Kastking Crixus ArmorX – Odmieniony gladiator…

Kawał czasu temu, przy okazji testu Kastking’a Crixus’a w wersji Dark Star, zapowiadałem test jego bardziej wypasionego brata. Mnóstwo wody upłynęło nim w końcu zasiadłem do napisania tego testu, ale obietnicę spełniam. Oto… (Tutaj powinny nastąpić jakieś fanfary czy coś…) Kastking Crixus ArmorX!

Kastking Crixus ArmorX

Na pierwszy rzut oka Kastking Crixus ArmorX wygląda prawie identycznie jak jego tańszy brat czyli Crixus Dark Star. Gdy zaczynamy mu się uważniej przyglądać zauważamy jedynie niewielkie różnice w wyglądzie. Diabeł jednak jak zawsze tkwi w szczegółach, a szczegóły w tym wypadku ukryte są w środku. Na pierwszy rzut oka ich po prostu nie widać. Co takiego innego ma w sobie ArmorX?

Wygodne knoby, mocny hamulec walki, lekko chodzące pokrętło regulacji docisku szpuli…

Po pierwsze multiplikator ten wyposażono w aluminiowy szkielet. O zaletach takiego rozwiązania nie ma sensu rozprawiać. Już to stanowi poważne ulepszenie. Na tym jednak zmian nie koniec. W tymże aluminiowym szkielecie producent upchnął zupełnie inne wnętrzności. Przede wszystkich, mosiężną zębatkę główną znaną z modelu Dark Star, zastąpiono tutaj zębatką wykonaną z utwardzanego aluminium. Z tego samego materiału wykonano wałek przekładni oraz oś szpuli. Dzięki temu, masa multiplikatora została zredukowana do świetnie wyglądających okolic 192g. Zastosowana przekładnia ma przełożenie 7,2:1.

Na pierwszy rzut oka, łatwo pomylić go z Dark Star’em

Mechanizm oparto na 9 krytych łożyskach kulkowych plus łożysku oporowym.  Całość mechanizmu chodzi płynnie i lekko. Wyższa kultura pracy mechanizmu w porównaniu do Dark Star’a jest zauważalna. Niemniej zastosowane materiały sugerują ostrożność jeśli idzie o wagomiary przynęt, które chcielibyśmy tym multikiem obsługiwać. Osobiście sugeruję nie przekraczanie wartości 40g. Przy takiej eksploatacji multik powinien pożyć nam długi czas.

Charakterystyczny dla multiplikatorów Kastking’a lejkowaty wodzik ma za zadanie zmniejszyć opory przy rzucie.

Hamulec rzutowy ArmorX to znany nam już z Dark Star’a magnetyk oparty na 8 magnesach. Jest łatwy do ustawienia i skuteczny. Pokrętło docisku szpuli wyposażono w wyraźny klik. Niemniej w mojej opinii chodzi ono nieco zbyt lekko. Istnieje ryzyko, że przy nieco mniej uważnym obchodzeniu się z multiplikatorem możemy kciukiem niechcący zmienić jego ustawienia.

Regulacja magnetycznego hamulca rzutowego. Prosty w obsłudze i skuteczny.

Hamulec walki jest, podobnie jak u Dark Star’a, oparty na czterech dużych tarczach węglowych. W moim egzemplarzu był on fabrycznie odpowiednio nasmarowany (jak i cały multik) i daje on potężną moc hamowania i doskonałą dozowalność. Producent określa jego siłę na 8kg. Patrząc jak to jest zrobione sądzę, że jest to wartość realna.

Widoczny otwór drenażowy w korpusie. Multiplikator wyposażony jest też w otwór rewizyjny umożliwiający awaryjne dosmarowanie głównej przekładni.

Sama szpula Crixus’a ArmorX to bardzo ciekawa kwestia. Po pierwsze, jest ona stuprocentowo zamienna ze szpulami innych Crixus’ów jak i multiplikatorami serii Megajaws. Po drugie zaś, jest ona zaskakująco lekka. Wraz z łożyskiem waży ona jedynie 10,4g (!). Cóż to oznacza? Ano to, że multiplikator wyposażony w tę szpulę może mieć całkiem duży potencjał do naprawdę lekkiego łowienia. Wartość ta jest przecież zbliżona do wagi szpulek w wielu dedykowanych stricte do BFS multikach. By jednak z ArmorX’a zrobić maszynkę pod najlżejsze łowienie, niezbędna w mojej opinii jest wymiana łożysk szpuli. Najlepiej na ceramiczne/hybrydowe odpowiedniki. W ten sposób uzyskamy mocny, dobry technicznie sprzęt zdolny do rzucania kilkugramowymi wabikami na mocno zadowalające odległości. Do zmiany takiej właśnie się przymierzam. Łożyska już dotarły. O wynikach Was oczywiście poinformuję.

Waga szpuli z łożyskiem. Jest bardzo lekka. Po założeniu ceramiki lub hybryd, może być niezły sprzęt do BFS…

Na seryjnych łożyskach multiplikator nadaje się do obsługi wabików w zakresie od okolic 10 do 40g. Zasięgi rzutowe są dobre. Obsługa jest prosta i przyjemna. Najdroższy Crixus jest dopracowany ergonomicznie i daje sporo satysfakcji w trakcie eksploatacji. A skoro wspomniałem o cenie… No właśnie… Ile aktualnie kosztuje? Przy obecnych kursach można ten multik wyrwać w cenie oscylującej w okolicach 350 złotych. Różnica w cenie w porównaniu do wersji Dark Star jest spora. Za tę cenę otrzymujemy jednak multiplikator znacząco odmienny od jego tańszych wersji. Aluminiowy szkielet, wyższa kultura pracy zmienionej przekładni, dodane łożyska w knobach i bardzo lekka szpula to poważne modyfikacje.  W konfiguracji fabrycznej świetnie nada się do średniego i cięższego twitchingu jak i lekkiego jerkowania. Po drobnych modyfikacjach powinien nam dobrze ogarnąć najlżejsze odmiany castingu.  W tym ujęciu, jak na relatywnie solidny sprzęt z potencjałem do BFS, cena ArmorX’a zaczyna wyglądać zdecydowanie lepiej. Dla poszukujących czegoś takiego, rzecz warta przemyślenia…

Dobry, ładny multik z potencjałem.

Sklepy w których kupicie Kastking Crixus ArmorX:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DnnoWmZ

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Piscifun Alloy M – Najlepszy w klasie…

Piscifun już przy modelach Phantom czy Alijoz pokazał, że potrafi robić bardzo dobre budżetowe multiplikatory. Nowy model Alloy M kupowałem bez żadnej wiedzy na jego temat, a jedynie w oparciu o założenie, że przecież Piscifun nie wypuści bubla w takiej specyfikacji i cenie. Nie myliłem się. To najfajniejszy ich multik jaki miałem w rękach. W zasadzie to chyba też najfajniejszy multiplikator rodem z Aliexpress jaki kiedykolwiek miałem okazję testować. Zapraszam do lektury testu.

Piscifun Alloy M

Nasz bohater wygląda nowocześnie, lekko i elegancko. Linia tego multika chyba nie może się nie spodobać. Wygląda jakby wyrysował ją spec na co dzień projektujący sportowe samochody. Kolorystyka też powinna przypaść każdemu do gustu , pod warunkiem, że nie przeszkadza mu kolor satynowego srebra, bo innego do wyboru nie ma. Rozmiarowo również jest świetnie. To 150’ka, ale tak zgrabna i niewielka, że oczy aż same się do niej śmieją. Jakość wykonania jest bardzo dobra. Zastosowane materiały prezentują się doskonale. Konstrukcja jest zwarta i solidna. Nic nie trzeszczy, nie lata, nie skrzypi. Nie wyczuwamy też żadnych niepokojących luzów w mechanizmie. Pierwsze wrażenie jest po prostu doskonałe.

Piękne linie, świetne materiały…

Mechanicznie, mamy tutaj również niezły wypas jak na kategorię cenową, w której się poruszamy. W tym budżetowym multiku producent uraczył nas aluminiowym szkieletem. Drobnozębową przekładnią główną i pinionem z mosiądzu. Mechanizm oparto na 8 krytych, nierdzewnych łożyskach plus oporówka (W tym oś szpuli oparta została na łożyskach NMB). System hamulca walki zbudowany jest na bazie 4 tarcz węglowych sporej średnicy (Dało to według producenta około 10kg siły hamowania. Jestem skłonny uznać te deklaracje za wiarygodne). Do tego dostajemy długą, carbonową korbę, mechanizm regulacji docisku szpuli z klikiem i magnetyczny hamulec rzutowy oparty na aż 12 magnesach.

Hamulec rzutowy oparty na dwunastu magnesach…

Pomyślano też o otworach drenażowych w korpusie do odprowadzenia ewentualnej wody ze środka mechanizmu.  Wszystko to zaś waży bardzo rozsądne, niecałe 210g i oferowane jest w trzech wersjach przełożeniowych (6,3:1 – 63cm nawoju na jeden obrót korby, 7,5:1 – 75cm nawoju i 8,4:1 – 84cm nawoju). Jak dla mnie – w tej cenie, specyfikacja rzuca na kolana… Bez krztyny przesady. Gdyby jeszcze dodano okienko serwisowe do dosmarowania przekładni i Drag Click, to mielibyśmy tutaj po prostu budżetowe mistrzostwo świata. Ale nawet bez tych udogodnień ten multiplikator jest po prostu świetny. Piscifun zamiótł! Chapeau bas!

Lekki, kompaktowy, solidny. Szpula wraz z łożyskiem waży 14,8g.

Jak to wszystko chodzi? Bez zarzutu! Mechanizmy tak przy próbach „na sucho” jak i pod obciążeniem chodzą gładko i zostały fabrycznie całkiem nieźle nasmarowane. Ergonomicznie multiplikator jest dopracowany. Leży w dłoni po prostu doskonale (przynajmniej mojej…). Wszystko umiejscowiono tutaj tam gdzie trzeba. Trudno się do czegokolwiek doczepić.  Wszelkie regulacje chodzą świetnie, podobnie jak przycisk zwalniania szpuli. Multiplikator bezproblemowo daje się wyregulować i po krótkiej chwili obcowania z nim można nim rzucać pewnie i bardzo daleko, bez ryzyka wystąpienia jakichkolwiek bród. Zabawa tym multiplikatorem daje mnóstwo czystej radości i satysfakcji. Cały czas mamy wrażenie obcowania ze sprzętem dobrej jakości ,który jest bardzo przyjazny użytkownikowi i prosty w obsłudze.

Całość prezentuje się i działa świetnie…

Hamulec walki startuje gładko, pracuje równo i jest dobrze dozowalny. Ilość „Stopping Power” jest zdecydowanie większa niż realnie potrzebna nam w multiplikatorze tej wielkości.

Ładny z każdej strony. Hamulec walki jest bardzo mocny i dobrze dozowalny.

Szpula Piscifun’a Alloy M waży 14,8g wraz z łożyskiem. To przeciętny wynik w tej klasie. Bez problemów zmieści ponad 100 metrów dobrej klasy 30’o funtowej plecionki. Sprzęt dedykowany jest realnie do przynęt o zakresie wagowym mniej więcej od okolic 10g do 50g. Wszystko to czyni z niego doskonałe uzupełnienie zestawu dedykowanego średniemu i cięższemu twitchingowi oraz lżejszemu i średniemu jerkowaniu. Sparowany z dobrym, lekkim kijem stworzy świetny zestaw, który zadowoli nie tylko początkujących.

Szpula mieści dostateczną ilość plecionki o wytrzymałości adekwatnej do możliwych zastosowań multiplikatora.

Ile to kosztuje? Nawet przy obecnym, wysokim kursie dolara i obligatoryjnym VAT’cie, można go, przy pomyślnych wiatrach, wyrwać w cenie ciut poniżej 300 złotych. Jak dla mnie, to totalna miazga w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ciężko dla tego multika znaleźć godnego konkurenta. Jeżeli ktoś dysponuje takim właśnie budżetem i szuka multiplikatora pod obsługę takich wagomiarów, to nie ma nad czym się zastanawiać. Nic lepszego w tej cenie nie znajdzie. A i niejeden droższy sprzęt, w bezpośredniej konfrontacji z najnowszą konstrukcją Piscifun’a, będzie musiał się salwować wstydliwą ucieczką w krzaki. Zwykle staram się hamować swój entuzjazm wobec testowanych sprzętów, ale w tym wypadku pozwolę sobie na drobne odstępstwo. Ten multik podoba mi się bardzo. Stosunek ceny do jakości jest tutaj rewelacyjny. Koniec i kropka!

Świetny multik.

Sklepy gdzie kupicie Piscifun Alloy M:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Dej5K8z

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę…

https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Lurestar SharpWeapon S662ML 1,98m 3-12g – Ostry koleś…

Chińska marka Lurestar nie oferuje zbyt wielu modeli wędek. Niezależnie jednak od tego,  ich charakterystyczna, agresywna stylistyka pozwala już na pierwszy rzut oka stwierdzić, że mamy do czynienia z ich dziełem. Po Troutach z rodziny Sigama czas na zawodnika nieco cięższej kategorii wagowej. Przed Wami model SharpWeapon S662ML. Zapraszam do lektury.

Lurestar SharpWeapon na pierwszym planie…

Z urodą wędek od Lurestar’a trzeba się nieco oswoić. Krzykliwy, neonowy kolor omotek i szczegóły design’u niektórym mogą się spodobać, a innym niekoniecznie. Ten typ tak ma. Ładny czy nie, pewne jest jedno – w tłumie ten kij się nie schowa. Zwraca na siebie uwagę. Niezależnie jednak od tego, najważniejszymi w ocenie wędek kryteriami są jej walory użytkowe, a w tym wypadku jest lepiej niż nieźle. Ale po kolei…

Neonowe omotki i ładny blank. Do tego dobre ringi SeaGuide.

Kij przy długości 1,98m jest lekki. Wędka waży 105g. Smukly blank o średniej zbieżności ma średnicę 1,7mm przy przelotce szczytowej i 9,7mm przy dolniku. Kij gęsto uzbrojono w smukłe przelotki od SeaGuide’a (9 sztuk). Jakość montażu jest bardzo dobra. Nie ma się do czego przyczepić. Na dolniku zamontowano uchwyt kołowrotka, będący ewidentnie klonem VSS od Fuji. Uchwyt trzyma kołowrotek pewnie i nie ma tendencji do luzowania się. W swojej kategorii cenowej uzbrojenie wędki należy ocenić bardzo pozytywnie.

Gęste, dobre uzbrojenie. Połączenie składów na spigocie.

Wędka leży w ręce dobrze. Wyważenie jest dobre. Ergonomicznie wędka nie posiada, żadnych znaczących mankamentów. Operuje się nią z przyjemnością. Znam wędki lepsze pod tym względem, ale tutaj również czepianie się byłoby nie na miejscu. Minimalistyczny dolnik jest krótki i nie przeszkadza w animacji wymagających w prowadzeniu przynęt. A wachlarz wabików, którymi możemy tym kijem skutecznie łowić jest szeroki, bo SharpWeapon to sprzęt, który mimo niewysokiej ceny dysponuje sporym potencjałem uniwersalności.

Dobry klon VSS’a i krótki i poręczny dolnik. Korek chwytu bardzo OK. Uchwytu na przynęty brak.

Kij fabrycznie opisano jako obsługujący wabiki od 3 do 12g. W mojej opinii zabawa z SharpWeapon’em zaczyna się dopiero gdy zbliżamy się do 5g całkowitej masy wabika. Kres swoich możliwości rzutowych wędka pokazuje wraz z docieraniem do okolic 24-25g przynęty. Przekroczenie tej granicy wiąże się z wyraźnymi sygnałami, że kijowi przestają się takie zabawy podobać. Osobiście radzę dalej się w takich eksperymentach nie posuwać.

Mocniejszy niż sugeruje fabryka…

Blank jest szybki. Naprawdę szybki. Do tego nieźle progresywny. To zaś, w połączeniu z długością poniżej 2m sprawia, że wędka ta sprawdzi się doskonale jako kij do lekkiego i średniego twitchingu. Bez problemu obsłuży niewielkie jerki. Będzie bardzo dobrym kijem pod gumę z łodzi ,ale daje też nieźle radę i przy łowieniu na obrotówki, wahadła czy cykady. To fajny, szczupakowo-sandaczowy uniwersał kategorii lekko-średniej. Zasięgi rzutowe kija są przy tym przyzwoite.

Szybki i progresywny. W dolniku jest wystarczający zapas mocy.

Czułość wędki jest zdecydowanie ponadprzeciętna. Transmisja drgań wręcz zaskakuje jak na kij z tej półki cenowej. Wszelkie kontakty naszej przynęty z drapieżnikiem czy podwodnymi przeszkodami natychmiast odczuwamy w dolniku. Mocniejsze uderzenia rażą prądem. W tym aspekcie jest lepiej niż dobrze. Oj tak.

Tak w ogóle, jak w szczególe, to fajna wędka jest…

Cóż mogę powiedzieć w podsumowaniu? SharpWeapon ma wszelkie predyspozycje by zostać naszym świetnym kumplem. Wyręczy nas w wielu sprawach, a do tego ostry z niego typ z charakterkiem. Z takimi fajnie spędza się czas. Może i jego wygląd nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nadrabia innymi swoimi zaletami. Niestety, w chwili pisania tego testu zauważyłem, że wędka ta jest niedostępna w ofercie sklepu, w którym ją zamówiłem, w opcji z darmową przesyłką. Zakładam, że wraz z dostawą pojawi się w niej znowu. Tymczasem zainteresowanym zamieszczam linki do dwóch innych sklepów gdzie wciąż jest ona dostępna w cenach zaczynających się od 250 złotych. Niestety – za dostawę trzeba dopłacić. W jednym przypadku znośnie, w drugim nieprzyzwoicie wręcz dużo. Jeśli dowiem się o dostępnej gdzieś opcji kupienia jej w opcji z darmową wysyłką, podzielę się taką informacją. Dobrze by było, bo przy jego aktualnych cenach, Lurestar SharpWeapon jest świetną ofertą.

Ostra broń? Oj tak…

Sklepy w których kupicie Lurestar SharpWeapon:

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ab2YVI

Tsurinoya T-Tail – Udana „wariacja” na temat Easy Shiner’a

Keitech’owski Easy Shiner, to chyba najczęściej kopiowana guma na świecie. Ilość „zamienników” na rynku jest oszałamiająca, zaś ich jakość oscyluje od bardzo nędznych do naprawdę świetnych. T-Tail firmy Tsurinoya to jeden z najlepszych, z jakimi miałem do czynienia. Zapraszam do zapoznania się z krótkim testem tych gum.

Tsurinoya T-Tail

Dlaczego test będzie krótki? Cóż… W temacie Easy Shiner’a zostało już napisane i powiedziane tyle, że przydługie wstępy i wprowadzenia konieczne nie są. By nie zanudzać, przejdę do konkretnego wypunktowania cech charakterystycznych produktu Tsurinoya’i.

T-Tail’e w rozmiarach 55mm, 75mm i 88mm. Odpowiednio w paczce dostajemy ich 25, 18 i 12 sztuk.

Po pierwsze gumy te występują w sześciu rozmiarach. Możemy je nabyć w długościach: 55mm, 65mm, 75mm, 88mm, 100mm i 120mm. Do tego producent oferuje je w nienajgorszej palecie barwnej. W sumie naliczyłem je w dwunastu wersjach barwnych. Oczywiście w zestawieniu z paletą kolorystycznych wariacji ,którą oferuje nam Keitech, liczba ta wygląda raczej skromnie, niemniej ogólnie nie jest źle. Oferowane kolory są atrakcyjne i sporo z nich okazuje się łowna.

Używane przeze mnie kolory T-Tail’i w rozmiarze 55mm

Po drugie silikon zastosowany przez producenta jest bardzo dobrej jakości. Jest elastyczny i nie ma nadmiernej pamięci kształtu. Gumy pracują przy tym doskonale i są zdecydowanie od Keitecha trwalsze. Pod tym względem jest naprawdę świetnie.

Silikon jest bardzo elastyczny ale też trwalszy niż w Keitech’u. Ta gumka ma za sobą już trochę okoni i nadal cała, ani też nie spada z haka.

Po trzecie gumy pokryte są atraktorem i zawierają sól. Smrodek jest bardzo wyrazisty i przypomina nuty zapachowe towarzyszące produktom renomowanych producentów. Producent twierdzi, że atraktor ma zapach krewetkowy.  Cóż…  Trzeba mu uwierzyć na słowo tak jak i innym, którzy swoje smrody opisują jako aromaty kałamarnicy czy makreli.  Niemniej w tej kategorii trzeba też przyznać duży plus.

Atraktor jest… Zdecydowanie wyczuwalny… Gumy są nim wystarczająco obficie pokryte.

Po czwarte cena. Tutaj mamy totalny nokaut. Paczka 25 gum w rozmiarze 55mm kosztuje aktualnie poniżej 10 złotych. Ta cena, za produkt tej jakości, to jak prezent od Świętego Mikołaja.

25 świetnych gumek 55mm w cenie trochę powyżej 9zł? Niech ktoś spróbuje mi udowodnić, że to słaba oferta…

Po piąte… Czego mi w tym produkcie brakuje? Cóż… Brakuje mi wielu Keitech’owych kolorów, które uważam za obowiązkowe na rozkładzie, dlatego w moim zawodniczym pudle, T-Tail’e nadal stanowią jedynie uzupełnienie dla Keitech’ów, a nie odwrotnie (pomijam już fakt, że od Easy Shiner’ów wolę częstokroć inne modele gum, tak z oferty Keitech’a jak i innych producentów, ze szczególnym uwzględnieniem w ostatnim czasie produktów Lucky John’a). Zdaję sobie jednak sprawę, że stan ten wynikać może z siły mojego przyzwyczajenia i wytworzenia w sobie silnej wiary w skuteczność pewnych sprawdzonych wielokrotnie rozwiązań. Abstrahując jednak od tego, T-Tail od Tsurinoya’i to nowoczesna guma świetnej jakości, trwała i łowna, którą producent oferuje w rewelacyjnej cenie. Polecam spróbować. Jestem przekonany, że wielu miłośników gum w tym typie, po kilku testach, włączy je na stałe do swoich arsenałów.

Te gumy robią robotę. Do tego są trwałe i bardzo tanie.

Sklepy w których kupicie Tsurinoya T-Tail:

https://s.click.aliexpress.com/e/_ABNWea

https://s.click.aliexpress.com/e/_Ame5AQ

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4ItmE

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/