Dorado Jumper – Jerk dla aktywnych

Moja znajomość z jerkami Dorado zaczęła się w sposób naturalny od modelu Drunk. Do dzisiaj goszczą one w moim arsenale w obu wersjach rozmiarowych i w wersjach tonących i pływających. Później dołączyły do nich Flicker Jerk’i i Elusory. Dwa lata temu gromadka ta powiększyła się o przedstawicieli nowego modelu – Jumper. Zaczęło się od pojedynczego egzemplarza. Potem szybko dokupiłem następne. Zapraszam do testu tej ciekawej przynęty.

Dorado Jumper

Dorado Jumper to smukły, tonący jerk średniej wielkości. 12cm długości i okolice 50g wagi pozwalają bawić się nim posiadaczom jeszcze niezbyt ciężkich zestawów. Nie oznacza to jednak, że równie dobrze zagramy nim każdym kijem ogarniającym takie ciężary wyrzutowe. Do tego jednakże przejdę za chwilę. Teraz pochylmy się jeszcze nad parametrami i wyglądem tego wabika. Z dokładną wagą tego Jerka jest jak to zwykle u Dorado. Posiadam obecnie 6 egzemplarzy, których waga oscyluje od 46,1g do 51,1g.

Malowania charakterystyczne dla stylu Dorado. Spore wahania wagi wabików również…

Producent oferuje je w wielu wersjach kolorystycznych, poczynając od różnych malowań „naturalnych” po bardziej żywiołowe wersje kolorystyczne z nieśmiertelnym firetigerem i flagowcem na czele. Jakość wykonania nie odstaje w żadną stronę od przyzwoitej średniej, do której przyzwyczaiło nas Dorado. We wszystkich posiadanych przeze mnie egzemplarzach zamontowano fabrycznie całkiem przyzwoite kotwice. W mojej opinii nie wymagały one wymiany. Ryby i zaczepy, również zweryfikowały je pozytywnie pod kątem ostrości i wytrzymałości. Jak zaś ten jerk sprawuje się w praktyce?

Linie łagodne. Jumper jednak lubi ostrzejsze traktowanie…

Bardzo dobrze, pod warunkiem oczywiście, że odpowiednio go zaanimujemy, do czego będzie nam w tym wypadku potrzebny odpowiedni sprzęt. W przeciwieństwie do nieśmiertelnego Drunka czy Elusora, Jumper nie lubi bowiem leniwego prowadzenia i wymaga od nas zdecydowanie energiczniejszego traktowania. Ruchy wędziskiem muszą być szybsze i dłuższe. Wynika to nie tylko z tego, że Jumper tonie dość szybko i na płytkiej wodzie zbyt wolne prowadzenie go, skończy się w sposób nieunikniony sromotnym wylądowaniem w zielsku. Wynika to przede wszystkim z tego, że Jumper, prowadzony w ten sposób, dopiero pokazuje w pełni na co go stać. Odjeżdża szeroko i dynamicznie na boki, lusterkując przy tym i prowokując drapieżniki do ataku błyskami odsłanianego „podbrzusza”. Do takiego prowadzenia potrzebny jest nam już jednak szybki, krótki i odpowiednio mocny kij, który pozwoli nam odpowiednio dynamicznie podszarpywać przynętę.

Fabryczne kotwice nie są złe.

Gdy jednak już opanujemy technikę prowadzenia Jumpera, zabawy z tym jerkiem dostarczą nam wiele satysfakcji. Gdy tylko szczupaki będą miały nastrój na ściganie takich „agresywnych wariatów”, atomowe uderzenia jakie dzięki temu poczujemy na kiju, w sposób nieunikniony sprawią, że mózg każdego spinningisty będzie wręcz pławił się w endorfinach. Uderzenia są potężne i lepiej mocno trzymać kij w dłoni, bo w przypadku chwilowego rozkojarzenia można głupio go stracić. Dorado Jumper to w pewnych okolicznościach przynęta bardzo skuteczna i z tego względu jest to jeden z jerków mojego „pierwszego wyboru” na łowisku.

Przynęta wymaga od wędkarza odpowiedniego sprzętu i umiejętności, ale odwdzięcza się bardzo ciekawą pracą.

Pozostała nam kwestia pieniędzy jakie trzeba na ten wabik wyłożyć. Ceny Jumpera w sklepach internetowych czy na popularnym portalu aukcyjnym oscylują ostatnio w okolicach 27-30 złotych. Jak na wobler tej wielkości i jakości nie jest to cena odrzucająca. Zwłaszcza, gdy spojrzy się na nią w kontekście cen jakie trzeba zapłacić za podobne produkty u konkurencji. Polecam tę przynętę. Zwłaszcza tym, którzy wiedzą o co chodzi w jerkowaniu i mają do tego odpowiedni sprzęt. Jumper naprawdę robi robotę.

Udany jerk, za rozsądne pieniądze.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Larwa ważki marki Water King – Skuteczny robal

Od kilku lat mamy na rynku istny wysyp rozmaitych przynęt robakopodobnych. Wędkarze, którzy mają wiedzę, jak skuteczne potrafią być takie przynęty w określonych okolicznościach, mają w czym wybierać. Wśród wielu zagranicznych wabików możemy znaleźć również rodzime wyroby. Do takich zaliczają się larwy ważek oferowane przez firmę Water King – od kilku lat specjalizującą się w produkcji okoniowych przysmaków. Zapraszam do lektury testu tej przynęty.

Tacka, woreczek strunowy, atraktor – standard obowiązujący wśród producentów dobrej klasy przynęt okoniowych

Larwa ważki, od Water King’a, jaka jest – każdy widzi. Na pierwszy rzut oka nie odstaje wykonaniem od innych przynęt w tym typie. Odlew przynęty jest szczegółowy i dokładny. Silikon z którego są wykonane wabiki tego producenta jest dobrej jakości. Jest elastyczny ale też mocniejszy niż ten, który znamy z Keitechów czy Yumo. W oryginalnym opakowaniu, przynęty te zamknięte są w obecności atraktora, i w takim stanie najlepiej je przechowywać i przenosić.

Larwa ważki… Cóż więcej można dodać?

Kolory, które znajdują się w ofercie Water Kinga, obejmują w zasadzie większość najużyteczniejszych przy okoniowaniu barw. Ważki te mają w sobie pewną „mięsistość” i są też nieco bardziej „obfite w kształtach” niż produkty znanych mi kilku chińskich marek. Przynęta ta robi na wstępie bardzo dobre wrażenie. Jak sprawdza się w użytkowaniu?

Do koloru, do wyboru… Okonie lubią grymasić. Trzeba za ich gustami nadążać.

Larwa umożliwia nam zastosowanie kilku typów uzbrojenia przy których świetnie się nam sprawdzi. Możemy ją zakładać na zwykłą główkę jigową. Zastosować ją przy czeburaszce, drop shot’cie czy bocznym troku. Zrobi też robotę przy delikatnym Carolina Rig’u czy Texas Rig’u. Odpowiednio animowana, w okresie wczesnej wiosny lub późnej jesieni, może okazać się jednym z najskuteczniejszych wabików w arsenale spinningisty. Prowadzona krótkimi skokami przy dnie, czy leniwie po nim podciągana, prowokuje do ataku tak okonie, jak i niewielkie sandacze. To przynęta łowna i relatywnie nietrudna w prowadzeniu.

Niewielkie sandacze też nie wzgardzą larwą ważki…

Jak z jej trwałością? Generalnie nieźle. Założona na haczyk z mikrozadziorami trzyma się na nim całkiem dobrze. Gęstość silikonu jest na tyle duża, że przynęta nie zjeżdża nam co chwilę z haka i pozwala pobawić się nią dłużej. Pod jednym warunkiem. A mianowicie takim, że nie trafimy na ryby agresywnie szarpiące za odwłok ważki jak np., zdarza się to niewielkim sandaczom. Takie zdecydowane szarpnięcie w połączeniu z szybkim zacięciem często potrafi się skończyć dla naszej gumy natychmiastową utratą „odwłoka”. Niestety, realistyczny i elastyczny, segmentowany korpus larwy poddaje nam się w takich sytuacjach w jednym ze swoich przewężeń – zwykle w okolicy miejsca gdzie hak wychodzi z przynęty. Poza tą jedną sytuacją, larwa ważki od Water Kinga jest przynętą relatywnie trwałą.

Małe sandacze szarpiące za odwłok plus zacięcie w tempo, równa się larwa bez odwłoka…

Ile to kosztuje? Pojedyńcza larwa kosztuje na popularnym u nas portalu aukcyjnym zwykle w okolicach 1,80 złotego. Na tle cen konkurencji nie jest to ani dużo, ani mało. Jednak jakość i łowność tej przynęty przemawia za tym by wzbogacić o nią swój arsenał. Gdy rozgryziecie już gdzie, kiedy i jak ją stosować, stanie się ona jednym z Waszych „killerów”. Nie mam co do tego, żadnych wątpliwości.

Larwa ważki od Water King’a, tak jak prawdziwa ma naturę killera. Trzeba tylko wiedzieć gdzie, kiedy i jak nią zagrać…

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure – Drogo czyli tanio

Nim przeczytasz artykuł drogi Czytelniku, weź pod uwagę, że w ostatnim czasie zdanie moje na temat tych przyponów uległo pewnej rewizji. Dwukrotnie przydarzyło mi się ostatnio rozgięcie oryginalnej agrafki w przyponie tego typu. Raz również zdarzyło się pęknięcie przyponu bez wyraźnej uzasadnionej przyczyny… Nie wiem czy jakość nowej produkcji spadła, czy wcześniej miałem szczęście a teraz pecha? Niezależnie od tego, zaufanie zostało mocno nadszarpnięte o czym wszystkich informuję…

Na problem ostrych, szczupaczych zębów producenci sprzętu wędkarskiego proponują bardzo wiele rozwiązań. Przypony mające zapobiegać odgryzieniu przynęty wykonywane są z różnych materiałów i w różnych technologiach. Wszystkie one mają swoje wady i zalety. Jednym z najnowszych materiałów przyponowych na rynku jest plecionka tytanowa. Jak na razie nie ma u nas zbyt wielkiego wyboru jeśli idzie o wybór wykonanych z niej produktów. Jedną z nielicznych marek na rynku, która ma dla nas propozycje w tym asortymencie jest nowa na rynku firma JMC Adventure. Zapraszam do lektury testu przyponów sygnowanych ich znakiem towarowym.

Przypony z plecionki tytanowej JMC Adventure serii Regular

Każdy łowca zębatych przerabiał nie raz temat wyboru rodzaju przyponu, który ma zabezpieczyć jego wabiki przed odgryzieniem. Wybór jest duży, a materiału idealnego brak. Wolfram, tani, delikatny, i miękki, tak świetny przy lekkim łowieniu na gumy, jest materiałem, w przypadku jakichkolwiek splątań przynęty czy zaczepów, błyskawicznie tracącym oryginalny kształt. Nie nadaje się przez to zupełnie do cykad, woblerów czy jerków. Na łowisku obfitującym w zaczepy jego żywot jest dramatycznie krótki. Przypony stalowe, w różnych konfiguracjach są wytrzymalsze, ale te tańsze o splocie 1×7 nie grzeszą ani miękkością, ani odpornością na odkształcenia. Lepsze pod tym względem są te o splotach 7×7, zwłaszcza w otulinach nylonowych, ale są one już wyraźnie droższe, a wraz z dodatkiem otuliny rośnie średnica przyponu. Fluorocarbony w cieńszych średnicach zbyt łatwo poddają się zębom szczupaków. Te grube są zbyt sztywne i toporne do delikatniejszych zestawów. Mamy wreszcie monodruty wykonane z tytanu. Ich sztywność i sprężystość czyni z nich świetne przypony do jerków czy dużych woblerów twitchingowych, ale ich średnice zwykle nie są małe i pod finezyjne łowienie miękkimi przynętami niezbyt się nadają. Teraz na nasz rynek wkroczył nowy zawodnik – plecionka tytanowa. Czym charakteryzuje się ta, spod znaku JMC?

Przypon do 7kg – Dobry wybór na lekki połów szczupaków

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy przeciętnemu wędkarzowi jest jej cena. Po przyjrzeniu się jej i przetarciu oczu, pod przeciętnym Kowalskim zwykle uginają się kolana i zaczyna się on rozglądać za jakimś surfstrandem czy surflonem. Cóż… Ponad 20 złotych za jeden, 30-o centymetrowy przypon może kogoś przyzwyczajonego do kupowania wolframów po trzy czy cztery złote za dwie sztuki przyprawić o zawroty głowy i niekontrolowane drżenia kącików ust i dłoni. Chwilowo jednak zapomnijmy o tej cenie i przyjrzyjmy się samemu przyponowi. Na pierwszy rzut oka wyglądają one na bardzo dobrze wykonane. Średnice w kontekście podanej wytrzymałości nie są duże. Agrafki i krętliki wyglądają porządnie i nie są przesadnie wielkie ani małe. Całość wygląda dość finezyjnie i zachęcająco. Po wzięciu przyponu do rąk, od razu zdajemy sobie sprawę, że mamy do czynienia z innym materiałem niż wolfram i stal, czy monodrut tytanowy. Przypony te stanowią genialny mix sprężystości i elastyczności. Materiał z którego je wykonano, wydaje się być dość wiotki i elastyczny na finezyjne łowienie niewielkimi gumami na lekkich główkach, z drugiej strony dostatecznie sztywny i sprężysty by nie plątać się co chwilę po założeniu jerka czy cykady. Jak sprawuje się w praktyce? I jak jest z odpornością na odkształcenia tego materiału?

Do jakości wykonania nie można się przyczepić.

Przełowiłem ładny kawałek sezonu na przypon JMC, stosując go w lekkim zestawie szczupakowym. I tutaj nie ma żadnej pomyłki. Mówię o tylko JEDNYM przyponie. Moje wstępne  przewidywania wynikłe z pierwszych oględzin w pełni się potwierdziły w użytkowaniu. Przypon ten jest świetnym i bardzo uniwersalnym rozwiązaniem przy lżejszych i średnich zestawach szczupakowych. Doskonale współpracuje z szeroką gamą przynęt. Nie zaburza pracy niedużych, lekkich gum. Pozwala je prowadzić naturalnie i precyzyjnie. Jednocześnie nie generuje zwiększonej liczby splątań przy cykadach, wirówkach czy woblerach twitchingowych i mniejszych i średnich Jerkach. Po założeniu tego przyponu, po jakimś czasie przestajemy się ograniczać w dowolnym żonglowaniu przynętami, w poszukiwaniu tej, najbardziej w danej chwili skutecznej. Do tego przypony te oferują nam niewiarygodną wręcz odporność na odkształcenia i trwałość. Przebijają w tym wszystkie znane mi materiały przyponowe. W toku wielu godzin łowienia, nie udało mi się przyponu tego zniszczyć, czy doprowadzić do jego poważnego uszkodzenia. Przez ten czas wyholowałem na niego wiele ryb i zaliczyłem nieco zaczepów. To, bez wątpienia, najlepszy, uniwersalny materiał przyponowy na jaki się do tej pory natknąłem.

Dla porównania… Od góry leżą: Wolfram Stanmar do 10kg, JMC Adventure Titanium Braid do 7kg i Surfstrand 7×7 od MAX Fishing do 9kg (budowane na lince AFW)

Czy wyprze z mojego arsenału inne materiały? Na tę chwilę, na pewno nie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie natknąłem się na średnice odpowiednie do ultralekkich zestawów, które byłyby zbliżone średnicami do stosowanych przeze mnie czasem w takich momentach przyponów wolframowych o wytrzymałości do 2,5kg. Również przy najcięższym łowieniu, pozostanę zapewne przy przyponach z milimetrowego fluorocarbonu i monodrutach tytanowych. Jednakże w lekkich i średnich zestawach szczupakowych, przypony te będą rządziły u mnie niemalże niepodzielnie. Niemalże, bo na łowiska o dużej ilości niewyrywalnych zaczepów i na łowienie z brzegu, zostawię sobie jakieś tańsze rozwiązania. Bo przypony te może i bardzo trudno zniszczyć, ale urwać w niektórych miejscach równie łatwo jak każde inne. Zaś strata dla kieszeni zdecydowanie bardziej poważna.

I ten sam zestaw bliżej…

Czy to się opłaca? Czy warto? Przy założeniu, że nie będziemy tych przyponów regularnie urywać, cena tego produktu wygląda w świetle jego zalet i niesamowitej trwałości, zupełnie inaczej niż w pierwszej chwili. Taki jeden przypon jeżeli się go nie urwie w zaczepie, lub nie odstrzeli, przeżyje pewnie kilkadziesiąt przyponów wolframowych czy wiele stalek, każdego typu. Do tego będzie od nich bardziej uniwersalny w zastosowaniu. To bardzo dobry sprzęt dla zawodników i aktywnych, eksperymentujących,  ambitnych wędkarzy. Polecam każdemu taki kupić i wypróbować. Zapewniam, że z niechęcią pomyślicie o powrocie do dotychczasowych rozwiązań… Do dobrych rzeczy człowiek szybko się przyzwyczaja. Zwłaszcza do aż tak dobrych…

Rewelacyjny materiał przyponowy. Nie jest tani, ale wart swojej ceny. Jego trwałość i odporność na odkształcenia jest niesamowita.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Dorado Elusor – Na leniucha…

Rynek woblerów w naszym kraju rozwija się w ostatnich latach bardzo dynamicznie. Co i rusz pojawiają się kolejne, bardziej, bądź mniej udane produkcje, kolejnych rękodzielników. Obok mnożących się niewielkich firm, które próbują zaistnieć w szerszej świadomości wędkarzy, funkcjonują marki, które ten etap mają już dawno za sobą. Firmy, którym już udało się stworzyć i wypromować na tyle rozpoznawalne przynęty, by móc zbudować na nich swoją pozycję rynkową. Taką marką jest Dorado. Modele Invader, Classic, Alaska, Lake i wiele innych stworzonych przez Darka Małysza, cieszą się zasłużonym uznaniem od wielu lat. Jerk o nazwie Elusor to jedna z nowszych propozycji tego producenta. Zapraszam do lektury testu tej przynęty.

Dorado Elusor – Niewielki jerk o sporych możliwościach

Zacznijmy od tego, co ma do powiedzenia na temat Elusora jego twórca. W materiałach handlowych napisano o nim:

„Elusor- to jerk dla wędkarzy preferujących spokojne metodyczne łowienie, nie lubi on gwałtownych szybkich szarpnięć, natomiast przy krótkich spokojnych pociągnięciach pokazuje pełnię swych możliwości. A są one naprawdę duże, gdyż jerk ten oprócz pracy w poziomie, czyli typowych dla jerków odjazdów na boki, ma także skłonność do unoszenia się ku górze przy każdym ruchu szczytówki. Można go w ten sposób doprowadzić do samej powierzchni wody. Ten rodzaj pracy doskonale naśladuje chorą „łapiącą” powietrze rybkę lub drobnicę zbierającą owady z powierzchni wody. Najlepsze efekty na Elusora będziemy mieli w łowiskach płytkich, do dwóch metrów, zwłaszcza nad podwodnymi łąkami. Opadając Elusor wspaniale lusterkuje, co jeszcze bardziej podnosi jego atrakcyjność dla drapieżników. Doskonale sprawdził mi się podczas letnich miesięcy, gdy drapieżniki nie były zbyt aktywne, a także w zimie, tuż przed zamarznięciem zbiornika, co dowodzi, że powoli prowadzony jerk potrafi wywabić z kryjówki nawet najmniej aktywnego drapieżnika.”

Długość około 11cm. Waga? Jak to u Dorado… Opisany na 31g. Moje ważą od 28,1g do 30,6g.

Teraz garść podstawowych danych. Elusor to niewielki, tonący jerk o smukłych, okrągłych liniach. Mierzy 11cm i powinien ważyć według producenta 31 gramów. W rzeczywistości waga pięciu posiadanych przeze mnie egzemplarzy oscyluje w granicach od 28,1g do 30,6g. Znając jednak dobrze specyfikę produktów Dorado, jestem przekonany, że można trafić na rynku na egzemplarze tak lżejsze jak i cięższe niż skrajne znane mi przypadki. Ten typ tak ma. Łowiąc na Dorado, trzeba się do tego przyzwyczaić. Jerki Elusor występują w wielu, charakterystycznych dla Dorado wzorach malowania. Uzbrojone są w kotwice o przyzwoitej jakości. Całość wygląda całkiem nieźle. Jak Elusor sprawdza się w akcji?

Dostępnych kolorów jest sporo więcej…

Dobrze, pod warunkiem, że posłuchamy rad Darka Małysza. Elusor bowiem, rzeczywiście nie przepada za agresywnym jerkowaniem. Traktowany jednak leniwie, oszczędnie i z wyczuciem, pracuje przepięknie. Dokładnie tak, jak opisuje to jego twórca. Głęboko i leniwie odjeżdża na boki, wabiąc ospałe drapieżniki. Możemy nim podjeżdżać bliżej powierzchni, albo pozwolić mu opaść ciut głębiej.

Elusor uwielbia prowadzenie na leniucha…

Ruchy wędziskiem należy tu wykonywać oszczędne, krótkie i niezbyt szybkie. Czasami przeplatać je można podbiciem „z korby”, które też okazuje się wystarczającym. Jerk ten prowadzi się lekko i przyjemnie. Jego specyfika zaś bardzo ułatwia pracowanie nim, delikatniejszymi i bardziej giętkimi wędziskami, niż te, które zwykle kojarzą nam się z jerkowaniem. Z tej przyczyny, jerk ten to świetny dodatek do uniwersalnego pudła na zębate. Ogramy go bez problemu kijami, które generalnie do jerków nadają się słabo, choćby przez małą moc i szybkość blanku, czy też za dużą długość. Oczywiście w chwilach, gdy drapieżniki, najlepiej reagują na szybko i agresywnie prowadzone przynęty, Elusora lepiej schować do pudła i podrzucić im coś innego. Cudów nie ma. Przynęt nadających się do wszystkiego i doskonale skutecznych w każdych warunkach, również jeszcze nie wynaleziono.

…i wtedy też pokazuje na co go stać. Do takiego prowadzenia wystarcza lżejszy i wolniejszy zestaw niż typowa jerkówka.

Dorado Elusor, kosztuje zwykle w okolicach 28 złotych. To skuteczna, niezła jakościowo przynęta, która nie wymaga mocno specjalizowanego zestawu. Warto ją dodać do swojego arsenału, bo w świetle jej zalet, cena nie jest zaporowa.

Dorado Elusor – Skuteczna, przyjemna i łatwa w prowadzeniu przynęta. Cena nie poraża.

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/