SeaKnight Treant III – Czyli kilka słów o tym, że czasem lepiej kupić dobrą flaszkę, niż zły kołowrotek…

Jak popatrzeć na schematy i opisy na firmowym sklepie SeaKnight’a to można odnieść wrażenie, że seria kołowrotków Treant III to co najmniej bardzo sensowne maszyny. 10+1 łożysk, uszczelniony hamulec o sporej mocy oparty na podkładkach węglowych, wkręcana w korpus korbka, to szczegóły, które mogą takie wrażenie wywołać. Zastanawiać może cena… Aktualnie najmniejsze młynki z serii można wyrwać w cenie około 120 zł. Czy to piękna bajka, czy może czai się tu jakiś smok? Zapraszam do krótkiej lektury.

Szwarzcharakter tej historii…

Na wstępie zaznaczę, że za młynki te (bo kupiłem dwie sztuki w rozmiarach 2000 i 2500) nie zapłaciłem wspomnianej przeze mnie na początku ceny. Promocja była taka, że za oba zapłaciłem równowartość dwóch flaszek lubianego przeze mnie, popularnego bourbona. Znaczy się ryzyko nie było wielkie, a chęć przetestowania spora…

Drugi profil podejrzanego…

Kołowrotki przyjechały w prostych kartonowych pudełkach. Po wyjęciu z nich prezentowały się jak na swoją półkę cenową akceptowalnie. Tanio i choć zdecydowanie bez szału jeśli idzie o wykończenie, to nie sprawiały jednak wrażenia jakby miały się zamiar rozlecieć. Po wzięciu ich do ręki, przykręceniu korbek i pierwszych pokręceniach, umiarkowanie pozytywne pierwsze wrażenie prysło niczym bańka mydlana.

„Nawój”… Taaa… Biedny wędkarzu, nawój ci to było?

Mniejszy młynek zaprezentował na wjazd brak czegokolwiek, co moglibyśmy określić jako „kulturę pracy”. Wyczuwalne było fatalne ząbkowanie przekładni i bicie rotora. „Gładkość pracy” można by porównać jedynie do zjeżdżania gołym tyłkiem po gruboziarnistym papierze ściernym. Mimo to, zdecydowałem się nawinąć na niego plecionkę i ocenić nawój oraz pracę hamulca.

Nawój w większym 2500. Ciut lepiej…

Nawój wygląda po prostu fatalnie, zaś hamulec działał pulsacyjnie (raz mocnej, raz słabiej) i miał tendencję do zacięć.  Podsumowując… Młynek ten po wyjęciu z pudełka nadawał się jedynie jako przycisk do papieru lub ozdobny bibelocik na tanią komódkę. Gdybym miał wykombinować mu jakieś wędkarskie zastosowanie to od biedy można by go użyć jako ciężarka do sondowania głębokości łowiska. Nic innego do głowy mi nie przychodzi…

Praca tego egzemplarza całkowicie dyskwalifikowała go na starcie.

Większy młynek (2500) pod każdym względem zaprezentował się lepiej, niemniej kultura pracy i tego egzemplarza pozostawia bardzo dużo do życzenia. Kołowrotek od nowości lekko ząbkuje, szeleści, a hamulec jest słabo dozowalny i brak mu płynności startu i działania. Uznałem go jednak za warunkowo nadającego się do dalszych testów. Dostał plecionkę, pojechał parę razy nad wodę, wyholował kilka ryb.

Elementy składowe hamulca walki w modelu 2000…

Mniejszy młynek trafił na warsztat i został rozebrany przeze mnie na czynniki pierwsze. Zacząłem od korekty hamulca. Dwie węglowe podkładki okazały się być jedną węglową i drugą z jakiegoś czarnego, imitującego wyglądem carbon materiału. Jedna z nich była niechlujnie wycięta, obie niedosmarowane, a w mechanizmie hamulca walały się duże metalowe opiłki. MASAKRA… To nie miało prawa działać.

Stalowe wióry i syf w środku… Bez komentarza.

Potem zabrałem się za mechanizm główny kołowrotka. Pierwsze co rzuca się w oczy to fatalna jakość obróbki CNC poszczególnych elementów jak też tych, które są odlewami. Powierzchnie elementów wyglądają tandetnie i są nierówne. Czego by tutaj nie robił, to „masła w maśle” nie będzie. Co najwyżej „masło z piachem”. Wszystko w środku zapaćkane jest „smarem” podejrzanej proweniencji. Łożysk nie chciało mi się już nawet liczyć. Z grubsza są gdzie powinny być, ale (co powinno być chyba oczywiste) wyglądają na najtańsze łożyska w tej części galaktyki stąd długiej pracy im nie wróżę. Umyłem tę bidę, wyczyściłem, nasmarowałem jak trzeba i złożyłem. W obecnej chwili chodzi to już dużo lepiej niż zaraz po wyjęciu z pudła, ale w mojej opinii nada się toto od biedy do spławikówki dla juniora. Do spinningu nawet nie będę próbował tego zakładać. Szkoda nerwów.

Widok po otwarciu…

Większy Treant III jakoś działa. Po kilku wypadach nad wodę, wyląduje w wolnej chwili na warsztacie i zostanie również wybebeszony na wskroś. Po myciu, czyszczeniu i smarowaniu zostanie złożony od nowa i zobaczymy… Jeśli mnie najdzie fantazja to może nagram z tego kilka klipów i porobię więcej zdjęć, ale nie wiem czy młynek ten jest wart mojego czasu i takiej dodatkowej roboty. Muszę to przemyśleć.

Przekładnia…

Podsumowując…  SeaKnight Treant III to nie są kołowrotki. To protezy kołowrotków, na które nie warto wydawać jakichkolwiek pieniędzy, a już na pewno nie takich jakie sobie aktualnie za nie życzą sprzedawcy. Jakość podzespołów i montażu woła tutaj o pomstę do nieba. Jeżeli chcecie zniechęcić swoje dziecko do wędkowania, to kupienie Treant’a III może być całkiem niezłym sposobem na podkopanie jego zapału. Jeżeli nie chcecie go zniechęcać, to kupcie mu za te same pieniądze Ryobi Ecusima’ę i dokonacie zakupu po stokroć mądrzejszego. Jeżeli, ktokolwiek z Was moi Drodzy Czytelnicy, zastanawiał się kiedykolwiek, nad kupieniem sobie czegoś takiego, to informuję Was, że mądrzej zrobicie jak za tę kasę kupicie sobie dużą flaszkę czegoś procentowego. Po jej wypiciu przynajmniej przez chwilę poczujecie się wspaniale, a następnego dnia, będziecie dokładnie wiedzieli skąd wziął się ten kac (I pomęczy Was on o wiele krócej…). Na zdrowie!

W tym miejscu zwykle zamieszczam linki do testowanego sprzętu, ale tym razem nie zamieszczę. Nie chcę by ktoś, choćby przez przypadek, to kupił…

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

10 komentarzy do “SeaKnight Treant III – Czyli kilka słów o tym, że czasem lepiej kupić dobrą flaszkę, niż zły kołowrotek…”

    1. Omijać szerokim łukiem. Jak do tej pory najgorzej zrobiony kołowrotek z Ali z jakim miałem do czynienia. Co nie znaczy, że nie można tam znaleźć dużo gorszych wynalazków. Sprzęt totalnie niewarty pieniędzy jakie trzeba za niego dać.

  1. Więcej takich rzetelnych testerów, a nauczymy kombinatorów uczciwości. Na pewno każdy, kto szuka sprzętu w internecie, spotyka się z opsami sprzętu, czy to z górnej półki, czy z dolnej i niewiele one różnią się od siebie(sprzęt marzenie). Dzięki za taki artykół. Czytajmy recenzje, a później dopasowójmy sprzęt do naszych potrzeb.

    1. Witam.
      I tak to właśnie w internecie wygląda… 😉 Stronę tę zacząłem prowadzić, bo miałem już dość marketingowej nagonki i tekstów sponsorowanych, a także dlatego, że po prostu lubię testować nowe zabawki i rozwiązania. Oczywiście mimo szczerych chęci zawsze jest ryzyko trafienia w sprzęcie niskopółkowym egzemplarza wybitnego lub wyjątkowo wadliwego, co może zaburzyć całościowy odbiór produktu. Niemniej, zawsze staram się do tematu podchodzić rzetelnie. W końcu się pod tym wszystkim podpisuję…
      Pozdrawiam!

  2. Witam, posiadam ten kołowrotek w rozmiarze 3000 kupiony za 87 zł, wysyłka z Polski. Nie do końca zgadzam się z opisem, nawój plecionki faktycznie nie powala natomiast przy zastosowaniu linki 0,14 jest na tyle przyzwoity że nawet przy dalszych rzutach brody nie występują, w moim precyzja hamulca jest porównywalna do tej z Jaguara Tsurynoia czyli ujdzie. W środku był całkowicie suchy więc dostał smaru gdzie trzeba na starcie, łożyska najgorzej jakości ale za tą cene to nie ma co się spodziewać nawet takich za 10 zł od sztuki. Użytkowany przez 4 miesiące, coś tam wyciągnął jak na razie działa bez większych luzów, może przetrzyma na średnim (10-25 g) rzecznym spiningu rok. Sharki III gold(już niedostępny) z metalową obudową wytrzymał dwa lata za to był 2,5 razy droższy. Moim zdaniem z polskiej dystrybucji do 100 zł nie znajdę czegoś co by mogło mi go zastąpić i sprawiało by podobne odczucia przy wędkowaniu.

    1. Cześć. Jeżeli ten młynek Ci pasuje to chętnie odsprzedam ci oba testowane egzemplarze po 80zł za sztukę – młynki ledwopotestowe. Przebieg dojazdowy. Starsza pani łowiła nimi tylko w drodze do kościoła. Ale zwrotów, reklamacji i ewentualnych narzekań nie przyjmuję… 😉 A teraz na poważnie… Przez moje ręce przeszło wiele Jaguarów. Porównywanie pracy posiadanych przeze mnie Treantów, do TSU to nieporozumienie. Dzieli je przepaść rozmiaru Wielkiego Kanionu (na korzyść TSU). Jeżeli Tobie się trafił zadowalający egzemplarz, to tylko się cieszyć, bo praca obu moich, potwierdza ogólną, tragicznie niską jakość produktu. Sharky Gold, o dziwo, był problematycznym modelem. Zwykłe Sharky III generalnie sprawowały się lepiej, niż pochodzący teoretycznie z wyższej półki Gold. Trapiły go problemy z nawojem, luzy i awarie przekładni. Do stówki rzeczywiście trudno znaleźć gdziekolwiek na świecie sensowny kołowrotek. W mojej opini Treant również do „sensownych” się nie zalicza. Osobiście będę każdemu sugerował dołożenie paru złotych i kupienie czegoś lepszego, zamiast wywalania pieniędzy na takiego Treanta i trafienie egzemplarza o pracy zbliżonej do tych, zakupionych przeze mnie. „Oszczędności” osiągane przy zakupie takich młynków są jedynie pozorne. Żywotność konstrukcji będzie niska. Niska kultura pracy i działania mechanizmów, będzie owocowała szybszym zużyciem plecionek i większym ryzykiem utraty ryb i przynęt. Życie jest za krótkie, żeby się męczyć z takimi wynalazkami, zamiast czerpać przyjemność ze spędzania czasu nad wodą. Zwykła, tania Ecusima chodzi o niebo lepiej niż to coś, a Daiwa Ninja to przy tym bolid Formuły 1. I nie są to sprzęty drogie, a do tego będą z gwarancją i z lokalnej dystrybucji. Dla mnie wybór jest prosty. Oczywiście każdy ma prawo mieć inne zdanie. Pozdrawiam.

  3. Osobiście użytkuję SK Treant II od 2 lat, aka. 600 wyjść nad Wisłę. Łowię przynętami do 20gr, głownie na płytko schodzące woblery, sporadycznie SDR, żelastwo i opad. Z kołowrotkiem się nic nie dzieje, nic nie stuka, nie przeskakuje. Albo trafiły ci się jakieś wybrakowane egzemplarze, albo postanowili z jakiegoś powodu, zaoszczędzić.

    1. Cóż. Cieszę się, że trafił Ci się lepszy egzemplarz niż moje dwa, drażniące mnie swoim widokiem w szafce. Niech Ci służy jak najdłużej. Mnie do tego sprzętu, po moich doświadczeniach, nic i nikt już nie przekona. Mi już wystarczyły te dwa… Więcej nie chcę… 😉 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *