Gomexus – tuningowa korba z Power Knob’em do Daiwa’y BG – Czy warto?

Przez jeden sezon do cięższego łowienia używałem chińskiego kołowrotka Lurekiller Saltist. Po tym czasie Saltista definitywnie zastąpiły w mojej stajni Daiwa’y BG. Młynki te podobają mi się bardziej od Lurekillera pod każdym względem. Z jednym małym wyjątkiem. Za Power Knob’em od Saltista zacząłem tęsknić już w momencie gdy go sprzedałem. Wydatna, wielka „gała” okazała się po prostu najwygodniejszym knobem do ciut cięższego łowienia z jakim miałem do czynienia. Jak żadna inna zapewniała pewny i wygodny chwyt. Nie miała najmniejszych tendencji do wyślizgiwania się z dłoni, w chwili gdy zdarzyło mi się zagapić i dać się zaskoczyć braniem. Była po prostu świetna, a teraz jej nie było…

Daiwa BG i Gomexus. Piękna z nich para…

Inną sprawą jest też fakt, że zastosowany w modelu BG oryginalny T-Knob zdecydowanie nie jest rozwiązaniem idealnym. Im bardziej zaczynałem tęsknić za Power Knob’em Lurekillera, tym mocniej zauważałem niedostatki ergonomiczne oryginalnego chwytu, który mimo pokaźnych rozmiarów, nie układa się dobrze w dłoni i nie daje odpowiedniego poczucia komfortu. W końcu zacząłem się rozglądać za rozwiązaniem, które rozwiązałoby ten problem.

Oryginalny T-Knob zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Mimo pokaźnych rozmiarów nie leży to w dłoni jak trzeba…

Szybko okazało się, że znalezienie tuningowych knobów do wielu modeli Shimano czy Daiwa’y nie jest wcale trudne. Problemy zaczynają się jednak gdy zaczynamy szukać takich akcesoriów konkretnie do serii BG czy BG MQ. Okazuje się, że na rynku, obok zestawów wymagających wykonywania dodatkowych rozwierceń, niewiele jest dedykowanych rozwiązań typu „plug and play”. W tej sytuacji na placu boju pojawił się i pozostał projekt firmy Gomexus.

Skromne, proste opakowanie ze świetną jakościowo zawartością

Opisywane przeze mnie rozwiązanie to kompletna tuningowa korba do kołowrotków z serii Daiwa BG i BG MQ, z wydatnym Power Knob’em osadzonym na porządnych łożyskach. Pierwsze wrażenie po wyjęciu zestawu z pudełka jest doskonałe. Rzuca się w oczy świetna jakość obróbki CNC oraz bardzo dobry dobór kolorów i wzorów ozdobnych nacięć tak by pasowały do dedykowanego korbie kołowrotka. Nacięcia te również służą do odprowadzenia wody, która mogłaby się dostać do wnętrza pustego w środku aluminiowego knoba.

Śliczny w każdym szczególe

Tuningowy zestaw waży nieco więcej niż oryginalna korba. Waga elektroniczna wskazuje na masę 42,5g wobec 38,1g masy oryginalnego zestawu. Długość korby, jej odsadzenie od korpusu i ogólny kształt zasadniczo pokrywają się z wymiarami oryginału.

Zestaw Gomexus’a można określić mianem Plug and Play. Trudno tu mówić w zasadzie o jakimkolwiek montażu. Po prostu odkręcamy z korpusu oryginalną korbę. Wkręcamy zestaw tuningowy i to wszystko. Po tej niezbyt skomplikowanej operacji całość śmiga aż miło.

Oryginał i Gomexus łeb w łeb…

Knob leży w ręce genialnie. Zakręcony na łożyskach obraca się tak jakby nie do końca miał ochotę się w ogóle zatrzymać. Całość wygląda efektownie w każdym detalu. Tego chciałem. No to ile za to zapłaciłem?

Aktualnie za taki zestaw trzeba zapłacić na fabrycznym sklepie producenta około 130 złotych. Ja kupowałem dwa takie w jednej z licznych promocji, i kosztowały mnie po stówie za komplet. Czy to drogo? Dla kogoś kto w tej cenie kupuje całe kołowrotki, to pewnie bardzo drogo. Dla kogoś, kto używa młynków droższych i orientuje się w koszcie części i akcesoriów do nich, nie będzie to suma wysoka. Ja nie żałuję. Dostałem dokładnie to czego chciałem. A ofercie Gomexus’a polecam się przyjrzeć. Bo mają tam na tym swoim sklepiku trochę fajnych cukierasów… 😉

Świetny, jakościowy produkt

Link do tego Power Knob’a na sklepie fabrycznym Gomexus:

https://s.click.aliexpress.com/e/_DldMVbJ

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/

Daiwa BG 2500 – Japoński pancernik kieszonkowy

Szukając sensownego, niedrogiego młynka do nieco cięższej orki przerobiłem kilka opcji. Były Penn’y Spinnfisher’y V, w dwóch rozmiarach. Był też Penn Battle. Na krótko pojawiła się Okuma Azores czy wreszcie chiński Lurekiller Saltist. Po każdym z tych młynków pozostały mi już tylko wspomnienia. Nie, nie… Nie to, że przeniosły się do krainy wiecznych łowów. Z tego co wiem, to żyją i dalej służą nowym właścicielom. Bo sprzedałem wszystkie. Do takich zastosowań zostawiłem sobie jeden młynek, który służy mi wiernie już trzeci sezon, i jest w mojej opinii najfajniejszą konstrukcją spośród tych, które dane mi było w ostatnich latach używać. Poznajcie kołowrotek Daiwa BG…

Daiwa BG 2500

Gdy pierwszy raz spoglądamy na tytułową Daiwę od razu wyczuwamy twardziela. Design kołowrotka na wstępie już sugeruje nam, że mamy do czynienia z krzepkim zawodnikiem. Kompaktowe, ale solidne metalowe body. Głęboka aluminiowa szpula. „Nacinane” zdobienia korpusu, które na pierwszy rzut oka mogą się skojarzyć z terenową oponą typu „jodła” służącą do jazdy w ekstremalnych warunkach. Do tego dochodzi wkręcana w korpus solidna, aluminiowa korba o sporym przyłożeniu, zakończona szerokim knobem. Kompaktowy młynek (wszak to tylko rozmiar 2500) sprawia pancerne wrażenie i waży też swoje. Masa na poziomie 265g zdecydowanie nie stawia go w jednym szeregu z kompozytowymi zawodnikami wagi lekkiej. Z drugiej strony czyni to z niego sprzęt zdecydowanie lżejszy i poręczniejszy niż wspomniane wcześniej Spinnfisher’y czy model Azores (które przy podobnych założeniach konstrukcyjnych, po prostu nie występują w tak niewielkich rozmiarach)

Charakterystyczne, „zębate” zdobienia aluminiowego body

By zamknąć temat danych katalogowych kołowrotka dodam tylko, że konstrukcję modelu BG oparto na solidnej przekładni i 6 łożyskach kulkowych plus oporówce. Przełożenie wynosi 5,6:1 i przekłada się na nawijanie za każdym obrotem korby 84cm linki (Co jest bardzo rozsądną wartością jeśli idzie o połowy śródlądowe. W wielu innych konstrukcjach morskich stosuje się sporo większe przełożenia, które uzasadnione są gdy łowimy w głębinach morskich, ale przy typowych szczupakowo-sandaczowych zastosowaniach tylko zmniejszają komfort łowienia). Moc hamulca walki w tym modelu producent deklaruje na, na pierwszy rzut oka, niepowalające 4kg. W praktyce nigdy nie odczułem jednak braku „stopping power” w tym kołowrotku. Wszystko to wynika w prostej linii z tego, że seria BG to w ofercie Daiwy budżetowa linia kołowrotków przeznaczonych właśnie do połowów morskich, a z tym zawsze wiążą się wyższe wymagania co do odporności konstrukcji niż u młynków dedykowanych słodkiej wodzie.

Kompaktowy i solidny

Przez trzy lata, kołowrotek ten śmigał u mnie w zestawach szczupakowych i sandaczowych i jego działanie podoba mi się niezmiennie. Od początku mój egzemplarz charakteryzował się wysoką kulturą pracy. Chodził bardzo miękko, nie posiadał żadnych luzów i nie wydawał jakichkolwiek niepokojących odgłosów. Nawój jest bardzo dobry, zaś hamulec walki dobrze dozowalny i płynnie startuje, jak i pracuje bez zarzutu w czasie holów. W toku eksploatacji nie zaobserwowałem większego pogorszenia się kultury pracy kołowrotka. Daiwa niezmiennie kręci aż miło, radząc sobie świetnie z mniejszymi i większymi obciążeniami.

Nawój…

Gdybym miał się już jednak uczciwie do czegoś doczepić, to muszę tu wspomnieć o dwóch kwestiach. Pierwszą jest delikatna tendencja do luzowania się hamulca walki w trakcie łowienia. Problem jest minimalny, niemniej, co jakiś czas (czytaj rzadko, ale jednak), w moim egzemplarzu trzeba przeprowadzić delikatną korektę ustawień. Drugą sprawą jest knob. Ten zastosowany w BG nie jest zły, niemniej od czasu gdy pierwszy raz zetknąłem się z wielką, okrągłą „gałą” w Lurekiller’rze Saltist’cie, a którą możemy skojarzyć choćby z takim samym rozwiązaniem w większych rozmiarach Shimano Twin Power, zakochałem się w tym modelu knoba. W mojej opinii daje on największy komfort i kontrolę kołowrotka w czasie cięższego łowienia. Muszę się chyba rozejrzeć i wymienić oryginał na coś takiego, bo zwyczajnie mi go teraz brakuje. Zachowajmy tu jednak umiar i spokój. Wspomniane mankamenty nie są na tyle poważne, by zaburzyć mój bardzo pozytywny, całościowy odbiór tego kołowrotka.

Tej „gały” z Saltist’a mi po prostu brakuje. Jak monstrualnie by nie wyglądała, to najwygodniejszy knob do ciężkiej orki jaki poznałem.

Spróbujmy to wszystko podsumować. Daiwa BG to kołowrotek lepiej chodzący, precyzyjniej wykonany i lżejszy niż Penn’y SSV czy Okuma Azores. Penn’a Battle i Saltista bije dodatkowo wytrzymałością mechaniczną i jakością zastosowanych materiałów. Nad każdym z tych kołowrotków zdecydowanie góruje kulturą pracy i jakością nawoju. Oczywiście można na upartego szukać i znaleźć w nim jakieś mankamenty, ale jest to przecież nieuniknione. Ten kołowrotek można wszak kupić już za kwotę około 470 złotych, więc należy założyć, że zawsze jest ryzyko trafienia na mniej lub bardziej udany egzemplarz, zaś zastosowane rozwiązania techniczne nie będą takie same jak w młynkach z najwyższej półki. Takie to zbójeckie prawo młynków z segmentu budżetowego i nic na to nie idzie poradzić (Może poza całkowitym zrezygnowaniem z kupowania takich kołowrotków… Ale tutaj też zachowajcie spokój. Z opowieści znajomego prowadzącego sklep wędkarski, czy moich klubowych kolegów, wiem już bowiem, że nawet wydanie ponad 1500 złotych na kołowrotek, nie gwarantuje w tych czasach pełnego zadowolenia nabywcy… 😉 ). Wszystko to, w niczym jednak nie zmienia mojej opinii, że gdy chcemy wydać taką kwotę (czyli do okolic 500zł) na kołowrotek do nieco cięższego łowienia, to Daiwa BG jest najsensowniejszą znaną mi opcją. Dlatego właśnie się u mnie ostała i zostanie dalej. I wiecie co? Alan Hawk ma podobne zdanie. A ja sobie jego opinie cenię bo robi chłop świetną robotę… 🙂

Morski budżetowiec o doskonałym stosunku jakości do ceny

Spodobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć moją skromną osobę, stawiając mi wirtualną kawę… https://buycoffee.to/cykadaspinning/