Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/
Miesiąc: sierpień 2022
Robinson Diaflex Speeder Perch Spin, 1,86m 1-8g – Budżetowy flagowiec
Diaflex to nazwa, która od lat kojarzy się z topową serią spinningów spod znaku Robinsona. Kolejne generacje Diaflex’ów zapisywały się w świadomości naszych wędkarzy jako generalnie udane wędki, robione na wysokich modułach węgla i dobrze zbrojone. Ceny tych kijów, z jednej strony, były dużo niższe niż ceny topowych serii wędek renomowanych producentów. Z drugiej strony, nie były to nigdy wędki bardzo tanie, co jednak dość skutecznie zawężało grono ich użytkowników. Czy warto sprawić sobie Diaflex’a z aktualnie oferowanej serii? Miałem okazję już całkiem dobrze poznać jedną z okoniówek z tej linii produktowej i nie ukrywam, że wywarła ona na mnie bardzo dobre wrażenie. Zainteresowanych zapraszam do lektury.

Wędki Robinson Diaflex Speeder Perch oferowane są w dwóch podstawowych seriach. Seria z dodatkiem „Spin” w nazwie to wędki o pustych szczytówkach. Seria „Jig” to wklejanki. Niezależnie od tego czy mówimy o tubularach czy wklejankach, według danych producenta podstawą konstrukcji blanków tych wędek jest węgiel o relatywnie wysokim module 85mln PSI. Wędki uzbrojone są po całości w osprzęt Fuji. Na uchwyt kołowrotka wybrano szkieletowy SKSS. Przelotki to micro ringi z serii Alconite w ramkach typu K. Dolnik kija wzmocniono węglowym oplotem.

Omawiany kij ma 186cm długości. To najkrótszy i zarazem najdelikatniejszy kij w serii. Producent deklaruje jego wagę na poziomie 90g, zaś ciężar wyrzutowy określa na zakres od 1 do 8g. Przy pierwszych oględzinach kij sprawia bardzo dobre wrażenie. Design kija jest skromny i nowoczesny. Jakość montażu i użytych materiałów wygląda bardzo dobrze. Na krótkim blanku zamontowano 8 sztuk Alconite’ów. Przelotki trzymają linię, zaś omotki wykonano w sposób nie budzący zastrzeżeń. Uchwyt SKSS nie został wyposażony w insert. Dolnik wykończono świetnej jakości pianką EVA i korkogumą. Wszystko razem wygląda świetnie. Dobre podzespoły spotkały się tutaj z dobrym wykonaniem i stąd ten efekt. Jak jednak Diaflex Speeder sprawuje się w użytkowaniu?

Po pierwsze, trzeba stwierdzić, że deklaracje producenta co do wagi kija są rzetelne. Wędka jest nawet całe trzy gramy lżejsza niż sugerują dane katalogowe. Waga elektroniczna w przypadku testowanego egzemplarza pokazała równe 87g. Kij jest bardzo lekki i świetnie wyważony. Blank ma niewielką grubość i umiarkowaną zbieżność. Przy przelotce szczytowej ma średnicę 1,2mm. Przy dolniku suwmiarka wskazała 8,4mm. Ergonomicznie nie mam tej wędce nic do zarzucenia. Operuje się nią bardzo wygodnie i z dużą przyjemnością.
Gdybym (nieco na siłę) miał wskazać co by tu można zmienić, to pewnie zażyczyłbym sobie tutaj jeszcze carbonowego insertu, dolnika krótszego o jakieś 3-4cm i ogólnej długości kija na poziomie 198cm. Będąc jednak świadomym tego, że na pewno znajdą się i tacy, którzy uznają długość dolnika w tym kiju za idealną i stwierdzą, że się zwyczajnie czepiam , proszę by sugestie te potraktować jako moje mocno osobiste „widzimisię”, a nie poważną krytykę…

Blank tej wędki jest bardzo szybki, ale zarazem finezyjny i prezentujący dobrą progresywność. Do tego jego czułość stoi na naprawdę dobrym poziomie. Transmisja drgań pozwala nam pewnie reagować, nawet na anemiczne i delikatnie okoniowe brania. Ten blank to zdecydowanie bardzo mocna strona tej wędki. Po pierwsze, oferuje nam on szeroki zakres użytecznego CW jaki mamy do wykorzystania. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że dołem można z ciężarem wabików spokojnie zejść tu ciut poniżej 2g (O 1g zapomnijcie. Do microjigów na wzdręgi poszukajcie, delikatniejszego i wolniejszego kija…), co pozwala nam zasadniczo ogarnąć każde okoniowe „minimum”. Górą ten patyk ogarnia na spokojnie jeszcze Hama Stick’a na główce 7g, co daje nam ciut powyżej 11g całkowitej masy wabika.

Co więcej, blank dzięki wspomnianej charakterystyce okazuje się genialnie uniwersalnym. Mówiąc w skrócie, kij ten sprawi się nam świetnie przy każdej metodzie połowu okoni, o ile tylko nie przeszkodzi nam w tym niewielka długość tej wędki czyli 1,86m i górna granica jego CW. Kij doskonale sprawdza się przy jigowaniu, łowieniu na okoniowe żelastwo w typie cykad, wirówek i wirujących ogonków jak też przy powierzchniowym łowieniu na przynęty w typie popperów. Ogarniemy nim bezproblemowo temat jaskółek w toni. Doskonale sprawdzi się nam też przy okoniowym twitchingu. Woblerki w typie Duo Realis Rozante 63SP, czy Lucky John Basara 70SP lub mniejsze, prowadzi się nim bardzo dobrze i gdy trzeba dostatecznie dynamicznie.

Kij jest cięty i jadowity co pozwala nam pewnie wcinać ryby. Finezyjny i progresywny blank dobrze je trzyma. A dolnik, z odpowiednim zapasem mocy, pozwala w razie potrzeby na trochę bardziej forsowne hole. Do drop shot’a i bocznego troka ten kij będzie oczywiście za krótki i za delikatny, ale tak to jest w życiu – wszystkiego mieć nie można.
TESTY UGIĘĆ:




Robinson Diaflex Speeder Perch Spin to przedstawiciel flagowej serii tego producenta. Za „luksus” posiadania tego flagowca trzeba obecnie zapłacić około 425zł. Za te pieniądze dostajemy świetny blank, bardzo dobrze uzbrojony w niezłej klasy osprzęt Fuji i wykończony innymi podzespołami bardzo dobrej jakości. Ten kij to diablo uniwersalny sprzęt do łowienia okoni i przez to bardzo ciekawa opcja dla tych, którzy szukają jednej okoniówki do prawie wszystkiego. Jej parametry użytkowe spokojnie mogą zaspokoić potrzeby wielu spinningistów, w tym także tych zaawansowanych, którzy świetnie wiedzą o co chodzi w tej grze, którą określa się mianem „okoniowania”. W świetle zalet tej wędki, cenę jaką trzeba za nią zapłacić, osobiście uznaję za bardzo atrakcyjną. Diaflex Speeder Perch Spin jest zdecydowanie wart każdej złotówki jaką trzeba na niego wydać, zwłaszcza, że dla zdecydowanej większości swoich nabywców, okaże się najprawdopodobniej okoniówką docelową – tą, która zostanie u nich na lata.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/
Crankbait’a czar czyli Dorado Lake
Był czas, że crankbait’y były przynętami na, które łowiłem dość regularnie i to z całkiem niezłymi wynikami. Od jakiegoś czasu używam ich rzadziej. Dlaczego? Bo nie są skuteczne? Nie do końca… W wielu sytuacjach dobry crankbait okazuje się doskonałym narzędziem połowu. W moim przypadku, bardziej chodzi o to, że twitche czy jerki wymagają zdecydowanie więcej roboty przy animacji ,stąd prowadzenie ich daje mi więcej frajdy niż zwykłe „kręcenie korbą”, które potrzebne jest do tego by tchnąć życie w crankbait’a. Po prostu lubię kombinowanie z przynętą (choć zdaję sobie sprawę, że czasami przynosi to odwrotne efekty) i nic na to chwilowo nie poradzę. Niemniej do jednego crankbait’a wracam regularnie. To Dorado Lake. Totalny klasyk tego producenta, którego polubiłem na tyle, że nie wyobrażam sobie mojego arsenału bez niego. Zapraszam do lektury.

Dorado Lake to pękaty, wygrzbiecony i ciężki wobler o krótkim sterze ustawionym pod kątem sugerującym przeznaczenie do łowienia na płytkiej wodzie (poza jednym modelem, o którym opowiem za chwilę). Przynęta przypomina swoim kształtem coś na podobę krzyżówki karasia z okoniem. Z której strony nie patrzeć, to klasyczny crankbait pełną gębą.

Wobler ten występuje w trzech podstawowych rozmiarach. Największy ma 7cm długości. Średniak ma 5cm. Najmniejszy to 3,5cm woblerek. Teoretycznie niewielkie rozmiary przynęt mogą nieco zmylić laika. To, że Lake jest krótki, nie oznacza wcale, że jest mały. Siedmiocentymetrowy wobler w wersji tonącej waży aż 28g. Niepozorna piątka to 16g grubej przynęty. Najmniejszy Lake w wersji tonącej to tylko 3,5cm ale za to aż 6g masy. Niezależnie od kalibru, Lake miotany z dopasowanego do jego wielkości zestawu lata daleko jak pocisk. Duża masa, skupiona w niewielkiej przynęcie o małej powierzchni bocznej, przekłada się na doskonałe zasięgi rzutowe.

Woblery występują w wersjach tonących i pływających. Jedne i drugie chodzą raczej płytko (pływająca co chyba oczywiste płycej). Do tych podstawowych opcji z czasem producent dołączył wersję SDR (w woblerze 7cm), która zdaje się być ewidentnie dedykowana do trollingu, a całkiem niedawno wzbogacił swoją ofertę w wersję tej „siódemki” z wbudowaną grzechotką. Wobler ten w każdej swojej wielkości dedykowany jest innym zastosowaniom.
Moja znajomość z Dorado Lake’iem zaczęła się od woblerów w średnim rozmiarze, czyli 5cm, tak w wersjach pływających jak i tonących. Przynęt tych z powodzeniem używałem do łowienia szczupaków na płytkich łowiskach. Ich skuteczność i charakterystyczny kształt zwróciły szybko uwagę mojego towarzysza wypraw spinningowych, który ukuł dla tego woblera swoją nazwę – „Karanks”. Nazwy tej używamy w rozmowach między nami do dzisiaj. Coś w sobie to określenie ma…

„Siódemki” i woblerki w rozmiarze 3,5cm dołączyły do mojego arsenału nieco później. Największa „Siódemka” to wersja, której używałem relatywnie najmniej. Wśród wielu wędkarzy zyskała ona sobie opinię świetnej przynęty na sumy (stąd jak mniemam poszerzenie oferty o wspomnianą wersję SDR i wersję z grzechotką). Mi zdarzało się łowić nią szczupaki, ale nieczęsto i dlatego więcej na jej temat nie będę się wypowiadał.

Wersja 3,5cm to zupełnie inna bajka. Z całej rodziny Lake, najmniejszy woblerek, w swojej tonącej wersji, pozostał tym, którego regularnie używam. Dlaczego? Bo to jeden z moich ulubionych woblerów kleniowych. Jego skuteczność i bardzo dobra lotność sprawiają, że uwielbiam nim łowić i czynią z tego woblera jedną z moich „przynęt pierwszego wyboru” jeśli idzie o polowanie na „kluchy”.

Niezależnie od wielkości i wersji, jeśli idzie o zachowanie się w wodzie, Dorado Lake to klasyczny crankbait. Zwijany pracuje bardzo agresywnie i robi wokół siebie sporo zamieszania. Do tego generuje spore opory w wodzie co również przekłada się na dużą ilość generowanych przez niego wibracji. Dzieje się tak nawet przy relatywnie wolnym prowadzeniu, co częstokroć stanowi zabójczą kombinację. Do tego jest to przynęta mało wymagająca jeśli idzie o prowadzenie. Niepotrzebny nam tutaj trzeci Dan w twitchingu czy czarny pas w łowieniu z podbicia. Zwykłe, monotonne kręcenie korbą okazuje się często bardzo skuteczne. Może to i mało finezyjne ale działa (I może dlatego poza wersją kleniową, innych Lake’ów używam ostatnio rzadko… Cóż… Co dla jednych jest wadą, dla innych okaże się zaletą – i na odwrót…)

Woblery te są wykonane w standardzie jakości do, którego Dorado nas przyzwyczaiło. To oznacza, że generalnie nie jest źle, ale odskoki w wadze i pracy poszczególnych egzemplarzy potrafią być zaskakująco duże i momentami irytujące (również zbrojenie wymaga czasem korekty). By zobrazować skalę tego zjawiska posłużę się tylko przykładem najmniejszych woblerów z serii Lake w wersji tonącej. Deklarowana masa tych wabików winna wynosić 6g. Waga aktualnie posiadanych przeze mnie egzemplarzy mieści się zasadniczo w przedziale od 5,1g do 6,1g. Dlaczego zasadniczo? Bo trafił mi się jeden rodzyneczek opisany jako tonący, który okazał się woblerem typu „suspending” o wadze 4,6g (!). No tego jeszcze nie grali…



Z woblerami Dorado jest jak z pudełkiem czekoladek Forrest’a Gump’a. Nigdy nie wiesz co ci się trafi. Raz na jakiś czas trafia mi się wśród nich egzemplarz wybitny. Podobną szansę mamy tutaj niestety też na trafienie totalnego bubla, którego po przetestowaniu mamy ochotę położyć na kowadle i potraktować młotkiem. Zdecydowana większość egzemplarzy trzyma przyzwoitą średnią, ale trzeba mieć świadomość, że odskoki od normy, to w produktach tej firmy standard wliczony w cenę. Cenę na szczęście bardzo umiarkowaną. Woblery z tej serii w wielkości 5cm można jeszcze kupić w cenach zaczynających się poniżej 20zł za sztukę. Kleniowe 3,5cm zaczynają się od kilkunastu złotych. Mimo wspomnianych mankamentów lubię te przynęty. W świetle posiadanych przez nie zalet, jestem w stanie przymknąć na nie oko. Bo Dorado Lake’i po prostu łowią. I robią to często cholernie dobrze.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/