Flagman Orbion FON73ML 2,21m 4-20g – Sztandar wyprowadzić…

Przez długi czas ukraińska marka Flagman kojarzona była na naszym rynku przede wszystkim ze sprzętem służącym do połowów gruntowych. Czas temu na nasz rynek trafiły też kije spinningowe będące produktami tej firmy, markowane tak nazwą Flagman, jak i Azura. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził któregoś z ich kijów. Wybór padł na Orbion’a w wersji ML. Zainteresowanych moimi spostrzeżeniami zapraszam do lektury.

Flagman Orbion ML…

Flagman Orbion to wędka, która może się spodobać od pierwszego kontaktu. Blank jest dość smukły i ma niewielką zbieżność. Minimalistyczny w formie dolnik wykończono efektownym malowaniem. Mieni się odcieniami niebieskiego i fioletu oraz skrzy brokatem. Zastosowano tam autorski uchwyt kołowrotka i niewielkie piankowe gripy. Blank kija, który według informacji producenta wykonano z węgla 30T, uzbrojono w 9 przelotek „No Name” w ramkach typu K Slim. Tak przelotki, jak i ich montaż wyglądają bardzo dobrze. Ramki i ringi są cienkie i finezyjne. Omotki są zrobione jak trzeba. Do tego całość rozmieszczono na blanku równo jak pod laser. W tej kwestii nie ma się do czego przyczepić. Flagman jest po prostu ładny i ładnie zrobiony.

Efektowne malowanie, dobry poziom wykończenia…

Według materiałów producenta wędka powinna ważyć 105g. Oczywiście sprawdziłem to. Dane producenta są rzetelne. Waga elektroniczna pokazała mi 104,5g. Następnie w ruch poszła suwmiarka. Średnica blanku Orbiona przy przelotce szczytowej wynosi 1,6mm. Przy dolniku mamy 9,3mm. Te dane również wyglądają obiecująco. Czas sprawdzić tego eleganta w akcji i zobaczyć co potrafi.

Waga określona precyzyjnie. Kij jest relatywnie lekki.

Niestety pierwszą rzeczą, którą odczuwamy po wzięciu Orbion’a do ręki to fatalne wyważenie tej wędki. Minimalistyczny, krótki dolnik, w żaden sposób nie równoważy ciężaru mierzącego 2,21m blanku. Sam kij jest co prawda lekki, ale lecąc na tzw. ryj, w sposób wręcz nieprzyzwoity, totalnie psuje nam całe tej lekkości wrażenie. Do tego wygoda uchwytu wydaje się na wstępie problematyczna. Sam blank przy próbach „na sucho” zdaje się szybki i mocniejszy niż w deklaracjach producenta. Nadszedł czas na testy nad wodą…

Autorski uchwyt kołowrotka okazuje się bardzo niewygodny. Wyważenie kija jest fatalne.

W trakcie łowienia kij zdradza swoje kolejne właściwości. Po pierwsze, Orbion rzeczywiście okazuje się kijem szybkim i mocniejszym niż zadeklarowano. Górą wędka miota jeszcze bez problemu wabikami ważącymi około 26g. Dołem, nie za bardzo chce to startować od zadeklarowanych 4g. W zasadzie, poniżej 7g, sugeruję w tym wypadku nie schodzić. Wynika to z tego, że blank wędki, wraz z częścią szczytową, przy swojej szybkości okazują się mieć dość „pałowatą” charakterystykę. Brakuje temu topowi z jednej strony czułości i finezji. Z drugiej strony zaś, wędce tej jednocześnie brak dostatecznej dynamiki i ciętości.

Akcja się zgadza. Kij jest mocniejszy niż deklaruje producent.

To wszystko prowadzi do zaskakującej nieco sytuacji, w której z jednej strony kij ten okazuje się dość miernym w lekkim łowieniu w opadzie, bo „pałowata” szczytówka nie działa tak jak powinna. Z drugiej zaś strony, brak odpowiedniej dynamiki tego szczytu, sprawia, że przy próbach twitch’owania ciut większymi woblerami, osiągamy równie niezadowalające rezultaty. Pałowata szczytówka okazuje się bowiem jednocześnie niedostatecznie dynamiczna do bardziej energicznej animacji tego typu przynęt. Kij w zamyśle twórców miał być zapewne uniwersalny, a wyszedł zupełnie nijaki.

Przelotki „No Name” wyglądają bardzo dobrze. Ich montaż również.

Teksty producenta o „rewelacyjnej czułości” tychże kijów, również proponuję wsadzić między bajki z mchu i paproci, albo w jakieś inne mroczne miejsce. Kij ten, w tej kwestii, prezentuje się po prostu przeciętnie dla swojej półki budżetowej i szału tu zdecydowanie nie ma. Transmisja drgań jest tutaj na poziomie wystarczającym do łowienia, szczupaków „na lekko” na niezbyt głębokiej wodzie. Niczego więcej się jednak tutaj nie radzę spodziewać i do niczego więcej bym tego kija nie próbował zmuszać. Orbion w tej wersji sprawdzi się najlepiej przy łowieniu na przynęty „zwijane” w typie niewielkich crankbaitów, wahadeł i wirówek, tak na wodach stojących jak i płynących o umiarkowanym uciągu. Od biedy połowimy nim szczupaki i na gumy, i na inne wabiki, niemniej nie ukrywajmy – wędka ta, po prostu, zdecydowanie lepiej wygląda niż łowi i okazała się dla mnie dużym zawodem. Niby to jakoś działa, niby przekazuje te brania, niby jakoś ryby wcina i trzyma, ale nie ma tutaj całościowo nie tylko szału, ale też zwykłej z tego wszystkiego przyjemności. Powiem więcej – bywa po prostu mało przyjemnie… Z czego to wynika?

Pod większym szczupakiem kij pokazuje sporą progresywność i schodzi w płynne ugięcie…

Testując ten kij przełowiłem nim między innymi, dwukrotnie pełne zawody spinningowe. Dwie pełne tury po 7 godzin machania nim prawie non stop. Za każdym razem, odkładając ten kij po zakończeniu łowienia, odczuwałem głęboką ulgę, a moja prawa dłoń była mi za to głęboko wdzięczna. Fatalne wyważenie tego Flagman’a, połączone z bardzo niewygodnym na dłuższą metę chwytem, za każdym razem sprawiało, że moja ręka czuła się jak po dobrej sesji tortur. Mimo rozpaczliwych prób, nie znalazłem tutaj takiego ułożenia dłoni, by w toku dłuższej eksploatacji okazało się ono chociaż znośne. Kończąc testy, opisywanego wcześniej, raczej niezbyt wybitnego, SPRO Specter’a, nie sądziłem, że kiedykolwiek za nim zatęsknię, ale Orbion’owi udawało się takie tęsknoty wywoływać, za każdym razem gdy długość łowienia nim dobijała do kilku godzin cięgiem. W sumie, nie pamiętam sytuacji, bym kończąc testy jakiegokolwiek kija, cieszył się z tego tak bardzo, jak z zakończenia testów tego Flagmana.

TESTY UGIĘCIA:

Podsumowując krótko… Wam moi drodzy kija tego serdecznie nie polecam. Sobie aplikuję właśnie terapię polegającą na łowieniu dwoma świetnymi, choć nietanimi kijami. Po traumie Orbion’a, wędki te działają na mnie jak kojący balsam. Ich testy już wkrótce. W końcu nie tylko tanimi spinningami człowiek żyje…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

SPRO Specter Finesse Spin L 2,28m 5-14g – Lekki spinning według SPRO…

Firma SPRO jest znana polskim wędkarzom od lat. Znana przede wszystkim z kołowrotków. Niektóre z nich okazały się powszechnie polecanymi modelami, na budżetowej półce sprzętowej. Niektóre, jak Red Arc, uzyskały miano sprzętów kultowych (Jak bardzo nie byłoby to określenie nadużywane…). Oferta SPRO dostępna na naszym rynku jest sukcesywnie poszerzana. Czas temu pojawiły się u nas ich wędki. Postanowiłem powiedzieć sprawdzam i zaspokoić moją, i (Jak mam nadzieję…) Waszą ciekawość. Poznajcie SPRO Specter.

Spro Specter… Nazwa Kozacka, ale czy coś jeszcze?

Dlaczego wybrałem na testy akurat ten model? Zainteresowały mnie liczne filmy na oficjalnych kanałach promocyjnych SPRO, na których ten model kija często używany jest do łowienia przy użyciu metodą drop shot, carolina rig i generalnie przy użyciu lżejszych zestawów. Po krótkim przejrzeniu dostępnych w ramach modelu Specter opcji, wybór padł na kij wspomniany w tytule. Wystarczyło wydać 315 złotych i wspomniane SPRO znalazło się w moich ciekawskich łapkach.

Na pierwszy rzut oka wygląda nienajgorzej…

Jak to wygląda na pierwszy rzut oka? Cóż… Moje odczucia można, delikatnie mówiąc, określić jako mocno mieszane. SPRO Specter Finesse Spin L ma długość 2,28m długości. Blank kija ma sporą zbieżność i zdecydowanie nie należy do przesadnie finezyjnych. Przy przelotce szczytowej ma 1,75mm średnicy. Przy dolniku mamy tu solidne 10,5mm. Blank uzbrojono w 8 przelotek „no name” w ramkach typu K, które jak na niewysoką półkę produktu wyglądają nieźle. Ringi i ramki nie są przesadnie grube i toporne.

Ringi wyglądają nieźle…

Uzbrojenie chwytu to klon TVS’a wyróżniający się podwójnym pokrętłem docisku kołowrotka (mamy docisk i kontrę) – generalnie rozwiązanie takie bardziej kojarzy mi się z bardzo mocnymi kijami do zdecydowanie cięższych połowów, ale skoro SPRO tak sobie wymyśliło, to niech i tak będzie. Sam dolnik jest krótki i wykończony pianką EVA przyzwoitej jakości. Wzmocniono go efektownym i modnym, krzyżowym oplotem.

Dolnik…

Wędka wedle deklaracji fabrycznej powinna ważyć 120g. Deklaracje te w zasadzie pokrywają się z rzeczywistością. Waga elektroniczna pokazała mi 122,4g masy.

Waga w zasadzie się zgadza…

Gorzej robi się jednak, gdy przyjrzymy się jakości wykończenia kija. W moim egzemplarzu przelotki nie trzymają linii prostej (choć tragedii nie ma). Do tego doszedł w bonusie przedni grip utytłany klejem. Jak na kij kosztujący ponad 300 złotych, szału zdecydowanie ni ma…

Foregrip ubabrany klejem – żenada…

Odłóżmy jednak na bok kwestie estetyczne. Może SPRO obroni się użytkowo? Przecież na filmach łowią i są zadowoleni… 😉

Cóż… Zacznijmy od tego, że pierwsza rzecz, która narzuca się naszej uwadze po wzięciu Specter’a do ręki to słabe wyważenie tego kija. Wędka ma wagę jeszcze akceptowalną, ale mówiąc kolokwialnie, kij „leci na ryj” aż miło (a raczej niemiło). Próbowałem dobrać do niej taki młynek, by nieco zniwelować te nieprzyjemne odczucia. Dopiero przy młynku ważącym z plecionką ponad 270g (konkretnie Daiwa’ą BG 2500) przestawało być to dokuczliwie. Niemniej cały zestaw zdecydowanie nie łapał się już na wagę „piórkową”. Do tego ergonomia chwytu nie jest zachwycająca. Jakoś leży to w ręce, ale do ideału sporo jednak brakuje.

Ringi trochę uciekają z linii prostej, ale generalnie ich montaż nie wygląda tragicznie…

SPRO Specter wedle opisów producenta miałby być kijem o akcji X-Fast. Cóż… Może nie wiem jakie tam w Holandii mają standardy akcji kijów spinningowych, ale na moje oko to jednak jest Fast. Wędka charakteryzuje się dość wrażliwą, bardziej spolegliwą częścią szczytową, o zadowalającej dynamice, całkiem przyjemnym ugięciem pod obciążeniem i sporym zapasem mocy w dolniku. Realny ciężar wyrzutowy tego kija oceniam na zakres od okolic 5g do mniej więcej 20g całkowitej masy przynęty. Do tego dochodzi transmisja drgań, którą określiłbym jako dość przeciętną. Szału nie ma, ale tragedii też nie. Całość rzeczywiście mogłaby się całkiem przyzwoicie sprawować przy nieco cięższym drop shot’cie. Mogłaby, gdyby ten kij tak nie „leciał na ryj”, co na dłuższą metę przy drop shot’cie czyni łowienie bardzo męczącym. Do lekkiego drop shot’a kijowi temu brakuje finezji i czułości. „Finesse” w nazwie niewiele tu pomaga.

TESTY UGIĘCIA:

Najsensowniejsze zastosowanie tego kija jakie widzę to lekki zestaw szczupakowy, nastawiony przede wszystkim na stosowanie przynęt miękkich i łowienie w opadzie. Top kija w stopniu zadowalającym sygnalizuje brania, zaś progresywna praca blanku umożliwia skuteczne hole nawet bardzo delikatnie zahaczonych ryb. Przy lekkim łowieniu niewielkich sandaczy, ten SPRO też sobie powinien poradzić. Niemniej, w obu tych dziedzinach, kij ten będzie się nam sprawował co najwyżej poprawnie.

Blank jest zadowalająco dynamiczny i przyjemnie progresywny. Wędka dobrze trzyma rybę.

SPRO Specter Finesse to wędka, w której połączono może niewybitny,ale zadowalający blank z kiepskim wyważeniem i uzbrojeniem, którego jakość jest w miarę adekwatna do ceny jeśli idzie o komponenty, ale jeśli idzie o precyzję wykonania, prezentuje się po prostu słabo. Użytkowo to jakoś działa. Da się tym łowić nawet i całkiem skutecznie. Tylko, że całą przyjemność z tego płynącą zjada nam kulejąca ergonomia i wyważenie. Gdyby projektant tego kija ogarniał temat ciut lepiej, można by z tego blanku wycisnąć więcej.

Jak mawiali starożytni Indianie: „Jakby to zrobili lepiej, to by było lepsze…”

W tej chwili ten kij kosztuje około 320 złotych. Jak dla mnie? Szkoda na SPRO pieniędzy. Jeśli ktoś o nim myśli, to radzę by raczej poszukał sobie czegoś innego. I tyle w temacie…

Spodobał Ci się ten materiał? Postaw kawę Cykadzie… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Postaw kawę Cykadzie – Niech chłop ma na kolejną wędkę na testy…

Nadejszła ta wiekopomna chwila… Założyłem mój profil na buycoffee.to

https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Od teraz, jeżeli spodoba się Wam jakiś mój materiał, albo ogólnie najdzie Was ochota by wesprzeć moją skromną działalność, to możecie to w prosty sposób uczynić, stawiając mi wirtualną kawę.

Takie wsparcie doda mi nie tylko motywacji do dalszej pracy, ale może i zapewni chwilę finansowego oddechu potrzebną by częściej i więcej publikować. Sprzęt kosztuje, a ja nic od nikogo nie dostaję. Sam wybieram i kupuję sprzęt na testy, i dzięki temu mogę być niezależny, tak w swoich wyborach, jak i opiniach. Coś za coś…

Dzięki Wam wszystkim! 🙂