Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure – Drogo czyli tanio

Nim przeczytasz artykuł drogi Czytelniku, weź pod uwagę, że w ostatnim czasie zdanie moje na temat tych przyponów uległo pewnej rewizji. Dwukrotnie przydarzyło mi się ostatnio rozgięcie oryginalnej agrafki w przyponie tego typu. Raz również zdarzyło się pęknięcie przyponu bez wyraźnej uzasadnionej przyczyny… Nie wiem czy jakość nowej produkcji spadła, czy wcześniej miałem szczęście a teraz pecha? Niezależnie od tego, zaufanie zostało mocno nadszarpnięte o czym wszystkich informuję…

Na problem ostrych, szczupaczych zębów producenci sprzętu wędkarskiego proponują bardzo wiele rozwiązań. Przypony mające zapobiegać odgryzieniu przynęty wykonywane są z różnych materiałów i w różnych technologiach. Wszystkie one mają swoje wady i zalety. Jednym z najnowszych materiałów przyponowych na rynku jest plecionka tytanowa. Jak na razie nie ma u nas zbyt wielkiego wyboru jeśli idzie o wybór wykonanych z niej produktów. Jedną z nielicznych marek na rynku, która ma dla nas propozycje w tym asortymencie jest nowa na rynku firma JMC Adventure. Zapraszam do lektury testu przyponów sygnowanych ich znakiem towarowym.

Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure serii Regular

Każdy łowca zębatych przerabiał nie raz temat wyboru rodzaju przyponu, który ma zabezpieczyć jego wabiki przed odgryzieniem. Wybór jest duży, a materiału idealnego brak. Wolfram, tani, delikatny, i miękki, tak świetny przy lekkim łowieniu na gumy, jest materiałem, w przypadku jakichkolwiek splątań przynęty czy zaczepów, błyskawicznie tracącym oryginalny kształt. Nie nadaje się przez to zupełnie do cykad, woblerów czy jerków. Na łowisku obfitującym w zaczepy jego żywot jest dramatycznie krótki. Przypony stalowe, w różnych konfiguracjach są wytrzymalsze, ale te tańsze o splocie 1×7 nie grzeszą ani miękkością, ani odpornością na odkształcenia. Lepsze pod tym względem są te o splotach 7×7, zwłaszcza w otulinach nylonowych, ale są one już wyraźnie droższe, a wraz z dodatkiem otuliny rośnie średnica przyponu. Fluorocarbony w cieńszych średnicach zbyt łatwo poddają się zębom szczupaków. Te grube są zbyt sztywne i toporne do delikatniejszych zestawów. Mamy wreszcie monodruty wykonane z tytanu. Ich sztywność i sprężystość czyni z nich świetne przypony do jerków czy dużych woblerów twitchingowych, ale ich średnice zwykle nie są małe i pod finezyjne łowienie miękkimi przynętami niezbyt się nadają. Teraz na nasz rynek wkroczył nowy zawodnik – plecionka tytanowa. Czym charakteryzuje się ta, spod znaku JMC?

Przypon do 7kg – Dobry wybór na lekki połów szczupaków

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy przeciętnemu wędkarzowi jest jej cena. Po przyjrzeniu się jej i przetarciu oczu, pod przeciętnym Kowalskim zwykle uginają się kolana i zaczyna się on rozglądać za jakimś surfstrandem czy surflonem. Cóż… Ponad 20 złotych za jeden, 30-o centymetrowy przypon może kogoś przyzwyczajonego do kupowania wolframów po trzy czy cztery złote za dwie sztuki przyprawić o zawroty głowy i niekontrolowane drżenia kącików ust i dłoni. Chwilowo jednak zapomnijmy o tej cenie i przyjrzyjmy się samemu przyponowi. Na pierwszy rzut oka wyglądają one na bardzo dobrze wykonane. Średnice w kontekście podanej wytrzymałości nie są duże. Agrafki i krętliki wyglądają porządnie i nie są przesadnie wielkie ani małe. Całość wygląda dość finezyjnie i zachęcająco. Po wzięciu przyponu do rąk, od razu zdajemy sobie sprawę, że mamy do czynienia z innym materiałem niż wolfram i stal, czy monodrut tytanowy. Przypony te stanowią genialny mix sprężystości i elastyczności. Materiał z którego je wykonano, wydaje się być dość wiotki i elastyczny na finezyjne łowienie niewielkimi gumami na lekkich główkach, z drugiej strony dostatecznie sztywny i sprężysty by nie plątać się co chwilę po założeniu jerka czy cykady. Jak sprawuje się w praktyce? I jak jest z odpornością na odkształcenia tego materiału?

Do jakości wykonania nie można się przyczepić.

Przełowiłem ładny kawałek sezonu na przypon JMC, stosując go w lekkim zestawie szczupakowym. I tutaj nie ma żadnej pomyłki. Mówię o tylko JEDNYM przyponie. Moje wstępne  przewidywania wynikłe z pierwszych oględzin w pełni się potwierdziły w użytkowaniu. Przypon ten jest świetnym i bardzo uniwersalnym rozwiązaniem przy lżejszych i średnich zestawach szczupakowych. Doskonale współpracuje z szeroką gamą przynęt. Nie zaburza pracy niedużych, lekkich gum. Pozwala je prowadzić naturalnie i precyzyjnie. Jednocześnie nie generuje zwiększonej liczby splątań przy cykadach, wirówkach czy woblerach twitchingowych i mniejszych i średnich Jerkach. Po założeniu tego przyponu, po jakimś czasie przestajemy się ograniczać w dowolnym żonglowaniu przynętami, w poszukiwaniu tej, najbardziej w danej chwili skutecznej. Do tego przypony te oferują nam niewiarygodną wręcz odporność na odkształcenia i trwałość. Przebijają w tym wszystkie znane mi materiały przyponowe. W toku wielu godzin łowienia, nie udało mi się przyponu tego zniszczyć, czy doprowadzić do jego poważnego uszkodzenia. Przez ten czas wyholowałem na niego wiele ryb i zaliczyłem nieco zaczepów. To, bez wątpienia, najlepszy, uniwersalny materiał przyponowy na jaki się do tej pory natknąłem.

Dla porównania… Od góry leżą: Wolfram Stanmar do 10kg, JMC Adventure Titanium Braid do 7kg i Surfstrand 7×7 od MAX Fishing do 9kg (budowane na lince AFW)

Czy wyprze z mojego arsenału inne materiały? Na tę chwilę, na pewno nie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie natknąłem się na średnice odpowiednie do ultralekkich zestawów, które byłyby zbliżone średnicami do stosowanych przeze mnie czasem w takich momentach przyponów wolframowych o wytrzymałości do 2,5kg. Również przy najcięższym łowieniu, pozostanę zapewne przy przyponach z milimetrowego fluorocarbonu i monodrutach tytanowych. Jednakże w lekkich i średnich zestawach szczupakowych, przypony te będą rządziły u mnie niemalże niepodzielnie. Niemalże, bo na łowiska o dużej ilości niewyrywalnych zaczepów i na łowienie z brzegu, zostawię sobie jakieś tańsze rozwiązania. Bo przypony te może i bardzo trudno zniszczyć, ale urwać w niektórych miejscach równie łatwo jak każde inne. Zaś strata dla kieszeni zdecydowanie bardziej poważna.

I ten sam zestaw bliżej…

Czy to się opłaca? Czy warto? Przy założeniu, że nie będziemy tych przyponów regularnie urywać, cena tego produktu wygląda w świetle jego zalet i niesamowitej trwałości, zupełnie inaczej niż w pierwszej chwili. Taki jeden przypon jeżeli się go nie urwie w zaczepie, lub nie odstrzeli, przeżyje pewnie kilkadziesiąt przyponów wolframowych czy wiele stalek, każdego typu. Do tego będzie od nich bardziej uniwersalny w zastosowaniu. To bardzo dobry sprzęt dla zawodników i aktywnych, eksperymentujących,  ambitnych wędkarzy. Polecam każdemu taki kupić i wypróbować. Zapewniam, że z niechęcią pomyślicie o powrocie do dotychczasowych rozwiązań… Do dobrych rzeczy człowiek szybko się przyzwyczaja. Zwłaszcza do aż tak dobrych…

Rewelacyjny materiał przyponowy. Nie jest tani, ale wart swojej ceny. Jego trwałość i odporność na odkształcenia jest niesamowita.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Organizer Qbrick System Two – czyli okoniowy chaos staje się porządkiem…

Skuteczne łowienie okoni to, wbrew temu co się niektórym wydaje, sztuka niełatwa. W chwilach gdy pasiaki nie są aktywne, zachęcenie ich do brania wymaga czasami perfekcyjnego wstrzelenia się z rodzajem, wielkością i kolorem przynęty, odpowiednio dociążonej i do tego oczywiście poprowadzonej w jedyny, skuteczny tego dnia sposób. Na zawodach spinningowych kwestia umiejętności idealnego zgrania tych wszystkich czynników, stanowi czasem o tym czy zaliczy się jakieś punkty, czy spłynie na brzeg ze sromotnym jajcem na koncie. Wybredność i zmienne gusta okoni, prowadzą do tego, że ci, którzy poważnie podchodzą do ich łowienia, gromadzą z czasem coraz większe ilości okoniowych przynęt, w niezliczonej ilości kształtów i kolorów. Ilość ta staje się w końcu problemem, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę fakt, że dla wielu miękkich i delikatnych okoniowych przynęt, najlepszym miejscem na dłuższe przechowywanie jest oryginalna torebka, z odpowiednim atraktorem w środku. Zabezpiecza je ona przed wysuszeniem, a co dalej za tym idzie matowieniem, odkształcaniem czy wreszcie zupełnym zniszczeniem. Od jakiegoś czasu już, szukałem rozwiązania na wygodne przenoszenie i zarazem sprawne poruszanie się w moim rozrastającym się okoniowym arsenale. Rozwiązaniem takim okazał się organizer Qbrick System Two. Zapraszam do zapoznania się z jego charakterystyką.

Qbrick System Two

Na wstępie trzeba wyjaśnić, że Qbrick System Two, nie jest rozwiązaniem, którego twórcom przyświecała chęć zaspokojenia potrzeb spinningistów nastawionych na połów okoni. Organizer ten jest elementem modułowego systemu skrzyń ukierunkowanego na potrzeby monterów, majsterkowiczów czy posiadaczy warsztatów. Na skutek jednak pewnego przypadku, walizka ta ma kilka cech, które czynią z niej doskonałe narzędzie do przechowywania okoniowych przynęt miękkich. Omówię je po kolei.

Jest duży… To zaleta i wada jednocześnie…

Po pierwsze wymiary ogólne…

Skrzynia ma wymiary całkowite wynoszące 53x31x13cm. Nie ukrywajmy. Jest duża. Ale za tym też idzie to, że jest bardzo pakowna. W przypadku przeznaczenia jej do przechowywania torebek z przynętami okoniowymi najpopularniejszych producentów, najważniejsza okazuje się jej wysokość. 13 cm to akurat tyle, że do organizera na „styk” ale i bez problemu, wstawiamy pionowo, jedną za drugą, torebki i blistry z okoniowymi łakociami. Pozwala nam to na maksymalnie efektywne wykorzystanie przestrzeni. Organizer można do tego wygodnie postawić pionowo czy przenosić jak walizkę –trzymając za odpowiednią rączkę.

Solidna „walizkowa” rączka i zatrzaski do których się trzeba przyzwyczaić.

Po drugie system podziału wnętrza…

Przegrody załączone do organizera pozwalają nam podzielić jego wnętrze na maksymalnie sześć przedziałów. Ich wymiary wynoszą około 16x13cm. A to okazuje się również idealną szerokością dla większości oryginalnych torebek i blistrów na okoniowe przynęty. Do tego, wszystkie te przegrody są demontowalne. Umożliwia nam to inne aranżacje przestrzeni w środku. Przykładowo możemy stworzyć układ, w którym mamy cztery małe przedziały 16x13cm na przynęty w torebkach i jeden podwójny gdzie wejdą nam np. dwa mniejsze pudełka z główkami jigowymi, akcesoriami czy przynętami innego typu i jeszcze trochę drobnicy. System przedziałów 16x13cm okazuje się też bardzo wygodny jeśli idzie o posegregowanie, a co za tym idzie, późniejsze sprawne poszukiwanie potrzebnej nam akurat przynęty. Jeżeli tylko poukładamy swoje wabiki według czytelnego dla nas klucza, znalezienie określonej gumy w określonym rozmiarze i kolorze trwa moment. Na zawodach gdzie liczy się każda chwila, to bardzo duże ułatwienie.

Sześć przedziałów. Rozmiar idealny…

Po trzecie klapa organizera…

Jest przezroczysta. Nad tym gdzie szukać konkretnej gumy, możemy się zastanowić zanim otworzymy organizer. Co więcej! Klapa w miejscu gdzie mamy wewnętrzne przedziały, ma przypominające małe kuwety wgłębienia, przez co sama służy nam za wygodny stół umożliwiający szybkie posegregowanie np. przynęt czy drobnych akcesoriów. Przy tym, przedmioty mające tendencje do samodzielnego przemieszczania się, po przechylającym się pokładzie łodzi, takie jak czeburaszki czy ciężarki drop shot’owe, raz umieszczone w tych kuwetach nigdzie nam nie zawędrują. To dodatkowa funkcjonalność, która cieszy.

Zamknięta klapa, może pełnić rolę stolika. Wgłębienia w niej działają jak małe kuwety ułatwiając segregowanie i ograniczając wędrówki okrągłych przedmiotów w typie czeburaszek czy ciężarków do drop shot’a

Po czwarte potencjalne wady i niedogodności…

Chwalony przez mnie rozmiar organizera dla wielu może okazać się wadą. Cóż… Też bym chciał, żeby mieścił tyle co mieści i był zarazem wielkości paczki zapałek. Ale cudów nie ma, a tutaj przestrzeń mamy wykorzystywaną w prawie stu procentach. To naprawdę świetny wynik.

 Organizer zdecydowanie nie wygląda jakby miał zamiar się rozlecieć z byle powodu, ale pokrywa i jej zawiasy nie dają mi subiektywnego poczucia takiej „pancerności” o jakim bym marzył. Dalsze testy terenowe bez wątpienia wykażą odporność tego rozwiązania.

Zatrzaski klapy organizera wymagają pewnego ich uchwycenia przy zamykaniu, bo chodząc bardzo lekko, przy nieuważnej próbie zamknięcia, mają tendencję do takiego obracania się, że wchodzą pod klapę i uniemożliwiają jej domknięcie. To jedynie kwestia wytworzenia u siebie prostego nawyku i problem ten znika.

Wszystkie przegrody są wyjmowalne. Daje to możliwości aranżowania przestrzeni wewnątrz organizera pod swoje potrzeby.

Po piąte… Dla kogo to, i gdzie, i za ile?

Organizer Qbrick System Two przyda się każdemu wędkarzowi w domu, jako podręczny magazyn umożliwiający sprawne uporządkowanie okoniowego bałaganu. Zawodnikom czy wędkarzom łowiącym na co dzień z większych łodzi, może zdecydowanie usprawnić okoniowe łowy. Na mniejszych łódkach czy w pieszych wędrówkach może przeszkadzać jego duży rozmiar. Nie ma bowiem raczej szans by zmieścić go w jakiejś typowej spinningowej torbie. Chyba, że organizer ten, w takich przypadkach, będzie stanowił nasze główne i jedyne źródło przynęt i akcesoriów na łowisku. Wtedy powinien się sprawdzić całkiem dobrze. Można go kupić m.in. na popularnym w Polsce portalu aukcyjnym. Jego koszt oscyluje w okolicach 80 złotych. Jak za jakość i możliwości, które oferuje, cena nie wydaje się wygórowana.

Praktyczna walizeczka do przechowywania różnych różności… 😉

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Fluorocarbon Intech – Tanio i dobrze

Fluorocarbonów na rynku mamy pewnie tyle,  ilu dystrybutorów i producentów razem wziętych. Prezentują one różne poziomy jakościowe, a rozstrzał cen potrafi być bardzo duży. Zapraszam do krótkiego testu bardzo taniego fluorocarbonu sygnowanego marką ukraińskiego producenta/dystrybutora jakim jest firma Intech.

Fluorocarbon Intech – według etykiety surowiec wyprodukowany w Japonii

Przez ostatnie trzy-cztery lata przerzuciłem pewnie z dziesięć różnych fluorocarbonów. Były wśród nich i takie od naszych rodzimych dystrybutorów, większych i mniejszych, jak też te, pochodzące od wielkich światowych marek. Intech to ukraińska firma, na którą uwagę zwróciłem jakieś trzy lata temu, dzięki ich kilku przynętom gumowym, które okazały się łowne i zarazem bardzo trwałe.  Gdy zobaczyłem na popularnym portalu aukcyjnym fluorocarbon sygnowany ich marką, w bardzo niskiej cenie, nie zastanawiałem się długo i kupiłem dwie szpulki na testy. W tej chwili mogę się o tym produkcie wypowiedzieć z pełną odpowiedzialnością, bo okazało się, że przez ostatnie dwa lata był to mój podstawowy fluorocarbon do zastosowań spinningowych. Jak wypada na tle przeważnie droższej konkurencji?

Szpulki oferują nawój w trzech długościach – 10, 25, 50 metrów

Opakowanie jak opakowanie. Zwykła szpulka i kartonik. Podana średnica, wytrzymałość i miejsce powstania produktu, którym jest Japonia. Nie ma kasety czy zamykanego pudełka zapobiegającego rozwijaniu się fluorocarbonu. Można bez tego żyć. Ważniejsze jest to, że sam fluorocarbon prezentuje się świetnie. Wygląda dobrze , średnice nie są jakoś specjalnie przegrubione, ma odpowiednią sztywność i doskonale się wiąże. Do tego dystrybutor oferuje każdą grubość  w kilku długościach. Można kupić i większą szpulę i małe poręczne szpulki zajmujące mało miejsca w torbie (dostępne szpule 10, 25 i 50 metrów). Na wszelki wypadek, poddałem go testowi ogniowemu, by sprawdzić ile rzeczywiście jest tu fluorocarbonu w fluorocarbonie. Intech przeszedł ten test śpiewająco. Na wstępie nie ma tu żadnej lipy.

Zwęglona, czarna końcówka. Test ogniowy zaliczony.

Potem jest już tylko lepiej, bo w użytkowaniu flurocarbon Intech sprawdza się jako materiał przyponowy po prostu doskonale. Jest mocny i wytrzymały. Nie traci parametrów, nie strzępi się, nie skręca. W zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić. Wszystko jest tu tak jak powinno być. Użytkując go, w kilku średnicach, intensywnie przez ostatnie dwa lata, ani razu nie odczułem tęsknoty za produktami kilkukrotnie droższymi od niego. Koniec i kropka. Jest bardzo dobry.

Tani ale zaskakująco dobry produkt.

A teraz wisienka na torcie. Fluorocarbon Intech jest też bardzo tani. 10 metrów tego materiału w mniejszych średnicach kosztuje na popularnym portalu aukcyjnym około 5 złotych (!). Duża szpula o nawoju 50 metrów to przy cieńszym fluoro wydatek rzędu 20 złotych. Tak jak w przypadku każdego innego fluorocarbonu im jest on grubszy, tym droższy, ale i największe średnice nie doprowadzą nas do bankructwa. Na naszym rynku, produkt ten swoim stosunkiem cena-jakość  nieźle miesza. Polecam spróbować. Nawet jak się nie spodoba (w co wątpię), to przecież tylko kilka złotych.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

YGK G-Soul Upgrade x8 – Podstawowa ośmiosplotówka w ofercie YGK

Japońska firma YGK od lat pozycjonuje się w czołówce topowych producentów plecionek. Ich oferta jest bardzo szeroka i zawiera wiele specjalizowanych produktów, dedykowanych konkretnym środowiskom i metodom połowu. G-Soul Upgrade x8 to uniwersalna, ośmiosplotowa linka dedykowana połowom od kategorii lekkiej do naprawdę grubych kalibrów. Przy tym oferowana jest w całkiem sensownej cenie. Czym się charakteryzuje ta linka i ile jest warta w rzeczywistości? Zapraszam do lektury.

YGK G-Soul Upgrade x8 – ten wzór opakowania obecnie jest zastępowany innym, zgodnym z nowym trendem stylizacyjnym produktów YGK. Niemniej linka jest ciągle jeszcze szeroko dostępna w starych pudełkach. Trochę potrwa nim znikną zupełnie z rynku.

Przyznam, że i ja miałem czas gdy zachłysnąłem się gładkimi, bezgłośnymi na przelotkach, ośmiosplotowymi linkami. Potem pojawiły się 9-cio splotowe, 12-o splotowe i tak dalej… Wyścig w kategorii ilości splotów i gładkości trwa w najlepsze, niczym rywalizacja w branży maszynek do golenia, szczerzących się coraz większą ilością ostrzy, po to by nasza facjata mogła gładkością zawstydzić pupcię niemowlaczka z książęcego rodu. Wyścig ten jednak, dzieje się niejako poza moją uwagą, bo po początkowym zachłyśnięciu się ośmiosplotówkami uznałem, że w wielu przypadkach czterosplotowa linka sprawuje się lepiej. Większa odporność na przetarcia. Lepsze trzymanie parametrów w długim czasie. Większa przewidywalność jeśli idzie o miejsce pęknięcia. Lepsza tolerancja błędów przy wiązaniu węzłów to zalety, które na niejednym łowisku zdecydowanie przeważają nad cichością, gładkością i zasięgiem rzutowym. Niemniej linek ośmiosplotowych również używam, a wspomniany w tytule model ma swoje miejsce na kilku moich kołowrotkach i multiplikatorach.

Patrząc z boku człowiek się zastanawia, czy rzeczywiście na tej szpuli znajduje się 150 metrów plecionki. YGK umie robić cieniutkie linki…

YGK G-Soul Upgrade x8 to linka na pewno gładka, cicha i bardzo cienka w odniesieniu do deklarowanej wytrzymałości. Oferowana ona jest przez producenta w najwyraźniej jedynym uznanym za słuszny kolorze, czyli jaskrawej limonki, znaczonej co metr białymi znacznikami. Splot linki jest ciasny. Plecionka ma raczej niewielką sztywność i jest bardzo śliska.  Nie przyjmuje ona wody i od pierwszego momentu może się ona wędkarzowi spodobać. Produkt wygląda jakościowo. Czas jednak na jej ocenę w perspektywie dłuższej eksploatacji.

Linka jest cieniutka, splot gęsty i gładki. Nie pije wody i jest bezgłośna na przelotkach. Lata bardzo daleko…

Po pierwsze, wytrzymałości deklarowane przez producenta należy traktować dość ostrożnie. Japończycy podają liniową, statyczną wytrzymałość swoich linek, bez uwzględnienia jakichkolwiek węzłów. Dlatego np. 14 funtów wytrzymałości w cieniutkiej lince japońskiej to realnie zdecydowanie mniej niż to samo 14 funtów, w sznurkowato przy niej wyglądającej lince amerykańskiej. Cudów nie ma. Niemniej stosunek wytrzymałości do średnicy jest w G-Soul’u bardzo dobry i o ile dobierzemy dobrze grubość linki do metody połowu, to będziemy bardzo zadowoleni. Np. 14-o funtowa, najcieńsza w serii linka 0,6PE to dobry wybór do ciut mocniejszego zestawu okoniowego. 22 funty ogarną nam sandacza i szczupaka na lekko. 30-o funtowa linka, pracuje zaś u mnie na zestawach, którymi miotam wabikami ważącymi do 80 gramów i pozwala wyrywać z dna naprawdę grube kłącza czy rozprostowywać mocne haki – a jest przy tym linką naprawdę relatywnie cienką.

Limonkowy, jaskrawy kolor ułatwia obserwację linki. Dzięki temu możemy szybciej zareagować na anemiczne, delikatne branie drapieżnika.

Po drugie, w trakcie eksploatacji linka całkiem nieźle trzyma kolor jak też parametry wytrzymałościowe. Niemniej, jak wszystkie linki ośmiosplotowe, jest bardziej narażona na uszkodzenia w wyniku tarcia o podwodne przeszkody takie jak roślinność, konary czy korzenie itp. Dlatego, szczególnie w przypadku najcieńszych „średnic”, trzeba kontrolować stan ostatnich metrów linki i w razie potrzeby odcinać spracowane końcówki. W przypadku częstego uwalniania przynęt z ciężkich zaczepów, taka kontrola pomoże nam uniknąć głupio zerwanych przynęt.

30-o funtowa linka, pozwala na łowiskach w typie Drużna, rwać z dna, naprawdę grube kłącza. Pod warunkiem, że kontrolujemy jej stan i wiążemy dobre węzły. Jest przy tym linką o niewielkiej grubości.

Po trzecie, G-Soul Upgrade x8 podobnie jak wiele innych linek ośmiosplotowych bardzo nie lubi niedbale zawiązanych i niechlujnie zaciąganych węzłów. Brak precyzji i dokładności przy tej czynności mści się na wędkarzu błyskawicznie. Kara, w przeciwieństwie do tych serwowanych nam przez nasz wymiar sprawiedliwości jest jednocześnie nieuchronna, szybka i adekwatna do naszej przewiny. Linka potrafi trzasnąć na takim węźle przy relatywnie niewielkim obciążeniu (czytaj dalekim od jej wytrzymałości na dobrym i prawidłowo zawiązanym węźle).

Plecionka dobrze współpracuje z multiplikatorami. Nie ma tendencji do zakleszczania się zwojów czy robienia bród.

Po czwarte. G-Soul Upgrade x8 to bardzo dobra ośmiosplotowa linka o świetnym stosunku wytrzymałości do jej „średnicy”. Umożliwia komfortowe i finezyjne łowienie, a także lepsze czucie przynęty niż w przypadku grubszych produktów. Linka jest gładka, bardzo cicha, i zapewnia nam bardzo dobre zasięgi rzutowe. Jaskrawy kolor ułatwia nam obserwację plecionki i szybsze reagowanie na to co się dzieje z naszym wabikiem. Wszystko to dostajemy w bardzo sensownych pieniądzach. Co prawda 150 metrów tej plecionki kosztuje u nas od okolic 130 do 150 złotych, ale na Aliexpress można ją kupić w zwykłych cenach od okolic 70 do 95 złotych za taką samą szpulę. Różnice w cenie wynikają z różnic w grubości linki. Te najcieńsze są droższe. Aktualnie YGK G-Soul Upgrade x8 to obok Egi-Metal druga, najczęściej używana przeze mnie linka. Parametry użytkowe i stosunek jakości do ceny, czynią z niej bardzo atrakcyjną propozycję.

Sklepy na Ali gdzie kupicie G-Soula w dobrych cenach…

https://s.click.aliexpress.com/e/_DFpidGZ

https://s.click.aliexpress.com/e/_DExy7El

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

YGK Egi-Metal – Czterosplotowa klasa sama w sobie.

Dlaczego budując stronę Tanispinning.pl postanowiłem opisać Wam wyniki moich testów użytkowych japońskiej, czterosplotowej plecionki, która w cieńszych średnicach kosztuje około 90 złotych? Ano dlatego, że w tej cenie, ta plecionka to moim zdaniem świetna okazja. Zainteresowani już za moment będą mieli okazję dowiedzieć się dlaczego tak uważam. Zapraszam do lektury.

YGK Egi-Metal…

YGK to japońska marka, której wyroby moim zdaniem spokojnie można pozycjonować w towarzystwie takich tuzów jak Sunline, Varivas, czy Momoi. Czterosplotowa plecionka Egi-Metal to jedna z tańszych pozycji w ofercie tego producenta. Za szpulkę tejże plecionki, o długości 150 metrów zapłacicie, w zależności od jej średnicy, od okolic 80 do 100 złotych (ceny wzięte z popularnego portalu aukcyjnego). Plecionka ta produkowana jest w grubościach od 0,4PE (8lb) do 1,0PE (18lb). Występuje ona w „morskim” ubarwieniu typu multicolor. Dziesięciometrowe odcinki barwione są na przemian kilkoma kolorami i oddzielone białymi znacznikami. Te ubarwienie i niewielkie produkowane średnice, mogą sugerować, że plecionkę opracowano z myślą o lekkich połowach morskich czy jak kto woli „light rockfishing’u”. W naszych realiach plecionka ta sprawdza się doskonale przy ultralekkich i lekkich połowach metodą opadu.

Morski multicolor

Pierwsze co rzuca się w oczy, po wzięciu tej linki do rąk, to realnie niewielkie „średnice” tego produktu. Egi-Metal nie odstaje tu znacząco od topowej konkurencji. Splot linki jest ciasny, nie ma tendencji do rozwarstwień, choć jego wyraźne zaznaczenie może sugerować, że linka do bezszelestnych należeć nie będzie. Multicolor jest raczej stonowany – barwy linki nie biją jaskrawością po oczach. Plecionkę wiąże się dobrze. W dotyku nie jest przesadnie miękka i lejąca się. Niektórym może się to nie podobać. Ja takie linki lubię. Nigdy nie zdarzyło mi się trafić tej linki z jakąkolwiek wadą splotu. Zawsze wyglądała perfekcyjnie, od pierwszego do ostatniego metra.

Plecionka jest bardzo cienka. Splot zwarty ale wyraźnie widoczny. Bezgłośnie nie będzie…

W użytkowaniu potwierdzają się obawy miłośników bezszelestnych plecionek. Czterosplotowa YGK Egi-Metal, wbrew zaklęciom niektórych marketingowców, zdecydowanie do bezszelestnych nie należy. Szum na przelotkach i rolce kabłąka jest wyraźny, chociaż miałem do czynienia z wieloma głośniejszymi linkami. Plecionka nie pije wody i jest bardzo mocna jak na swoje grubości. Niewielkie „średnice” zapewniają nam dalekie wyrzuty, doskonałe czucie przynęty i ułatwiają błyskawiczną reakcję na uderzenie drapieżnika. Najcieńsze modele są doskonałe do okoniowania. Te grubsze bez problemu ogarniają nam sandacza na lekko-średnio.

18lb Egi na górze. 22lb G-Soul Upgrade x8 na dole. Sznurek w środku to jakiś czas używany, 15lb Kastking Mega8 – przegrubiony ale i niedoszacowany – na dobrym węźle trzymał skubany ponad 8kg

Przy dłuższej eksploatacji Egi-Metal ujawnia swoje kolejne zalety. To, że oryginalne kolory blakną bardzo powoli, to akurat szczegół. Największą zaletą tej linki jest jej doskonała wytrzymałość na trudy eksploatacji i to, że nawet najcieńsze średnice bardzo dobrze trzymają początkowe parametry. Linka nie ma tendencji do strzępienia się, ani niespodziewanego trzaskania w połowie długości. Jest bardzo żywotna i po prostu niezawodna. Wędkarz wie na co ją stać, a ona go nie zaskakuje jakimiś wyskokami.  W skrajnych przypadkach, jedna szpulka cieniutkiej Egi-Metal potrafi nam eksploatacyjnie przeżyć dwie, albo trzy szpulki innych, przeznaczonych do ultralighta niteczek.

18lb Egi o niewielkim przebiegu. Kolory żywe choć nie biją po oczach.

Bo ta plecionka z całą pewnością nie jest najcichsza. Z pewnością są też na rynku produkty od niej jeszcze cieńsze. Ale ciężko znaleźć linkę w ultralekkiej kategorii wagowej tak mocną i trudną do zajeżdżenia jak ten produkt YGK. Dlatego mimo, że ciągle eksperymentuję, mimo, że zdarzały się linki, które przy pierwszym kontakcie robiły na mnie świetne wrażenie, to i tak na koniec wracam do niezawodnej Egi-Metal. To moja ulubiona linka do lżejszych połowów. W kontekście jej zalet, cena jaką trzeba zapłacić za 150 metrów tej plecionki, wydaje mi się bardzo uczciwą i sensowną ofertą.

Okoniowa niteczka 0.4PE w trakcie drugiego sezonu użytkowania. Kolory nieco wyblakły. Plecionka trzyma parametry i wiele jej ze szpuli nie ubyło. W swojej klasie to odporny i bardzo trwały produkt.

Następczynię wycofanej z produkcji Egi Metal kupicie u sprawdzonych sprzedawców. To ta sama linka pod zmienioną nazwą:

http://bityl.pl/TRZR0

http://bityl.pl/Zy6TW