Temat haków do okoniowego Drop Shot’a jest dość szeroki. Na rynku jest mnóstwo produktów dedykowanych takiemu łowieniu. Wielu speców ma w tej kwestii swoje teorie i ulubione typy. Mam i ja. Zapraszam do lektury.
Temat haków do metody Drop Shot jest raczej szeroki…
Ruszając temat haków do Drop Shot’a przerobiłem na własnej skórze różne opcje. Poczynając od moim zdaniem przereklamowanych w okoniowym Drop Shot’cie offsetów, przez czerwone Savage Gear’y, wyroby Ownera, Gamakatsu i inne. Niektóre, wyposażone w krętliki wynalazki, w ogóle nie wzbudziły mojego zainteresowania – widać jestem jednak zwolennikiem prostych rozwiązań. Moje poszukiwania w temacie haków do okoniowego „dropsa” zakończyły się gdy przetestowałem haki Daiwa Bassers Worm Hook SS FFN. Te przypadły mi do gustu najbardziej.
Daiwa Bassers Worm Hook SS FFN
Zacznijmy od tego, jaki moim zdaniem powinien być haczyk do okoniowego Drop Shot’a?
Po pierwsze, co oczywiste, musi być bardzo ostry i dobrze tę ostrość trzymać.
Po drugie, moim zdaniem, haczyk taki powinien być lekki i zrobiony z cienkiego, delikatnego drutu. Musi w jak najmniejszym stopniu zwracać na siebie uwagę, nie zaburzać prezentacji przynęty, i nadawać się do zbrojenia bardzo delikatnych i niewielkich przynęt.
To bardzo finezyjne i mocne zarazem haki…
Po trzecie, mimo cienkiego drutu, haczyk ten musi mieć odpowiednią wytrzymałość i nie giąć się z byle powodu ani nie pękać.
Po czwarte, jego konstrukcja, na którą składa się długość trzonka, szerokość łuku kolanka i profil jego zagięcia powinny z jednej strony umożliwiać dobrą prezentację przynęty, z drugiej zaś zapewniać doskonałą chwytność haka w momencie zacięcia.
Kształt haka umożliwia zbrojenie najdrobniejszych przynęt i daje bardzo dużą „chwytność”
Haki Daiwa Bassers Worm Hook SS FFN w kontekście spełniania powyższych wymagań wypadają wręcz doskonale. Są więc przede wszystkim bardzo ostre i doskonale i długo tę ostrość utrzymują. Producent ostrzy je w technologii SaqSas i nie wnikając w szczegóły, trzeba przyznać, że to po prostu działa.
Skrót FFN obecny w nazwie tych haków pochodzi od słów Fine Finesse. Cóż… W tym wypadku nazwa zdecydowanie zobowiązuje. Wykonano je z naprawdę cieniutkiego ale zarazem zaskakująco mocnego drutu. Nie mają tendencji do łatwego gięcia się jak stosowane kiedyś przeze mnie np. czerwone Savage Gear’y na długich trzonkach. W porównaniu do wielu produktów konkurencji haki te wyglądają bardzo delikatnie i finezyjnie. Przynęta prezentowana na nich zachowuje się świetnie. Nie ma też problemów ze zbrojeniem nimi cienkich i maleńkich wabików. Na deser niejako otrzymujemy ich doskonałą chwytność. Moim skromnym zdaniem, w przypadku tych haków, mamy w zestawie wszystko co najlepsze. Prostotę formy, delikatność, finezję, ostrość, chwytność i moc. Do tego nie rozboli nas głowa od zbyt wielkiej liczby rozmiarów do wyboru. Daiwa robi je tylko w dwóch – #4 i #2. Mi osobiście więcej nie trzeba…
Z zapałką… Tak dla uświadomienia rozmiaru haka i przynęty…
Żeby nie było jednak zbyt różowo, mamy w ich przypadku też i pewien minus. Cenę jaką trzeba zapłacić za te haczyki od Daiwy, w porównaniu do cen haków nawet markowej i uznanej konkurencji, trudno uznać za szczególnie atrakcyjną. Za paczkę dziesięciu haczyków w moim ulubionym, okoniowym rozmiarze, czyli #2, trzeba zwykle zapłacić około 15 złotych a ich dostępność jest przy tym dość ograniczona. Czy jednak jest to suma, której nie można odżałować? Moim zdaniem warto. Ostatnio uzupełniłem zapas i przy płaceniu powieka mi nie zadrżała. Może dlatego, że w zasadzie, to się bardzo ucieszyłem, że udało mi się je kupić… Bardzo je lubię.
Daiwa Bassers Worm Hook SS FFN widoczne na samym dole.
Temat główek jigowych wydawać się może z jednej strony banalny. Bo co niby może być interesującego w haku zakończonym ołowianą kulką? Tak zapyta oczywiście laik. Ambitny spinningista wie, że temat prosty nie jest, bo sam ma za sobą wiele mniej, bądź bardziej udanych eksperymentów, przeprowadzanych w celu odnalezienia tych najlepszych i jedynych. Nie inaczej jest w moim przypadku. Aktualnie moimi faworytkami na rynku są główki produkcji Mikado z serii produktowej „Jaws”. W tym krótkim tekście postaram się Wam wyłożyć dlaczego…
Mikado Jaws – kilka sztuk wydłubanych z moich zapasów
Po pierwsze… Jak poinformował mnie w komentarzu jeden z moich czytelników – Paweł, Mikado czas temu zrezygnowało ze stosowania haków BKK w swoich główkach serii Jaws. To oznacza, niestety, że wszystko co dalej zostało przeze mnie napisane w temacie właściwości haków zastosowanych w tych główkach, przestało być aktualne. Cóż… Przy okazji sprawdzi się zamienniki, ale dla mnie, jak to się mówi – czar prysł… Dalszą część tekstu pozostawiam niezmienioną, należy jednak brać pod uwagę, że dotyczy ona produktu który w opisywanej formie już nie występuje.
Nie wnikając w rozmaitość typów główek jig, wszystkie one muszą mieć kilka cech, które decydują o ich wędkarskiej wartości. Niezależnie bowiem czy rozmawiamy o klasycznych główkach typu round, czy jaskółkowych triangle, czy może typu football, standup, weedless, darter, horse/pony head, erie, glider, bullet czy jeszcze jakichś innych wynalazkach, główki jigowe, by spełnić podstawowy warunek skuteczności i niezawodności, muszą:
1 – Być zbudowane na bezwzględnie ostrych, odpowiednio mocnych i sprężystych hakach, które będą z jednej strony odporne na odkształcenia, z drugiej zaś nie będą miały tendencji do pękania.
2 – Posiadać dobry zaczep przynęty, który z jednej strony stabilnie utrzyma ją na haku, z drugiej zaś nie doprowadzi do rozerwania delikatniejszych gum.
3 – Mieć odpowiednio odlane obciążenie, gwarantujące w serii powtarzalność wagi i środka ciężkości.
4 – Kwestiami drugorzędnymi, lecz ciągle jednak ważnymi, pozostają trwałość ewentualnych powłok malarskich i jakość surowca (przede wszystkim odporność na utlenianie), jak też cena główek – mówimy w końcu o rzeczach, które w sposób nieunikniony będziemy rwać i tracić w wodzie i których stany trzeba będzie regularnie uzupełniać. Coraz ważniejsza dla wielu staje się też kwestia ekologii. Z tym ciągle jest jednak problem. Brak jest wciąż sensownej alternatywy dla toksycznego ołowiu, która nie przebijałaby go znacząco ceną z jednej strony, z drugiej zaś oferowała zbliżoną gęstość/masę właściwą materiału. Wolfram i mosiądz okazują się być jedynie namiastkami zamienników. Pierwszy jest dużo za drogi. Drugi zaś, choć nie tak kosztowny, jest po prostu za lekki.
Kute haki BKK – Bardzo ostre, sprężyste i mocne. Mi lepszych na nasze wody nie potrzeba…
Teraz pozostaje mi omówić moje, od jakiegoś czasu ulubione główki czyli Mikado Jaws w kontekście wymienionych przeze mnie powyżej punktów i wyciągnąć wnioski. Do dzieła zatem…
Haki zastosowane w główkach serii Jaws, to produkty jednej z topowych światowych marek związanych z produkcją haków i kotwic czyli chińskiej firmy BKK (Black King Kong). Produkty tego producenta cenione są na całym świecie, za wysoką jakość, świetne parametry i dobry stosunek jakości do ceny. Osobiście w ich półce cenowej nie widzę lepszej opcji. Mając do wyboru produkt BKK czy w alternatywie równopółkowego Mustada, VMC czy Eagle Claw,bez chwili wahania wybiorę BKK. Co więcej, aktualnie wolę ich produkty nawet od Gamakatsu i Ownera. Budżetowe BKK są z jednej strony bowiem bardzo ostre i długo tę ostrość utrzymują. Przebijają tym porównywalne cenowo produkty Mustada czy VMC. Od Gamakatsu i Ownerów, są zaś moim zdaniem lepsze jeśli idzie o ich sprężystość/odporność na rozginanie. Nie zdarzają się w nich też, tak drażniące w niedrogich Mustadach, niedohartowane egzemplarze, które wyginają się z byle powodu, jakby zrobiono je z plasteliny. BKK są ostre, mocne i trzymają jakość. Dla mnie na ten moment po prostu rządzą…
Świetne haki i druciany haczyk utrzymujący gumę na miejscu
Po drugie… W główkach serii Jaws zastosowano mój aktualnie ulubiony patent na zamocowanie przynęty, czyli formę cienkiego, drucianego haczyka. To rozwiązanie trzyma gumy pewniej niż minimalistyczne pojedyncze zadziory takie jak np. w główkach Musaga (notabene również generalnie bardzo dobrych), a zarazem nie demoluje delikatnych gum jak toporne kołnierze Mustadów czy minimalnie lepszych pod tym względem Gamakatsu. Żeby nie było zbyt słodko, ta forma zaczepu ma też jedną, konkretną wadę. Gumy raz założonej lepiej już nie zdejmować, bo zagięty hak zaczepu wypatroszy nam ją przy próbie zdjęcia z główki w moment. To rozwiązanie nie nadaje się do żonglowania gumami na jednej główce.
Po trzecie wreszcie… W główkach serii Jaws mamy do czynienia z sensowną jakością odlewów. Nie powiem, że nie zdarzyła mi się tam nigdy jakaś niedoróbka, bo musiałbym skłamać, ale był to jeden czy dwa przypadki jak do tej pory, co uważam za wręcz doskonałą średnią.
Dobra jakość odlewów i porządny surowiec
W kwestii czwartej jest też nieźle. Zastosowany stop ołowiu nie ma tendencji do szybkiego pokrywania się białym nalotem tlenku ołowiu. Główki długo wyglądają dobrze. Na deser zaś dostajemy ich cenę. Generalnie niższą niż zbliżonej półkowo konkurencji, która do tego wypada gorzej od Jaws’ów użytkowo. Dla mnie Mikado tymi główkami po prostu zamiotło. Doceniam i nie mam żadnych głupich pytań. Nie wszystkie produkty z serii Jaws uważam za tak udane, ale co do główek jigowych i kotwic nie mam żadnych wątpliwości. Szczęki po prostu rozgryzły system…
Są i „triangle”…
I żeby nie było wątpliwości. Nie twierdzę, że Mikado Jaws są najlepszymi główkami na świecie czy, że dla haków BKK nie ma sensownej konkurencji. Jaws’y jednak to stosunkowo tani sprzęt, który w swojej kategorii wagowej, po prostu wymiata. Jest na tyle dobry, że aktualnie kupuję główki innych marek tylko w przypadku poszukiwania rozwiązań, które są po prostu w ofercie Jaws niedostępne. Tyczy się to przede wszystkim niektórych gramatur główek trójkątnych, tradycyjnych główek jigowych w dużych rozmiarach oraz główek malowanych.
Wszystkich zmęczonych już spadami ryb, niewciętymi braniami, hakami z plasteliny i tego typu przygodami w kolorowym świecie budżetowych główek jigowych, zachęcam do wypróbowania Jaws’ów. Wszystkie te dolegliwości natychmiast ustąpią. Bezboleśnie i błyskawicznie. Niektórzy mogą też po takiej zamianie doznać olśnienia, że zastosowanie tak ostrych haków, stawia pod znakiem zapytania sensowność poławiania sandaczy topornymi drągami o akcji dyszla od wozu czy rozrywania okonich pysków zbyt mocnymi i szybkimi wklejankami. Uwierzcie mi. Ostre haki i finezyjne łowienie idą ze sobą w parze…
Gumy od Westin’a to zwykle kawały solidnego „mięcha”. Materiał z którego są wykonane jest bardzo mocny, zapewniając im dużą trwałość i odporność na szczupacze zębiska. Gumy w większych rozmiarach tego producenta, to już zupełny konkret. Masywne i mięsiste wyglądają po prostu świetnie. Dlatego, kiedy Westin postanowił wypuścić na rynek jaskółkę, można się było spodziewać, że nie będzie to „filigranowa ptaszynka”. Poznajcie Westin Twin Teez.
Oto Westin’y Twin Teez w obu produkowanych rozmiarach. Oczy widoczne w uzbrojonych egzemplarzach, to nie robota seryjna, tylko skutek moich drobnych ulepszeń…
Westinowe „jaskółeczki” zwane Twin Teez produkowane są w dwóch rozmiarach. Te mniejsze, małe wcale nie są i mierzą 15cm, ważąc przy tym 14g. Te większe to już naprawdę wyrośnięte „ptaszyska”. 20cm długości i 32g wagi muszą robić i robią wrażenie.
Większe „Dwudziestki” to naprawdę już duże gumiszcza. Przynajmniej w kategorii „Jaskółki”
Gumy wykonano ze znanego z innych przynęt Westin’a doskonałej jakości silikonu. Są mięsiste, elastyczne i bardzo mocne. Producent oferuje je we wszystkich łownych kolorach ze swojej palety. W tej ofercie każdy powinien znaleźć coś co zadziała na jego wodzie. Mamy tu i stonowane naturale i agresywne firetiger’y. Jakość przynęt jest po prostu doskonała. Patrzy się na nie z przyjemnością.
Na zdjęciu moje ulubione, szczupakowe kolory tych wabików
W naszych warunkach, jaskółki w różnych rozmiarach, to przede wszystkim przynęty kojarzone z łowieniem okoni i sandaczy. Przynęty Westin’a mogą co poniektórych spinningistów wprawić jednak w pewne zakłopotanie. O ile mniejsze Twin Teez’y można spokojnie jeszcze uznać za pełnoprawną rozmiarowo, choć sporą przynętę sandaczową, o tyle „dwudziestka” to już taki kawał gumiszcza, że tylko nieliczni z pełną świadomością sięgną po nią by zapolować na mętnookie drapieżniki.
Przyklejane oczka tego typu można kupić za grosze w różnych kolorach, wzorach i wielkościach. Oryginalny klej trzyma słabo. Warto wspomóc go kropelką dobrego super glue. Pod testem zamieszczę nie tylko linki do przynęt ale też do tego typu przyklejanych oczek.
W sumie jest to zrozumiałe. Z jednej strony łowienie sandaczy, kojarzy się u nas ze zdecydowanie mniejszymi przynętami. Z drugiej strony, fatalny stan pogłowia tych ryb, zwłaszcza tych okazowych, tłumaczy to smutne zjawisko. W związku z tym, że zdecydowana większość złowionych ryb tego gatunku dostaje u nas od razu w przysłowiowy „beret” i ląduje na talerzu, jesteśmy skazani na większości łowisk, na łowienie sandaczy nielicznych i niewielkich, a do takich łowów dwudziestocentymetrowych gum się po prostu nie stosuje. Nie inaczej jest i w mojej okolicy. Sandaczowych rajów tutaj po prostu nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że moim zdaniem Twin Teez w obu rozmiarach to przynęta, w pewnych warunkach bardzo skuteczna. Tyle, że ja, używam jej głównie do łowienia szczupaków…
Lubię te gumy. Łowią i wyglądają przy tym świetnie.
Lata temu przekonałem się, że zdarzają się dni, gdy jaskółki biją skutecznością wszystkie inne szczupakowe wabiki. Świadome szukanie kaczodziobych przy użyciu tego typu przynęt zaczęło się u mnie od 13’o centymetrowych jaskółek Mikado, które swego czasu regularnie dawały mi szczupaki w miejscach gdzie szukałem sandaczy i grubych okoni. Potem, w dniach gdy szczupaki nie reagowały na typowe dla nich przynęty, śmielej już sięgałem po jaskółki w stricte szczupakowych miejscówkach i niejednokrotnie przynosiło mi to całkiem dobre efekty.
Gumy sprawdzają się tak przy typowym, szczupakowym opadzie…
Westin Twin Teez w obu rozmiarach od razu wpadł mi w oko jako potencjalnie doskonały wabik do jaskółkowego wabienia szczupaków. W roli tej guma też nie zawodzi. Używam jej na dwa główne sposoby. Pierwszy z nich to typowe dla jaskółek łowienie w opadzie. W ten sposób, w dniach gdy zębate tylko trącają lub odprowadzają bardziej ruchliwe przynęty, obławiam nimi przybrzeżne spady, stoki górek podwodnych lub granicę wyznaczoną przez roślinność wynurzoną. Niemrawa, pozbawiona akcji jaskółka potrafi wtedy czasami zdziałać cuda.
… jak i płytkim jerkowaniu. Temu głodnemu „kasztanowi” ewidentnie nie przeszkodził rozmiar „Dwudziestki”. Widać też doskonale, jak elastyczna jest ta guma, co przy odpowiednim uzbrojeniu wpływa na skuteczność zacięć
Drugim sposobem w jaki wykorzystuję ten wabik, zwłaszcza w większym, dwudziestocentymetrowym rozmiarze, to prowadzenie tych gum na płytkiej wodzie techniką zbliżoną do jerkowania. Przy takim łowieniu gumę trzeba oczywiście zbroić bardzo lekko i dozbrajać ją w sposób, który sugeruje też producent. Oprócz główki jigowej trzeba jej zafundować dozbrojkę z niewielkiej ale mocnej kotwiczki, montowanej w tylnej części gumy na jej grzbietowej stronie. Tak uzbrojona i prowadzona jaskółka przy podszarpywaniach odjeżdża lekko na boki i podchodząc w stronę powierzchni wywraca się brzuchem do góry skutecznie prowokując szczupaki do ataku. Dodatkowym atutem tej gumy przy takim uzbrojeniu, jest to, że bardzo elastyczny ogon jaskółki przy uderzeniu szczupaka od tyłu, bez większych oporów się „składa” zwiększając prawdopodobieństwo skutecznego zacięcia ryby. Dzieje się tak nawet w przypadku brań zaskakująco małych szczupaków. Taką funkcjonalność tejże gumy reklamuje w swoich filmach promocyjnych również producent i to rzeczywiście działa.
Zaczepione od grzbietowej strony dozbrojki robią w tym przypadku robotę
Czas na krótkie podsumowanie. Westin Twin Teez to bardzo dobra, świetnie wykonana i łowna przynęta. Sprawdzi się dobrze przy łowieniu grubych sandaczy. Ja osobiście z powodzeniem i w sposób jak najbardziej zamierzony łowię na nią szczupaki, tak na płytkiej jak i głębokiej wodzie. Guma ta nie jest też szczególnie droga. Mniejszą można dostać już w okolicach siedmiu złotych. Do dużo większej „dwudziestki” trzeba dopłacić niewiele, bo tylko dwa złote. Za te pieniądze otrzymujemy przynętę nie tylko łowną ale i bardzo trwałą, co przy łowieniu szczupaków ma przecież niebagatelne znaczenie. Jeżeli ktoś do tej pory nie próbował jerkowania jaskółką na płytkiej wodzie, to Twin Teez do takiego łowienia jest świetny. Polecam spróbować. Czasami można się nieźle zdziwić.
Niżej linki do przyklejanych atrap oczu na sprawdzonych sklepach na Aliexpress: