Wybór kołowrotków z niższej półki jest na Aliexpress całkiem spory. Produkty jednego z największych chińskich producentów sprzętu wędkarskiego jakim jest Tsurinoya, cieszą się sporą popularnością. Czy niedrogi Whirlwing wart jest zainteresowania? Zapraszam do lektury testu.
Zacznijmy od tego co rozumiem pod pojęciem niedrogi. Cena Whirlwing’a zaczyna się aktualnie od okolic 200 złotych za najmniejsze modele. Jeżeli, ktoś ma ochotę teraz zawołać, że dwie stówy za kołowrotek to nie jest już bardzo tani młynek, to ja tylko zwracam uwagę, że za takie pieniądze otrzymujemy sprzęcik z kompozytowym body, którego konstrukcję wsparto na 8+1 nierdzewnych łożyskach, hamulec oparto w nim o trzy tarcze węglowe (poza najmniejszymi modelami z serii czyli 800/1000, gdzie zastosowano pojedynczą carbonową tarczę) zaś oś szpuli wykonano ze stali nierdzewnej (Producent podawał w opisie, że przekładnię główną również, co nie okazało się precyzyjną informacją. Przekładnia to stop cynku. Ze stali wykonano końcówki osi przekładni pracujące w łożyskach. Dzięki Antek za zwrócenie uwagi na tę nieścisłość!). Aluminiowa korbka kołowrotka jest wkręcana w mechanizm. Z aluminium wykonano również szpulę. Jak na tę półkę cenową całkiem nieźle, nieprawdaż?
Młynek wygląda dobrze. Na pierwszy rzut oka, możemy zauważyć w ogólnej linii młynka „inspirację” sprzętem jednej z japońskich marek. Nie widać też żadnych poważnych niedoróbek. Kołowrotek przy wstępnych oględzinach chodzi płynnie, nie ma znaczących luzów, nie wydobywają się z niego żadne niepokojące odgłosy. Wszystko tu jest takie jak powinno być. U niektórych wątpliwości może budzić jedynie ładny , aluminiowy knob. W zimne, mokre dni nie wszystkim będzie pasował.
Kołowrotek w rozmiarze 2000 waży 240g. Mechanizm ma uniwersalne przełożenie 5,2:1. Siłę hamulca producent określił w tym modelu na 7kg. Nie wnikając w to jak precyzyjny jest to szacunek (a wygląda na bliski prawdzie) to i tak młynek oferuje więcej niż będzie nam potrzebne w kompozytowym kołowrotku tak niewielkiego rozmiaru. Zauważyć trzeba, że hamulec walki w tym kołowrotku ma niezłą dozowalność i startuje dostatecznie płynnie by zadowolić każdego miłośnika niedrogiego sprzętu. Na tle innych kołowrotków z tego segmentu Tsurinoya nie ma się pod tym względem czego wstydzić.
Użytkowo Tsurinoya nie sprawia zawodu. Po krótkim użytkowaniu, gdy fabryczne smary rozejdą się po mechanizmie, kołowrotek chodzi jeszcze lepiej. Nawój plecionki jest całkiem dobry. W trakcie eksploatacji nie pojawiają się żadne niespodziewane brody czy splątania. Ergonomia jest bez zarzutu. Młynek nie sprawia żadnych problemów. Mi osobiście nie przeszkadza nawet wspomniany aluminiowy knob. Za te pieniądze, ciężko się tu w sumie do czegokolwiek doczepić. Do czego ten kołowrotek się nada najlepiej? Przykręcony do cięższej okoniówki, zestawu kleniowo-jaziowego czy do lekkiej szczupakówki powinien posłużyć nam dłużej i wagowo dopasować się do niezbyt ciężkiego zestawu. Postarajmy się nie przekraczać ciężaru wyrzutowego na poziomie 25g i nie zarzynać tego niedużego kołowrotka dużymi obrotówkami czy innymi generującymi duże opory wabikami, a jego wnętrzności nie powinny nas zawieść. Mam okazję użytkować go już ładny kawałek czasu i nie zauważam w jego pracy niczego niepokojącego. Dwa inne egzemplarze pracują dość intensywnie u znanych mi osób. Są oni również z Whirlwing’a zadowoleni i nie zgłaszają, żadnych negatywnych uwag na temat tego sprzętu.
Jak wspominałem na wstępie, ceny TSU Whirlwing zaczynają się aktualnie w przypadku najmniejszych modeli od sumy lekko przekraczającej 200 złotych i w świetle tego co za te pieniądze otrzymujemy, nie wydają się wysokie. Osoby z parciem na budżet, za niewielkie pieniądze mogą tu wyrwać całkiem sporo.
Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/
Jeden komentarz do “Tsurinoya Whirlwing WH 2000 – Niedrogi, całkiem niezły młynek od TSU”