Jak ugryźć temat przyponów szczupakowych?

W dziedzinie przyponów szczupakowych mamy stały, może nie galopujący, ale jednak widoczny postęp. Objawia się on głównie w dziedzinie materiałów z których wykonujemy tego typu przypony. Do stale rozwijanych plecionek stalowych, doszły nam takie materiały jak wolfram, tytan (Tutaj też zauważamy ewolucję w postaci przyponów UL i plecionek) i fluorocarbon. Producenci sprzętu wędkarskiego próbują też proponować, w alternatywie dla tego ostatniego materiału, podobne, ale tańsze rozwiązania, w typie np. Regenerator’a od Savage Gear. Czy jest wśród tych propozycji jedyna słuszna? Czy któryś z materiałów jest najlepszy? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym tekście. Zapraszam do lektury.

Kolorowy zawrót głowy

Materiały przyponowe czyli, co do czego?

Linka stalowa – pogłoski o jej śmierci należy uznać za mocno przesadzone.

Linki stalowe to materiał przyponowy używany jeszcze przez naszych ojców i dziadków. Jego zalety w kontekście ich zastosowania w charakterze przyponu szczupakowego są oczywiste. Są tanie, mocne i całkowicie odporne na przegryzienie. W pewnym momencie jednak, ich niezachwianą do tej pory pozycję, zaczęły podważać inne rozwiązania, które okazywały się wolne od wad linek stalowych starszych generacji. Mowa tu przede wszystkim o ich sporej sztywności i dużej pamięci kształtu, które okazywały się problematyczne przy bardziej finezyjnych zestawach i ujemnie wpływały na trwałość przyponu. Od jakiegoś czasu jednak, mamy na rynku niezły wybór linek 49-ciowłóknowych (określanych też jako „7×7”), które wspomniane wady mocno niwelują. Ich wielowłóknowa struktura zwiększa ich odporność na trwałe odkształcenia, a zastosowanie bardziej miękkich stopów, sprawia że są one miękkie, lejące się i przy niewielkich średnicach świetne do lekkich, finezyjnych zestawów ukierunkowanych przede wszystkim na obsługiwanie niewielkich przynęt gumowych.

Wbrew niektórym opiniom linki stalowe mają się dobrze…

Dodatkowo, do linek tego typu, zwanych umownie surfstrandami, dochodzi nam druga kategoria linek stalowych o hybrydowym charakterze czyli tzw. surflony. To nic innego jak linka typu surfstrand umieszczona dodatkowo w otulinie z tworzywa sztucznego (przeważnie nylonu). W porównaniu do surfstrandów, są one bardziej odporne na odkształcenia, uszkodzenia ich wierzchniej struktury oraz czepianie się do nich różnego rodzaju zanieczyszczeń w postaci glonów, co w określonych sytuacjach bywa uciążliwe. Odbywa się to jednak kosztem zwiększenia ich grubości, sztywności i masy. Coś za coś.


Na rynku cały czas pozostają też starszego typu linki stalowe typu 1×7, czy 1×19, których jedyną, ale dla niektórych klientów najwyraźniej wymierną zaletą w porównaniu do linek 7×7, pozostaje niższa cena. Nieco na uboczu typowego spinningu szczupakowego funkcjonują też inne, „trudnoprzegryzalne” materiały hybrydowe, oparte na tworzywach sztucznych w typie np. kevlaru i zewnętrznych oplotów stalowych lub wolframowych, które wywodzą się z np. z wędkarstwa muchowego. Te jednak, ze względu na ich dyskusyjną pod kątem czystego spinningu użyteczność, nie staną się u mnie przedmiotem szerszych rozważań.

Linki 7×7. Najdroższe i najlepsze.

Wolfram – spieszmy się nim cieszyć bo żywot jego krótki

Przypony wolframowe dostępne są na rynku w szerokim wyborze, tak jeśli idzie o ich długości i grubości, jak i ilość oferujących je producentów. Niezależnie jednak od tego kto i jakie je oferuje, mają one ten sam zestaw zalet i wad. Z jednej strony, będąc całkowicie „nieprzegryzalnymi”, są jednocześnie wyjątkowo miękkie i wiotkie. Plecionki wolframowe dysponują też relatywnie wysoką odpornością na zrywanie przy niewielkich „średnicach” przyponu. Ich ceny również nie są wygórowane. Niestety, świetny do lekkich i finezyjnych zestawów wolfram jest też ekstremalnie nietrwały. Często wystarczy pojedynczy zaczep czy splątanie, by nowy przypon skręcił się jak sprężyna i w skrajnych przypadkach nadawał się do natychmiastowej wymiany. Ponadto ich odporność na uszkodzenia eksploatacyjne jest również niewielka. Jeżeli nie kontroluje się takiego przyponu na bieżąco, można na skutek niezauważonych mikrouszkodzeń w głupi sposób utracić drogą przynętę, zaś w skrajnie negatywnym scenariuszu – można stacić przynętę wraz z rekordową rybą. (A to zawsze boli najbardziej…)

Wolframki w najcieńszych średnicach są niezmiennie użyteczne.

Mimo swoich wad, zalety plecionki wolframowej czynią z niej bardzo dobry wybór jako awaryjne zabezpieczenie przed szczupaczymi zębami lekkich zestawów okoniowych. W miejscach gdzie ryzyko takiego przyłowu jest wysokie, przypon wolframowy pozostaje niezmiennie bardzo sensownym rozwiązaniem.

Tytan – gniotsia niełamiotsia?

Zalety monodrutów tytanowych są znane w światku spinningowo-castingowym od lat. To materiał lekki, bardzo sprężysty i ekstremalnie odporny na trwałe odkształcenia. Jest jednocześnie relatywnie sztywny. Z jednej strony ogranicza to nieco jego zastosowanie w lekkich zestawach dedykowanych łowieniu na gumy. Z drugiej strony jednak, czyni go niezastąpionym w zestawach, w których zachodzi wysokie ryzyko powstania splątań tak w trakcie rzutu, jak i w trakcie animacji przynęty. Coś, co było wadą przy animowaniu czterocalowej gumki, okazuje się ogromną zaletą w trakcie prowadzenia odjeżdżających na boki jerków czy woblerów twitching’owych. Druty tytanowe znacząco redukują również możliwości splątań podczas rzutu wabikami w typie cykad, błystek wirowych czy woblerów pozbawionych wbudowanych systemów rzutowych.

Drut tytanowy. Niezastąpiony do jerków i woblerów typu twitch.

Nowym materiałem opartym na tytanie, który stosunkowo niedawno pojawił się na rynku są plecionki tytanowe. Użytkowo pozycjonują się pomiędzy linką stalową, wolframem, a drutem tytanowym. Są jednocześnie miękkie, sprężyste, ale i nie pozbawione odrobiny sztywności. Do tego są bardzo odporne na odkształcenia i oferują dużą wytrzymałość w kontekście ich realnej średnicy. Niemniej nie jest to też materiał pozbawiony wad. Z jednej strony są to przypony bardzo drogie. Z drugiej, o czym miałem okazję przekonać się na własnej skórze, zdarza im się pęknąć w sytuacjach nieoczywistych. Mikrouszkodzenia materiału tytanowego okazują się najwyraźniej być trudniejsze do wykrycia niż w przypadku innych przyponów, co czasem może skończyć się niemiłym zaskoczeniem nad wodą. Kwestią dyskusyjną pozostaje czy tendencja ta, to chwilowa przypadłość, która zostanie wyeliminowana wraz z ulepszaniem surowca, czy też pozostanie ona z nami na dłużej.

Plecionka tytanowa. Świetna choć momentami nieprzewidywalna.

Flurocarbon – tak niewidzialny jak „nieprzegryzalny”?

Gdy materiał zwany fluorocarbonem wchodził na rynek wędkarski reklamowany był jako „nieprzegryzalny” (bo gęstość i twardość bardzo duża…) i niewidzialny (bo stosunek załamania światła w nim, „prawie” taki sam jak w wodzie…). Lata popłynęły jak rzewne opowieści speców od marketingu i okazało się, że fluorocarbon ani nie jest niewidzialny, ani „nieprzegryzalny”, w dodatku jest zdecydowanie nietani, a mimo to i tak zajął silną pozycję w arsenałach spinningistów na całym świecie. Dlaczego tak się stało? Wszyscy powariowali czy o co chodzi?

Fluorocarbon… Popularność w pełni uzasadniona.

Odpowiedź jest dość prozaiczna. Fluorocarbon wszedł w te miejsca, gdzie stosowało się do tej pory bardzo grube żyłki bo okazał się od nich materiałem lepszym. Może i nie jest zupełnie niewidoczny pod wodą (I to mówiąc bardzo delikatnie… Wystarczy obejrzeć jakiekolwiek podwodne nagranie z przyponem o średnicy 1mm w roli głównej…), ale mimo wszystko nie ma materiału, który pod tym względem prezentowałby się lepiej. W specyficznych warunkach gdy ryby są wybredne, a przejrzystość wody wysoka, można założyć, że może on okazać się właśnie tym niuansem, dzielącym nas od stanu całkowitego braku brań do uderzenia drapieżnika w naszą przynętę. Ciężko to potwierdzić ale nie można tego wykluczyć.

Flurocarbon na szczupaka? Oczywiście że, tak, ale tylko o grubości około 1mm.

Podobnie jest z „nieprzegryzalnością”. Choć twardszy od zwykłych nylonowych żyłek, fluorocarbon pozostaje materiałem, który przegryźć można (Nikogo tu jednak nie zachęcam do testów na własnym uzębieniu. Cały czas mówię o nim w kontekście łowienia szczupaków i tak niech pozostanie.). Podobnie jednak jak ma to miejsce w przypadku żyłek, wraz ze wzrostem średnicy fluorocarbonu, spada prawdopodobieństwo obcinki w trakcie brania czy holu szczupaka. O ile w przypadku linki o średnicy np. 0,30mm nikomu nie zarekomendowałbym używania jej w charakterze przyponu szczupakowego, o tyle w przypadku linek o średnicach 0,90mm, 1,00mm czy 1,20mm prawdopodobieństwo przegryzienia tejże linki robi się skrajnie niewielkie. Mówiąc krótko, trzeba chyba mieć grubego pecha, by takie coś nas spotkało, ale niemożliwym nie jest. Pozostaje teraz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to niewielkie ryzyko, jest równoważone przez zalety fluorocarbonu? Moim zdaniem tak właśnie jest.

Cieńsze fluorocarbony. Świetne na ryby drapieżne, które nie mają zębów tak ostrych jak szczupak.

Kwestię wątpliwej niewidzialności już omówiłem. Fluorocarbon ma jednak inne wymierne zalety, ,które czynią z niego świetny w określonych sytuacjach materiał przyponowy. Pierwszą z nich bez wątpienia jest bardzo wysoka odporność na ścieranie i trwałe odkształcenia. W miejscach o dużej liczbie potencjalnych zaczepów fluorocarbon sprawuje się wyśmienicie. Dodatkowo, jego przezroczysta struktura pozwala nam bardzo dokładnie monitorować stan techniczny przyponu, co ustrzega nas przed niespodziewanymi zerwaniami zestawów, które stają się naszym udziałem w przypadku przyponów z innych materiałów. Fluorocarbon jest pod tym względem czytelny i przewidywalny. W jego przypadku nie dochodzi do dziwnych, zaskakujących pękań przyponu jak zdarza się to w przypadku np. „nieprzegryzalnego” tytanu czy stalki, bo tutaj poważne uszkodzenia po prostu widać na pierwszy rzut oka, a duża grubość materiału przy zaciskach daje odpowiednio duży margines bezpieczeństwa. Już samo to moim zdaniem równoważy potencjalną, choć minimalną szansę na przypadkową obcinkę w ogólnym rachunku plusów i minusów.

Inwestycja w kilka podstawowych narzędzi szybko się zwróci. Po złapaniu wprawy, własnoręcznie wykonane przypony okazują się nie tylko najtańsze, ale i najpewniejsze.

Do tego fluorocarbon jest materiałem przyjemnie sprężystym (Co przy holu szczupaków nie jest bez znaczenia.), szybko tonącym i odpornym na skutki starzenia się. Sprężystość fluorocarbonu ,w połączeniu z dużą wytrzymałością tego materiału w typowo szczupakowych średnicach, przekłada się również na bardzo dużą jego odporność na przeciążenia dynamiczne, które występują w trakcie rzucania ciężkimi zestawami. Do tego dochodzi kwestia ceny, która choć nie jest niska, pozostaje jednak na akceptowalnym poziomie. Materiał ten ma wiele plusów i jest zdecydowanie wart tych pieniędzy.

Przypony stalowe własnej roboty.

Największa wada fluorocarbonu wynika jednak ostatecznie z tego, że nie jest metariałem niemożliwym do przegryzienia. By zachować odpowiednią na to odporność, musimy stosować materiał dużej grubości, a więc i masy, i sztywności zarazem, a przy tym niepozbawiony pamięci kształtu. To dyskwalifikuje fluorocarbon jako uniwersalny szczupakowy materiał przyponowy, bo generalnie nie nadaje się on do lżejszych zestawów szczupakowych. Trudny do zastąpienia w ciężkich zestawach, na lekko roboty nie zrobi, gasząc i wypaczając pracę mniejszych przynęt. Ponownie – coś za coś.

Mój żelazny zestaw przyponów, czyli co trzeba mieć, skoro jednym przyponem się nie opędzimy?

Jadąc na typowy wypad spinningowy mam ze sobą zawsze dyżurny zestaw przyponów (większości własnej roboty), który umożliwia mi odnalezienie się w każdej szczupakowej sytuacji. W skład tego zestawu wchodzi:

Jeden portfel, który ogarnia wszystko…

  • Kilka przyponów do zestawów „na lekko/średnio” długości 40-50cm wykonanych z plecionek stalowych typu surfstrand 7×7 (ostatnio najczęściej z linki RAW49 od SG o wytrzymałości 10kg) głównie pod gumy, błystki wahadłowe, crankbaity i błystki wirowe.
  • Kilka przyponów z plecionki tytanowej o wytrzymałości 7-9kg pod podobne zastosowania do zestawów najdelikatniejszych i tych o nieco większym potencjale do plątania się. (ostatnio JMC, ale pojawili się już inni dystrybutorzy oferujący takie)
  • Kilka przyponów do nieco cięższych zestawów długości 40-50cm z linki typu surfstrand/surflon 7×7 o wytrzymałości około 18kg
  • Kilka przyponów z monodrutu tytanowego długości 30-40cm o wytrzymałościach 3-5kg, 10-12kg i 18-20kg do zestawów pod jerki, twitche i wirówki/cykady. (Mikado Jaws, Daiwa, tytanki UL z rynku chińskiego, choć ostatnio te najcieńsze zaczęły się pojawiać i u nas)
  • Kilka przyponów z fluorocarbonu grubości 0,90mm (ostatnio stosuję morski Shockleader Type F od Daiwy) o długości 50-70cm pod ciężkie zestawy
  • Kilka „okoniowych” przyponów wolframowych 2,5-5kg (od lat Stan-Mar…)

Przypony z monodrutu tytanowego. Lewy i środkowy wyrób własny. Z prawej Mikado Jaws do 18kg.

Taki zestaw ogarnia mi każdy potencjalny szczupakowy temat. Jest on też konsekwencją mojej opinii, że w kwestii przyponów szczupakowych jedno najlepsze rozwiązanie, po prostu nie istnieje. Są tylko rozwiązania optymalne dla zastosowanego zestawu, który wiąże się natomiast z typem stosowanych przynęt, stopniem aktywności ryb, ich preferencjami pokarmowymi w danym momencie i charakterystyką łowiska. Inny przypon sprawdzi się przy czterocalowej gumce, a inny przy 150-ciogramowym „kotlecie”. Inny sprawdzi się przy zwijanych swimbait’ach, a inny przy odjeżdżających na boki jerkach. Innego potrzebujemy w zarośniętym, pełnym zaczepów łowisku, a innego łowiąc szczupaki na lekko w opadzie nad położonym na siedmiu metrach płaskim blatem. Mój zestaw może się wydawać opasły, ale w rzeczywistości mieści się w jednym portfelu przyponowym wraz z przyponami sandaczowymi i okoniowymi. Nie jest tak źle.

Kolejne pytania i dylematy…

Jaka długość przyponu jest optymalna?

Nie ma tutaj jednej odpowiedzi. Generalnie uznaję jednak, że przypon im dłuższy, tym lepszy. W trakcie ataku szczupaka na przynętę może dojść do wielu sytuacji, które na pozór wydają się nam nieprawdopodobne. Drapieżnik potrafi zassać nawet spore wabiki zaskakująco głęboko. Przypony potrafią się w dziwne sposoby „składać” i zawijać. Ryba wykonując swoje zwyczajowe odejście po ataku, czy też młynkując w trakcie walki, potrafi owinąć sobie przypon wokół pyska, czy ciała. Potrafi się on zahaczyć o „nożyczki” w szczupaczym pysku czy jedną z płetw. W takich sytuacjach, bezpieczna z pozoru plecionka może trafić prosto w zęby szczupaka, a my możemy się pożegnać z rybą, przyponem i przynętą. Długość jednak ma znaczenie…

Ucinaczki i zaciskarka. Narzędzie niezbędne. Przydadzą się jeszcze zapalniczka i klej w typie superglue.

Niemniej długość przyponów ma swoje granice. Pierwszą rzeczą, która nam je wyznacza jest długość wędziska, którym się będziemy posługiwać. Przy krótkich kijach mierzących poniżej dwóch metrów, dedykowanych np. jerkowaniu czy twitchingowi, zwykle musimy się ograniczyć do okolic 40cm. Przy wędkach długich możemy poszaleć. Przypony mierzące 60-70cm nie są moim zdaniem żadną przesadą. Nie tylko lepiej chronią zestaw, ale też w przypadku spracowania się końcowego odcinka, można bezkarnie taki przypon trochę skrócić, zarobić końcówkę i używać go dalej.


Długość i grubość przyponów limituje nam też ich rosnąca wraz z ich wydłużaniem masa, która może mieć negatywny wpływ na pracę niewielkich wabików. Tutaj też dochodzimy do kolejnej kwestii kluczowej.

Dopasowanie przyponu do wabika i techniki.

Generalną zasadą, która powinna nami kierować w trakcie dobierania przyponu do zestawu jest taka, by wybrany przez nas przypon sprzyjał prawidłowej animacji naszych wabików, i jednocześnie, w jak najmniejszym stopniu negatywnie wpływał na ich pracę. Dodatkowo istotnym jest by przypon niwelował ilość potencjalych splątań tak w trakcie rzutu jak i animacji. Dlatego do niewielkich gum stosujemy cienkie i miękkie plecionki stalowe, tytanowe i wolframowe. Dlatego przy jerkach i woblerach twitchingowych genialnie sprawują się monodruty tytanowe. Dlatego przy cięższych zestawach możemy korzystać z zalet grubego fluorocarbonu. Koniec i kropka.

Każdy z opisanych rodzajów przyponów robi robotę, pod warunkiem stosowania w odpowiednich okolicznościach.

Do rozstrzygnięcia pozostaje nam jeszcze kwestia wpływu konkretnych rodzajów przyponu na ilość brań. Czy mniejsza „widzialność” szczupakowego fluorocarbonu gwarantuje nam większą ilość brań niż przy używaniu przyponów stalowych? Dlaczego czasem łowiąc szczupaki na jednej łodzi, na te same przynęty, na tych samych obciążeniach, tą samą techniką, jeden wędkarz ma zdecydowanie większą ilość brań niż drugi? Czy wpływ na to mogą mieć różne materiały przyponowe, których używają? Wreszcie, dlaczego podczas gdy ja łowię finezyjnym, delikatnym zestawem i wyniki mam danego dnia mizerne, kolega z łodzi leje mnie okrutnie łowiąc taką samą gumą, podczepioną do topornego, sztywnego i powykrzywianego przyponu? Sądzę, że wielu spośród nas wielokrotnie zadawało sobie takie i podobne pytania…
Tutaj również nie widzę jednoznacznych odpowiedzi. Założyć raczej należy, że dla szczupaków przypony są widoczne, tak jak i są widoczne dla nas. Pytanie jest takie, czy ryby te zdają sobie sprawę z tego z czym właściwie mają do czynienia i z czym może się to dla nich dalej wiązać? I tu odpowiedź brzmi, że raczej nie, bo gdyby tak było to nie łowilibyśmy ich prawie wogóle. Jeżeli zaś tak nie jest, to co powoduje takie dysproporcje w braniach na zestawy uzbrojone w różne przypony? Czy to tylko sprawa przypadku? Wielokrotnie przerabiałem sytuacje gdy więcej brań było na zestaw z fluorocarbonem, i równie wiele razy „łowniejsza” okazywała się stalka czy tytan. Rozmyślałem nad tym fenomenem wiele razy i uknułem sobie tutaj pewną teorię.

Fluorocarbon czy stalka? Oto jest pytanie. 😉

Wedle niej, w momencie gdy o decyzji drapieżnika o ataku na przynętę przesądzają niuanse (Czyli nie mówimy o sytuacji gdy szczupaki są w szale żerowania i biją wściekle we wszystko co się poruszy w zasięgu ich wzroku), motywem decydującym nie jest to czy przypon jest lepiej, czy gorzej widoczny dla szczupaka (choć w określonych wypadkach trudno całkowicie wykluczyć taki wpływ), lecz raczej to, jak wpływa on na akcję naszej przynęty.


Guma prowadzona na nierozciągliwej, i prostej stalce zachowuje się nieco inaczej niż zwijana na 70-cio centymetrowym, lekko pofalowanym fluorocarbonie. Podbijana na nim reaguje na ruch wędki nieco łagodniej i ospalej. Wpływa on na prędkość opadu na pauzach w prowadzeniu. Grubszy, cięższy, pofalowany przypon wprowadza w akcję przynęty pewne zakłócenia i zaburzenia rytmu, które w określonych, specyficznych warunkach mogą prowokować szczupaki do ataku. Analogicznie, przynęta prowadzona na nierozciągliwej, prostej stalce czy tytanie, będzie na nasze zabiegi animacyjne reagować inaczej. Wszelkie ruchy szczytówki przekazywane będą na nią ostrzej i precyzyjniej, co w innych okolicznościach może być dla naszego drapieżnika bardziej kuszące i trigerować go do uderzenia. Teoria ta nie podważa generalnych zasad doboru przyponu szczupakowego, bo należy rozpatrywać ją jako prawdopodobną w pewnych, specyficznych warunkach. Od generalnych reguł bowiem, zdarzają się wyjątki, które mogą je tylko potwierdzać. To proste. Dostarcz drapieżnikowi takiej przynęty, której zachowanie go w danym momencie sprowokuje. I sęk w tym, że nie zawsze jest to zachowanie, które przewidział dla tej przynęty jej projektant. Odstępstwa od normy bywają czasami bardzo kuszące.

Potrafi zassać i ma czym uciąć…

Takie podejście do sprawy mogłoby również jakoś wytłumaczyć przypadek naszego wrednego kolegi, który swoim topornym zestawem, ze stalką wziętą z blokady rowerowej, skopał nam tyłek, mimo stosowania przez nas finezyjnej i delikatnej plecionki tytanowej czy wolframowej. Czy jest tak w istocie? Nie wiem. To tylko teoria. Można ją odrzucić, można z nią polemizować, można wreszcie próbować ją weryfikować. Mówiąc krótko, skoro nasz sprawdzony, dopasowany, zgodny ze sztuką zestaw w danym momencie działa zdecydowanie gorzej niż zestaw kolegi, to może nie warto się obrażać na świat, tylko spróbować zastosować jego rozwiązania? Może jeżeli coś jest na pozór głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie? Dla mnie ta kwestia jest otwarta…

W filmie między innymi kilka porad jak wykonać przypony własnej roboty…

Przed nami majówka. Sezon szczupakowy się zaczyna. Będzie czas na testy i przemyślenia. A ja tymczasem, życzę wszystkim Wam moi drodzy, którzy dobrnęliście do końca tego tekstu, atomowych brań i pięknych, walecznych ryb w tym sezonie. Niech się dzieje pozytywnie.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *