie dobre narzędzie do ich połowu.
Szybki, lecz sprężysty blank, pod obciążeniem ugina się głęboko. W dolniku drzemią pokłady mocy.
Pozostała nam kwestia ceny. Kij w tej wersji kosztuje na Aliexpress standardowo około 370 złotych. Za te pieniądze otrzymamy świetny szczupakowy blank w krzyżowym oplocie, uzbrojony po całości w Fuji, pięknie wykończony, świetnie leżący w ręce i lekki. Za podobne kije, od bardziej u nas znanych, renomowanych producentów, trzeba zapłacić dużo więcej. Stosunek cena-jakość jest tutaj bardzo dobry. W tym wagomiarze i w tej cenie niełatwo znaleźć dla Pterosaurii sensowną alternatywę. Wydając pieniądze na ten kij i mając pełną świadomość tego co jest im potrzebne, doświadczeni wędkarze sprawią sobie sprzęt, którego z dużą dozą prawdopodobieństwa, nie będą chcieli zmieniać przez długi czas, na nic innego. Z drugiej strony charakterystyka pracy blanku i realne CW, czynią z tej wędki też bardzo dobry kij do nauki castingu. Zdziwione miny kolegów, którzy na pytanie – A co to za patyk? – usłyszą w odpowiedzi nazwę Tsurinoya Pterosauria, mamy zaś do tego wszystkiego niejako w gratisie. Z czystym sumieniem polecam i przyznaję, że bardzo mnie ciekawi, jak prezentowałyby się użytkowo, spinningowe wersje tej wędki. Może za czas jakiś uda mi się to sprawdzić.
Tsurinoya – Zapamiętajcie tę nazwę. Nie twierdzę, że będziecie wykrzykiwać ją w nocy, ale uczulam, że pod tą marką robi się dużo, bardzo dobrego sprzętu.
Firma Kingdom, mimo swojej niezbyt szerokiej oferty, jest dobrze rozpoznawalna wśród poszukiwaczy sprzętu wędkarskiego spod znaku rdzennie chińskich marek. Kije z serii Solo II, mają liczne grono fanów, oferując sensowny mix osprzętu Fuji, krzyżowego oplotu na blanku i dolnika monocoque w cenie poniżej trzystu złotych. Ale o Solo II napiszę za czas jakiś. Bohaterem testu będzie bowiem inny ciekawy kij tego producenta, z trochę tańszej serii, która pojawiła się w jego ofercie w zeszłym roku. Poznajcie zatem Kingdom KO-II! Uwierzcie mi, że warto…
Kingdom KO-II
Nasz bohater dociera do nas w grubym solidnym pokrowcu z neoprenu. Uznani producenci wędek powinni sobie uważnie obejrzeć taki pokrowiec. Może po takich oględzinach przestaliby pakować wędki wyceniane na grube setki złotych w prujące się na szwach szmatki. Po wyjęciu z pokrowca naszym oczom ukazuje się KO-II w całej okazałości. Kij na pierwszy rzut oka prezentuje się dobrze. Matowy, blank o niezbyt wielkiej zbieżności wykonano z mat węglowych 24T i 30T od Toray. Jest on na całej swojej długości wzmocniony krzyżowym oplotem, który wygląda bardzo dobrze i robi robotę. Kij na sucho wydaje się bardzo szybki i zdecydowanie mocniejszy niż sugeruje opis producenta.
Matowy blank w krzyżowym oplocie wygląda świetnie
Uzbrojony jest w Fuji FazLite na mikro ringach i ramkach typu slim. Uchwyt kołowrotka to VSS od Fuji. W połączeniu z pełną korkową rękojeścią i dolnikiem umiarkowanej długości zapewnia całkiem niezłą ergonomię. Całość jest lekka (113g) i poprawnie wyważona. Korek na chwycie jest całkiem przyzwoity, a szczegóły wykończenia estetyczne. Nie widać żadnych poważnych niedoróbek. Pewne wątpliwości natury estetycznej i użytkowej wzbudzają jedynie maleńkie przelotki osadzone na ewidentnie solidnym blanku. Nad celowością takiego uzbrojenia można się jednak zastanowić później. Czas sprawdzić delikwenta nad wodą.
Fuji FazLite
A nad wodą KO-II pokazuje na co go stać i pozytywnie zaskakuje. Po pierwsze, blank bardzo dobrze się ładuje i umożliwia skuteczne łowienie w opadzie już w okolicach dolnego CW deklarowanego przez producenta. Okolice 5-6g i smukłe trzy cale zaczynają zabawę w opad przy odpowiednio cienkiej plecionce. Kijem rzuca się celnie i na całkiem dobre dystanse. Górą ogarnia sporo więcej niż sugerowane CW. Do okolic 30g z lekkim plusem mamy pełen komfort rzutowy. Rzucałem nim też i Westin’owskim Twin Teez’em w rozmiarze 20cm na główce 10g co w sumie dawało ponad 40g wagi całości, ale kij ewidentnie już dawał znaki, że przestaje mu się to podobać. Charakterystyka blanku czyni z niego doskonałe narzędzie do jigowania. Przynęty w opisanym zakresie można odpowiednio dynamicznie podbijać, a kij zapewnia nam świetną transmisję drgań dobrze informując wędkarza o tym co się dzieje z przynętą.
Fuji VSS. Dobry korek. Dolnik o charakterystycznym trójkątnym przekroju ma odpowiednią długość. Ergonomia całości jest OK.
Blank Kingdom KO-II, można zdecydowanie określić mianem „elektrycznego”. Brania są świetnie wyczuwalne, a te bardziej energiczne mocno podnoszą nam poziom adrenaliny. Do tego wszystkiego, pod rybą kij pokazuje swoje drugie oblicze. Blank, który początkowo wzbudza u nas wrażenie typowo sandaczowej kosy, pod ciężarem ledwo miarowego szczupaka zaczyna bardzo ładnie pracować. W przypadku trafienia większej sztuki, KO-II prezentuje piękne, głębokie ugięcie i rewelacyjnie trzyma rybę.
Blank jest bardzo szybki, ale pod obciążeniem pięknie zaczyna pracować. Zresztą proszę spojrzeć…
To nie tylko dobry kij na sandacza, ale też dobry kij szczupakowy, dedykowany pod gumy mniejszej i średniej wielkości, a także błystki wahadłowe i wirujące ogony. Radzi sobie świetnie w opadzie na większych głębokościach jak i przy płytkim łowieniu szczupaków. Im dłużej tym kijem łowiłem, tym bardziej on mi się podobał i tym więcej jego zalet dostrzegałem. KO-II to udane połączenie mocy, szybkości i czułości, doprawione szczyptą finezji, która daje nam możliwość nie tylko skutecznego łowienia, ale i czerpania z tego dużej przyjemności.
Równo i schludnie zamontowane przelotki. Mogły by być większe…
A teraz najlepsze. Wszystko to otrzymujemy w cenie oscylującej gdzieś w okolicy 260-270 złotych. W mojej skromnej opinii, takie pieniądze, za taki blank, tak uzbrojony w markowe komponenty i tak wykończony, to bardzo dobra okazja. To też dobry przykład na to, że moduł węgla stosowany w konstrukcji wędziska nie jest czynnikiem przesądzającym o jego walorach użytkowych. Chiński producent pokazał, że z połączenia popularnego i niedrogiego carbonu 24T i 30T, też można zrobić dobry, szybki i czuły blank. W tej sytuacji jestem skłonny wybaczyć firmie Kingdom nawet te niepotrzebnie malutkie przelotki. W końcu to FazLite’y od Fuji, nie będę się więc dalej czepiał. Kij jednoznacznie polecam. Za taką kasę to świetna wędka.
Producent chwali się już trzydziestoletnią tradycją marki.
Sprawdzone sklepy w których kupicie Kingdom KO-II: