Mikado Jaws – Czyli słów parę o tym jakie powinny być główki jigowe…

Temat główek jigowych wydawać się może z jednej strony banalny. Bo co niby może być interesującego w haku zakończonym ołowianą kulką? Tak zapyta oczywiście laik. Ambitny spinningista wie, że temat prosty nie jest, bo sam ma za sobą wiele mniej, bądź bardziej udanych eksperymentów, przeprowadzanych w celu odnalezienia tych najlepszych i jedynych. Nie inaczej jest w moim przypadku. Aktualnie moimi faworytkami na rynku są główki produkcji Mikado z serii produktowej „Jaws”. W tym krótkim tekście postaram się Wam wyłożyć dlaczego…

Mikado Jaws – kilka sztuk wydłubanych z moich zapasów

Po pierwsze… Jak poinformował mnie w komentarzu jeden z moich czytelników – Paweł, Mikado czas temu zrezygnowało ze stosowania haków BKK w swoich główkach serii Jaws. To oznacza, niestety, że wszystko co dalej zostało przeze mnie napisane w temacie właściwości haków zastosowanych w tych główkach, przestało być aktualne. Cóż… Przy okazji sprawdzi się zamienniki, ale dla mnie, jak to się mówi – czar prysł… Dalszą część tekstu pozostawiam niezmienioną, należy jednak brać pod uwagę, że dotyczy ona produktu który w opisywanej formie już nie występuje.

Nie wnikając  w rozmaitość typów główek jig, wszystkie one muszą mieć kilka cech, które decydują o ich wędkarskiej wartości. Niezależnie bowiem czy rozmawiamy o klasycznych główkach typu round, czy jaskółkowych triangle, czy może typu football, standup, weedless, darter, horse/pony head, erie, glider, bullet czy jeszcze jakichś innych wynalazkach, główki jigowe, by spełnić podstawowy warunek skuteczności i niezawodności, muszą:

1 – Być zbudowane na bezwzględnie ostrych, odpowiednio mocnych i sprężystych hakach, które będą z jednej strony odporne na odkształcenia, z drugiej zaś nie będą miały tendencji do pękania.

2 – Posiadać dobry zaczep przynęty, który z jednej strony stabilnie utrzyma ją na haku, z drugiej zaś nie doprowadzi do rozerwania delikatniejszych gum.

3 – Mieć odpowiednio odlane obciążenie, gwarantujące w serii powtarzalność wagi i środka ciężkości.

4 – Kwestiami drugorzędnymi, lecz ciągle jednak ważnymi, pozostają trwałość ewentualnych powłok malarskich i jakość surowca (przede wszystkim odporność na utlenianie), jak też cena główek – mówimy w końcu o rzeczach, które w sposób nieunikniony będziemy rwać i tracić  w wodzie i których stany trzeba będzie regularnie uzupełniać. Coraz ważniejsza dla wielu staje się też kwestia ekologii. Z tym ciągle jest jednak problem. Brak jest wciąż sensownej alternatywy dla toksycznego ołowiu, która nie przebijałaby go znacząco ceną z jednej strony,  z drugiej zaś oferowała zbliżoną gęstość/masę właściwą materiału. Wolfram i mosiądz okazują się być jedynie namiastkami zamienników. Pierwszy jest dużo za drogi. Drugi zaś, choć nie tak kosztowny, jest po prostu za lekki.

Kute haki BKK – Bardzo ostre, sprężyste i mocne. Mi lepszych na nasze wody nie potrzeba…

Teraz pozostaje mi omówić moje, od jakiegoś czasu ulubione główki czyli Mikado Jaws w kontekście wymienionych przeze mnie powyżej punktów i wyciągnąć wnioski. Do dzieła zatem…

Haki zastosowane w główkach serii Jaws, to produkty jednej z topowych światowych marek związanych z produkcją haków i kotwic czyli chińskiej firmy BKK (Black King Kong). Produkty tego producenta cenione są na całym świecie, za wysoką jakość, świetne parametry i dobry stosunek jakości do ceny. Osobiście w ich półce cenowej nie widzę lepszej opcji. Mając do wyboru produkt BKK czy w alternatywie równopółkowego Mustada, VMC czy Eagle Claw,bez chwili wahania wybiorę BKK. Co więcej, aktualnie wolę ich produkty nawet od Gamakatsu i Ownera. Budżetowe BKK są z jednej strony bowiem bardzo ostre i długo tę ostrość utrzymują. Przebijają tym porównywalne cenowo produkty Mustada czy VMC. Od Gamakatsu i Ownerów, są zaś moim zdaniem lepsze jeśli idzie o ich sprężystość/odporność na rozginanie. Nie zdarzają się w nich też, tak drażniące w niedrogich Mustadach, niedohartowane egzemplarze, które wyginają się z byle powodu, jakby zrobiono je z plasteliny. BKK są ostre, mocne i trzymają jakość. Dla mnie na ten moment po prostu rządzą…

Świetne haki i druciany haczyk utrzymujący gumę na miejscu

Po drugie… W główkach serii Jaws zastosowano mój aktualnie ulubiony patent na zamocowanie przynęty, czyli formę cienkiego, drucianego haczyka. To rozwiązanie trzyma gumy pewniej niż minimalistyczne pojedyncze zadziory takie jak np. w główkach Musaga (notabene również generalnie bardzo dobrych), a zarazem nie demoluje delikatnych gum jak toporne kołnierze Mustadów czy minimalnie lepszych pod tym względem Gamakatsu. Żeby nie było zbyt słodko, ta forma zaczepu ma też jedną, konkretną wadę. Gumy raz założonej lepiej już nie zdejmować, bo zagięty hak zaczepu wypatroszy nam ją przy próbie zdjęcia z główki w moment. To rozwiązanie nie nadaje się do żonglowania gumami na jednej główce.

Po trzecie wreszcie… W główkach serii Jaws mamy do czynienia z sensowną jakością odlewów. Nie powiem, że nie zdarzyła mi się tam nigdy jakaś niedoróbka, bo musiałbym skłamać, ale był to jeden czy dwa przypadki jak do tej pory, co uważam za wręcz doskonałą średnią.

Dobra jakość odlewów i porządny surowiec

W kwestii czwartej jest też nieźle. Zastosowany stop ołowiu nie ma tendencji do szybkiego pokrywania się białym nalotem tlenku ołowiu. Główki długo wyglądają dobrze. Na deser zaś dostajemy ich cenę. Generalnie niższą niż zbliżonej półkowo konkurencji, która do tego wypada gorzej od Jaws’ów użytkowo. Dla mnie Mikado tymi główkami po prostu zamiotło. Doceniam i nie mam żadnych głupich pytań. Nie wszystkie produkty z serii Jaws uważam za tak udane, ale co do główek jigowych i kotwic nie mam żadnych wątpliwości. Szczęki po prostu rozgryzły system…

Są i „triangle”…

I żeby nie było wątpliwości. Nie twierdzę, że Mikado Jaws są najlepszymi główkami na świecie czy, że dla haków BKK nie ma sensownej konkurencji. Jaws’y jednak to stosunkowo tani sprzęt, który w swojej kategorii wagowej, po prostu wymiata. Jest na tyle dobry, że aktualnie kupuję główki innych marek tylko w przypadku poszukiwania rozwiązań, które są po prostu w ofercie Jaws niedostępne. Tyczy się to przede wszystkim niektórych gramatur główek trójkątnych, tradycyjnych główek jigowych w dużych rozmiarach oraz główek malowanych.

Wszystkich zmęczonych już spadami ryb, niewciętymi braniami, hakami z plasteliny i tego typu przygodami w kolorowym świecie budżetowych główek jigowych, zachęcam do wypróbowania Jaws’ów. Wszystkie te dolegliwości natychmiast ustąpią. Bezboleśnie i błyskawicznie. Niektórzy mogą też po takiej zamianie doznać olśnienia, że zastosowanie tak ostrych haków, stawia pod znakiem zapytania sensowność poławiania sandaczy topornymi drągami o akcji dyszla od wozu czy rozrywania okonich pysków zbyt mocnymi i szybkimi wklejankami. Uwierzcie mi. Ostre haki i finezyjne łowienie idą ze sobą w parze…

Haki BKK raz jeszcze… Bardzo je sobie cenię.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Tsurinoya X8 – Niedroga ośmiosplotowa plecionka od TSU

Ośmiosplotowe linki to rozwiązanie już od jakiegoś czasu najchętniej wybierane przez większość spinningistów. Są cichsze i gładsze niż czterosplotówki, a ich ceny tak spadły, że przestały być jakimkolwiek argumentem przeciwko ich zakupowi. Koncern Tsurinoya ma w swojej ofercie kilka modeli plecionek. Jak w użytkowaniu sprawdza się linka minimalistycznie nazwana X8? Zapraszam do lektury jej testu.

Tsurinoya X8

Tsurinoya X8 dociera do nas w skromnym kartonowym pudełku.  W środku, nawinięta na przeciętnej wielkości szpuli, czeka na nas bohaterka testu. Linka X8 przy pierwszym kontakcie wygląda zachęcająco. Intensywnie zielony, jaskrawy kolor to popularne rozwiązanie stosowane przez wielu producentów. Splot linki jest ciasny i zwarty. Nie ma on tendencji do rozwarstwiania się, zaś linka w swoim przekroju, nawet jeśli nie jest idealnie okrągła, to zdecydowanie nie przypomina płaskiej tasiemki. Powierzchnia linki jest dość gładka. Nie jest to zdecydowanie poziom, do którego przyzwyczaiły nas choćby japońskie linki spod znaku YGK, ale nie jest źle. Gładkość linki uznaję za zbliżoną do popularnej Spiderwire Stealth Smooth x8. W dość niskiej kategorii cenowej, w której tej lince przyszło występować, prezentuje się ona pod tym względem pozytywnie. Wreszcie Tsurinoya X8 to plecionka o nieco wyższej niż przeciętna sztywności. Mi osobiście takie linki pasują.

Jaskrawy, zielony kolor

Do testów używałem linki opisanej jako 40lb 2.0PE 0,235mm. Nawinięta na Daiwie Tatuli pracowała głównie przy jerkowaniu. W użytkowaniu linka ta sprawia początkowo bardzo dobre wrażenie. Jest mocna, zadowalająco cicha i nie pije wody. Do tego stosunek realnej grubości do wytrzymałości jest w tym przypadku całkiem niezły. W miarę dalszego użytkowania TSU X8 ujawnia jednak swoje kolejne zalety i wady.

Splot gęsty i ciasny. Linka jest zadowalająco gładka. W miarę jak linka traci warstwę, którą została powierzchniowo pokryta, traci też swoją początkową „wodoodporność”.

Po pierwsze, Tsurinoya X8 zdaje się przyzwoicie trzymać parametry wytrzymałościowe. Nie zauważyłem drastycznego spadku wytrzymałości tak liniowej jak i na węzłach. Bez wątpienia, wpływ na to ma fakt, że powierzchnia plecionki jest, jak na na linkę ośmiosplotową, zadowalająco odporna na przecieranie i nie ma tendencji do szybkiego strzępienia się.

Linka stopniowo traci swój intensywny kolor, zwłaszcza na końcowym odcinku. W tej kwestii należy ją ocenić przeciętnie.

Po drugie, plecionka ta trzyma kolor na raczej przeciętnym poziomie. W miarę użytkowania X8 co prawda blaknie w stopniu zauważalnym, niemniej tragedii pod tym względem nie ma. Są linki pod tym względem lepsze,ale są i gorsze.

Na samym dole testowana TSU X8 40lb (0,235mm). W środku Spiderwire Stealth Smooth x8 30lb (0,19mm). Na górze YGK G-Soul X8 40lb. Jak wyraźnie widać na przykładzie dwóch pierwszych, sugerowanie się opisami średnic linek podawanymi w ułamkach milimetrów przez producentów nie prowadzi nas zasadniczo do niczego dobrego…

Po trzecie, linka ta niestety dość szybko przestaje być „wodoodporna”. Przez krótki czas możemy się cieszyć suchymi dłońmi w trakcie łowienia multiplikatorami. Szybko jednak dopada nas problem „wodnej chmurki” przy każdym rzucie, a co za tym idzie i wilgoci na naszych dłoniach. Nie oznacza to jednak, że linka ta jest pod tym względem wyjątkowo kiepska, czy też że ma jakieś wyjątkowe tendencje do puchnięcia i picia wody. Po prostu znam plecionki, które w tym temacie zachowują się lepiej, co nie znaczy, że będą one lepsze od TSU X8 również pod każdym innym względem, a nawet jeśli, to na pewno nie wypadną tak korzystnie cenowo.

W sumie niezła budżetowa linka…

I tutaj dochodzimy do finalnych konkluzji. Tsurinoya X8 to przyzwoita plecionka z segmentu budżetowego. Za 150 metrów tej plecionki trzeba obecnie zapłacić na oficjalnym sklepie producenta niewiele ponad 50 złotych. W promocjach można wyrwać ją i taniej. Za tę cenę otrzymujemy produkt dobrej jakości, pozbawiony jakichś krytycznych wad. Linka ma dobry stosunek wytrzymałości do jej grubości. Do tego dobrze trzyma parametry w trakcie użytkowania i jest relatywnie odporna na przecieranie. Oczywiście pod pewnymi względami prezentuje się przeciętnie. Nie jest ani najgładsza, ani najcichsza. Kolor traci ciut szybciej niż byśmy chcieli i po krótkim czasie użytkowania wchłania trochę wody. Niemniej nie zapominajmy o tym, że jest to plecionka relatywnie tania. Dla kogoś, kto szuka linki w takiej cenie to może być naprawdę niezły wybór.

TSU X8 raz jeszcze…

Sklepy w których kupicie TSU X8:

https://s.click.aliexpress.com/e/_9iEswk

https://s.click.aliexpress.com/e/_A2SixI

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Monodrut tytanowy (6lb/2,7kg) z Aliexpress – Czyli tytan w wersji ultralight…

Łowiąc okonie, w miejscach gdzie prawdopodobieństwo szczupaczego przyłowu jest bardzo wysokie, zwykle sięgamy po najcieńsze przypony wolframowe, jako alternatywę dla przyponu z fluorocarbonu. Wolfram, mimo swych ewidentnych zalet, ma też poważne wady. Fatalna pamięć kształtu sprawia, że żywot tych przyponów jest ekstremalnie krótki. Czy monodrut tytanowy w najcieńszych średnicach jest jakąś alternatywą dla wolframu? Zapraszam do lektury testu.

Tytan ultralight? Może być ciekawie…

Monodruty tytanowe kojarzą nam się zwykle z zestawami dedykowanymi do jerkowania i twitchingu. Przez długi czas na rynku występowały one tylko w większych grubościach. Oprócz dużej odporności na zrywanie, charakteryzują się one dużą sztywnością i sprężystością, oraz niewielką pamięcią kształtu. To czyni z nich świetny materiał przyponowy w czasie, gdy łowimy na przynęty, które w trakcie prowadzenia potrafią wykonywać zwroty nawet o 180 stopni jak w przypadku jerków, czy też najeżone generującymi splątania kotwicami, jak w przypadku woblerów twitchingowych czy cykad. Przypony te minimalizują ryzyko wystąpienia splątań, a w wypadku gdy do nich dojdzie, nie odkształcają się tak łatwo jak inne materiały przyponowe. Czas temu w oko wpadły mi jednak monodruty tytanowe w bardzo cienkich średnicach, stosowane jako przypony do ultralekkiego łowienia przez wędkarzy amerykańskich. Zaintrygowany ich potencjalną użytecznością zacząłem ich poszukiwać, ale okazało się, że na naszym rynku niełatwo było znaleźć takie wynalazki.  Z pomocą przyszło Aliexpress. Tam z zamówieniem tytanu w najcieńszych średnicach nie było problemu.

4,6m długości. Wytrzymałość deklarowana na 6 funtów (2,7kg)

Po pierwsze drut ten jest rzeczywiście cieniutki. Przy niewielkiej średnicy prezentuje on jednak charakterystyczną dla całej tytanowej rodziny relatywnie dużą sztywność i sprężystość. To w naturalny sposób czyni z tego materiału świetną rzecz do łowienia na „splątaniogenne” przynęty w typie cykad, wirówek czy niewielkich woblerków twitchingowych, jak też najmniejszych jerków w typie Tiny Buster’a od Strike Pro.

Sugerowane przez producenta węzły…

Niewielka pamięć kształtu sprawia, że przypony te świetnie sprawdzają się przy łowieniu na pograniczu i pośród roślinności na bardzo płytkich górkach podwodnych czy blisko brzegu. Po wielokrotnym wyrywaniu z zielska przypon nie odkształca się i prezentuje dużą żywotność, oczywiście ograniczoną fabryczną wytrzymałością na zrywanie.

W środku uproszczony węzeł Trilene (z pojedynczym przełożeniem przez „oczko” agrafki). Imponująco może nie wygląda ale wiąże się go bardzo prosto i w przypadku drutu tytanowego się sprawdza.

Przypony te stosowane w najlżejszych zestawach oferują nam jeszcze jedną ciekawą funkcjonalność. Nie wymagają one stosowania jakichkolwiek tulejek zaciskowych. Materiał ten okazuje się doskonale wiązalny. Do takiego sposobu montażu zachęca sam producent umieszczając na opakowaniu zalecane węzły. Przyznam, że osobiście te sugestie zignorowałem i pierwsze wiązania wykonałem wzorując się na amerykańskich wędkarzach przy użyciu uproszczonego węzła Trilene (pojedyncze przełożenie przez „oczko” agrafki – tutaj, o dziwo, wystarcza). Przy odpowiednim zaciągnięciu, efekty wiązania uznałem za więcej niż zadowalające. Ten prosty węzeł dobrze trzyma w tym wypadku parametry linki i nie przejawia tendencji do rozluźniania się. Do tego jest on po zaciągnięciu niewielki gabarytowo co było dla mnie z oczywistych względów również ważne.

Na górze wolfram do 2,5kg. W środku bohater testu. Poniżej wolfram do 5kg.

Testując ten materiał łowiłem też używając przynęt w typie niewielkich gum i jaskółek. Spodziewałem się, że tytan dość mocno zgasi pracę tych przynęt, a w konsekwencji diametralnie ograniczy ich łowność. Ku mojemu zaskoczeniu, wyniki łowienia okazały się jednak całkiem niezłe. Momentami nie widziałem różnicy w skuteczności zestawu na wolframie do 2,5kg, a zestawu na opisywanym tytanie. Oczywiście w momentach bardzo niskiej aktywności okoni, zalecam zrezygnowanie z jakichkolwiek innych rozwiązań niż cieniutki fluorocarbon. Niemniej w wielu sytuacjach ta tytanowa niteczka umożliwia skuteczne łowienie bez stresu związanego z lękiem o utratę markowej wirówki czy woblera w szczupaczych zębiskach.

Minimalnie grubszy od wolframu 2,5kg. Wyraźnie cieńszy niż wolfram 5kg. Jest bardzo dobrze…

Ile to kosztuje? Relatywnie niewiele. Za 4,6 metra drutu trzeba zapłacić około 40 złotych. Drut jest bardzo żywotny i odporny na odkształcenia. Do tego materiał daje nam możliwość wiązania przyponów dowolnej długości, wedle naszych osobistych preferencji. W mojej opinii materiał ten stanowi bardzo ciekawą alternatywę dla innych materiałów przyponowych w kategorii ultralight. W pewnych okolicznościach sprawuje się wręcz rewelacyjnie. Warto go przetestować. Sądzę, że rozwiązanie to może przypaść do gustu wielu spinningistom, którzy nie mieli do tej pory z nim kontaktu. A nawet jeśli nie, to koszt zakupu testowej linki nie jest przecież wysoki.

Sklepy w których kupicie tego typu monodruty tytanowe:

https://s.click.aliexpress.com/e/_AcToLL

https://s.click.aliexpress.com/e/_9GtNxJ

https://s.click.aliexpress.com/e/_A4c1i9

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure – Drogo czyli tanio

Nim przeczytasz artykuł drogi Czytelniku, weź pod uwagę, że w ostatnim czasie zdanie moje na temat tych przyponów uległo pewnej rewizji. Dwukrotnie przydarzyło mi się ostatnio rozgięcie oryginalnej agrafki w przyponie tego typu. Raz również zdarzyło się pęknięcie przyponu bez wyraźnej uzasadnionej przyczyny… Nie wiem czy jakość nowej produkcji spadła, czy wcześniej miałem szczęście a teraz pecha? Niezależnie od tego, zaufanie zostało mocno nadszarpnięte o czym wszystkich informuję…

Na problem ostrych, szczupaczych zębów producenci sprzętu wędkarskiego proponują bardzo wiele rozwiązań. Przypony mające zapobiegać odgryzieniu przynęty wykonywane są z różnych materiałów i w różnych technologiach. Wszystkie one mają swoje wady i zalety. Jednym z najnowszych materiałów przyponowych na rynku jest plecionka tytanowa. Jak na razie nie ma u nas zbyt wielkiego wyboru jeśli idzie o wybór wykonanych z niej produktów. Jedną z nielicznych marek na rynku, która ma dla nas propozycje w tym asortymencie jest nowa na rynku firma JMC Adventure. Zapraszam do lektury testu przyponów sygnowanych ich znakiem towarowym.

Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure serii Regular

Każdy łowca zębatych przerabiał nie raz temat wyboru rodzaju przyponu, który ma zabezpieczyć jego wabiki przed odgryzieniem. Wybór jest duży, a materiału idealnego brak. Wolfram, tani, delikatny, i miękki, tak świetny przy lekkim łowieniu na gumy, jest materiałem, w przypadku jakichkolwiek splątań przynęty czy zaczepów, błyskawicznie tracącym oryginalny kształt. Nie nadaje się przez to zupełnie do cykad, woblerów czy jerków. Na łowisku obfitującym w zaczepy jego żywot jest dramatycznie krótki. Przypony stalowe, w różnych konfiguracjach są wytrzymalsze, ale te tańsze o splocie 1×7 nie grzeszą ani miękkością, ani odpornością na odkształcenia. Lepsze pod tym względem są te o splotach 7×7, zwłaszcza w otulinach nylonowych, ale są one już wyraźnie droższe, a wraz z dodatkiem otuliny rośnie średnica przyponu. Fluorocarbony w cieńszych średnicach zbyt łatwo poddają się zębom szczupaków. Te grube są zbyt sztywne i toporne do delikatniejszych zestawów. Mamy wreszcie monodruty wykonane z tytanu. Ich sztywność i sprężystość czyni z nich świetne przypony do jerków czy dużych woblerów twitchingowych, ale ich średnice zwykle nie są małe i pod finezyjne łowienie miękkimi przynętami niezbyt się nadają. Teraz na nasz rynek wkroczył nowy zawodnik – plecionka tytanowa. Czym charakteryzuje się ta, spod znaku JMC?

Przypon do 7kg – Dobry wybór na lekki połów szczupaków

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy przeciętnemu wędkarzowi jest jej cena. Po przyjrzeniu się jej i przetarciu oczu, pod przeciętnym Kowalskim zwykle uginają się kolana i zaczyna się on rozglądać za jakimś surfstrandem czy surflonem. Cóż… Ponad 20 złotych za jeden, 30-o centymetrowy przypon może kogoś przyzwyczajonego do kupowania wolframów po trzy czy cztery złote za dwie sztuki przyprawić o zawroty głowy i niekontrolowane drżenia kącików ust i dłoni. Chwilowo jednak zapomnijmy o tej cenie i przyjrzyjmy się samemu przyponowi. Na pierwszy rzut oka wyglądają one na bardzo dobrze wykonane. Średnice w kontekście podanej wytrzymałości nie są duże. Agrafki i krętliki wyglądają porządnie i nie są przesadnie wielkie ani małe. Całość wygląda dość finezyjnie i zachęcająco. Po wzięciu przyponu do rąk, od razu zdajemy sobie sprawę, że mamy do czynienia z innym materiałem niż wolfram i stal, czy monodrut tytanowy. Przypony te stanowią genialny mix sprężystości i elastyczności. Materiał z którego je wykonano, wydaje się być dość wiotki i elastyczny na finezyjne łowienie niewielkimi gumami na lekkich główkach, z drugiej strony dostatecznie sztywny i sprężysty by nie plątać się co chwilę po założeniu jerka czy cykady. Jak sprawuje się w praktyce? I jak jest z odpornością na odkształcenia tego materiału?

Do jakości wykonania nie można się przyczepić.

Przełowiłem ładny kawałek sezonu na przypon JMC, stosując go w lekkim zestawie szczupakowym. I tutaj nie ma żadnej pomyłki. Mówię o tylko JEDNYM przyponie. Moje wstępne  przewidywania wynikłe z pierwszych oględzin w pełni się potwierdziły w użytkowaniu. Przypon ten jest świetnym i bardzo uniwersalnym rozwiązaniem przy lżejszych i średnich zestawach szczupakowych. Doskonale współpracuje z szeroką gamą przynęt. Nie zaburza pracy niedużych, lekkich gum. Pozwala je prowadzić naturalnie i precyzyjnie. Jednocześnie nie generuje zwiększonej liczby splątań przy cykadach, wirówkach czy woblerach twitchingowych i mniejszych i średnich Jerkach. Po założeniu tego przyponu, po jakimś czasie przestajemy się ograniczać w dowolnym żonglowaniu przynętami, w poszukiwaniu tej, najbardziej w danej chwili skutecznej. Do tego przypony te oferują nam niewiarygodną wręcz odporność na odkształcenia i trwałość. Przebijają w tym wszystkie znane mi materiały przyponowe. W toku wielu godzin łowienia, nie udało mi się przyponu tego zniszczyć, czy doprowadzić do jego poważnego uszkodzenia. Przez ten czas wyholowałem na niego wiele ryb i zaliczyłem nieco zaczepów. To, bez wątpienia, najlepszy, uniwersalny materiał przyponowy na jaki się do tej pory natknąłem.

Dla porównania… Od góry leżą: Wolfram Stanmar do 10kg, JMC Adventure Titanium Braid do 7kg i Surfstrand 7×7 od MAX Fishing do 9kg (budowane na lince AFW)

Czy wyprze z mojego arsenału inne materiały? Na tę chwilę, na pewno nie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie natknąłem się na średnice odpowiednie do ultralekkich zestawów, które byłyby zbliżone średnicami do stosowanych przeze mnie czasem w takich momentach przyponów wolframowych o wytrzymałości do 2,5kg. Również przy najcięższym łowieniu, pozostanę zapewne przy przyponach z milimetrowego fluorocarbonu i monodrutach tytanowych. Jednakże w lekkich i średnich zestawach szczupakowych, przypony te będą rządziły u mnie niemalże niepodzielnie. Niemalże, bo na łowiska o dużej ilości niewyrywalnych zaczepów i na łowienie z brzegu, zostawię sobie jakieś tańsze rozwiązania. Bo przypony te może i bardzo trudno zniszczyć, ale urwać w niektórych miejscach równie łatwo jak każde inne. Zaś strata dla kieszeni zdecydowanie bardziej poważna.

I ten sam zestaw bliżej…

Czy to się opłaca? Czy warto? Przy założeniu, że nie będziemy tych przyponów regularnie urywać, cena tego produktu wygląda w świetle jego zalet i niesamowitej trwałości, zupełnie inaczej niż w pierwszej chwili. Taki jeden przypon jeżeli się go nie urwie w zaczepie, lub nie odstrzeli, przeżyje pewnie kilkadziesiąt przyponów wolframowych czy wiele stalek, każdego typu. Do tego będzie od nich bardziej uniwersalny w zastosowaniu. To bardzo dobry sprzęt dla zawodników i aktywnych, eksperymentujących,  ambitnych wędkarzy. Polecam każdemu taki kupić i wypróbować. Zapewniam, że z niechęcią pomyślicie o powrocie do dotychczasowych rozwiązań… Do dobrych rzeczy człowiek szybko się przyzwyczaja. Zwłaszcza do aż tak dobrych…

Rewelacyjny materiał przyponowy. Nie jest tani, ale wart swojej ceny. Jego trwałość i odporność na odkształcenia jest niesamowita.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Organizer Qbrick System Two – czyli okoniowy chaos staje się porządkiem…

Skuteczne łowienie okoni to, wbrew temu co się niektórym wydaje, sztuka niełatwa. W chwilach gdy pasiaki nie są aktywne, zachęcenie ich do brania wymaga czasami perfekcyjnego wstrzelenia się z rodzajem, wielkością i kolorem przynęty, odpowiednio dociążonej i do tego oczywiście poprowadzonej w jedyny, skuteczny tego dnia sposób. Na zawodach spinningowych kwestia umiejętności idealnego zgrania tych wszystkich czynników, stanowi czasem o tym czy zaliczy się jakieś punkty, czy spłynie na brzeg ze sromotnym jajcem na koncie. Wybredność i zmienne gusta okoni, prowadzą do tego, że ci, którzy poważnie podchodzą do ich łowienia, gromadzą z czasem coraz większe ilości okoniowych przynęt, w niezliczonej ilości kształtów i kolorów. Ilość ta staje się w końcu problemem, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę fakt, że dla wielu miękkich i delikatnych okoniowych przynęt, najlepszym miejscem na dłuższe przechowywanie jest oryginalna torebka, z odpowiednim atraktorem w środku. Zabezpiecza je ona przed wysuszeniem, a co dalej za tym idzie matowieniem, odkształcaniem czy wreszcie zupełnym zniszczeniem. Od jakiegoś czasu już, szukałem rozwiązania na wygodne przenoszenie i zarazem sprawne poruszanie się w moim rozrastającym się okoniowym arsenale. Rozwiązaniem takim okazał się organizer Qbrick System Two. Zapraszam do zapoznania się z jego charakterystyką.

Qbrick System Two

Na wstępie trzeba wyjaśnić, że Qbrick System Two, nie jest rozwiązaniem, którego twórcom przyświecała chęć zaspokojenia potrzeb spinningistów nastawionych na połów okoni. Organizer ten jest elementem modułowego systemu skrzyń ukierunkowanego na potrzeby monterów, majsterkowiczów czy posiadaczy warsztatów. Na skutek jednak pewnego przypadku, walizka ta ma kilka cech, które czynią z niej doskonałe narzędzie do przechowywania okoniowych przynęt miękkich. Omówię je po kolei.

Jest duży… To zaleta i wada jednocześnie…

Po pierwsze wymiary ogólne…

Skrzynia ma wymiary całkowite wynoszące 53x31x13cm. Nie ukrywajmy. Jest duża. Ale za tym też idzie to, że jest bardzo pakowna. W przypadku przeznaczenia jej do przechowywania torebek z przynętami okoniowymi najpopularniejszych producentów, najważniejsza okazuje się jej wysokość. 13 cm to akurat tyle, że do organizera na „styk” ale i bez problemu, wstawiamy pionowo, jedną za drugą, torebki i blistry z okoniowymi łakociami. Pozwala nam to na maksymalnie efektywne wykorzystanie przestrzeni. Organizer można do tego wygodnie postawić pionowo czy przenosić jak walizkę –trzymając za odpowiednią rączkę.

Solidna „walizkowa” rączka i zatrzaski do których się trzeba przyzwyczaić.

Po drugie system podziału wnętrza…

Przegrody załączone do organizera pozwalają nam podzielić jego wnętrze na maksymalnie sześć przedziałów. Ich wymiary wynoszą około 16x13cm. A to okazuje się również idealną szerokością dla większości oryginalnych torebek i blistrów na okoniowe przynęty. Do tego, wszystkie te przegrody są demontowalne. Umożliwia nam to inne aranżacje przestrzeni w środku. Przykładowo możemy stworzyć układ, w którym mamy cztery małe przedziały 16x13cm na przynęty w torebkach i jeden podwójny gdzie wejdą nam np. dwa mniejsze pudełka z główkami jigowymi, akcesoriami czy przynętami innego typu i jeszcze trochę drobnicy. System przedziałów 16x13cm okazuje się też bardzo wygodny jeśli idzie o posegregowanie, a co za tym idzie, późniejsze sprawne poszukiwanie potrzebnej nam akurat przynęty. Jeżeli tylko poukładamy swoje wabiki według czytelnego dla nas klucza, znalezienie określonej gumy w określonym rozmiarze i kolorze trwa moment. Na zawodach gdzie liczy się każda chwila, to bardzo duże ułatwienie.

Sześć przedziałów. Rozmiar idealny…

Po trzecie klapa organizera…

Jest przezroczysta. Nad tym gdzie szukać konkretnej gumy, możemy się zastanowić zanim otworzymy organizer. Co więcej! Klapa w miejscu gdzie mamy wewnętrzne przedziały, ma przypominające małe kuwety wgłębienia, przez co sama służy nam za wygodny stół umożliwiający szybkie posegregowanie np. przynęt czy drobnych akcesoriów. Przy tym, przedmioty mające tendencje do samodzielnego przemieszczania się, po przechylającym się pokładzie łodzi, takie jak czeburaszki czy ciężarki drop shot’owe, raz umieszczone w tych kuwetach nigdzie nam nie zawędrują. To dodatkowa funkcjonalność, która cieszy.

Zamknięta klapa, może pełnić rolę stolika. Wgłębienia w niej działają jak małe kuwety ułatwiając segregowanie i ograniczając wędrówki okrągłych przedmiotów w typie czeburaszek czy ciężarków do drop shot’a

Po czwarte potencjalne wady i niedogodności…

Chwalony przez mnie rozmiar organizera dla wielu może okazać się wadą. Cóż… Też bym chciał, żeby mieścił tyle co mieści i był zarazem wielkości paczki zapałek. Ale cudów nie ma, a tutaj przestrzeń mamy wykorzystywaną w prawie stu procentach. To naprawdę świetny wynik.

 Organizer zdecydowanie nie wygląda jakby miał zamiar się rozlecieć z byle powodu, ale pokrywa i jej zawiasy nie dają mi subiektywnego poczucia takiej „pancerności” o jakim bym marzył. Dalsze testy terenowe bez wątpienia wykażą odporność tego rozwiązania.

Zatrzaski klapy organizera wymagają pewnego ich uchwycenia przy zamykaniu, bo chodząc bardzo lekko, przy nieuważnej próbie zamknięcia, mają tendencję do takiego obracania się, że wchodzą pod klapę i uniemożliwiają jej domknięcie. To jedynie kwestia wytworzenia u siebie prostego nawyku i problem ten znika.

Wszystkie przegrody są wyjmowalne. Daje to możliwości aranżowania przestrzeni wewnątrz organizera pod swoje potrzeby.

Po piąte… Dla kogo to, i gdzie, i za ile?

Organizer Qbrick System Two przyda się każdemu wędkarzowi w domu, jako podręczny magazyn umożliwiający sprawne uporządkowanie okoniowego bałaganu. Zawodnikom czy wędkarzom łowiącym na co dzień z większych łodzi, może zdecydowanie usprawnić okoniowe łowy. Na mniejszych łódkach czy w pieszych wędrówkach może przeszkadzać jego duży rozmiar. Nie ma bowiem raczej szans by zmieścić go w jakiejś typowej spinningowej torbie. Chyba, że organizer ten, w takich przypadkach, będzie stanowił nasze główne i jedyne źródło przynęt i akcesoriów na łowisku. Wtedy powinien się sprawdzić całkiem dobrze. Można go kupić m.in. na popularnym w Polsce portalu aukcyjnym. Jego koszt oscyluje w okolicach 80 złotych. Jak za jakość i możliwości, które oferuje, cena nie wydaje się wygórowana.

Praktyczna walizeczka do przechowywania różnych różności… 😉

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Fluorocarbon Intech – Tanio i dobrze

Fluorocarbonów na rynku mamy pewnie tyle,  ilu dystrybutorów i producentów razem wziętych. Prezentują one różne poziomy jakościowe, a rozstrzał cen potrafi być bardzo duży. Zapraszam do krótkiego testu bardzo taniego fluorocarbonu sygnowanego marką ukraińskiego producenta/dystrybutora jakim jest firma Intech.

Fluorocarbon Intech – według etykiety surowiec wyprodukowany w Japonii

Przez ostatnie trzy-cztery lata przerzuciłem pewnie z dziesięć różnych fluorocarbonów. Były wśród nich i takie od naszych rodzimych dystrybutorów, większych i mniejszych, jak też te, pochodzące od wielkich światowych marek. Intech to ukraińska firma, na którą uwagę zwróciłem jakieś trzy lata temu, dzięki ich kilku przynętom gumowym, które okazały się łowne i zarazem bardzo trwałe.  Gdy zobaczyłem na popularnym portalu aukcyjnym fluorocarbon sygnowany ich marką, w bardzo niskiej cenie, nie zastanawiałem się długo i kupiłem dwie szpulki na testy. W tej chwili mogę się o tym produkcie wypowiedzieć z pełną odpowiedzialnością, bo okazało się, że przez ostatnie dwa lata był to mój podstawowy fluorocarbon do zastosowań spinningowych. Jak wypada na tle przeważnie droższej konkurencji?

Szpulki oferują nawój w trzech długościach – 10, 25, 50 metrów

Opakowanie jak opakowanie. Zwykła szpulka i kartonik. Podana średnica, wytrzymałość i miejsce powstania produktu, którym jest Japonia. Nie ma kasety czy zamykanego pudełka zapobiegającego rozwijaniu się fluorocarbonu. Można bez tego żyć. Ważniejsze jest to, że sam fluorocarbon prezentuje się świetnie. Wygląda dobrze , średnice nie są jakoś specjalnie przegrubione, ma odpowiednią sztywność i doskonale się wiąże. Do tego dystrybutor oferuje każdą grubość  w kilku długościach. Można kupić i większą szpulę i małe poręczne szpulki zajmujące mało miejsca w torbie (dostępne szpule 10, 25 i 50 metrów). Na wszelki wypadek, poddałem go testowi ogniowemu, by sprawdzić ile rzeczywiście jest tu fluorocarbonu w fluorocarbonie. Intech przeszedł ten test śpiewająco. Na wstępie nie ma tu żadnej lipy.

Zwęglona, czarna końcówka. Test ogniowy zaliczony.

Potem jest już tylko lepiej, bo w użytkowaniu flurocarbon Intech sprawdza się jako materiał przyponowy po prostu doskonale. Jest mocny i wytrzymały. Nie traci parametrów, nie strzępi się, nie skręca. W zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić. Wszystko jest tu tak jak powinno być. Użytkując go, w kilku średnicach, intensywnie przez ostatnie dwa lata, ani razu nie odczułem tęsknoty za produktami kilkukrotnie droższymi od niego. Koniec i kropka. Jest bardzo dobry.

Tani ale zaskakująco dobry produkt.

A teraz wisienka na torcie. Fluorocarbon Intech jest też bardzo tani. 10 metrów tego materiału w mniejszych średnicach kosztuje na popularnym portalu aukcyjnym około 5 złotych (!). Duża szpula o nawoju 50 metrów to przy cieńszym fluoro wydatek rzędu 20 złotych. Tak jak w przypadku każdego innego fluorocarbonu im jest on grubszy, tym droższy, ale i największe średnice nie doprowadzą nas do bankructwa. Na naszym rynku, produkt ten swoim stosunkiem cena-jakość  nieźle miesza. Polecam spróbować. Nawet jak się nie spodoba (w co wątpię), to przecież tylko kilka złotych.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

YGK G-Soul Upgrade x8 – Podstawowa ośmiosplotówka w ofercie YGK

Japońska firma YGK od lat pozycjonuje się w czołówce topowych producentów plecionek. Ich oferta jest bardzo szeroka i zawiera wiele specjalizowanych produktów, dedykowanych konkretnym środowiskom i metodom połowu. G-Soul Upgrade x8 to uniwersalna, ośmiosplotowa linka dedykowana połowom od kategorii lekkiej do naprawdę grubych kalibrów. Przy tym oferowana jest w całkiem sensownej cenie. Czym się charakteryzuje ta linka i ile jest warta w rzeczywistości? Zapraszam do lektury.

YGK G-Soul Upgrade x8 – ten wzór opakowania obecnie jest zastępowany innym, zgodnym z nowym trendem stylizacyjnym produktów YGK. Niemniej linka jest ciągle jeszcze szeroko dostępna w starych pudełkach. Trochę potrwa nim znikną zupełnie z rynku.

Przyznam, że i ja miałem czas gdy zachłysnąłem się gładkimi, bezgłośnymi na przelotkach, ośmiosplotowymi linkami. Potem pojawiły się 9-cio splotowe, 12-o splotowe i tak dalej… Wyścig w kategorii ilości splotów i gładkości trwa w najlepsze, niczym rywalizacja w branży maszynek do golenia, szczerzących się coraz większą ilością ostrzy, po to by nasza facjata mogła gładkością zawstydzić pupcię niemowlaczka z książęcego rodu. Wyścig ten jednak, dzieje się niejako poza moją uwagą, bo po początkowym zachłyśnięciu się ośmiosplotówkami uznałem, że w wielu przypadkach czterosplotowa linka sprawuje się lepiej. Większa odporność na przetarcia. Lepsze trzymanie parametrów w długim czasie. Większa przewidywalność jeśli idzie o miejsce pęknięcia. Lepsza tolerancja błędów przy wiązaniu węzłów to zalety, które na niejednym łowisku zdecydowanie przeważają nad cichością, gładkością i zasięgiem rzutowym. Niemniej linek ośmiosplotowych również używam, a wspomniany w tytule model ma swoje miejsce na kilku moich kołowrotkach i multiplikatorach.

Patrząc z boku człowiek się zastanawia, czy rzeczywiście na tej szpuli znajduje się 150 metrów plecionki. YGK umie robić cieniutkie linki…

YGK G-Soul Upgrade x8 to linka na pewno gładka, cicha i bardzo cienka w odniesieniu do deklarowanej wytrzymałości. Oferowana ona jest przez producenta w najwyraźniej jedynym uznanym za słuszny kolorze, czyli jaskrawej limonki, znaczonej co metr białymi znacznikami. Splot linki jest ciasny. Plecionka ma raczej niewielką sztywność i jest bardzo śliska.  Nie przyjmuje ona wody i od pierwszego momentu może się ona wędkarzowi spodobać. Produkt wygląda jakościowo. Czas jednak na jej ocenę w perspektywie dłuższej eksploatacji.

Linka jest cieniutka, splot gęsty i gładki. Nie pije wody i jest bezgłośna na przelotkach. Lata bardzo daleko…

Po pierwsze, wytrzymałości deklarowane przez producenta należy traktować dość ostrożnie. Japończycy podają liniową, statyczną wytrzymałość swoich linek, bez uwzględnienia jakichkolwiek węzłów. Dlatego np. 14 funtów wytrzymałości w cieniutkiej lince japońskiej to realnie zdecydowanie mniej niż to samo 14 funtów, w sznurkowato przy niej wyglądającej lince amerykańskiej. Cudów nie ma. Niemniej stosunek wytrzymałości do średnicy jest w G-Soul’u bardzo dobry i o ile dobierzemy dobrze grubość linki do metody połowu, to będziemy bardzo zadowoleni. Np. 14-o funtowa, najcieńsza w serii linka 0,6PE to dobry wybór do ciut mocniejszego zestawu okoniowego. 22 funty ogarną nam sandacza i szczupaka na lekko. 30-o funtowa linka, pracuje zaś u mnie na zestawach, którymi miotam wabikami ważącymi do 80 gramów i pozwala wyrywać z dna naprawdę grube kłącza czy rozprostowywać mocne haki – a jest przy tym linką naprawdę relatywnie cienką.

Limonkowy, jaskrawy kolor ułatwia obserwację linki. Dzięki temu możemy szybciej zareagować na anemiczne, delikatne branie drapieżnika.

Po drugie, w trakcie eksploatacji linka całkiem nieźle trzyma kolor jak też parametry wytrzymałościowe. Niemniej, jak wszystkie linki ośmiosplotowe, jest bardziej narażona na uszkodzenia w wyniku tarcia o podwodne przeszkody takie jak roślinność, konary czy korzenie itp. Dlatego, szczególnie w przypadku najcieńszych „średnic”, trzeba kontrolować stan ostatnich metrów linki i w razie potrzeby odcinać spracowane końcówki. W przypadku częstego uwalniania przynęt z ciężkich zaczepów, taka kontrola pomoże nam uniknąć głupio zerwanych przynęt.

30-o funtowa linka, pozwala na łowiskach w typie Drużna, rwać z dna, naprawdę grube kłącza. Pod warunkiem, że kontrolujemy jej stan i wiążemy dobre węzły. Jest przy tym linką o niewielkiej grubości.

Po trzecie, G-Soul Upgrade x8 podobnie jak wiele innych linek ośmiosplotowych bardzo nie lubi niedbale zawiązanych i niechlujnie zaciąganych węzłów. Brak precyzji i dokładności przy tej czynności mści się na wędkarzu błyskawicznie. Kara, w przeciwieństwie do tych serwowanych nam przez nasz wymiar sprawiedliwości jest jednocześnie nieuchronna, szybka i adekwatna do naszej przewiny. Linka potrafi trzasnąć na takim węźle przy relatywnie niewielkim obciążeniu (czytaj dalekim od jej wytrzymałości na dobrym i prawidłowo zawiązanym węźle).

Plecionka dobrze współpracuje z multiplikatorami. Nie ma tendencji do zakleszczania się zwojów czy robienia bród.

Po czwarte. G-Soul Upgrade x8 to bardzo dobra ośmiosplotowa linka o świetnym stosunku wytrzymałości do jej „średnicy”. Umożliwia komfortowe i finezyjne łowienie, a także lepsze czucie przynęty niż w przypadku grubszych produktów. Linka jest gładka, bardzo cicha, i zapewnia nam bardzo dobre zasięgi rzutowe. Jaskrawy kolor ułatwia nam obserwację plecionki i szybsze reagowanie na to co się dzieje z naszym wabikiem. Wszystko to dostajemy w bardzo sensownych pieniądzach. Co prawda 150 metrów tej plecionki kosztuje u nas od okolic 130 do 150 złotych, ale na Aliexpress można ją kupić w zwykłych cenach od okolic 70 do 95 złotych za taką samą szpulę. Różnice w cenie wynikają z różnic w grubości linki. Te najcieńsze są droższe. Aktualnie YGK G-Soul Upgrade x8 to obok Egi-Metal druga, najczęściej używana przeze mnie linka. Parametry użytkowe i stosunek jakości do ceny, czynią z niej bardzo atrakcyjną propozycję.

Sklepy na Ali gdzie kupicie G-Soula w dobrych cenach…

https://s.click.aliexpress.com/e/_DFpidGZ

https://s.click.aliexpress.com/e/_DExy7El

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

YGK Egi-Metal – Czterosplotowa klasa sama w sobie.

Dlaczego budując stronę Tanispinning.pl postanowiłem opisać Wam wyniki moich testów użytkowych japońskiej, czterosplotowej plecionki, która w cieńszych średnicach kosztuje około 90 złotych? Ano dlatego, że w tej cenie, ta plecionka to moim zdaniem świetna okazja. Zainteresowani już za moment będą mieli okazję dowiedzieć się dlaczego tak uważam. Zapraszam do lektury.

YGK Egi-Metal…

YGK to japońska marka, której wyroby moim zdaniem spokojnie można pozycjonować w towarzystwie takich tuzów jak Sunline, Varivas, czy Momoi. Czterosplotowa plecionka Egi-Metal to jedna z tańszych pozycji w ofercie tego producenta. Za szpulkę tejże plecionki, o długości 150 metrów zapłacicie, w zależności od jej średnicy, od okolic 80 do 100 złotych (ceny wzięte z popularnego portalu aukcyjnego). Plecionka ta produkowana jest w grubościach od 0,4PE (8lb) do 1,0PE (18lb). Występuje ona w „morskim” ubarwieniu typu multicolor. Dziesięciometrowe odcinki barwione są na przemian kilkoma kolorami i oddzielone białymi znacznikami. Te ubarwienie i niewielkie produkowane średnice, mogą sugerować, że plecionkę opracowano z myślą o lekkich połowach morskich czy jak kto woli „light rockfishing’u”. W naszych realiach plecionka ta sprawdza się doskonale przy ultralekkich i lekkich połowach metodą opadu.

Morski multicolor

Pierwsze co rzuca się w oczy, po wzięciu tej linki do rąk, to realnie niewielkie „średnice” tego produktu. Egi-Metal nie odstaje tu znacząco od topowej konkurencji. Splot linki jest ciasny, nie ma tendencji do rozwarstwień, choć jego wyraźne zaznaczenie może sugerować, że linka do bezszelestnych należeć nie będzie. Multicolor jest raczej stonowany – barwy linki nie biją jaskrawością po oczach. Plecionkę wiąże się dobrze. W dotyku nie jest przesadnie miękka i lejąca się. Niektórym może się to nie podobać. Ja takie linki lubię. Nigdy nie zdarzyło mi się trafić tej linki z jakąkolwiek wadą splotu. Zawsze wyglądała perfekcyjnie, od pierwszego do ostatniego metra.

Plecionka jest bardzo cienka. Splot zwarty ale wyraźnie widoczny. Bezgłośnie nie będzie…

W użytkowaniu potwierdzają się obawy miłośników bezszelestnych plecionek. Czterosplotowa YGK Egi-Metal, wbrew zaklęciom niektórych marketingowców, zdecydowanie do bezszelestnych nie należy. Szum na przelotkach i rolce kabłąka jest wyraźny, chociaż miałem do czynienia z wieloma głośniejszymi linkami. Plecionka nie pije wody i jest bardzo mocna jak na swoje grubości. Niewielkie „średnice” zapewniają nam dalekie wyrzuty, doskonałe czucie przynęty i ułatwiają błyskawiczną reakcję na uderzenie drapieżnika. Najcieńsze modele są doskonałe do okoniowania. Te grubsze bez problemu ogarniają nam sandacza na lekko-średnio.

18lb Egi na górze. 22lb G-Soul Upgrade x8 na dole. Sznurek w środku to jakiś czas używany, 15lb Kastking Mega8 – przegrubiony ale i niedoszacowany – na dobrym węźle trzymał skubany ponad 8kg

Przy dłuższej eksploatacji Egi-Metal ujawnia swoje kolejne zalety. To, że oryginalne kolory blakną bardzo powoli, to akurat szczegół. Największą zaletą tej linki jest jej doskonała wytrzymałość na trudy eksploatacji i to, że nawet najcieńsze średnice bardzo dobrze trzymają początkowe parametry. Linka nie ma tendencji do strzępienia się, ani niespodziewanego trzaskania w połowie długości. Jest bardzo żywotna i po prostu niezawodna. Wędkarz wie na co ją stać, a ona go nie zaskakuje jakimiś wyskokami.  W skrajnych przypadkach, jedna szpulka cieniutkiej Egi-Metal potrafi nam eksploatacyjnie przeżyć dwie, albo trzy szpulki innych, przeznaczonych do ultralighta niteczek.

18lb Egi o niewielkim przebiegu. Kolory żywe choć nie biją po oczach.

Bo ta plecionka z całą pewnością nie jest najcichsza. Z pewnością są też na rynku produkty od niej jeszcze cieńsze. Ale ciężko znaleźć linkę w ultralekkiej kategorii wagowej tak mocną i trudną do zajeżdżenia jak ten produkt YGK. Dlatego mimo, że ciągle eksperymentuję, mimo, że zdarzały się linki, które przy pierwszym kontakcie robiły na mnie świetne wrażenie, to i tak na koniec wracam do niezawodnej Egi-Metal. To moja ulubiona linka do lżejszych połowów. W kontekście jej zalet, cena jaką trzeba zapłacić za 150 metrów tej plecionki, wydaje mi się bardzo uczciwą i sensowną ofertą.

Okoniowa niteczka 0.4PE w trakcie drugiego sezonu użytkowania. Kolory nieco wyblakły. Plecionka trzyma parametry i wiele jej ze szpuli nie ubyło. W swojej klasie to odporny i bardzo trwały produkt.

Następczynię wycofanej z produkcji Egi Metal kupicie u sprawdzonych sprzedawców. To ta sama linka pod zmienioną nazwą:

http://bityl.pl/TRZR0

http://bityl.pl/Zy6TW